2Keep Natural Bites, Raw Bar Vegan Green Tea

Ludzie z mojej nowej pracy – no dobra, już nie takiej nowej, wszak przyszłam do niej ponad pół roku temu – są świetni. Pierwszą osobą, z którą złapałam doskonały kontakt, była Iza. Okazało się, że mamy zbliżony światopogląd i jesteśmy w podobnym wieku. Na dodatek dowiedziała się, że prowadzę blog z recenzjami słodyczy*, i zaczęła mnie rozpieszczać. Najpierw dostałam od niej kolorowe pierniki Kopernika, później przepiękne i pyszne mleczne czekoladki jednorożce, niedługo po nich zaś zaprezentowany dziś surowy baton wegański Raw Bar Vegan Green Tea od 2Keep Natural Bites. Żeby nie było, ja też dzielę się z nią słodyczami, które recenzuje na blogu – zwłaszcza tymi większymi i godnymi uwagi.

* Nigdy nie robiłam tajemnicy z faktu, że prowadzę blog. Mało tego, informację o nim umieściłam w CV, ponieważ prowadzenie bloga wymaga posiadania wielu pozytywnych cech, takich jak sumienność, samozaparcie, umiejętność pisania ciekawie i poprawnie językowo itd. Zamiast wymieniać swoje zalety i liczyć na to, że potencjalny pracodawca uwierzy na ładną mordę, daję mu niepodważalny dowód.

2Keep Natural Bites, Raw Bar Vegan Green Tea, zdrowy surowy baton wegański zielona herbata, copyright Olga Kublik

Raw Bar Vegan Green Tea
wegański baton zielona herbata

Na blogu nie znajdziecie wielu słodyczy o smaku zielonej herbaty. Najwięcej recenzji pochodzi z końca 2019 roku, kiedy to zjadłam paluszki Pocky Matcha Green Tea Flavour z proszkiem zielonej herbaty (1%), baton czekoladowy Kit Kat Green Tea Matcha z zieloną herbatą w proszku (1%) i dzisiejszego bohatera: baton wegański Raw Bar Vegan Green Tea z naturalnym wyciągiem z zielonej herbaty (0,05%). Za zabawny uznałam fakt, że niezdrowe słodycze plebejskie mają więcej zielonej herbaty niż zdrowy baton.

Raw Bar Vegan Green Tea marki 2Keep Natural Bites dostarcza 359,64 kcal w 100 g.
Surowy baton wegański z zieloną herbatą waży 30 g i zawiera 108 kcal.

2Keep Natural Bites, Raw Bar Vegan Green Tea, zdrowy surowy baton wegański zielona herbata, copyright Olga Kublik

Nie przepadam za batonami i waflami – czy to zdrowymi, czy nie – które ważą 30 g (ani nawet 35 g). To takie pitu-pitu, którym nie da się najeść. Ponieważ nie praktykuję jedzenia dla samego smaku, a tym bardziej dla zabicia czasu, sama małych słodyczy nie kupuję. Jeżeli jednak dostanę je w prezencie, bez problemu stawię im czoła. Zwłaszcza słodyczom o ciekawych smakach, np. batonowi z zieloną herbatą.

Surowy baton wegański Raw Bar Vegan Green Tea wygląda całkiem przystojnie i ma sympatyczny skład, aczkolwiek wprowadziłabym do niego kilka poprawek. Daktylową bazę uważam za świetną, niemniej głównego bohatera poskąpiono (skandal!). Płatki owsiane wolałabym wyeliminować, bo po co komu one w surowym batonie? W raw barach najczęściej przypominają suche i twarde drewno.

Zdrowy baton pachnie podejrzanie i niezgodnie z nazwą. Czuć w nim trawiaste konopie i spirulinę (te pierwsze rzeczywiście są w składzie, występują pod postacią białka konopnego). W aromacie ma udział również kwaśno-słodka cytryna. Momentami z tła pobrzmiewa szpinak, przez co przed oczami stanął mi surowy baton Farmer szpinak + cytryna marki Zmiany Zmiany. Z czasem w zapachu można wychwycić bliżej nieokreślone ziarna: słonecznik, chia, sezam? Zieloną herbatę czuć mniej więcej w… 0%.

