Chrupiące paluszki z polewami o tysiącach smaków Pocky od Glico to zakup niezwykle korzystny finansowo. W sklepie czy dziale z importowanymi słodyczami nabędziecie 33-gramową paczkę Pocky za dychę z hakiem. Aż lżej się robi na sercu i portfelu! Wielka szkoda, że wszystkie słodycze tyle nie kosztują.
Nie jadłam wielu wariantów paluszków Pocky, oczywiście dlatego, że gardzę tanimi słodyczami. Dla Pocky Matcha Green Tea Flavour, czyli paluszków oblanych polewą o smaku zielonej herbaty, postanowiłam zrobić wyjątek. Azjatycka zielona herbata matcha w słodyczach czyni je dziwnymi i kontrowersyjnymi, a zatem godnymi poznania. (Jeszcze w tym roku planuję upolować Kit Kata Green Tea AKA Green Tee).
Pocky Matcha Green Tea Flavour
paluszki Pocky z zieloną herbatą
Mimo iż japońskie słodycze ważą tylko 33 g i można by wysnuć wniosek, że producent (Glico) żałuje odbiorcom przyjemności, budowa wskazuje na coś przeciwnego. Każdy paluszek został szczodrze oblany zieloną polewą matcha. Paluszki są cienkie i eleganckie. W pudełku nie ma połamańców ani oszukańców (np. ze zmniejszoną ilością polewy). Pocky Matcha Green Tea Flavour wyglądają idealnie, jak ściągnięte prosto z taśmy produkcyjnej. Plus dla japońskiej dbałości o detale.
Pocky Matcha Green Tea Flavour marki Glico dostarczają ok. 485 kcal w 100 g.
Paluszki z polewą o smaku zielonej herbaty ważą 33 g i zawierają 160 kcal.
Paluszki Pocky Matcha Green Tea Flavour pachną cukrowo słodką i odrobinę margarynową białą czekoladą wymieszaną z zieloną herbatą z dna filiżanki. Kto choć raz miał wątpliwą przyjemność gulnąć resztkę zielonej herbaty, ten wie, że na spodzie zbiera się esencja: intensywna, gorzka i cierpka, która to bezlitośnie wykręca ludzki ryjec. W Pocky Matcha łagodzi ją jednak biała czekolada.
Japońskie paluszki Glico składają się z cienkiej paluszkowej bazy i intensywnie zielonej polewy w odcieniu smarków trolla. Mimo iż ich aromat mnie nie przekonuje – nie słodzę zielonej herbaty, tu zaś występuje ona w wersji wręcz przecukrzonej – wygląd uważam za przyjemny dla oka i apetyczny.
Polewa paluszków Pocky Matcha Green Tea Flavour jest typowo polewowa, a więc parafinowo tłusta, margarynowata. Po zgryzieniu całej z jednego paluszka podniebienie okrywa się tłustą powłoką, jakby zjadło się łyżeczkę margaryny. Smakuje przyjemnie zielonoherbaciano, lecz nieprzyjemnie słodko cukrem. Czarną herbatę jeszcze mogłabym posłodzić, ale do zielonej słodycz mi nie pasuje. Dodatkowo polewa przywiodła mi na myśl klasyczny serek topiony – zarówno z uwagi na strukturę, jak i w posmaku.
Paluszek Glico zaskoczył mnie i rozczarował. Jest chrupiący, ale nie kruchy. Z tradycyjnym paluszkiem dzieli jedynie kształt. Okazał się treściwy i ciastkowy niczym herbatniki ciężkiego typu (np. BeBe). Na dodatek ma słodki i maślany smak, również jak herbatniki. To wydłużone ciastko, ot co.
Japońskie paluszki Pocky Matcha Green Tea Flavour zdecydowanie nie są okropne. Ponadto wady, które w nich odnalazłam, nie wiążą się ze smakiem zielonej herbaty – ten jest w porządku. Zawiodły mnie, ponieważ liczyłam na zwykły kruchy i słonawy paluszek, a otrzymałam słodki maślany herbatnik w podłużnej postaci. Polewa też mogłaby być lepsza: pozbawiona margarynowości i nie tak słodka.
Smak zielonej herbaty w Pocky Matcha jest łagodny i zachowawczy. Myślę, że to celowy zabieg, by paluszki Glico trafiły do szerszego grona odbiorców. Z uwagi na przeciętne smaki, kiepskie konsystencje warstw i morderczą cenę przypadającą na 33-gramową paczkę do Pocky Matcha nie wrócę.
Ocena: 3 chi
We Włoszech udało mi się kupić paczkę Pocky za 1,50 €, także nie było tak tragicznie, ale był mały wybór (jakaś truskawka, banan, czekolada i cookies and cream, nie pamiętam co jeszcze) wzięłam oczywiście ta ala Oreowe, mam już recenzję i może niebawem wrzucę. Zgadzam się, że paluszek to tak naprawdę słodki herbatnik. Dużo lepiej sprawdziłby się tutaj klasyczne, lekkie i słone paluszki, ale wydaje mi się, że za granicą nie są one tak popularne jak u nas. Margarynowa polewa to najwyraźniej zmora każdego Pocky. Za to nie mogę odmówić im ładnego wyglądu, zarówno moje jak i te zielone są śliczne (choć czy zielone wyglądają apetycznie? Dla mnie są ładne, ale nie wyglądają jak coś, co chciałabym zjeść :p zwłaszcza po tych smarkach trolla) smak zielonej herbaty już na wstępie wyklucza moje zainteresowanie, chyba że miałabym ochotę na rybę na słodko :D
Czekam zatem na Twoją recenzję :) Według mnie Pocky Cookies & Cream są lepsze od wariantu z zieloną herbatą, choć też niczego nie urywają.
Nigdy mnie nie interesowały bo nie lubię paluszków, ale jak mówisz, że to tak naprawdę herbatniki, hm… może kiedyś jak będę kosztować góra 5 zł.
Za 5 zł też kupię, żeby przetestować więcej smaków. Za dychę z hakiem never again.
Jakiś dzis dzień nie dla mnie u Ciebie. Kindery z lodówy, paluszki… Paluszki mnie odpychają, a już zwłaszcza czekolada i polewy mi do nich nie pasują. Pocky, mimo że japońskie, żadne mnie nie interesują.
Uwielbiam zieloną herbatę, ale właśnie. Herbatę. Słodycze o jej smaku już przestały mnie kręcić, mimo że i na smaczne trafiłam.
Margarynowa biała czekolada, cukrowość raczej by nie trafiły w to grono.
Serek topiony? Takie żółtawe, co występują np. w takich zegarkach? Brr (kiedyś takie lubiłam, ALE na pewno nigdy nie chciałabym ich w słodyczach czuć).
Brzmi to… Strasznie.
Serek topiony w zegarkach? What? :P Masz na myśli krążki Hochlanda? Moim zdaniem każdy serek topiony – niezależnie od formy/kształtu – jest esencjonalnie taki sam.
Mnie zdecydowanie nadal kręci zielona herbata w słodyczach. Za mało miałam z nią do czynienia, żeby zyskać podstawy do znudzenia.
Tak, Mama na to mówi „zegarki” od lat i mi tak zostało. Według mnie też, ale nie byłam pewna, czy masz je na myśli, czy takie jakieś serki jak homo czy coś.
Ja nie to, że się znudziłam, ale słodycze z nią są nie w moim stylu stylu, np. większość czekolad jest biała.