Dawno temu otrzymałam sugestię – ekhm, polecenie – kupienia w Lidlu małych wafli ryżowych oblanych czekoladą. Na co dzień albo o tym nie pamiętałam, albo miałam za dużo słodyczy w domu, albo nie chciało mi się jeść wafli ryżowych, albo wypadało jakieś inne albo. Krótko mówiąc, zawsze coś stało mi na drodze. Zresztą nie wiedziałam, czy trafię na właściwy produkt. O ile dobrze pamiętam, miał być dostępny podczas Tygodnia Ekologicznego w Lidlu (bądź innego związanego ze zdrowiem).
Pod koniec 2019 roku (?) natknęłam się w Lidlu na dwie paczki małych wafli ryżowych w czekoladzie od Sondey i przypomniało mi się, że miałam jakieś kupić. Mimo iż wątpiłam, że chodziło o te, i tak postanowiłam je upolować. Nigdy bowiem nie widziałam wafli ryżowych całościowo oblanych czekoladą, a właśnie takie są mini Brown Rice Cakes with milk chocolate i ich bracia skąpani w ciemnej czekoladzie.
mini Brown Rice Cakes with milk chocolate
wafle ryżowe z czekoladą z Lidla
Miniaturowe wafle ryżowe z czekoladą z Lidla znajdują się w sporej paczce. Dzięki niej wydają się dużą i pożywną przekąską możliwą do rozłożenia na dwa dni. Niestety kiedy rozerwałam opakowanie, zrozumiałam, że ma tu miejsce efekt Lay’sów. Otóż małe wafle w czekoladzie zajmują ¼ paczki, jeśli nie mniej. Resztę przestrzeni wypełnia powietrze. Ludzie kupują oczami, a producenci korzystają.
Mini Brown Rice Cakes with milk chocolate marki Sondey dostarczają 484 kcal w 100 g.
Wafle ryżowe z czekoladą z Lidla ważą 50 g i zawierają 242 kcal.
Po odnotowaniu skromnej liczby krążków w paczce poszłam po lupę, by uważnie im się przyjrzeć. Jak wspomniałam, nigdy wcześniej nie widziałam wafli ryżowych – ani innych zbożowych – oblanych czekoladą z każdej strony. Ponieważ czekolada, mimo iż mleczna, odznacza się ciemnym kolorem, a wnętrze jest wręcz śnieżnobiałe, przekąska od Sondey przywiodła mi na myśl ptasie mleczko i ciepłe lody typu grzybkowego. W paczce znalazło się dziesięć krążków o podobnej grubości oraz jeden skarlały.
Wafle ryżowe z czekoladą mleczną mini Brown Rice Cakes z Lidla pachną interesująco, bo… surowymi orzechami bliżej nieokreślonego gatunku zatopionymi w czekoladzie deserowej. Aromat jest delikatny. Mleczność pojawia się na milionowym planie, o ile w ogóle.
Czekolada pokrywa wafle w miarę szczelnie, z minimalnymi prześwitami. Topi się w palcach, jak na mleczną czekoladę typu plebejskiego przystało. Jest gęstawa i bagienkowawa, czego się nie spodziewałam. Zdradza proszkowatość. Smakuje słodko i deserowo. Mleczność znajduje się na milionowym planie.
Wafle ryżowe Sondey – mimo iż stworzone z ryżu brązowego – są śnieżnobiałe. Dają się poznać jako miękkawe i styropianowawe. Nie bardzo, ale jednak. Są przedziwne i unikalne. Nigdy dotąd nie spotkałam wafli ryżowych, które po włożeniu do ust momentalnie by się… rozpływały. Nie rozpadały, nie waciały, nie rozkruszały. Rozpływały niczym lody. Choć przywyknięcie do konsystencji zajęło mi chwilę, uznałam ją za stuprocentowo pozytywną. Wreszcie jakiś producent stworzył produkt inny niż wszystkie inne. Brawo!
Wafle ryżowe mini Brown Rice Cakes with milk chocolate z Lidla przywodzą na myśl niskobudżetowe ciastka. Zaskakują kolorami czekolady (mlecznej, ale jakby deserowej) i wnętrza (z ryżu brązowego, ale jakby białego). Nie mniejszą niespodziankę sprawiają zalążek bagienkowości czekolady i lodowe rozpuszczanie się wafli. Sięgając po nie, powinniście wyzerować głowę z przyzwyczajeń i oczekiwań.
