Jedliście już batony Wanted ETi, czyli wciąż jeszcze nowej na polskim rynku tureckiej marki? Pytam, czy jedliście już, a nie czy jedliście, ponieważ uważam, że chrupiące batony czekoladowe są warte grzechu i powinien dać im szansę każdy miłośnik słodyczy. Oczywiście mowa tu o słodyczach plebejskich.
Wanted nuts dark to najmłodszy przedstawiciel serii Wanted, która do tej pory liczyła trzy warianty: Wanted pops coconut, Wanted pops caramel i Wanted nuts milk. Mimo iż bardzo lubię każdy baton ETi, szczególne względy zyskał właśnie ostatni. Coś jest w czekoladowych słodyczach z całymi orzechami, że w ich obliczu mięknę i rozpływam się (bagienkowo). A ponieważ Wanted nuts dark to Wanted nuts milk ze zmienioną czekoladą – z mlecznej na ciemną deserową – miałam wobec niego ogromne oczekiwania.
Wanted nuts dark
Baton w czekoladzie deserowej powinien ważyć 45 g – tyle zapowiedział na opakowaniu producent. Mój wykazał na wadze więcej, bo aż 52 g. (Liczyłam na to, że za dodatkowe gramy odpowiadają cudowne orzechy). Wizualnie wygląda świetnie. Wanted nuts dark przywodzi na myśl napromieniowanego radioaktywnie jeża, którego kolce zmutowały i przemieniły się z narzędzia samoobrony w narzędzie mordu. Składa się z czekolady, fistaszków, karmelu i nugatu – coś wam to przypomina?
Baton Wanted nuts dark marki ETi dostarcza 532 kcal w 100 g.
Baton czekoladowy z orzechami i ciemną czekoladą waży 45 g i zawiera 240 kcal.
Baton czekoladowy Wanted nuts dark pachnie adekwatnie do składu, choć tylko częściowo (połowicznie, bo nie czuć karmelu ani nugatu). W 60% oddaje prażone słonawe orzechy ziemne, w 40% zaś obłędną ciemną czekoladę – słodką, acz raczej gorzką niż deserową. Albo przynajmniej intensywnie kakaową. Aromat przywiódł mi na myśl klasyczne Grześki w czekoladzie w granatowym opakowaniu. Nawet poczułam rys wafla! (Z innej beczki: pamiętacie stare opakowanie Grześków z Murzynkami?).
Orzechy ziemne zastosowano w batonie ETi w połówkach. W moim skojarzeniu z napromieniowanym jeżem musi być ziarno prawdy, jako że połówki fistaszków są olbrzymie niczym owoce i warzywa po wybuchu elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Fundują degustatorowi idealną chrupkość. Są mięsiste i świeżutkie. Sprawiają, że Wanted nuts dark jest treściwy i pożywny. Mają smak prażony, ale mniej niż fistaszki w Snickersie. Zdecydowanie preferuję te drugie, intensywnie wyprażone.
Deserowej czekolady znajduje się na batonie ETi całkiem sporo. Pojawiła się zarówno nad, jak i pod orzechami – producent jest szczodry. Rozpuszcza się szybko, niestety na wodę. Jest drobno pylista. Smakuje niczym ciemna czekolada na Grześkach lub obłędnym waflu Dare to Enjoy ETi.
Karmel znajdujący się w górnej części dwuwarstwowego nadzienia jest gęsty, zwięzły, tłuściutki i właziwzębowy. Konsystencją i smakiem w 100% oddaje maślane krówki mordoklejki. Nie jestem jego fanką. Wolę karmel z batonów MARSa albo nadzienie Milki Caramel (czy to tabliczki, czy batona).
Wanted nuts dark ma też nugat w ciemnym kolorze, bezpośrednio przylegający do karmelu. Jest twardawy i zwarty, ale nie bierze przykładu ze współtowarzysza i nie włazi w zęby. Przywodzi na myśl gumę Mambę – w taki sam sposób jak ona ugina się pod zębami. Wydaje mi się, że zawiera drobinki cukru plasujące się wielkością pomiędzy pudrowym proszkiem a kryształami z torebki. Smakuje słodko… i tyle.
Wanted nuts dark to kolejny słodycz z ciemną czekoladą marki ETi, który oczarował mnie smakiem tejże czekolady. Poważnie rozważam zakup ciemnej tabliczki tureckiego producenta, którą widziałam nawet w pobliżu domu – w markecie, który przez wiele lat należał do sieci Społem, ale się od niej odłączył.
Baton z orzechami Wanted nuts dark oczarowuje intensywną kakaowością czekolady, chrupiącymi fistaszkami i treściwością. Jest bardzo słodki, ale nie przekracza granicy przyzwoitości. Przynajmniej do pewnego momentu, bo pod koniec degustacji w gardle rozpala się umiarkowane cukrowe ognisko. Mogłabym do niego wrócić, niemniej kieeedyś. Starszy baton Wanted nuts milk jest znacznie lepszy.
