Mimo iż zazwyczaj czyste warianty smakowe puszczam przodem, podczas ustalania kolejności degustacji czekolad Twin Peaks – brytyjskich odpowiedniczek Toblerone – uznałam, że najpierw sięgnę po batony z dodatkami, bo okażą się kiepskie i nie będzie mi się chciało z nimi męczyć (cóż za sympatyczna pomyłka!). W efekcie podstawowa tabliczka Twin Peaks Chocolate with Almond & Honey Nougat została mi na koniec.
Twin Peaks Chocolate with Almond & Honey Nougat
brytyjska czekolada a la Toblerone
Dwie recenzje czekolad Twin Peaks za nami, a ja nie napisałam ani słowa o szacie graficznej. Chyba dlatego, że nie wiem do końca, co o niej sądzić. Z jednej strony jest przyjemnie popkulturowa i wpada w oko, z drugiej jednak kojarzy mi się ze sklepami typu wszystko po 5 zł. Skądinąd słusznie, wszak batony Twin Peaks są produkowane dla brytyjskiej sieci sklepów Poundland (pound = funt = ok. 5 zł), a w Polsce znajdziecie je w Dealz. Sama nigdy bym ich nie kupiła, i to nie tylko z powodu okazałej gramatury. Szata graficzna sprawia, że wydają mi się plastikowe i niejadalne. Jakie zdanie na ten temat macie wy?
Twin Peaks Chocolate with Almond & Honey Nougat z sieci sklepów Poundland dostarcza 537 kcal w 100 g.
2 górki czekolady Twin Peaks z migdałami i miodowym nugatem ważą 25 g i zawierają 134,5 kcal.
Cała czekolada Twin Peaks waży 180 g. Upolujecie ją w Dealz.
Twin Peaks Chocolate with Almond & Honey Nougat to kolejny wariant smakowy pachnący jak bajka. Doskonale oddaje cudowną mleczną czekoladę. Z jednej strony słodką i dziecięcą, z drugiej zaś bogatą w kakao (baton zawiera nie mniej niż 30% suchej masy kakaowej, więc nie wyróżnia się na tle plebejskich czekolad mlecznych). Wypuszcza się w stronę Milki, ale przy okazji zahacza o MARSa.
Czekolada wygląda na twardą i taka też jest. Minimalnie lepi się pod palcami. Podczas łamania i krojenia stawia umiarkowany opór. Nawet gryziona zdaje się kamienna. Wystarczy jednak, że trafi na ciepły język, a bez chwili wahania rozpływa się niczym marzenie. Ma gęstawy i bagienkowawy rys, którego niestety nie rozwija. Jest bardzo pylista. Smakuje ponadprzeciętnie słodko, ale też ujmująco mlecznie.
Producent zdecydowanie nie pożałował dodatków, dzięki czemu górzysta czekolada Twin Peaks Chocolate with Almond & Honey Nougat jest bogato najeżona. Ma mnóstwo kawałków miodowego nugatu i migdałów. Te drugie są świeże i mięsiste, natomiast nie wnoszą niczego do smaku.
Król kompozycji to miodowy nugat. Konsystencją przywodzi na myśl połączenie skrystalizowanego cukru ze szkłem i bezą. Rozkosznie chrupie. Kruchość i delikatność zapewnia mu bezowy rys. Nie ma niczego wspólnego z plastikiem, z uwagi na co jest zupełnie inny niż niejadalny nugat z czekolad Toblerone.
Twin Peaks Chocolate with Almond & Honey Nougat to kolejna brytyjska czekolada produkowana dla sklepu Poundland, która bardzo mi smakuje i którą chętnie zjadłabym ponownie. Podczas dzielenia i gryzienia daje się poznać jako twarda, ale rozpuszcza się bez zastrzeżeń: szybko i gęstawo. Szkoda, że zamiast przemienić się w bagienko, po prostu znika, niemniej szala przysypana zaletami przeważa.
