Czekoladki z mlecznym kremem i orzechowym dodatkiem Kinder Choco Fresh to żadna nowość. Do tej pory jednak dostępne były w nielicznych sklepach, które wprowadziły dział ze słodyczami importowanymi. Można je było znaleźć także na targach, gdzie leżały poza lodówką. Tak zresztą zdobyłam moje pierwsze Kinder Choco Fresh od Ferrero, jeszcze w kształcie uroczych nosorożców.
Kinder Choco Fresh Milky Cream
nowość 2019 rok
Szał na Kinder Choco Fresh rozpoczął się w drugiej połowie tego roku, kiedy to czekoladki pojawiły się w zwykłych sklepach. Najpierw (?) zaoferowała je miłośnikom linii Kinder Biedronka. Po kilku tygodniach zobaczyłam reklamę przyczepioną do wózków w Carrefourze. Niedługo później czekoladki pojawiły się w Lidlu. Dotarcie do większości popularnych sklepów jest wyłącznie kwestią czasu.
Kinder Choco Fresh Milky Cream od Ferrero dostarcza 583 kcal w 100 g.
Czekoladka Kinder z kremem mlecznym i kremem orzechowym waży 20,5 g i zawiera 120 kcal.
Warto zaznaczyć, że nowe czekoladki Kinder Choco Fresh nie są już uroczymi nosorożcami, ale złączonym podwójne nie wiadomo czym. Uważam, że to zmiana na gorsze. Przede wszystkim dlatego, że Kinder jest linią dla dzieci, a figurka zwierzaka wydaje się atrakcyjniejsza niż bezkształtne coś tam. W dalszej kolejności zaś jeden podłużny nosorożec Kinder Choco Fresh to więcej pysznego nadzienia.
Na szczęście Kinder Choco Fresh nie zmieniły się pod względem zapachu. Wciąż są obłędne, rozkoszne, bajeczne. Aromat łączy dziecięcą, słodką mleczną czekoladę z mocą orzechów laskowych. To idealny splot Ferrero Rocher i mlecznej kanapki Kinder Maxi King. Odniosłam wrażenie, że w tle przemyka karmel.
Mleczna czekolada w Kinder Choco Fresh jest twarda i gruba, zwłaszcza jak na takie maluchy. Naciśnięta zębami głośno trzaska. Pod palcami okazuje się lepka i tłustawa, z uwagi na co zostawia kleisty ślad na opuszkach. W kontakcie z ciepłymi ustami rozpuszcza się w sekundę. Jest chwilowo i złudnie bagienkowa. W rzeczywistości rozpuszcza się ślisko niczym polewa na lodach na patyku, np. Magnumach (raczej jest to polewowa czekolada, nie zaś czekoladowa czekolada). Zawiera drobniuteńki pyłek.
Nadzienie Kinder Choco Fresh dzieli się na dwie warstwy:
- mleczne nadzienie w 100% odpowiada smakiem kremowi z Kinder Mlecznej Kanapki, czyli jest słodkie i bajecznie mleczne. Ma jednak luźniejszą konsystencję, niemal płynną. Przywodzi na myśl niestarannie ubitą lub rozpływającą się od letniego upału bitą śmietanę. Odznacza się lepkością i tłustawością, przy czym jest lżejsze i mniej tłuste od nadzienia orzechowego,
- orzechowe nadzienie nie stanowi marginalnego dodatku – jest go całkiem sporo. Cechują je tłustość i gęstawość. Osadza się na wargach lepko-tłustą warstewką. Ma smak jednocześnie słodki i gorzkawy. Idealnie oddaje orzechy laskowe. Bardzo żałuję, że marka Ferrero nie zdecydowała się na urozmaicenie go siekanymi orzechami. To mógłby być prawdziwy sztos.
Dawniej Kinder Choco Fresh były obłędne (mam na myśli czekoladki Ferrero sprowadzane z zagranicy, przede wszystkim z Niemiec). Dziś również takie są, mimo iż w moim odczuciu straciły na atrakcyjności wizualnej. Każda warstwa nosorożców figurek daje się poznać jako esencjonalna, dziecięca i wyjęta prosto z bajki. Smakiem gruba czekolada momentami przypomina mleczny twór Lindta. W środku krem z Kinder Mlecznej Kanapki splata się z Ferrero Rocher lub orzechowością zapożyczoną z Kinder Maxi Kinga.
Kinder Choco Fresh są intensywne smakowo, bardzo słodkie (słodycz powoduje pożar w gardle), plebejsko tłuściutkie i leciutkie niczym puch. Kompozycja smakowa zasługuje na unicorna, niemniej forma czekoladek jest niewdzięczna i mało moja. Mimo iż uważam je za przepyszne, więcej po nie nie sięgnę.
Ocena: 6 chi
Widziałam je też w Żabce i Jubilacie, ale w Jubilacie niestety je okropnie maltretują bo trzymają je poza lodówką… :( Wspolczije więc ludziom, którzy je tam kupią, tym bardziej że to dość drogi sklep i kosztują tam więcej niż gdzie indziej.
