Ciastka pieczone w domu bądź cukierni spożywam mniej więcej nigdy. Po pierwsze jestem przyzwyczajona do produktów, których skład i wartości odżywcze znajdują się na opakowaniu. Po drugie uważam, iż recenzowanie wypieków domowych nie ma sensu, a opisywanie tych pochodzących z cukierni i piekarni ma wartość tylko dla osób, które mieszkają w tym samym mieście i mogą udać się na polowanie. (Oczywiście mam na myśli lokalne cukiernie i piekarnie, nie zaś sieciowe jak HERT, Jul-ka, A.Blikle itp.).
Ciastko owsiane z żurawiną pochodzi ze szczecińskiej cukierni Muffinek. Otrzymałam je od koleżanki (dziękuję!). Co prawda nie ma na nim składu ani wartości odżywczych, niemniej zdecydowałam, że i tak je zjem i zrecenzuję. W końcu prezentów się nie wyrzuca, zwłaszcza wyglądających smakowicie.
Ciastko owsiane z żurawiną z cukierni Muffinek w Szczecinie
Mimo iż ciastko owsiane z cukierni Muffinek jest blade, wygląda cudownie. (Podobne ciastka piekła moja babcia, kiedy byłam mała i przyjeżdżałam do niej na weekendy. Sentymentalne skojarzenie przysłużyło się szczecińskiemu wypiekowi). Podczas łamania i gryzienia daje się poznać jako bardzo twarde. Nie wiem, czy wynika to z jego natury, czy może z czasu dzielącego zakup i degustację (wyniósł lekko ponad tydzień). Kiedy już ciastko owsiane uda się przełamać, okazuje się odpowiednio kruche.
Ciastko owsiane z żurawiną waży lekko ponad 60 g i dostarcza bliżej nieokreśloną liczbę kalorii.
Wypieki cukiernicze powinny być aromatycznie słodkie, lecz ciastko owsiane z cukierni Muffinek wydaje się przesadnie słodkie. Jest też wyraziście maślane (pozytywnie) i delikatnie kokosowe. Owsianego wątku nie odnotowałam wcale, podobnie jak żurawiny. Wwąchując się w nie, pomyślałam o muśniętych kokosem kruchych ciastkach maślanych typu shortbread, np. zrecenzowanych drzewiej brytyjskich Pure Butter Shortbread i polskich Excellent Butter Cookies marki Glutenex. W zapachu owsianego ciastka z cukierni Muffinek bowiem odnalazłam masło z cukrem i delikatną żółtoserowość typową dla shortbread cookies.
Ciastko owsiane z żurawiną jest bardzo tłuste w dotyku i skrzy się cukrowym pyłem. Pod zębami daje się poznać jako twarde w punkt. Rozpada się na cząstki. Niestety ani przez chwilę nie tworzy ciastowej masy. Konsystencją, podobnie jak zapachem, przywiodło mi na myśl brytyjskie maślane herbatniki.
Skojarzenie z shortbread cookies podtrzymuje również smak. Szczecińskie ciastko owsiane jest przeogromnie maślane, a wysokiej maślaności nie ustępuje cukrowość. Tło należy do słodkiego i tłustego – spoconego wewnątrz bułki przewożonej w aucie w środku upalnego lata – żółtego sera. Łagodnego, być może goudy. Owsianości nie czuć za grosz, co wydaje mi się co najmniej zadziwiające w przypadku ciastka owsianego.
Żurawina, skądinąd znajdująca się wyłącznie na wierzchu i stanowiąca dekorację, ma przyjemną konsystencję. Jest mięsista, nieprzesuszona. Odrobinę przypomina żelki i idzie w stronę owoców kandyzowanych (to już dla mnie minus). Odznacza się dziwnym smakiem, bo słodko-kwaśnawo-gorzkawym. Ani trochę nie pasuje do maślano-serowej bazy. Pozrywałam ją z ciastka i wyrzuciłam.
Ciastko owsiane z żurawiną ze szczecińskiej cukierni Muffinek ma wiele przyjemnych aspektów, ale całościowo jest kiepskie. Daje się poznać jako potężnie tłuste – i w smaku, i w konsystencji. Po rozgryzieniu jest aż wilgotne od tłuszczu! Zamiast tworzyć ciastową masę, rozpada się na twarde kawałki zatopione w soczystej oleistej zawiesinie. Ponadto jest przesadnie cukrowe. Nic dziwnego. Spójrzcie tylko na skład, który koleżanka otrzymała od właściciela (moim zdaniem i tak jest nieprawdziwy).
Wypiek wydaje się zdrowy i chyba jako taki został zaprojektowany. Niestety z prozdrowotnością ma niewiele wspólnego. Miał być ciastkiem owsianym, a okazał się kamiennawym kruchym ciastkiem maślanym z niepasującym dodatkiem żurawiny, która na dodatek smakuje nieprzyjemnie. Zamiast owsianości serwuje spoconą żółtoserowość. Dziwny twór uważam za dobry na raz (ale bez żurawiny).
