Nie wiem, czy podczas kupowania miliona wariantów wafli zbożowych zwróciłam uwagę na różnicę w bazie wafli extra cienkich marki Good Food. Wiem za to, że kiedy szykowałam je do degustacji, byłam przekonana, iż wszystkie wersje z tej serii są kukurydziane. Po niemal doskonałych Solonych waflach kukurydzianych extra cienkich zjadam odpowiednik z Lidla. Trzeciego wieczora sięgnęłam po bohatera dzisiejszej recenzji. To właśnie wtedy mina mi zrzedła. Odkryłam bowiem, że pyszne naturalne wafle kukurydziane bez soli to w rzeczywistości potencjalnie styropianowe wafle ryżowe. Kill me.
Wafle ryżowe naturalne extra cienkie
O pomyłce zorientowałam się dopiero po wyciągnięciu wafli z opakowania. To zabawne, bo przecież wcześniej na nie patrzyłam, a nawet robiłam zdjęcia opakowaniu. Dacie wiarę, że cały czas uważałam je za kukurydziane? Po odnotowaniu bladości godnej tyłka łabędzia pływającego w wybielaczu momentalnie zrozumiałam, że coś tu jest nie tak. Moje oczy powędrowały na opakowanie i nareszcie przeczytały to, co rzeczywiście napisano, a nie to, co sądziłam, że napisano: Wafle ryżowe naturalne extra cienkie.
Wafle ryżowe naturalne extra cienkie marki Good Food dostarczają 383 kcal w 100 g.
Paczka wafli ryżowych (7 krążków) waży 30 g i zawiera 115 kcal.
1 wafel ryżowy naturalny waży 4,3 g i dostarcza 16,5 kcal.
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek jadła wafle ryżowe o tak zaskakującym i zabawnym – aczkolwiek to śmiech przez łzy – składzie. Otóż Wafle ryżowe naturalne extra cienkie składają się w 100% z brązowego ryżu pełnoziarnistego. Z racji koloru krążków można jednak założyć, że ryż brązowy cierpiał na albinizm.
Wafle ryżowe Good Food z serii extra cienkie ważą mniej niż kukurydziani bracia, bo tylko 30 g, przy czym paczka nadal liczy siedem krążków, zgodnie z nazwą cienkich. Pachną słodko-mdło, trochę modelinowo. Mdła nuta występuje z uwagi na brak soli czy jakichkolwiek innych dodatków. Nie mogę powiedzieć, że aromat jest zły. Raczej uważam go za bezpłciowy, pozbawiony ikry.
O ile Wafle ryżowe naturalne extra cienkie nie są esencją wyrazistego zapachu, o tyle bez wątpienia stanowią esencję stetryczałości. 100% dmuchanego ryżu przekłada się na 100% styropianu. No dobra, może 80%, bo 20% należy się wacie. Z uwagi na tę przypadłość wafle chrupią jedynie minimalnie. Głośno skrzypią.
Smakiem cienkie wafle ryżowe Good Food odpowiadają zapachowi. Są doskonale żadne. Jedliście kiedyś preparowany ryż bez dodatków? Według mnie to suchy niczym pustynia produkt o smaku bez smaku, którym można się zapchać i zadusić na śmierć. Podziwiam tych, którzy jedzą 100+ g bez popicia.
Wyblakłe kolorystycznie i smakowo Wafle ryżowe naturalne extra cienkie stanowią doskonałą przekąskę na czas zatrucia pokarmowego, kiedy to nawet najdrobniejsza nuta smakowa mogłaby zagrać na jelicie niczym Apollo na lirze. Są suche i zapychające. Zupełnie nie nadają się do jedzenia prosto z opakowania w funkcji zamiennika chrupek czy chipsów. Można za to zrobić z nich dietetyczne kanapki, o ile traktuje się dietę odchudzającą jako karę za wieloletni brak umiarkowania w jedzeniu i piciu.
3 chi to idealna ocena dla wafli ryżowych, które są nijakie. Nie uważam ich bowiem ani za produkt zły, ani za dobry. W pewnych sytuacjach (patrz: wyżej) mogą się sprawdzić.