Mimo iż mini Brown Rice Cakes Sondey odpowiadają ciastkom starym i zleżałym, wyciągniętym prosto z barku dziadków i produkowanych przez markę Marka, są genialne. Gęstawa czekolada pasuje do piankowych wafli, a kakaowość polewy do delikatnej orzechowości wnętrza (może to orzechy macadamia?). W tle czai się nuta plastikowości, niemniej nie zaburza przyjemności płynącej z degustacji.
Obok wafli ryżowych w czekoladzie mlecznej Sonko mini Brown Rice Cakes with milk chocolate z Lidla to najlepsze wafle ryżowe z czekoladą, jakie jadłam. Chętnie kupię je ponownie.
Ocena: 6 chi
Tylko następnym razem kochaniutka zjedz je wcześniej niż przed końcem ważności. Zdziwisz się jaką chrupką teksturą potrafią się pochwalić – wiem, bo sama się dziwiłam gdy sprobówałam je takie niezleżałe :D (No szok, kto by się domyślił ;>). Niestety gdy już pojawia się nalot wchodzą w inną fazę wtajemiczenia, choć… Ty poczytałaś im to na plus co mnie cieszy ^^
Ten plan może być trudny. Delikatnie mówiąc. Kiedy już – za tysiąc lat – uporam się z nadmiarem słodyczy i będę miała komfort jedzenia plus minus na bieżąco, zastosuję się!
Kurczę pierwsze widzę te wafle na oczy. Ja zawsze kupowałam takie mini ale one były z oznaczeniem bio i były oblane polewą tylko z jednej strony. Muszę zatem kiedyś poszukać tych ;)
Warto <3 Ja tymczasem będę się rozglądać za Twoimi.
Nie jestem fanką wafli ryżowych, ale jeśli chodzi o te , to z ciekawości mogłabym jednego skarlałego (haha :D ) spróbować.
Zażartowałabym, ale nie wypada.
Są pyszne kiedyś kupiłam ok 10 paczuszek ich bo pasowały idealnie na wyjazd na basen czy gdzieś na wycieczkę . Bardzo je lubimy całą rodzinką ,mój mąż kiedyś zjadł jedna paczkę na raz sam dla mnie to dużo bo sama zjem 3szt i mi wystarczy:)
Trzy sztuki!? Przeca są malutkie. Zjadłam paczkę plus resztę elementów deseru :P
Uff, dobrze że robisz ich recenzję, bo na pierwszy rzut oka pomyslalabym że to jakieś mini ciastka brownie z mąki ryżowej czy coś. Gdybym je kupiła i odkryła, że to wafle… Brrr. Mimo że Tobie smakują, opis brzmi zupełnie nie w moim guście. Na bank ich nie kupię :p
Nie szkodzi, więcej dla mnie ;>
Coś w wersji mini (od razu skojarzenie z Jeżykami / Grześkami Tyci itp.) od razu nastawiło mnie negatywnie, a już ryż brązowy… Na zdjęciach wyglądają jak marshmallow w czekoladzie… Ugh. Ja do czytania i… piankowe ryżo-ciastka, które zachowują się jak lody? Szokująco dziwna rzecz. O ile jednak wiem, że Jeżyki Tyci Mama bojkotuje (Moja krew!), tak to – jak trafimy – może jej pokażę.
Myślę, że mogą smakować Twojej mamie. Kup na moją odpowiedzialność. I tak trwa kwarantanna, więc w razie czego do czasu, gdy przyjadę, zdąży zapomnieć, że znienawidziła mnie za nietrafione polecenie.
Kupię. Teraz tym bardziej potrzebuję dobrych motywacji, by wyłazić z domu do konkretnych sklepów. Moja niechęć, obrzydzenie ludźmi pchającymi się na mnie w sklepach zostało zwielokrotnione i uzasadnione… A teraz w Lidlu i tak chcę (!) Milkę białą upolować. A jedna Milka to wciąż za mało, by chciało mi się pójść (a zbiera mi się cała lista zakupów, bo mamy sporo rzeczy, które są tylko w Lidlu).
Mówisz o nowej białej Milce Oreo? Też muszę ją mieć.
Tak, o tej. I już ją mam.