2Keep Natural Bites, Raw Bar Vegan Green Tea, zdrowy surowy baton wegański zielona herbata, copyright Olga Kublik

Surowy baton wegański Raw Bar Vegan Green Tea jest miękki, plastyczny. Naciśnięty palcem wgniata się jak guma lub masa daktylowa (którą w dużej mierze jest, więc pasuje). W kontakcie z opuszkami daje się poznać jako subtelnie lepki, niemniej tylko podczas dotykania – nie zostawia śladów na skórze. Przecina się, łamie i wygina bardzo łatwo. Cechuje go wysoka elastyczność. Zębom ulega w sekundę. Jest mięciutki niczym zastygły nektar albo usmażona i uformowana w baton marmolada. Niestety jest bardzo, bardzo proszkowaty. Prawdopodobnie z uwagi na dwa rodzaje białka: konopnego (5%) i grochu (5%).

Pierwszą nutą odnotowaną w smaku batona wegańskiego była mieszanka konopi i spiruliny. Zaraz za nią uplasował się świeży słonecznik. Słodycz okazała się tak wysoka, że aż wywołała w gardle pożar (a baton waży tylko 30 g!). Zdawała się pochodzić nie od daktyli, ale rodzynek (Iza odniosła to samo wrażenie). Daktylowej bazy i tytułowej zielonej herbaty w smaku zabrakło.

Plusem batona wegańskiego Raw Bar Vegan Green Tea są świeże i chrupiące dodatki, a także łuski daktyli, które lubię tak samo bardzo jak gęste i plastyczne brzuszki daktyli.

2Keep Natural Bites, Raw Bar Vegan Green Tea, zdrowy surowy baton wegański zielona herbata, copyright Olga Kublik

Raw Bar Vegan Green Tea od 2Keep Natural Bites to surowy baton ciekawy i smaczny, ale niegodny powtórnego zakupu. Odznacza się konsystencją ani złą, ani dobrą – raczej obojętną. Nie sądzę, by odmienił czyjeś życie i stał się słodyczowym ulubieńcem. Ginie w morzu słodyczy raw.

Poza tym baton wegański z zieloną herbatą ma sporo irytujących wad. Jest mały, zawiera masę proszku, ani trochę nie odpowiada nazwie (gdzie moja zielona herbata?!) i wywołuje cukrowy pożar w gardle. Sądzę, że za kilka miesięcy nawet nie będę pamiętała, że go jadłam.

Ocena: 4 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

2Keep Natural Bites, Raw Bar Vegan Green Tea, zdrowy surowy baton wegański zielona herbata, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

10 myśli na temat “2Keep Natural Bites, Raw Bar Vegan Green Tea

  1. Gdybym to ja go dostała to poczułabym ulgę, że nie ma tu żadnej zielonej herbaty ;D jeszcze bym znowu wyczuła w nim rybę :o mi w sumie nagle słodkości nie przeszkadzają, zawsze można sobie coś do nich dojeść. Niestety nowy Princessy mają niewiele ponad 30g :/

    1. Odkąd przyszłam do „nowej” pracy, przed śniadaniem piję zioła. Ostatnio pomyślałam, że przetestuję pokrzywę. Smakuje rybą :P

  2. Właśnie tak mi ten baton wygląda wygląda – smacznie, ale nie wyjątkowo. Nigdy nigdzie go nie widziałam, może dlatego, że na produkty z dodatkiem herbaty nie zwracam szczególnej uwagi, w ogóle herbat też nie używam ostatnio.

    1. Czy zioła w torebkach to herbata? Piję je codziennie. Po zwykłą czarną herbatę sięgam raz na parę miesięcy, a po zieloną jeszcze rzadziej. Skądinąd z czystych herbat najbardziej lubię zieloną. Byle nie z dna filiżanki, bo tam jest siedlisko zła.

      1. Dla mnie zioła to co innego i te piję regularnie, ale rzadko w torebkach. Czarnej herbaty nie miałam w domu od kilku lat, zielonej też chyba nie mam na stanie…

  3. Lubię połączenie zielonej herbaty i spiruliny. Poznałam je dzięki czekoladzie Vosges.
    Baton… Nie kręci, skoro herbaty nie czuć, a konopie jak najbardziej. Też dzięki pewnym czekoladom ostatnio przekonałam się, że ich nie lubię.
    Surowe płatki owsiane? Też nie rozumiem, po co. Kamienie może od razu by dali.
    A już przez chwilę pomyślałam, że może nawet mógłby mnie zainteresować.
    I tak sobie pomyślałam, coś zrozumiałam, dzięki Twojemu wywodowi o gramaturze. Taka mała też mnie irytuje. Ja lubię jeść długo, a mikroskopijność jedzenia to wyklucza. Mało tego! Czekoladę ciemną do degustacji o małej gramaturze jak najbardziej da się bardzo długo jeść, bo np. posmak jest tak przyjemny, że też długo czekam przed zrobieniem kolejnego kęsa. A tak? Kiepsko.