Ocena: 3 chi
Nie ma to jak czytanie ze zrozumieniem :D ale ja też często robię takie wpadki – ostatnio miałam zamiar kupić sobie płatki Nestle Fitness Yoghurt, a kupiłam dwie paczki zwykłych, bo też są niebieskie, ale nie doczytałam do końca opakowania…. Brawo ja, teraz mam dwie paczki pełne płatków bez ani grama moich ukochanych jogurtowych :(
Nie wyobrażam sobie robić kanapek z takich wafli (pewnie byłabym po nich jeszcze bardziej głodna), a na problemy żołądkowe zawsze wybierałam biszkopty albo naturalne chrupki kukurydziane. Te wafle nie znajdą więc u mnie zastosowania :p
Po biszkopty też sięgałam przy dolegliwościach żołądkowych. Po chrupki kukurydziane nie, bo ich nie lubię.
Wafle ryżowe czy kukurydziane mogłabym jeść ciągle, ostatnio jakoś o nich zapomniałam, a teraz naszło mnie na ryżowe, ale takie o standardowej grubości. A co do ryżu preparowanego na sucho, to kiedyś jadałam taki prosto z paczki – jak w podstawówce robiłam szyszki, to dużą część ryżu jadłam na sucho ;)
Raz zdarzyło mi się kupić wielką pakę dmuchanego ryżu, bo myślałam, że jest smaczny. Męczyłam go bardzo długo i dorzucałam do jogurtów. Wata bez smaku :/
Ostatnio upolowałam nowe wafle kukurydziane Good Food z bazylią i drugie z oregano, a także gryczane z dodatkami w jednorazowych opakowaniach.
Ja już tak mam, że lubię suche jedzenie, więc i bezsmakowy ryż jest dla mnie ok, choć nie wiem, czy teraz też bym go tak odebrała… Pozostanę chyba jednak przy sprawdzonych waflach, dzisiaj na podwieczorek muszę jakieś wydobyć z zapasów :)
Pewnie Ci się już wszystko przez ilość pomieszało, ja zawsze się tego boję przy dużych zamówieniach drogich czekolad.
Nie wyobrażam sobie jedzenia takich wafli, nawet nie to że w ilości większej niż 100 gramów, ale ogółem.
Wszystko na szczęście nie, ale część owszem. Nigdy nie byłam wierną fanką wafli z preparowanych zbóż, więc większość jadłam tylko raz i na potrzeby bloga. Na pewno przed zakupem kolejnych partii kiedyś tam w przyszłości będę musiała wrócić do recenzji i sprawdzić oceny. Idealnie pamiętam tylko odbiór wafli z czekoladą.
Nie dziwię się.
Możesz zadzwiać, daję Ci szansę ;) Pochłonę od czasu, do czasu taką paczkę wafli 100+ g i niczym nie popiję. Ba! Sprawia mi to przyjemność. Są różne zboczenia :D Skoro inni potrafią wciągnąć paczkę na raz przetłuszczonych i namaszczających paluszki chipsów (z czym sama pewnie miałabym trudność), to jakaś równowaga ,,w przyrodzie” musi być. Zwłaszcza w obliczu takich dewiacji, że nawet łabędzie pływają zadkami w wybielaczu… ^^
Wacianych i bezsmakowych wafli mogłabym nie zjeść aż 100 g, ale kiedy miałam duże bóle żołądka, zdarzało mi się wciągnąć dużą paczkę na raz.
PS Nigdy nie pochłonęłaś pokaźnej torby chipsiorów na jedno posiedzenie? To ja się better nie wypowiem… :P
E, e, e! Nie napisałam, że nigdy tego nie zrobiłam :P Obecnie nie byłabym w stanie ze względu na odrzucającą (na dłuższą metę) tłuszczowość. W małej porcji idzie przemordować, ale w standardowej (dużej)? Sztućcami moja damo tego nie zjesz jak niektóre słodycze ;)
Bierzesz pałeczki albo szczypce do sałatki i jedzieeesz :D
O fuck! Następnym razem Ty mnie nakarmisz xD
Na to liczę ]:->
A ja wręcz odwrotnie myślę niż autorka artykułu. Chyba nie jestem jedyny, który cierpi na chronicznie problemy gastryczne i dlatego wszystko, co jest bez żadnych fabrycznych dodatków witam zawsze z entuzjazmem.
Cieszę się, że są te wafle i to w takich małych opakowaniach. Jest to też świetny ratunek, gdy z różnych powodów nie mam w domu chleba.
Nie widzę też problemu dla kogoś kto chce sobie przyprawić, doprawić itp, wg własnego gustu ten produkt.
Od wielu lat cierpię na wrzody żołądka i dwunastnicy, więc i ja lubię lekkie produkty. Ten jednak jest nie tylko lekki, ale również nijaki. Nijakich zaś nie lubię.