Na przełomie liceum i studiów, kiedy sięgałam po suchary najczęściej, robiłam to z potrzeby odpoczęcia od klasycznych słodyczy i schrupania czegoś neutralnego, jednolitego smakowo. Nic więc dziwnego, że Sucharki z rodzynkami były mi obce. Poza tym jestem niemal pewna, że na tle tradycyjnych Sucharków delikatesowych i alternatywnych Sucharków bez dodatku cukrów wersja z rodzynkami jest młoda.
Wydaje mi się, że Sucharki z rodzynkami Mamuta pojawiły się na rynku wraz z wariantem wzbogaconym o pestki dyni i słonecznika. Te drugie nie miały sobie równych i były moimi ulubionymi. Bardzo żałuję, że Mamut je wycofał. Nazywały się Sucharki z ziarnami. Pamiętacie je?
Sucharki z rodzynkami
Suchary z rodzynkami kolorystycznie odpowiadają klasycznym, a więc są wypieczone i złociste, bardzo apetyczne. Zawierają zachwycającą ilość rodzynek – Mamut nie pożałował. Dawno temu nienawidziłam rodzynek, jak większość młodych ludzi, niemniej dziś jestem z nimi pogodzona. Nie tylko nie wydłubuję ich z jedzenia, ale wręcz sama chętnie sięgam po produkty z ich dodatkiem.
Sucharki z rodzynkami dostarczają 354 kcal w 100 g.
4 sucharki z rodzynkami ważą 42 g i zawierają 149 kcal.
Sucharki z rodzynkami Mamuta pachną odpowiednio do wyglądu, czyli wypieczonymi grzankami i słodkimi, esencjonalnymi rodzynkami. Przywodzą na myśl pszenne bułeczki z rodzynkami. Słodycz zdaje się naturalna, pochodząca wyłącznie od suszonych winogron (przypominam, że rodzynka to suszone winogrono; zabawne, jak rzadko się o tym myśli i traktuje rodzynki jako po prostu rodzynki).
Podczas gdy Sucharki delikatesowe extra dają się poznać jako twarde i chrupiące, dzisiejsi bohaterowie są dodatkowo leciutcy i kruchutcy. Z uwagi na ilość rodzynek łamanie ich sprawia trudność. Szczodrze sypnięte owoce stanowią spoiwo, z uwagi na które suchary trzeba rozrywać.
Suchary z rodzynkami nie przejawiają zawilgocenia ani zwietrzenia. Są idealnie chrupiące, po rozgryzieniu zaś mączne. Zastosowane w nich rodzynki dają się poznać jako świeże, sprężyste, żelkowate i mięsiste. Nie zostały wysuszone na wiór, ale też nie pozostają mokre, co zniszczyłoby konsystencję sucharków.
Baza sucharków z rodzynkami Mamuta smakuje podobnie do Sucharków delikatesowych w niebieskim opakowaniu. Różnicę wprowadzają owoce, które czuć nawet w tych miejscach, w których nie występują. Całokształt odpowiada bułeczkom maślanym z rodzynkami, a może nawet ciastu drożdżowemu.
Nie spodziewałam się, że idące w stronę ciasta Sucharki z rodzynkami marki Mamut przypadną mi do gustu aż tak bardzo. Może nawet najbardziej ze zrecenzowanej trójki. Ich jedyną wadą, na dodatek tak małą, że nieistotną, jest chwilowa mączność po rozgryzieniu grzanek.
W 2017 roku zrecenzowałam Sucharki z rodzynkami Mamuta wyprodukowane dla Biedronki. Nazywały się Chruperrr. Mimo iż miały dokładnie takie same wartości odżywcze i skład jak dzisiejsze, nie przypadły mi do gustu. Zwarte w nich rodzynki były maleńkie i smakowo żadne. Wystarczy porównać stare i nowe zdjęcia, żeby zauważyć ogromne różnice. Cieszę się, że tym razem trafiłam na korzystną partię.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Natchniona Twoją czwartkową recenzją pobiegłam do sklepu. Cena mnue zmroziła …9,89 zł w spolem za dużą paczkę … No nie. W zabce mały kartonik 4.99 zł no dobra kupię. Ale te z rodzynkami 5.99 zł :/
Te z rodzynkami nadal mnie zachwycają ale są na rynku już od czasów naszego liceum :P
Za to tych z ziarnami sobie nie przypominam … rodzynki wybierałam z sernika od lat. Dziś postrzegam je inaczej :) te sucharki są faktycznie niczym wysuszona chałka z rodzynkami :)
Wszystkie trzy maluchy widziałam ze dwa tygodnie temu w Kauflandzie. Nie pamiętam ceny, ale raczej była ludzka. Dycha za dużą paczkę to morderstwo w biały dzień.
Nigdy nawet nie zwróciłam uwagi na sucharki z rodzynkami, zawsze rzucaly mi się w oczy tylko te zwykłe, bo jednak sucharki to nie jest mój ulubiony typ chrupaczy i nigdy mnie nie interesowaly. Balam się że rodzynki w sucharkach będą wysuszone i kamienne, dobrze że jednak okazały się sprężyste. Smak bułeczek drożdżowych z rodzynkami wydaje się kuszący, więc może jak kiedyś weźmie mnie ochota na sucharki to kupię też ten wariant :)
O tak, rodzynkowe sucholce w suchych sucharkach byłyby okropne. Zresztą rodzynkowe sucholce są złe niezależnie od produktu, w którym występują.
