Nie jestem fanką czekolady Toblerone, a to i tak łagodnie powiedziane. Mimo iż bazę uważam za smaczną – owszem, piekielnie cukrową, acz mimo tego smaczną – dodatki mam za esencję porażki. Denerwuje mnie zwłaszcza forma nugatu. Kawałki twardego plastiku włażą w zęby i rozpraszają. Ani nie chrupią, ani się nie rozpuszczają. Nie mają smaku. Innej zalety zresztą też nie. Co to w ogóle ma być?
Kiedy dostałam od mamy i jej ukochanego trzy ważące po 180 g czekolady Twin Peaks, stanowiące podróbkę Toblerone i produkowane dla brytyjskiej sieci sklepów Poundland, zrobiłam dobrą minę do złej gry. Nie powiedziałam, że jestem zachwycona, gdyż nie lubię kłamać nawet w celu sprawienia komuś przyjemności, ale też nie narzekałam. W końcu mogli nie kupić mi na Boże Narodzenie niczego, bo wyjątkowo nie spędzaliśmy świąt razem, a jednak zadali sobie trud przygotowania mi upominku. Ponadto wierzę, że sądzili, iż kupują coś mojego (skoro czekoladowe, Olga na pewno się ucieszy).
Twin Peaks Chocolate Fruit & Nut
brytyjska czekolada a la Toblerone
Na początek degustacji czekolad Twin Peaks wybrałam wariant potencjalnie najgorszy i najłatwiejszy do odstrzału. Batonowa, górzysta tabliczka zaskoczyła mnie ciemnym kolorem, który nie pasuje do plebejskiej mlecznej czekolady. Zawiera minimum 30% suchej masy kakaowej, co ani nie tłumaczy odcienia, ani nie wyróżnia czekolady na tle popularnych mlecznych tabliczek. Ma mnóstwo dodatków – producent nie pożałował. Najwięcej jest dużych i mięsistych rodzynek (6%).
Twin Peaks Chocolate Fruit & Nut z sieci sklepów Poundland dostarcza 532 kcal w 100 g.
2 górki czekolady Twin Peaks z owocami, orzechami i nugatem ważą 25 g i zawierają 133 kcal.
Cała czekolada Twin Peaks waży 180 g. Upolujecie ją w Dealz.
Czekolada Twin Peaks Chocolate Fruit & Nut pachnie cudownie. Odpowiada pysznej mlecznej czekoladzie. Ba! z zamkniętymi oczami mogłabym pomyśleć, że podstawiono mi pod nos tabliczkę Milki. Tytułowych dodatków – rodzynek i orzechów migdałów – nie wyczułam wcale.
Ponieważ brytyjska Twin Peaks powstała na wzór szwajcarskiej Toblerone, jest twarda jak oryginał. Na szczęście nie przekłada się to na kamienność ani plastikowość. Wręcz przeciwnie: mimo bogatego najeżenia dodatkami mleczna czekolada rozpuszcza się błyskawicznie. Wystarczy położyć ją na ciepłym języku, a topnieje. Jest gęstawa i bagienkowawa – szkoda, że nie rowija tych cech w pełni. Zdradza proszkowatość. Smakuje ujmująco mlecznie, ale przede wszystkim cukrowo.
Nugat, który wtopiono w czekoladę Twin Peaks Chocolate Fruit & Nut, jest… świetny! Nigdy nie spodziewałabym się, że napiszę coś takiego w odniesieniu do czekolady o konstrukcji Toblerone. Podczas gdy szwajcarski oryginał straszy plastikiem, brytyjski baton ma nugat kruchy i chrupiący. Przywodzi na myśl cukrowo-karmelowe szkło wymieszane z bezą. Jest leciutki. Chrupie bardzo głośno.
Na uznanie zasługują również rodzynki. Są dalekie od przesuszenia czy cukrowego zbrylenia. Dają się poznać jako mięsiste, sprężyste, odpowiednio twarde. Mają przyjemnie słodki, typowo rodzynkowy smak.
Kolejny bohater czekolady Twin Peaks Chocolate Fruit & Nut to orzeszki (ze składu wynika, że jednak migdały). Są małe i nie dodają niczego do kompozycji smakowej. Urozmaicają za to konsystencję, bo chrupią. Mniej i w inny sposób niż nugatowe szkło, ale jednak.
Brytyjska czekolada Twin Peaks Fruit & Nut nie jest pozbawiona wad. Największy minus stanowi bardzo wysoki poziom słodyczy, który dodatkowo pobijają liczne rodzynki. W efekcie czekolada smakuje najpierw cukrowo – nawet nie plebejsko, lecz po prostu ordynarnie – a dopiero potem mlecznoczekoladowo.
W batonowej tabliczce nie ma jednak żadnych poważnych wad. Jestem nią oczarowana przede wszystkim dlatego, że spodziewałam się niejadalnego plastiku, a trafiłam na ulepszone Toblerone. Na pochwałę zasługują szczególnie: przepiękny zapach mlecznej Milki, obłędna mleczność czekolady, szklano-bezowy nugat, błyskawiczne rozpływanie mimo wstępnej twardości. Dodatkowo któryś składnik – jak później ustaliłam: nugat – wprowadza przyjemną waniliową nutę (wanilia jest obecna w składzie).
