Lubicie wafle cytrynowe? Albo jakiekolwiek owocowe? Jeżeli tak, należycie do mniejszości. Nie bez powodu najpopularniejsze są wafle kakaowe, orzechowe i śmietankowe/waniliowe. Kremy owocowe w waflach i ciastkach bywają specyficzne – nierzadko sztuczne na potęgę. Aby je docenić, trzeba być gotowym na spotkanie z syntetycznymi owocami. Te z kolei albo się kocha, albo nienawidzi.
Ja zdecydowanie należę do osób lubiących wafle cytrynowe. Zresztą wafle i ciastka z kremami o smakach innych owoców też lubię. Z przeszłości pamiętam pyszne miniaturowe Grześki cytrynowe i Princessę White Lemon, która na tle przeciętnych w mojej ocenie Princess wypadła bardzo, bardzo korzystnie. W zeszłym roku do limitowanych wafli cytrynowych dołączyły Góralki krem cytrynowy (albo po prostu Góralki cytrynowe, co brzmi lepiej, ale po co ułatwiać życie sobie i odbiorcom?).
Góralki krem cytrynowy
Góralki cytrynowe stanowią istne zderzenie czołowe mojej ogromnej lubiejki (wafle cytrynowe) z dramatyczną nielubiejką (wafle Góralki). Jak tylko je zobaczyłam, założyłam, że przeważy brak sympatii do wafli Góralki, a limitowany słodycz wypadnie co najwyżej przeciętnie. Nie przeszkodziło mi to jednak kupić dwóch sztuk (polowanie miało miejsce, zanim nauczyłam się kupować pojedynczo).
Góralki krem cytrynowy marki I.D.C. Polonia dostarczają 556 kcal w 100 g.
Wafel cytrynowy Góralki waży 50 g i zawiera 278 kcal.
Lubię aromaty łakoci cytrynowych. Podoba mi się połączenie słodyczy z kwaśnością. Góralki cytrynowe pachną intensywnie kwaśno i tylko odrobinę mniej słodko (za to ordynarnie cukrowo, tępo i mdląco). Czy cytryny są sztuczne? Ależ oczywiście! Na szczęście nie przywodzą na myśl cytrynowej chemii domowej. Oddają raczej Fervex lub Febrisan. Zabawne, że już w aromacie odnotowałam stetryczałość wafla.
Góralki cytrynowe – jak na wafle Góralki przystało – są zbudowane z pięciu warstw wafla i czterech kremu. Ten drugi zachwyca grubością. Wafle są blade, anemiczne. Polewy znajduje się na bokach bardzo mało, co w moim odczuciu stanowi zaletę. Nie obraziłabym się, gdyby producent całkowicie z niej zrezygnował.
Z uwagi na małą ilość polewy trudno wychwycić jej cechy. Zdaje się proszkowata i niebagienkowa. Ma smak jakiś tam kakaowy. Zdecydowanie czuć, że jest to polewa, a nie prawdziwa czekolada.
Jak każde inne wafle z tej serii, Góralki cytrynowe zawierają wstępnie kruche wafle, które po kilku sekundach degustacji kopią w mordę pełnią stetryczenia niczym glanem w krocze. Są zatem złudnie kruche.
Wiele można zarzucić I.D.C. Polonii i Góralkom, ale nie chytrość w odniesieniu do kremu. Góralki cytrynowe zawierają go rozkosznie dużo (podobnie jak wafle Lusette, wytwarzane przez tego samego producenta, za to zanaaacznie lepsze). Jest tłusty w punkt i w pozytywny sposób. Nie osadza się na wargach ani podniebieniu na podobieństwo paskudnej margaryny. Daje się poznać jako miękki i bardzo ziarnisty. Składa się z kwaśnych punktów fervexowej cytryny zatopionych w słodkiej masie.
Dobrze podejrzewałam, że wafle Góralki cytrynowe okażą się przeciętne. Smakowo są przyjemne. Wyrazista, nieprzesadzona kwaśność utrzymuje cukrowość w ryzach. Cóż jednak z tego, skoro pięć warstw anemicznego wafla straszy stetryczeniem? Na dodatek spożywanie Góralków cytrynowych bez rozdzielania na warstwy funduje suszę w ustach i powoduje zapchanie gardła. Jeśli macie je w zbiorach lub planujecie upolować, przed degustacją zaparzcie herbatę bądź naszykujcie jakikolwiek inny napój.
Ciekawostka: Góralki cytrynowe jedzone w całości mają aurę Delicji cytrynowych. Czuć galaretkę cytrynową i waflobiszkopt. Różnicę między waflami I.D.C. Polonii a ciastkami jaffa cakes dowolnej marki stanowi polewa – w Góralkach jest nawet nie marginalna, a po prostu żadna.
Ocena: 3 chi
Ja nie lubię za bardzo owocowych wafli, co nie znaczy oczywiście że żadnego nie zjem. Pamiętam chociażby jogowafle…. Te akurat uwielbiałam <3 chciałabym znowu jakiś wafelek z kremem jagodowym albo poziomkowym, ale też mogliby zrobić bananowego <3 jeśli chodzi o tego góralka to mimo że jest cytrynowy to musiałam go kupić bo kocham góralki :D bałam się że będzie paskudny ale zaskakująco nie był zły, przypominał mi babkę cytrynową ^^ skojarzenia z Delicjami niestety nie miałam :D i nie czułam na szczęście stetryczalych wafli :D
Baaardzo bym chciała dorwać bananowy wafelek.
Ja nie przepadam za cytrynowymi waflami i tego raczej nie będę próbować, ale wafle ostatnio bardzo lubię, knoppersy zwłaszcza:)
To był smak! O matko! Szkoda, ze edycja limitowana 🙄
Ja ostatnio kupiłam góralki orzechowe, nugatowe i czekoladowe. Muszę Ci powiedzieć że kiedyś ich nie lubiłam ze względu na charakterystyczny chemiczny posmak. Teraz go nie odnotowałam a wafle na chcice waflową wydały mi się idealne :) no cóż może dlatego że dawno żadnego wafla w moim menu nie było ;)
Te cytrynowe jadłam kiedyś ale nie pamiętam wrażeń więc pewnie były takie sobie – ani pyszne ani ohydne bo bym he zapamiętała :)
Nie planuję recenzować standardowych wersji Góralków. Uważam je za kiepskie i szkoda mi nerwów. Skoro w Twoim menu się sprawdziły – super :)
Właśnie kiedyś cytrynowe wafelki wydały mi się fajnym pomysłem, ale miałam do czynienia z Familijnymi i nie, teraz jestem na nie.
Wafel stetryczały już w zapachu? Nie mogło się to udać. Przecież dobry wafel to połowa sukcesu, a tak… Niewiele chyba jest wafli (jako całość), które mogłyby smakować mimo stetryczałych płatów waflowych.
Jestem jednak zaskoczona konsystencją kremu, bo spodziewałam się jakiejś masakry.
Co ciekawe, moje Familijne też dostały 5, czyli połowę. Góralki na pewno by u mnie więcej nie wyżebrały.
Schrupałabym Familijne cytrynowe. Jadłam inne warianty smakowe i uznałam je za godne ludzkiego otworu gębowego.
Taak, ja kocham chałwowe, a mimo to cytrynowe bardzo mnie rozczarowały. Byłam pozytywnie nastawiona i dupa.