Ocena: 3 chi ze wstążką
Skład bazy ciastek:
Skład ciastka owsianego bez dodatków: mąka pszenna, cukier, olej roślinny, syrop glukozowy, glukoza, mleko w proszku, jajka, syrop cukrowy, substancja spulchniająca: E500; białko mleka, sól, aromat, barwnik, olej, margaryna, woda.
Według mnie właściciel podał koleżance skład nieprawdziwy i wymyślony na poczekaniu. Nie dość, że nie ma w nim dodatku: żurawiny, więc koleżanka musiała założyć, iż to skład bazy ciastek, to jeszcze nie zawiera… płatków owsianych. Ładne mi ciastko owsiane bez owsa. O ilości substancji słodzących w tym jakże zdrowym wypieku better – a może butter?; hłe, hłe – nie wspominać.
Ciastko owsiane bez owsa ale i bez masła z tego co widzę, za to z margarynką :D może stąd się wziął kokos w aromacie? Ja też czasem czuję coś ala kokosowego w takich, margarynowych, udających maślane ciasteczka (np ciacho góralki też mi tak pachniało). Żurawinę i tak bym wywaliła, bo jej nie lubię :D ale sam fakt obecności żurawiny przekreśliłby możliwość zakupienia przeze mnie takiego ciacha, gdybym miała w Krakowie coś takiego jak cukiernia Muffinek. Btw, nie kojarzę ani jednego miejsca z tych sieciowek, które wymieniłaś. U mnie raczej popularne są na przykład Awiteks, Buczek czy Steskal :p
Nigdy nie wiązałam kokosowego posmaku z pseudomaślaną margarynowością. Interesujące.
Ja z kolei nie znam Twoich sieciówek. Pierwszy raz o nich słyszę :P
Wygląda nieźle, ale skład nędzny z tego co widzę, smakiem też nie zachwyca z tego co piszesz, więc wolałabym jakieś sprawdzone ciastka jak już, np. herbatniki ;)
Rozsądny wybór.
Z ciastami mam podobnie, ale nie do końca. Niewiele jest takich, które mi smakują, więc dlatego nie jem. Jak już na jakieś mnie najdzie, nie eksperymentuję. Mogę zjeść jedynie takie zrobione przez ojca, gdzie mniej więcej wiem, co jest (i jest robione, jak chcę) albo raz na kilka lat z Cakestera (w ogóle fajna kawiarnia u mnie, wartości jak w batonach LC, na życzenie podają gramaturę kawałka itd., ale zbyt lokalne by recenzować i… no właśnie, bywam raz na rok czy dwa). Ciastek robionych nigdy nie lubiłam. Jest w nich coś, co właśnie mi nie odpowiada. Kupne… w sumie też niezbyt moje są. Od tego bym uciekała, bo nie podoba mi się ani na wygląd, ani żurawina do ciastek mi na logikę nie pasuje. To uraz po jednych pseudomaślanych ciastkach z malinami – teraz wszystkie owoce suszone w ciastkach źle mi się kojarzą.
Żółty ser i owoce? Jeszcze gorzej.
Co do składu… może, spryciarz jeden, bał się, że otworzy lokal obok i zacznie robić identyczne, więc wymyślił? Nie no, osobiście uwierzę, że po prostu bazę mniej więcej taką samą pod wszystkie ciastka mają i to podał. Potem tam coś pewnie sobie dodają czy zmieniają. Przy tym jednak przypomniała mi się opowieść znajomego, jak to zamawiał stek i zapytał, jaką gramaturę ma to, co tam wybrał i usłyszał odpowiedź, że: „no samo mięso to tak z 300-600 gramów”.
„Fajna kawiarnia u mnie, wartości jak w batonach LC, na życzenie podają gramaturę kawałka itd.” – Marzę, żeby tak było w każdej restauracji i kawiarni. Tyle że musiałoby być uczciwie, nie na odwal.
Taak, to byłoby świetne. Może sama nawet bym nie korzystała, ale chciałabym, by nie oszukiwali. Przypomniało mi się, jak w jednej knajpce w Suwałkach do sushi dawali ryż z mikrofali. <3 I ten magiczny dźwięk tego urządzenia niosący się po lokalu, w którym i tak waliło starym tłuszczem jak Mc.
Wiesz, że czasami moje marzenia dotyczące świata mnie irytują? Bo potem jeszcze bardziej denerwuje mnie przepaść między nimi, a tym, jak wygląda rzeczywistość.
Musisz zatem ostro zaniżyć oczekiwania. I nie marzyć, nigdy! Na wszelki wypadek śnić też nie. Może dołączę do Twojego nowego stanu otępienia. Jeśli dzięki temu będzie się żyło milej… Chociaż niee, wolę się denerwować i rozczarowywać. Życie bez marzeń byłoby okropne.
Dlatego nie mam złudzeń, że świat się zmieni, ale marzenia to co innego. Marzyć sobie mogę, wiem, że się nie spełnią.