Ocena: 5 chi
Nie jadłam go jeszcze i nie zamierzam :p mnie akurat te batony nie za bardzo smakowały, więc wersja w ciemnej czekoladzie tym bardziej nie zachęca mnie do zakupu :D za to gdyby znowu pojawil się Snickers w ciemnej czekoladzie to bym się nawet nie zastanawiała! A Eti? Dla mnie to marna podróbka która nie dorasta mu do pięt :p
Kupiłabym ciemnego Snickersa, bo jadłam go milion lat temu, niemniej Wanted nuts smakował mi bardziej. (Mam nadzieję, że pan Mars tego nie słyszy :P)
PS Zupełnie się nie przejmuj. Wiem, że nie napisałabyś takiego komentarza ;*
Komentarz napisany z zazdrości wobec mnie i Magdy, więc usunięty.
PS Będę żyła długo i bez cukrzycy, specjalnie po to, żeby denerwować Cię moim szczęściem (:
Wtf, kim jesteś i czemu się za mnie podajesz? W życiu nie napisałabym czegoś takiego do Olgi. Nie używaj mojego maila i linka :/
Wyglądem przypomina picnika. Gdyby miał rodzynki to bym się być może zastanowiła nad zakupem pomimo iż wschodnich produktów nie kupuje i nie jem o czy już pisałam kiedyś ..
Zdecydowanie się nie zgadzam. Picnic wygląda jak Lion.
Wygląda bardzo fajnie w przekroju, ale ostatnio nie bardzo mam kiedy chodzić po sklepach, a po świętach moja słodyczowa szuflada jest wypchana do cna, więc nie zapowiada się, abym szybko weszła w jego posiadanie, może na Dzień Dziecka sobie kupię :P
Ja też miałam nie dokupować słodyczy, najlepiej do końca lutego bądź marca. Niestety musiałam złamać postanowienie i upolować trzy ok. 190-gramowe czekolady, bo zostały ostatnie, a to limitki.
A ja nadprogramowo upolowałam coś na kształt knoppersów z Biedry – chyba Bonitki się nazywają te twory. Nie mają oleju palmowego i ponoć są całkiem niezłe, więc w sobotę wypróbuję :D
Znam z widzenia. Mają szatę graficzną w szpitalnej barwie :P Nie kupuję, bo nie da się na sztuki.
Tak, to te (mi od razu skojarzyły się z hematologią :D).
No nie da się, ale w moim otoczeniu jest kilku chętnych na przygarnięcie zbędnych sztuk ;)
To chyba najlepszy baton jaki jadłam… zdecydowanie lepszy od np Daima
Który? Opublikowałaś komentarz jako odpowiedź do wcześniejszych i nie jestem pewna.
I zobacz, Ty rozważasz kupienie tabliczki czekolady Eti, bo bardzo smakowała Ci w batonie / waflu, mnie w waflu zajeżdżała tanią polewą, a… to ja kupiłam tabliczkę. Co ja mam z tymi czekoladami, jak by nie miały wyjść, ech.
Karmel wydaje mi się tu w porządku. Dobrze zrozumiałam, że skoro mordoklejkowy bardziej, to twardszy od marsowego? I swoją drogą… marsowy według Ciebie nie zalepia zębów?! Nigdy tych batonów nie lubiłam właśnie przez to, jak właził w zęby, zalepiał je, że po prostu pozbyć się go nie dalo.
Swoją drogą, ostatnio Mama porównała nadzienie jakiegoś batona do gum rozpuszczalnych i… „ale takie twardsze jak Maoam, nie takie miękkie jak Mamba”. Zabiła mnie tym i… przy konsystencji takich rzeczy odpadam kompletnie, nie wiem o co chodzi, poddaję się, haha.
Ale dziwna sytuacja. Poczułam… ukłucie zazdrości, chociaż przecież mogę iść do sklepu nawet teraz. Chyba to zazdrość nie o czekoladę, ale o podjęcie decyzji, której sama do dziś nie podjęłam.
Tak, karmel w batonach Wanted jest znacznie twardszy niż w batonach MARSa. Co do zalepialczości, niedawno jadłam Twixa Salted Caramel i uważam, że zastosowany w nim karmel jest właziwzębowy, niemniej nie zalepia w dosłownym sensie. Zalepiają Dumle. Zalepienie traktuję jako zwarcie szczęk albo oblepienie zębów z każdej strony. Mordoklejkowość rozumiem jako zaawansowaną właziwzębowość, bo połączoną ze sklejeniem się zębów ze sobą bądź „utopieniem się” ich w lepliwej masie. Moje zęby w karmelu z MARSa nie toną :P
Biegła w gumach nie jestem, więc też bym nie zrozumiała różnicy.
O! Twixa kiedyś w miarę lubiłam, bo właśnie karmel z niego nie zalepiał. Właził w zęby, ale nie zalepiał jak Mars i jemu podobne. Bo… w Twixie jest twardszy niż w Marsie.
Nie używam słowa „mordoklejkowość”, ale w jego rozumieniu się zgadzamy.
Zalepianie chyba rozumiemy tak samo – że gęby nie można rozewrzeć? Według mnie Mars jest zalepiający właśnie.
Tylko właziwzębowy… u mnie to „przylepiający się do zębów / lepki” po prostu.
Patrzyłam ich składy – jedne mają pierwszy cukier, drugie syrop f-g. Obstawiam, że cukier = twardość.