Ocena: 4 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: cukier, masło kakaowe, pełnotłuste mleko w proszku, miazga kakaowa, rodzynki (6%), migdały (1,7%), syrop glukozowo-fruktozowy, miód (0,6%), emulgator: lecytyna słonecznikowa, białko jaj, wyciąg waniliowy, skrobia kukurydziana, skrobia ziemniaczana. Czekolada mleczna zawiera nie mniej niż 30% suchej masy kakaowej i nie mniej niż 14% masy mlecznej. Możliwa obecność śladowych ilości orzeszków ziemnych i innych orzechów.
Kalorie w 100 g: 532 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcze 29,6 g (w tym tłuszcze nasycone 17,4 g), węglowodany 59,8 g (w tym cukry 60,1 g), białko 5,5 g, sól 0,11 g. WTF?!
Kształt podoba mi się o wiele bardziej niż oryginału … super :-) a skoro czuć tu pozytywnie ten nugat to może ja też bym się do tego przekonała bo oryginału również nie trawię …
Piątka za niechęć wobec oryginału :)
Nugat przypominający bezę nie do końca mnie przekonuje, bo ja bezy nie cierpię :p za to same migdały i rodzynki bylyby dla mnie super, bo bardzo lubię czekolady bakaliowe. Szkoda tylko że jest aż tak słodka – co to w ogóle ma być że cukrów jest więcej niż węglowodanów? XD pewnie te liczby miały być postawione na odwrót, ale tak czy siak widać że cukru tu jest mnóstwo. Sama bym nie kupiła, bo nie ciągnie mnie do niej tak bardzo (no i nie mam Dealza *śmiech przez łzy), ale jakbym też dostała na święta to bym nie marudziła, przeciwnie – okazałabym dużo entuzjazmu :D
Czekolada Twin Peaks jest mniej słodka niż Toblerone, więc to i tak sukces. Mały, ale zawsze jakiś.
Dobrze, że moi rodzice nie wyszukują mi takich nowości, bo chyba sami musieliby to jeść :P Jakby przysmak był mniejszy to pół biedy, ale przy takich rozmiarach to zdecydowanie produkt nie dla mnie :D
„Jakby przysmak był mniejszy”, ach. Gdyby większość gigantów wypuszczono również w jednorazowych porcjach, byłoby miło.
Jadlam- obrzmiala od cukru, szatansko haniebnie slodka czekoladka- zreszta widac po wartosiach wegli..chyba pomylka z kolejnoscią, tak czy owak 60g cukru na 100g pochodzi pod kodeks karny o_0
Haha <3
Btw przegladnelam Twojego bloga w zasadzie od A do Z, stwierdzam ze jesli czegos tu nie ma to to nie istnieje i jest wytworem wyobrazni klamliwych szatanow z glebokich internetowych czlusci. Uwielbiam Twoj styl, lekkosc piora, latwosc przekazywania mysli i cudowną barwnosc języka- mozna poczuc smak nawet nie probujac produktu <3 Sledze na biezaco i zycze samych smaczniutkich odkryc, pozdrawiam!
Bardzo, bardzo mi miło :) Tylko staruchów sprzed lat lepiej nie czytaj. Każdy się rozwija, nie stanowię wyjątku. Dawniej popełniałam błędy językowe, których już nie popełniam. Poprawiłam jakość zdjęć i inne aspekty. Na staruchy nie mogę patrzeć :P Pozdrawiam również i zapraszam.
:D Przeczytalam wszystko od deski do deski ;] nie jest sztuką być erudytą od urodzenia- prawdziwy talent pisarski to ten wypracowany i dopieszczony, im mocniej dostrzegalny progres tym bardziej wartościowe teksty <3 Teksty z przeszłości także mają swoj urok ;) pozdrawiam Cie serdecznie!
Jest mi cieplej niż od słonka zza okna :) Pozdrawiam również! <3
Toblerone (różne wersje) jadłam dawno i właśnie miałam z nimi taki problem, że na smak mi odpowiadały (oprócz klasycznej, tę uznałam za okropną całościowo), ale forma… Dodatkowo przy czyms takim irytuje mnie nawiązanie do gór. Chciałabym, by coś z górami jakkolwiek związane było… zacne w każdym aspekcie.
A tam, podróbko-serialo-zainspirowaniec.
Taak, prezenty i myślenie „skoro czekoladowe, Olga na pewno się ucieszy” – i mnie czeka teraz przeprawa przez takie (zamień na „Kinga”). Smażone toffi, malinowe chrupki, mleczne… Jak nie zdechnę, będą śmieszne recenzje.
Kruchy i chrupiący nugat obok spoko rodzynek? Spodziewałam się… zupełnie czegoś innego! Wiesz, że z chęcią bym spróbowała? Chociaż nie wiem, czy akurat ten wariant, bo czekolady z rodzynkami średnio do mnie przemawiają, ale wydaje się warta poznania (właśnie jako zacna konkurencja dla Toblerone).
Nie zdechnij. Pragnę tych recenzji! :D