Bakoma, Satino o smaku Słonego Karmelu deser z bitą śmietaną

Jeśli lubicie desery mleczne i interesujecie się jogurtowymi nowościami, zapewne zauważyliście, że w ofercie Bakomy pojawił się nowy deser z bitą śmietaną Satino o wciąż jeszcze modnym – choć to chyba dogasająca moda – smaku słonego karmelu. Kiedy o nim usłyszałam, zastanawiałam się, czy zasilił trzywariantową serię jako czwarty bohater, edycja limitowana, czy może zamiennik.

W wyniku obserwacji poczynionych w kilku sklepach ustaliłam, że Satino o smaku Słonego Karmelu wszedł do asortymentu Bakomy nie tylko jako nowość (i nie jako edycja limitowana), ale także na zastępstwo klasycznego deseru karmelowego, najwyraźniej cieszącego się małą popularnością.

Bakoma, Satino o smaku Słonego Karmelu deser z bitą śmietaną, copyright Olga Kublik

Satino o smaku Słonego Karmelu
deser z bitą śmietaną

Niech żyją nowości, które są niemal tym samym, co produkt wycofany. Weźmy na przykład deser ze śmietanką Satino o smaku Słonego Karmelu Bakomy. Wiecie, czym różni się od czysto karmelowego? Przestawieniem jednego składnika (zaznaczony na niebiesko) i dodaniem innego (zaznaczony na czerwono). Śmiech na sali, cyrk na kółkach i występ Klauna Szydercy.

  • Satino o smaku Karmelowym (2019 r.): mleko pasteryzowane, śmietanka pasteryzowana, serwatka odtworzona, cukier, skrobia modyfikowana kukurydziana, żelatyna, substancje zagęszczające: karagen, guma tara; regulator kwasowości: cytryniany sodu; barwnik: karmel; aromat, emulgator: E 472b. Kalorie: 90 kcal w 100 g. Waga: 170 g.
  • Satino o smaku Słonego Karmelu (2020 r.): mleko pasteryzowane, serwatka odtworzona, cukier, skrobia modyfikowana kukurydziana, śmietanka pasteryzowana, sól, żelatyna, substancje zagęszczające: karagen, guma tara; regulator kwasowości: cytryniany sodu; barwnik: karmel; aromat, emulgator: E 472b. Kalorie: 86 kcal w 100 g. Waga: 170 g.

Satino o smaku Słonego Karmelu Bakoma dostarcza 86 kcal w 100 g.
Karmelowy deser z bitą śmietaną i solą waży 170 g i zawiera 146,5 kcal.

Bakoma, Satino o smaku Słonego Karmelu deser z bitą śmietaną, copyright Olga Kublik

Deser z bitą śmietaną Satino Słony Karmel ma przyjemny kolor krówkowego karmelu i atrakcyjny zapach. Oddaje słodki w punkt i bajecznie maślany karmel. Nie toffi, nie krówkę, a zgodnie z nazwą karmel.

Bitej śmietany w deserze Satino Słony Karmel jest mało. Okazała się esencjonalnie piankowa: leciutka i napowietrzona, choć mimo tego zwięzła i kremowa. Jest gładka, niskotłusta. Nabieraniu jej na łyżeczkę towarzyszy syk. Niestety straszy okrutnym smakiem. Łączy sztuczną bitą śmietanę z przeładowanego chemią sprayu, słodziutki słodzik i słonawą mdłość margaryny. W skrócie: jest to nadmuchana słodzikowo-słonawa margaryna. Ciekawi mnie, czy wstrętne produkty przechodzą jakikolwiek test smaku.