    Swoją drogą, jaką masę daktylową masz na myśli, skoro rozróżniasz, że baton w sumie jest jakąś jej formą?

    Skórki daktyli? Ja niektóre wylizuję i wyrzucam, inne zgryzam i z ochotą zjadam, bo różne są. Nawet z jednego daktyla czasami część potrafi przykleić mi się w gardle (więc wolę się jej pozbyć za w czasu), a część jest fajna do wszamania. xD

    1. A i jeszcze miałam zapytać, co znaczy, że nie jesz dla smaku? Wiem, że kwestia najedzenia jest dla Ciebie istotna, ale ej… A smak?

      1. Twój sposób degustowania czekolady jest mi zupełnie obcy. Nigdy, przenigdy nie jadłam niczego tak długo, żeby zawieszać się pomiędzy kęsami. Jeśli nie jestem głodna, nie jem. Sięgam po jedzenie – również słodycze – jak zrobię się głodna. Jasne, mają być smaczne, ale jem przede wszystkim, żeby się najeść. I o to mi chodziło. Gdybym miała jeść czekoladę czy baton przez pół godziny, wolałabym zrezygnować ze słodyczy. Długa degustacja jest dla mnie tak samo atrakcyjna, jak jedzenie kostki czekolady dziennie. Btw, napisałam: „Ponieważ nie praktykuję jedzenia dla samego smaku”, a nie „Ponieważ nie praktykuję jedzenia dla smaku”.

        Daktylowa masa to… hmm… nie wiem, jak przetwarza się daktyle wykorzystywane do raw barów. Wyobrażam sobie, że zanim zostaną uzupełnione innymi bakaliami, przyprawami itp., a potem uformowane w baton, znajdują się w dużej formie z gęstą daktylową papą (daktyle zalane wodą i rozbełtane?). Baton jest taką masą, ale stunigowaną dodatkami i uformowaną w wygodny do trzymania w dłoni bloczek.

        1. Ja też jem, żeby zjeść w sensie najeść się. Jak się długo je, to nawet mniejszymi ilościami człowiek się najada, stąd pracuje pewnie u mnie niejedzenie obiadów. Wydaje mi się jednak, że odrobinę bardziej niż dla najedzenia ja jem dla smaku.
          W zasadzie nie degustuję kilku godzin. „Degustacja” to u mnie zjedzenie odrobinkę, wstępne notatki, rozkoszowanie się posmakiem i kolejny kęs, potem uzupełnienie notatek. Kęs całościowy, ewentualne rozdlubanie kostki (w przypadku nadziewanych i z dodatkami). Potem końcowe notatki i szkielet recenzji, a resztę kończę już sobie jedząc i delektujac się, z godzinę-dwie. Coś niewymagającego robiąc.
          Posmak w przypadku zwykłych słodyczy utrzymuje się krócej. Moje ciemne – niektóre mają tak obłędny, że… A np. początek mają gorszy. Są tak dynamiczne, gdy o smak chodzi, przy jednym kęsie, że wczucie się w to wymaga czasu. Uwielbiam potem też odkrywanie, co zostało w posmaku. Np. jak coś rysuję i muszę przemyśleć kreskę, wpisać hasło w Google, nie lubię pchać wtedy niczego do ust, też czekam. Film oglądam – lubię mieć jedzenie na cały.

          A jako ciekawostkę dodam, że prawdziwi degustatorzy tym wyżej oceniają, im dłuższy jets posmak i mierzą czas, ile się utrzymuje. To mi się już jednak nie podoba, bo narzuca jakieś ramy i liczby.

          O, fajne wyobrażenie. Ja sobie tak kiedyś wyobrażałam nuty „daktylowego” spodu. Że ktoś robi ciasto, ale najpierw właśnie podobnie zrobił spód z daktyli. Tylko że roztentegował w jakiejś blasze, nie dłoniach.

          1. Twój sposób jedzenia jest interesujący i korzystny dla czekolad rozwijających smaki na podobieństwo perfum rozwijających nuty zapachowe. Gdybym jednak to ja miała tak degustować słodycze, nie jadłabym ich wcale.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.