Dawno, dawno temu, kiedy chodziłam do podstawówki i miałam jeszcze mniej wygórowane oczekiwania względem słodyczy niż obecnie, jednym z moich ulubionych batonów czekoladowych był 3Bit koncernu Mondelez (wówczas Kraft Foods). Jestem ciekawa, kto z was pamięta, że na początku nazywał się Trio.
Z 3Bitem rozstałam się prawdopodobnie w gimnazjum. Mimo iż dalej uważałam go mój Baton Numer Trzy (pierwszym był i jest Snickers, drugim zaś był, lecz przestał Kit Kat), wybierałam inne słodycze. Ponownie upolowałam go dopiero po ukończeniu studiów. Niemiło mnie zaskoczył i spadł z pozycji niemal najlepszego batona do przeciętniaka, po którego więcej nie sięgnę bądź sięgnę w ostateczności.
Trio
(odpowiednik batona 3Bit)
Nie miałam pojęcia, że 3Bit koncernu Mondelez ma konkurenta w postaci batona Trio koncernu Nestle. Dowiedziałam się o tym dzięki słodkiemu upominkowi od zaprzyjaźnionego fotografa Radka (dostałam od niego również baton Whatchamacallit; za oba dziękuję!). Mimo iż zagraniczny baton czekoladowy ma mniej atrakcyjną szatę graficzną od dostępnego w Polsce 3Bita, wewnątrz prezentuje się cudownie. Liczy pięć pofalowanych kostek ozdobionych logo Nestle. Skrywa gruby jasny herbatnik oraz – o czym dowiedziałam się dopiero podczas degustacji – nadzienie o smaku orzechów laskowych.
Trio marki Nestle dostarcza 531 kcal w 100 g.
Baton czekoladowy z herbatnikiem i kremem orzechowym waży 40 g i zawiera 212 kcal.
Baton Trio pachnie specyficznie. Głównymi nutami kompozycji są mleczna czekolada i kurzowa duszność. Tę drugą znam z jednej z dużych czekolad Wedla – Tiramisu albo Grzańca. Owa przedziwna kurzowa duszność zajmuje wręcz 90% aromatu. Zakładam, że pochodzi od orzechowego nadzienia, przy czym we wspomnianym Wedlu wynika raczej z obecności przypraw korzennych.
Co zaś się tyczy orzechowego nadzienia, jest wizualnie nie do wychwycenia. Gdybym nie przyglądała się szacie graficznej lub nie przeczytała opisu batona Trio, uznałabym, że składa się z pokaźnej ilości mlecznej czekolady i nieprzesadnie dużego pszennego herbatnika.
Degustację batona Trio od Nestle rozpoczęłam od zgryzienia czekolady, jak zwykle zresztą. Dała się poznać jako potężnie proszkowata i albo bagienkowa, albo przynajmniej bagienkowawa. Smakuje rozkosznie mlecznie. Próżno szukać w niej kakao. Jest esencjonalnie plebejska. Ponieważ skleiła się z orzechowym kremem i nie sposób rozdzielić warstw, poza swoim smakiem odznacza się bajeczną orzechowością. Mimo iż to mało prawdopodobne, wyczułam w niej przyprawę piernikową (korzenną).
Im dłużej trzyma się w ustach gruby twór czekoladowo-kremowy, tym więcej smaków się uwalnia i tym są one wyrazistsze. Gatunku orzechów nie sposób pomylić – to przepyszne orzechy laskowe. Krem w połączeniu z mleczną czekoladą zmienia się gęsty nugat, a nawet gianduję. W rozkosznej paście czekoladowo-orzechowej skrywa się minimalna kwaśność.
Herbatnik typu ciężkiego, twardego i zwartego przypomina treściwe BeBe, nie zaś lekkie i kruche Petitki. Smakuje słodko i maślanie. Jest cudownie chrupiący, po nasiąknięciu śliną zaś staje się gęstociastowy. W połączeniu z czekoladą i kremem orzechowym jest rewelacyjny.
Baton czekoladowy Trio od Nestle jest pyszny. Mleczna czekolada i orzechowy krem stanowią jedność – zarówno pod względem kolorystyki, jak i konsystencji. Gdybym nie wiedziała o istnieniu kremu, uznałabym, że mleczna czekolada została wymieszana z pastą z orzechów laskowych. Z uwagi na obecność maślanego herbatnika baton Nestle stanowi idealne połączenie bagienkowej gęstości i twardej chrupkości.
Niestety baton Trio nie jest pozbawiony wad. W czekoladzie mlecznej znajduje się podejrzany kwasek, zapach produktu nie grzeszy atrakcyjnością, a słodycz ogólna jest potwornie wysoka i podle cukrowa. W połowie degustacji gardło płonie cukrowym ogniem. Gdyby nie ów fakt, baton Trio zyskałby lepszą ocenę.
PS Baton Trio jest odpowiednikiem nie klasycznego, lecz orzechowego 3Bita. Jeśli więc macie ochotę na podobną kompozycję smakową, sięgnijcie właśnie po niego. Alternatywy to Ritter Sport z herbatnikiem (polecam) lub Wedel Cookie orzechowo-kakaowe (ani polecam, ani nie polecam).