Puddingi z bitą śmietaną – chociażby doskonałe Grand Desserty Ehrmanna – raczą degustatora cudowną gęstością. Jeśli oczekujecie jej po Satino o smaku Słonego Karmelu, zawiedziecie się. To deser o gęstości (a raczej rzadkości) zwykłego jogurtu. Tyle dobrze, że aksamitnego, bez prochu. Jego smak – o zgrozo – jest jeszcze gorszy niż smak bitej śmietany. Stanowi miksturę zawartości cukierniczki, margaryny (smaku, nie tłustości!) i soli. Motyw przewodni to mdła margaryna z solą, od której zbiera się na pewnego ptaka.

Bakoma, Satino o smaku Słonego Karmelu deser z bitą śmietaną, copyright Olga Kublik

Nie przepadam za deserami z bitą śmietaną Satino Bakomy, co nie stanowi tajemnicy dla czytelników livingu. Po dzisiejszym bohaterze nie spodziewałam się rewelacji. Sądziłam jednak, że okaże się przeciętny i zyska ocenę bliską 3 chi. Ku własnemu nieszczęściu nie mogłam być w większym błędzie.

Satino o smaku Słonego Karmelu to „pudding” tak rzadki, że po przechyleniu kubeczka można go wypić (co też uczyniłam). Zawarta w nim sól jest nieoczywista i sklejona z tanią cukrowością bądź słodzikowością. Karmel ustąpił miejsca mdłej margarynie (i to nie Ramie czy Delmie, ale takiej za 1 zł marki Marka). Przysięgam, że dawno nie jadłam równie wstrętnego produktu. W połowie deseru zrobiło mi się niedobrze. Dokończyłam go tylko dlatego, że nie lubię wyrzucać jedzenia.

Ocena: 1 chi
(bo nie da się mniej)


Skład i wartości odżywcze:

Bakoma, Satino o smaku Słonego Karmelu deser z bitą śmietaną, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

12 myśli na temat “Bakoma, Satino o smaku Słonego Karmelu deser z bitą śmietaną

  1. Ojj ale go pojechałaś :D faktycznie był zasmucająco rzadki, ale w żadnej warstwie nie czułam na szczęście margaryny – bita śmietanka smakowała po prostu jak ta ze sprayu, a pudding smakował jak słona krówka <3 a że uwielbiam sól w słodyczach to mi to pasowało :D no i w sumie trudno ich winić za mało zmieniony skład – w sumie "karmel" a "słony karmel" różni się tylko dodatkiem soli :D

    1. Więcej dla Ciebie :)

      Nie czepiam się samego składu, ponieważ – tak jak napisałaś – karmel i słony karmel niewiele się różnią. Tyle że na tej zasadzie możemy mieć zaraz wysyp nowości na rynku, bo wystarczy dodać sól i już masz tysiące zupełnie nowych słonych czekolad, ciastek, cukierków, lodów… Moim zdaniem nie na tym polega tworzenie nowości.

  2. Mama jadła! Jak pytałam, cisnęłam, męczyłam… odpowiedziała tylko: „no co mam ci powiedzieć? normalny”, wzruszyła ramionami. Zjadła normalnie, choć nie mogłam uwierzyć. A zdążyłam już kilka razy od zakupu się na siebie zirytować i wpaść w rozpacz, bo ja jej to w sklepie pokazałam (i potem miałam wyrzuty sumienia, bo uznałam, że na pewno jest podłe). To mi tylko na oko od razu wygląda… właśnie na cukierniczkę, margarynę i… no, ok, spodziewałam się jeszcze wora soli.
    Margaryna marki Marka. <3

    Też nienawidzę wyrzucać jedzenia, ale naprawdę podziwiam, że wyjątkowych parszywców i tak w siebie wpychasz. Mi własne sumienie względem samej siebie by nie pozwoliło. Wyrzucenie czegoś takiego przetłumaczyłabym sobie , że to dziadostwo, nie jedzenie.

    1. Kiedy wiem, że mogę coś komuś oddać – ciastka, czekoladę, baton etc. – nie wpycham w siebie na siłę. Tyle że otwartego jogurtu nie oddam, bo nie chcę, żeby ktoś dojadał produkt, w którym pływa moja ślina.

