Wykańczanie posiadanych suszków, czyli różnego rodzaju deserów błyskawicznych, idzie mi doskonale. Jeszcze pół roku temu miałam ich milion. W tej chwili… no dobra, nadal mam milion, bo kiedy w Lidlu pojawiły się zdrowe desery Kupca w atrakcyjnej cenie, zrobiłam zakupy na ponad 180 zł (a potem dokupiłam jeszcze parę w Auchan). Tym razem jednak nie są to produkty, które nabyłam z myślą o zachomikowaniu. Jestem pewna, że uporam się z nimi do końca zimy, ewentualnie połowy wiosny.
W drugiej połowie listopada 2019 roku zjadłam cztery względnie nowe desery marki Delecta o nazwie Pyszny Budyń. Każdy smak kupiłam w liczbie czterech saszetek, ponieważ mój system autokontroli jest wadliwy. Przodem puściłam potencjalnie najlepszy Pyszny Budyń czekoladowe brownie.
Pyszny Budyń czekoladowe brownie
Trzy desery Delecty z serii Pyszny Budyń – wanilia, słony karmel i malina z mascarpone – ważą po 40 g w suchym produkcie. Wyjątkiem jest Pyszny Budyń czekoladowe brownie, który z bliżej nieokreślonego powodu waży aż 43 g. Producent poleca zalać go 175 ml wrzątku, porządnie wymieszać i odstawić na chwilę. W moim przypadku, jak zwykle zresztą, owa chwila trwała 30 minut.
Pyszny Budyń czekoladowe brownie marki Delecta dostarcza 71 kcal w 100 g gotowego produktu.
Budyń czekoladowy Delecty waży 43 g w suchym i 218 g w gotowym produkcie; zawiera 155 kcal.
Pyszny Budyń brownie w wersji na sucho pachnie absolutnie pięknie. Jest intensywnie czekoladowy. Mało tego, zdaje się porządnie ciemnoczekoladowy. Przywiódł mi na myśl dobrą gorzką tabliczkę – marki lidlowej J.D. Gross lub tescowej Tesco finest. Tuż po zalaniu aromat diametralnie się zmienia. Wkrada się nuta oblecha – sypkiej mąki lub mącznego ciasta na kluski. Kakao stanowi tło. Niestety takie połączenie – pierwszoplanowa mąka z kakaowym tłem – pozostaje już do końca, przy czym po odczekaniu kilku minut dochodzi do niego mdląca słodycz typowa dla deserów błyskawicznych.
Pozostawienie budyniu brownie na 30 minut bez przykrycia owocuje narodzinami cudownego kożuszka. Budyń Delecty daje się poznać jako gęsty, kremowy, aksamitny (uwaga: z jednej z czterech saszetek wyszedł mi bardzo proszkowaty, hmm). Zdaje się wykonany na mleku, co jest przyjemnym wrażeniem.
Nie powiedziałabym, że Pyszny Budyń brownie Delecty odpowiada tytułowemu ciastu czekoladowemu. Owszem, jest intensywnie czekoladowy, acz według mnie oddaje czystą ciemną czekoladę. Mimo mdlącej słodyczy odnotowanej w zapachu podczas degustacji okazuje się słodki w punkt.
Względnie nowy błyskawiczny deser Delecty jest smaczny i godny zarówno poznania, jak i powtórki (o ile lubi się desery instant). Pyszny Budyń brownie odznacza się sympatyczną gęstością, mleczną kremowością i mocno czekoladowym smakiem. Może konkurować ze Słodką Chwilą czekoladową Dr. Oetkera, którą dawniej miałam za ulubiony błyskawiczny budyń czekoladowy. Chętnie do niego wrócę.
Ocena: 5 chi
Hm… smaki trochę oklepane raczej :/ ten Brownie brzmi najlepiej. Slonego karmelu bym się obawiala toteż czekam na recenzję. Nie wierzę że kupiłaś kolejny malinowy produkt gardząc malinowym piątusiem :P
Będziesz mi tego Piątusia wypominać do końca życia, już to wiem. Jak umrę, pod osłoną nocy wyryjesz na moim nagrobku „Umrzeć miała ochotę, ale zrecenzować Piątusia malinowego to nie…” :D Nawet Ci zostawię miejsce na kamieniu! ;*
Ja bym go z kolei ponownie nie kupiła. Owszem, jest smaczny i czekoladowy, ale w ogóle nie brownie :( dla mnie smakował jak najzwyklejszy budyń czekoladowy. Dlatego jak następnym razem będę miała ochotę na taki budyń to kupię pierwszy lepszy czekoladowy, bo ten wcale się dla mnie nie różni od najzwyklejszego :)
To akurat prawda. Brownie można odnotować jedynie w nazwie produktu.
Spojrzawszy na miniaturkę, zdziwiłam się, bo przemknęło mi przez myśl, że Ty (!) wzięłaś się za miętowe-czekoladowy budyń. Mylący ten liścior na opakowaniu.
Zapach… Podoba mi się. Oprócz tej słodyczy. Im dalej w bagno (że w sensie czekoladowe, budyniowe, huehue), tym jednak gorzej. Budyń czekoladowy? Nuda. Tym bardziej, że przez wspomnienie Oerkera mam ciary.
Swoją drogą, ach te chwyty, by przyciągnąć kupujących. Brownie, yhym…
Kupiłabym budyń czekoladowo-miętowy! Nawet chętnie, bo brzmi dobrze. Już dawno przeszła mi obraza na połączenie czekolady z miętą.
Ja bym, gdyby nie trauma po Oetkerze marcepanowym, też bym mogła. Żałuję, że zniknęły miętowe Grand Desserty. Jeszcze nie mieszkałam w Krakowie, jak były, więc nie zdążyłam się nimi nasycic.
O, tego ziomeczka też bym powtórzyła.
Właśnie spożyłam.
Pyszniutki ale tak, jak piszecie – nie Brownie, a zwykły czekoladowy.
Cóż, nazwa ma sprzedać produkt. Ciekawe, ile osób się zastanowi, czy rzeczywiście czuć brownie.