Ocena: 4 chi ze wstążką
Nie miałam pojęcia że kiedyś 3 bit to był trio :o ile ciekawych rzeczy można się nauczyć dzięki Tobie :D tego batona chętnie bym spróbowała bo kocham 3 bity, a choć wolę wersję mleczną to orzechową też bardzo lubię :) jedyne co mnie martwi to ten dziwny zapach bo nie wydaje się przyjemny :/ ale cukrowość mi nie przeszkadza bo to chyba standard wśród tego typu batonów ;p
3 bity królowały u mnie w podstawówce. Klasyczne potem orzechowe. Trio nie pamiętam :/
Może wrzucą w Auchan kiedyś. Teraz jest tydzień kawy o dodatków do niej. Słodyczy zarówno polskich jak i zagranicznych do wyboru do koloru. Są też picnicki za śmieszne pieniądze ;) jak ktoś nie jadł warto zajrzeć do tego molochu.
Tylko nie mów, że powiększyłaś zbiory, których jeszcze niedawno próbowałaś się pozbyć :P
Myślę, że by Ci smakował :)
Z innej beczki: gdybyś chciała dać ponowną szansę Ritterom, polecam wersję z ciastkiem. Wydaje się całkiem Twoja.
Ostatnio kupiłam zestaw miniaturek bo były na promce za 7 złociszy w Rossmanie. Zobaczymy, co z tego będzie :D
Z jakimi smakami?
Pojedynczo marcepan, czysta mleczna, orzeszki laskowe, nugat, herbatnik a podwójnie jogurt i płatki kukurydziane :D
Doskonały zestaw do zapoznania się z klasykami. Mleczna z płatkami to jedna z moich ulubionych Ritterek :) Szkoda, że w zestawie nie ma kokosowej. Obstawiam, że ona i wersja z herbatnikiem będą Ci smakowały najbardziej.
ja pamiętam jego czasy własnie jako Trio
Mój człowiek! <3
Trio jadłam całe dzieciństwo. Przejadł mi się do tego stopnia, że jako 3bita jadłam go chyba tylko raz. Może kiedyś powtórzę z ciekawości, ale pewnie za 100 lat ; )
U mnie było podobnie. Trio kupowałam często, za to kiedy baton zmienił nazwę, wolałam już inne słodycze. Chętnie dorwałabym stare opakowanie, żeby porównać składy. Jestem pewna, że są różne, bo 3Bit zdziadział.
Kiedyś też 3Bity lubiłam i przestałam. I również nie miałam pojęcia o istnieniu Trio. O zgrozo, ja także uważam jego szatę graficzną za mniej atrakcyjną. Ileż zgodności!
Poniuch Wedla… Czyżby ta „kurzowa duszność” była taka wstrętną nutą, którą od dziecka nazywam „jakimś pianko-mleczkiem”? Ble.
Dziwna sprawa z korzennością. W sumie taki jakiś piernikowy 3Bit byłby fajny. Znaczy nie dla obecnej mnie, ale jako dziecko uwielbiam korzenne ciastka, więc dla tamtej mnie.
Przeraża mnie ten kwasek. Zastanawiam się, ostatnio miałam jak z solą, z czymś bardzo słodkim… Cukrowość wydawała mi się wręcz kwaskiem zalatywać. Miałaś coś takiego kiedyś?
Myślę, że nawet lata temu niezbyt by mi podszedł. Nie wiem jednak, jak daleko za 3Bitem bym mogła go umieścić w rankingu.
Co ciekawe, gdy kiedyś spróbowałam orzechowego 3Bita, byłam w szoku, że smakował mi bardziej niż klasyk. A pamiętam, jaka sceptyczna byłam.
Kurzowa duszność jest korzenna, nie pianko-mleczkowa. Chyba nie znam tego poniuchu. Albo znam, tylko nazywam inaczej.
Kwaśna słodycz? Wydaje mi się, że nigdy takiej nie odnotowałam. W moich kubkach smakowych jedynie sól ma zdolność przeobrażania się w kwaśność. Może czasem gorycz? Choć chyba raczej gorycz i kwaśność współwystępują, a nie wynikają jedna z drugiej.
Rzeczywiście dużo dziś zgodności, bo nawet w odniesieniu do 3Bita orzechowego :)
Korzenna? To trochę źle zrozumiałam.
Pewnie inaczej nazywasz. Ale według Ciebie Wedel pachnie specyficznie? W ciemno odróżnisz od np. Barona?
Może nie tyle kwaśna słodycz, co… paląca? Zła i tyle, hah.
Wedel pachnie baaardzo specyficznie i odróżnię go w sekundę od dowolnej innej czekolady. Odznacza się esencjonalnym aromatem tego, co w mlecznych czekoladach nazywam grzybową nutą/poniuchem, a co oczywiście nie ma niczego wspólnego z grzybami.
Wydaje mi się, że od innych czekolad odróżnię też Milkę i Lindta. Nestle, Millano, Goplany etc. – nie. Są mniej lub bardziej przyjemne, ale nie charakterystyczne.
Ty rozpoznasz markę po zapachu? Którą tak, której nie?