Bardzo je lubię ,dziś je akurat jadłam do kawy :). Ja w czasie postu nie ruszam słodyczy ,ciast,bułek itp jedynie te sucharki i suche zwykłe wafle jem. Muszę je jeszcze kupić bo mi zostało tylko kilka sztuk,ale teraz na ten czas wirusa nie wiadomo jak się sprawa potoczy .
Jak miło, że mnie żadne posty nie obowiązują. Gratuluję sprytnego znalezienia atrakcyjnych zamienników :)
Jadłam tego rodzaju sucharki (wersję zwykłą, bez rodzynek) raz w życiu – u cioci – a wcześniej nie wiedziałam, że takie coś w ogóle istnieje. Jako że lubię suche jedzenie, bardzo mi smakowały i nie wiem dlaczego, nigdy sama ich nie kupiłam. Kilka razy zdarzyło mi się nabyć suchary bieszczadzkie – też smakowite, ale wyglądaj zupełnie inaczej.
Bieszczadzkie to coś zupełnie innego, owszem. Polecam kiedyś upolować klasyczne :)
Smakowo zapewne by mnie nie zawiodły, ale skład mnie już odstrasza. Wolę chyba zjeść mój świeży chleb z masłem – od dłuższego już czasu to moje ulubione jedzenie ;)
Twój w sensie pieczony przez Ciebie? Kiedy mieszkałam z mamą, co jakiś czas piekła chleby. Co prawda głównie* z mieszanek lidlowych, bo kupiła maszynę do chleba z Lidla, ale były obłęęędne. Tuż po upieczeniu jeszcze ciepłe kromki z idealnie miękkim wnętrzem i wzorowo chrupiącą skórką jadłyśmy z samym masłem. Niczego więcej nie było trzeba. Zresztą szynki, sery czy inne bajery weszłyby w drogę smakowi świeżego chleba. Mmm.
* Chleby w 100% swoje, bez korzystania z mieszanek, też piekła. Moim ulubionym był ten z mąki kukurydzianej. Miał super konsystencję.
Tak, piekę sama żytni na zakwasie – uwielbiam z masłem albo z masłem i dżemem. A jak jem u rodziców to czasem z masłem i serem żółtym ;)) Super kompozycja to jeszcze masło orzechowe + miód. W weekend nie wyobrażam sobie innej kolacji, w ogóle to dla mnie inne jedzenie mogłoby nie istnieć:P
U mnie sprawdzał się zestaw albo ciepły domowy chleb + masło, albo ciepły domowy chleb + masło + świeży pomidor malinowy.
„Łojezusiczku” (dziwne powiedzenie, którego nienawidzę, a które Mama przejęła od swojej przyjaciółki i ostatnio powtarza częściej niż razem wzięci dziennikarze TVN-u i ja „generalnie” na filmiku), jakie dziwo! Czekolada ze skwarami mnie nie dziwi… Suchar z rodzynami? Owszem. Aż się boję, jakie nieudane tego typu mogłyby trafić dla wojska. Może z bonusowym białkiem? Pewnie się zastanawiasz, co ja tu wypisuję… Otóż wczoraj otworzyłam sobie krążek fig (który przyszedł w urodzinowej paczce, bo tu na rynkach nie widziałam tak tanio-biednych krążków, co w Suwałkach, a właśnie te taniochowate lubię), a tam… niespodzianka. :) Teraz znam Twój ból z tamtymi daktylami z migdałami… Ech.
Dalej nie umiem stwierdzić, czy tak obiektywnie mi sucharki z rodzynkami wydają się spoko… Jestem za bardzo „na nie” przez swój pryzmat.
Moja mama też tak mawia (po babci?; nie jestem pewna). Mnie nie przeszkadza :P // „Generalnie” na filmikach :’D <3
"Aż się boję, jakie nieudane tego typu mogłyby trafić dla wojska" - od razu pomyślałam o dodatkowym białku do zjedzenia lub hodowania w zastępstwie zwierząt, które zostawiło się w domu. Brr.
BLEEE. Wyrzuciłaś to do śmietnika poza domem? W kuchni czy pokoju białko mogłoby się rozpełznąć.
W zawiązanych trzech foliówkach wystawiłam na klatkę, bo Mama i tak za jakiś czas wychodziła z mieszkania, więc wyniosła śmieci. W domu bym nie zostawiła! Swoją drogą, jak ja się cieszę, że w moim blogu zlikwidowali zsyp! To największa budownicza głupota, jaka może być w kontekście robactwa.
Ja uważam wręcz odwrotnie. Kocham dostęp do zsypu. Słyszałam o problemach z robactwem i szczurami, natomiast u mnie takowych nie ma. Szczury żyją w piwnicach, ale są nawet w blokach bez zsypu, więc zależności nie ma bądź jest niewielka.