Mając do wyboru wafle ryżowe i kukurydziane z tymi samymi dodatkami, sięgnę po kukurydziane. Wynika to z różnicy konsystencji obu rodzajów wafli. Ryżowe są styropianowe i waciane (wyjątek stanowią te z wysoką zawartością brązowego ryżu), kukurydziane zaś przyzwoicie twarde i chrupiące.
30-gramowe Wafle Superfoods Sonko występują w czterech wariantach smakowych (i z trzema rodzajami bazy waflowej: jaglaną, ryżową, kukurydzianą). Mnie udało się upolować tylko trzy. Cieszyłam się, że Wafle Superfoods kukurydziane + amarantus są jednym z tych trzech wariantów. Spodziewałam się, że będą znacząco lepsze od wafli jaglanych, zwłaszcza że nie cierpię smaku jaglanych produktów.
Wafle Superfoods kukurydziane + amarantus
Wafle kukurydziane Superfoods Sonko są przepiękne: elegancko cienkie i złociste. Powinny ważyć 30 g, jednak zawartość mojej paczki wykazała na wadze aż 38 g. Podczas łamania do zdjęć wafle dały się poznać jako… styropianowe, co zbiło mnie z pantałyku (chyba nigdy wcześniej nie użyłam tego określenia, wydaje mi się przezabawne). Przecież to wafle kukurydzane, a one powinny być idealne!
Wafle Superfoods kukurydziane + amarantus marki Sonko dostarczają 384 kcal w 100 g.
Zdrowe wafle kukurydziane Sonko (6 wafli) ważą 30 g i zawierają 115,5 kcal.
1 wafel kukurydziany waży 5 g i dostarcza 19,2 kcal.
To, że wafle jaglane Sonko nie pachną przyjemnie, wcale mnie nie zdziwiło. Ot, kolejna wada produktu jaglanego. Tym razem jednak nic nie mogło wytłumaczyć kiepskiego aromatu. Dlaczego więc wafle Superfoods kukurydziane + amarantus waniały jak karmelowawy popcorn z dużą ilością soli i jeszcze większą dawką modeliny Play-Doh?! Kto mi wytłumaczy, co wstrętna słona modelina robi w potencjalnie pysznych waflach kukurydzianych Sonko?! Słoność wafli okazała się wręcz tak wysoka, że kręciła w nosie.
Na szczęście bóle okropnego zapachu wynagradza konsystencja: idealna chrupkość połączona z atrakcyjną twardością, prawda? Eee… WRONG. Wafle kukurydziane Superfoods amarantus Sonko są jednocześnie twarde jak drewno – przysięgam, że podczas jedzenia bolała mnie szczęka – i waciano-styropianowe. Po wymieszaniu ze śliną włażą w zęby i odmawiają opuszczenia lokalu. Nigdy, przenigdy nie spotkałam tak twardych wafli – kukurydzianych ani jakichkolwiek innych.
Tępa konsystencja styropianowego drewna idealne splata się z tępym, nijakim smakiem. Zamiast kukurydzy czuć grys kukurydziany, któremu towarzyszą modelina i sól. Ta ostatnia nie jest aż tak odczuwalna jak w waflach jaglanych, niemniej nie sposób jej przeoczyć (przesmaczyć?).
Kocham wafle kukurydziane i przedkładam je ponad inne. Wafle kukurydziane Superfoods Sonko to jednak dramat, karykatura i hańba na rodzie wafli kukurydzianych. Przypominają produkt, który wpadł za regał w latach 90, ale niedawno go wyciągnięto i postanowiono sprzedać, żeby nie stracić pieniędzy.
Wafle Superfoods kukurydziane + amarantus Sonko są najpierw twarde jak drewno – przez co wywołują ból szczęki – później zaś waciano-styropianowe, z uwagi na co oblepiają zęby jak chrupki kukurydziane (nie corn flakes, tylko takie podłużne, nadmuchane, wciskane małym dzieciom).
Wiecie, co przypomina jedzenie wafli kukurydzianych Superfoods Sonko? Chrupanie surowego makaronu. I to nie tego fajnego, z zupki chińskiej, tylko zwykłego jasnego makaronu wymagającego gotowania. Za takie atrakcje podziękuję. Wracam do wafli kukurydzianych z solą Granexu – ideału wśród ideałów.
Ocena: 2 chi
A już myślałam że to będzie zwycięzca serii :o skąd tu ta modelina i podła konsystencja? Data ważności była na pewno okej? :/ Hmm, a może skoro to jest jak surowy makaron to trzeba te wafle wrzucić do wrzątku i ugotować? : D
Data była w porządku. Wafle zbożowe jem na kilka miesięcy przed końcem terminu – tak ze dwa czy trzy – żeby uniknąć nieprzyjemności. A tu masz…
Kolejny dowód na to że nie warto tracić pieniędzy ani rezerwy kaloryczne na tego typu produktu ..
Na niektóre warto. Na ten wariant niestety nie.
Brzmi jak twardziele jaglane, o których Ci jakiś czas temu pisałam. Straszne.
Tak się zastanawiam, skoro tak nie lubisz jaglanych rzeczy, to… Po co? :P Za każdym razem jak piszesz o goryczce jaglanej tak negatywnie, aż mi się przykro robi. Amarantus? Spotkałam się z tym! Chyba raz czy dwa. Z niego był spód do takiego desero-ciastka i wydał mi się bardzo gorzki. Tak z perspektywy czasu wydaje mi się, że o wiele bardziej niż kasza jaglana. I jej goryczkę lubię, a amarantusa… W sumie nie wiem, musiałabym pewnie coś więcej z nim zjeść.
Raz widziałam, jak ktoś chrupał jakiś makaron Lubelli, kakaowy czy tam czekoladowy… Nie wiem, jak. Może miał szczękę ze stali.
W jaglane potwory wkopałam się na długo przed tym, jak zaczęłam otwierać pierwsze i wkurzać się na zapachy, smaki, konsystencje. Wyciągnęłam wnioski, więcej nie kupię. Tym, które już mam, dzielnie stawię czoła.
Whaaat? Omg :D Surowy makaron z zupki chińskiej to sztos 10/10, ale zwykły? Brr.
Ostatnio mam fazę na wafle, ale takie jak za dawnych lat jadłam, czyli grube i ryżowe, najbardziej je lubię z masłem orzechowym i dzisiaj na pewno kilka zjem, bo tak się składa, że mam pół paczki ;)) Te jadłam, ale smaku czy konsystencji zupełnie nie pamiętam i nie brzmi to zachęcająco.
Grube wafle ryżowe lubię ze słonecznikiem lub dynią. Biedronkowe są spoko. Bez dodatków nie lubię, bo jem wafle bez niczego. Traktuję je jako zamiennik chipsów i chrupek.
Ja jem naturalne, bo nie mają soli. Mogę jeść je i same, ale najbardziej lubię właśnie z masłem orzechowym, ostatnio jem też z Nocillą (znalazłam zapas przywieziony z Hiszpanii i muszę wyjadać) – przypominają mi czekoladowe Flipsy ;)
Uuu, nienawidziłam Flipsów. Maksymalnie mnie obrzydzały. Nie rozumiałam koncepcji słodkich chrupek, które przecież powinny być – jak wówczas sądziłam – słone. Kiedy chodziłam do ostatnich klas podstawówki, wyszły słodkie Cheetosy (?), jakieś śmietankowe czy cóś. One również napawały mnie obrzydzeniem.