Jedyna poważna wada batonowej tabliczki to wysoka cukrowość, przesadna nawet jak na czekoladę plebejską. Podczas gdy w propozycjach Milki czy Millano słodycz jest spleciona z mlecznością, tu najpierw występuje cukrowość, a dopiero potem właściwy smak mlecznej czekolady.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: cukier, pełnotłuste mleko w proszku, masło kakaowe, miazga kakaowa, migdały (2,8%), syrop glukozowo-fruktozowy, miód (1%), emulgator: lecytyna słonecznikowa, białko jaj, wyciąg waniliowy, skrobia kukurydziana. Czekolada mleczna zawiera nie mniej niż 30% suchej masy kakaowej i nie mniej niż 14% masy mlecznej. Możliwa obecność śladowych ilości orzeszków ziemnych i innych orzechów.
Kalorie w 100 g: 537 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcze 29,3 g (w tym tłuszcze nasycone 17,3 g), węglowodany 61,8 g (w tym cukry 60,7 g), białko 5,6 g, sól 0,12 g.
Tak opakowanie zawodzi, a jego prostota aż razi. Nie przyciąga wzroku … A kolory są mdłe dam od sprawia że na zdjęciach ta 180 g tabliczka wygląda na filigranowy papluszwk niczym duplo… Tak myślałam w pierwszej chwili :D no cóż :P ale z tym batonem z tigera jest podobnie
Dokładnie, wizualnie Twin Peaks i baton z Tigera przedstawiają ten sam poziom plastikowości. Sama bym nie kupiła, ale degustacji zdecydowanie nie żałuję.
Jeśli chodzi o opakowanie to niezbyt mi się podoba – ja wolę takie bardziej wesołe, z różnymi wzorkami czy obrazkami, jak chociażby opakowania Milki czy Wedla na których jest więcej ozdób :D a co do smaku to w sumie powtórka z rozrywki, tylko bez dodatków – a więc i tak nie dla mnie, bo ten nugat wyklucza dla mnie zakup :/
Mnie się Wedle nie podobają, za dużo się na nich dzieje. Milki są zupełnie inne, oszczędne, zwłaszcza tabliczki 100 g. Aż dziwne, że je zestawiłaś ;>
Mnie się właśnie wydaje że to na Milce się więcej dzieje :D chociaż to zależy czy bierzemy pod uwagę duże, czy małe tabliczki. W dużych faktycznie więcej jest na Wedlu, ale w małych to Milka jest bardziej abstrakcyjna według mnie : D
Porównaj czekolady stugramowe z nadzieniem truskawkowym Milki i Wedla. Według mnie więcej się dzieje na Wedlu. A jak się spojrzy na małą Tiramisu Wedla albo świąteczne limitki, chaos atakuje oczy niczym jamnik kiełbasę.
Ja kocham serial Twin peaks ♥️ więc nie będę obiektywna:D
Noo too… została Ci już tylko degustacja czekolady (:
Bo ja wiem, czy to taka czysta wersja? No dobra, wiem, że bazowa.
Wow, sklepowe słodycze zaskoczyły. W sumie nie wiem, dlaczego np. w moich oczach te produkowane dla sklepów są potencjalnie bardziej rakowo-kiepskie niż no-name’y z marketów. Denerwują mnie stereotypy, a tymczasem i we mnie jakieś siedzą. Mogłabym więc spróbować tylko w celu sprawdzenia, czy uznam za lepszą od Toblerone (o to nie tak trudno).
Co do wspomnianej Milki czy Millano – ej, w ogóle oprócz mleczności mają swoje charakterystyczne smaczki. Ten w Milce rozumiem, że może się podobać, w Millano jest coś, co mnie odrzuca, ale… właśnie taka czysta cukrowość mnie męczy i denerwuje.
„Np. w moich oczach te produkowane dla sklepów są potencjalnie bardziej rakowo-kiepskie niż no-name’y z marketów” – coś w tym jest, bo we mnie stabilnie i wygodnie siedzi to samo przekonanie. Produkty dla Tigera czy Dealz? Rak. Produkty dla Leclerca, Tesco czy Carrefoura? Co najwyżej niedobra taniocha.
Nie wiem, dlaczego uważacie, że jest lepsza niż Toblerone – zęby można sobie na tym nugacie połamać. W dodatku nie zamienia się w przyjemną miodową gumę, za co kocham Toblerone. Jak dla mnie to taka nieudana brytyjska kopia, w życiu drugi raz nie kupię.
Zdradzę Ci, dlaczego tak uważam. Gotowy? Ponieważ smakuje mi bardziej ;>