      1. Dobrze że moja mama da sobie oddać wszystko :) taki deser też no bo przecież pierwsza nabrana przeze mnie łyżeczka jest dziewicza :P
        Znam zatem to cudowne uczucie komfortu zrzucenia z siebie odpowiedzialności za wyrzucanie jedzenia i przy okazji przymusu zjedzenia czegoś co mi nie podeszło. Odziwo moja mama rzadko kiedy mówi że coś jej nie smakowało albo że był dramat. Poniekąd zazdroszczę takim osobom a poniekąd im współczuję bo jakby nie mieli zdania swojego? Preferencji? Wydaje mi się że życie osób którym jest wszystko jedno co jedzą – nie koneserów, jest bardzo ubogie :(
        Wracając do deseru.
        Dobrze że napisałaś że to odgrzany kotlet a nie nowość bo w ferworze zachwytu znalezienia „nowości” zapewne nie spojrzałabym na skład. Nawet by mi to pewnie do głowy nie przyszło i umknęło.

        1. Och, moja mama też by wzięła. Fakt, że nie oddaję jogurtowych śliniaków, jest w 100% moją decyzją :) Uważam też, że jedna łyżeczka to za mało, żeby ocenić produkt. Tak mało nie zjadłam nigdy.

          1. Nawet ja po jednej bym nie skończyła, aczkolwiek ocenić można od biedy. Jakiś czas temu trafiłam na takiego oblecha, że chciałam wywalić po jednej małej łyżeczce i nawet nie recenzować (bo wlaśnie, na podstawie takiej ilości nie byłoby to… wiarygodne?). Ale… wmusiłam w siebie więcej, bo w sumie nie mogłam uwierzyć, że coś tej marki może być aż tak podłe. Było. Im więcej zjadłam, tym wydawało się gorsze (no tak, potwierdziło się to, co przy pierwszej łyżeczce czułam, ale dla pewności zawsze lepiej się wczuć)… No, ale wracając do punktu wyjścia – nope, łyżeczka nie.

            1. „Nawet ja po jednej bym nie skończyła” – tym mnie zaskoczyłaś. Przez fakt, iż nierzadko kończysz degustacje nieswoich czekolad po kostce, odrzucanie deserów mlecznych po łyżeczce wydaje mi się naturalne dla Ciebie.

              1. Nie kupuję deserów mlecznych, więc jak już jakiś biorę, patrzę dokładnie na to, co to jest. Rzadko kiedy są to wtedy jednolite, a przy dwóch warstwach chcę spróbować je osobno, w połączeniu itp. Poza tym… po czystych jogurtach wiem, że przy pierwszej łyżeczce np. potrafią mi się wydać kwaśne, a przy kolejnych lekko, przyjemnie kwaskawe. Z mniej słodyczowymi rzeczami uważam, że trzeba więcej zjeść, by się wczuć.
                W kwestii czekolad jestem czuła, znam się na nich i po prostu łatwiej je ocenić szybko. Zazwyczaj mam tak, że pierwszy kęs pokrywa się z kolejnymi, więc to co innego. Poza tym… odrzucam czekolady po kostce takie jak Heidi – one mają wielkie kostki. To nie jest jeden gryz. Żadnej nie pozbyłam się po jednym gryzie.

      2. Aa, no w sumie. Parę razy jakiś desero-jogurt Mamie oddałam, mimo że nas obie brzydzi „daj gryza” itd. Ale oczywiście nie tą samą łyżeczką dojadała, a „to przecież jogurt”, to nie przeżyłaby wyrzucenia. Biedna, co też się ze mną ma.

        1. Zmiana łyżki nie pomaga. Ślina już wpadła do jogurtu :P Kiedy oddaję rodzince nadgryzione słodycze, zawsze fragment odkrawam i wywalam.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.