Mi strasznie smakowały, ale zgadzam się że nosorożec byłby ciekawszy. Niemniej jednak smak Maxi Kinga był tak rozkoszny że bez problemu do nich wrócę nie raz i nie dwa ^^ Za to wciąż nie rozwiązałam zagadki, co to za nieregularności w kremie orzechowym. Bo to chyba nie są orzechy, ci nie? :P też miałaś w nim takie grudki?
Tak, miałam grudki. Na 99% nie są to orzechy. Jeśli są, to w paskudnie rozmiękłej postaci.
Z dwóch wymienionych słodyczy wybieram Maxi Kinga. Do niego wrócę na pewno. Do Choco Fresh nii.
Ja niestety albo stety jeszcze ich nie jadłam. Dla mnie to nie nowość więc szkoda mi pieniędzy … nosorożce pozostaną miłym wspomnieniem. Te faktycznie nie zachwycają … widać że awansowały z dziecięcego produktu na słodycz dla dorosłych :/
Według mnie nie są dla dorosłych. Kompozycja smaków i konsystencji nadal jest w 100% dziecięca. Tylko ten kształt… hmm.
Jadłam je chyba dawno temu, ale nie zapamiętałam smaku i chyba specjalnie mnie nie zachwyciły (za kremem z mlecznej kanapki też nie przepadam), ale mojej siostrze zapewne by smakowały (choć zapewne też je jadła), więc dokupię jej do prezentu urodzinowego, który zaczęłam kompletować :D
Jak dużą część prezentu stanowią słodycze? ;> Miło jest dostawać słodki prezent od osoby, która zna twój gust.
Jeszcze nie wiem, bo nie mam pomysłu na prezent główny :D A słodycze kompletuję, bo muszę kupić też sporo przysmaków od rodziców, bo oni nie wiedzą co ona chce (zwykle kupują jakieś Toffife, Rafaello czy pralinki Lind, a resztę ja gromadzę w ich imieniu).
Supermiło z Twojej strony :)
Ale przecież krem z mlecznej kanapki ma cytrynowy, paskudny kwaskowaty posmak. Tu absolutnie tego nie ma, stad dziwi mnie to porownanie…
O? Nigdy nie czułam cytrynowego posmaku w klasycznej Mlecznej Kanapce.
Kształt tych nie przemawia również do mnie. Nosorożce, czy cokolwiek innego w tym guście, są o wiele fajniejsze. Producent mógłby się chociaż kierować tym, że jak lepiej do dzieci trafi, to więcej zarobi…
Uwierzę, że w takiej konsystencji bitej śmietany można się zakochać, gdy ktoś taką lubi. To jest typ kremu skrajnie nie mój.
W orzechowym kremie nie ma nawet kawałków?! A jak spojrzałam na zdjęcie, byłam pewna, że widzę całego orzecha. Cóż, z jednej strony byłyby fajne, ale z drugiej ciekawe, czy by nie rozmiękły, skoro to twór z lodówki.
Całość zupełnie nie dla mnie.
Zawsze byłam i będę wielbicielką bitej śmietany. W deserze lodowym, na gofrze, w rurce, na naleśniku, w Grand Dessercie, w i na torcie, z bakaliami, bez niczego… kocham każdą :P Ofc taka ze sprayu nie umywa się do domowej albo zrobionej w porządnej maszynie.
W składzie orzechy są, niemniej cholera wie, w jakiej postaci. Może rozdrobnili je tak bardzo, że wzięłam orzechowe kawałeczeczki za zbrylony krem. Tym gorzej dla Ferrero i linii Kinder. Już lepiej zapomnieć o składniku x, niż dodać go w takiej postaci, że nikt o nim nie wie.
Nigdy domowej nie jadłam, bo nikt nie robił i nigdy nie prosiłam. Po prostu nie lubię jej i tyle. Czasem tak jak jej nutę czuję, raz na jakiś czas w deserze mogłam zjeść, ale to nie dla mnie.
Pewnie rozdrobili tak, że nie czuć. Z drobnicą często tak jest.
Przez Twój komentarz analizowałam dziś plakat reklamowy na przystanku. Moim zdaniem to czysta masa bez orzechów. Spójrz sama. Gdyby były orzechy, pewnie by je uwypuklili, że niby wielkie, świeże i wspaniałe.
Chodziło mi, że zrobili z nich jakiś krem jakby czy coś. Też się na te reklamy gapiłam. Racja, tak to by pewnie na obrazku jeszcze dodatkowo obok całe leżały.
Czy to na pewno jest nowość? Przysiągłbym, że jadłem je kilka lat temu, ale w innym opakowaniu. Dla mnie to jest Unicorn – są boskie.
Odsyłam do wstępu. Zresztą nie tylko do wstępu. Przeczytałeś recenzję?