Do jogurtów z Lidla straciłam serce już parę lat temu. Kiedyś je uwielbiałam, jednak w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z ich rozczarowującej rzadkości i przepotężnej cukrowości, nierzadko sklejonej z niezrozumiałą kwaśnością. Być może mój gust ewoluował dzięki temu, że ze względu na konieczność pisania recenzji zaczęłam zwracać uwagę na więcej aspektów, w tym wad.
W 2019 roku poczułam niechęć do jogurtów, serków i wszelakich deserów mlecznych. Na ponad pół roku przerzuciłam się na desery błyskawiczne (zakupiłam m.in. milion deserów z nowej linii Kupca, które do dziś są moimi ulubieńcami). Pod koniec stycznia 2020 roku ochota na jogurty powoli zaczęła mi wracać. Z tej okazji upolowałam – po wielu latach przerwy – jogurty z Tygodnia Amerykańskiego w Lidlu.
Yoghurt Cookie – Tydzień Amerykański w Lidlu
Ustalając kolejność degustacji, jako najciekawsze i warte odświeżenia w pierwszej kolejności uznałam warianty ciastkowo-czekoladowe. Najpierw sięgnęłam po Yoghurt Cookie. Zobaczywszy na wieczku ciemne ciastko czekoladowe, spodziewałam się wnętrza całościowo czekoladowego. Pudło. Skądinąd nie obraziłabym się, gdyby deser z Lidla zawierał jedno duże ciastko, nie zaś ciasteczkową drobnicę.
Yoghurt Cookie marki McEnnedy z Lidla dostarcza 125 kcal w 100 g.
Jogurt ciasteczkowy z Tygodnia Amerykańskiego waży 150 g i zawiera 187,5 kcal.
Mimo iż Yoghurt Cookie McEnnedy nie jest czekoladowy, uwodzi kompozycją. Jak tylko zobaczyłam jego kolor, pomyślałam o doskonałym Almighurcie Russischer-Zupfkuchen. W beżowej masie występuje dużo ciasteczkowych punktów, a przy mieszaniu da się wychwycić kawałki ciastek o rozmiarze ziaren grochu na sterydach. Deser ma wszelkie podstawy do bycia cudownym.
Zapachem Yoghurt Cookie z Tygodnia Amerykańskiego także przywodzi na myśl Almighurt Russischer-Zupfkuchen. Jest intensywnie ciasteczkowy ciastkami czekoladowymi, gęstymi i miękkimi, przypominającymi brownie. Drugi składnik aromatu stanowi pozytywna kwaśność jogurtu.
Mimo niejedzenia jogurtów z Lidla przez kilka lat doskonale zapamiętałam ich konsystencję. Amerykański Yoghurt Cookie McEnnedy jest rzadki, acz z zalążkiem gęstości, a do tego cudnie kremowy. Zdaje się, że wykonano go na śmietance, nie zaś na mleku. Nie zawiera proszku. Przywodzi na myśl bardzo rozcieńczone wodą drożdże (po co komu to rozcieńczenie?!). Smakuje esencjonalnie kwaśno, na dodatek jakby dosypanym kwaskiem cytrynowym. Ciasteczkowość ukazuje się dopiero na drugim planie.
Tytułowe ciastka nie zaskoczyły mnie niską jakością, wszak dodatki w jogurtach w znacznej większości są parszywe. Okazały się potężnie mączne, gęste i gniotkowe niczym brownie. Mają smak kwaśnego sernika.
Yoghurt Cookie z Tygodnia Amerykańskiego w Lidlu ma podstawy do bycia cudownym. Zapachem i kompozycją przypomina mój ukochany Almighurt Russischer-Zupfkuchen. Oddaje kwaśno-słodki sernik z kawałkami ciasta czekoladowego na wierzchu. Niestety jest zasmucająco rzadki i szczodrze doprawiony kwaskiem cytrynowym. Gdyby nie ów nieszczęsny kwasek, propozycja McEnnedy otrzymałaby 5 chi. Po poprawie gęstości nawet 6 chi. W obecnej formie nie chcę mieć z nią do czynienia nigdy więcej.
Ocena: 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
Jogurty z Tygodnia Amerykańskiego w Lidlu
- McEnnedy, Yoghurt Cookie
- McEnnedy, Yoghurt Chocolate Muffin Flavour
- McEnnedy, Yoghurt with Cranberries & Chocolate Sprinkles
- McEnnedy, Yoghurt with Cranberries & Chocolate Sprinkles
- McEnnedy, Yoghurt Toffee Popcorn Flavour
- McEnnedy, Yoghurt with Caramel & Caramel Sprinkles
- McEnnedy, Yoghurt Type Apple Pie
- McEnnedy, Yoghurt Type Cheesecake
- McEnnedy, Yoghurt Blueberry (nie kupiłam)
Stare recenzje:
Jadłam go baaardzo dawno temu, jeszcze przed założeniem bloga. Nie pamiętam dokładnie smaku i konsystencji, ale zapamiętałam jedną rzecz – ten okropny kwasek :( nastawiałam się na coś pysznego i ciasteczkowego, a w sumie czułam tu głównie kwas i to on zapadł mi w pamięć :/
Niektóre jogurty z tej serii zdobyły 4 chi – recenzje wkrótce – niemniej seria jako całość kojarzy mi się z kwaskiem i rzadkością. Na pewno do niej nie wrócę.
Uwielbiam kwasek jogurtów, ale właśnie – taki naturalny i wyważony, a gdy jakiś wali cytrynowym – no po co? Rzadki jogurt z kawałkami ciasta? Meeh. W ogóle słodyczowe smaki jogurtów jakoś mi się nie podobają, acz muszę przyznać, że lata temu wspomniany Russischer-Zupfkuchen mi smakował. Może dlatego, że to było „coś innego”?
O nie, zrobiony na śmietance, a nie mleku… mam złe doświadczenia. Raptem wczoraj próbowałam lodów, które były na bitej śmietance i… o nie. Jak ze wszystkim – śmietanka spoko, ale w normach i tam, gdzie to uzasadnione (w rozwodnionym jogurcie nie jest ani trochę).
Lody na bitej śmietanie?! O takich jeszcze nie słyszałam. Mają delikatniejszą, puszystą konsystencję?
Tak, na bitej śmietanie. Mama liczyła na puszyste i chmurkowe, ja myślałam, że jak zwykle tłumacz się walnął, ale… nie, nie wyszły delikatniej. Owszem, były bardziej miękkie niż np. Haageny na śmietance zwykłej przy czerpaniu łyżeczką, ale… były tak tłuste jak… Jakby korona z deserów oklapła i została zamrożona w efekcie czego pozbawiona została całej swojej „napowietrzoności”, a został czysty tłuszcz. Ja myślałam, że puszczę pawia, a Mama krzywiła się, krzywiła, a potem te lody wyrzuciła. A ona potrafi najgorsze paskudy jeść, by nie wyrzucić…
Z ciekawości bym spróbowała, choć nie brzmi to dobrze.