Mousse au lait Tiramisu to limitowana mleczna czekolada z musem z Lidla, a dokładnie z Tygodnia Włoskiego. Jeśli zainteresuje was jej recenzja i postanowicie odciąć sobie rękę w ramach kary za przepuszczenie okazji, spieszę was uspokoić. Odłóżcie ten nóż do szuflady, bo dostaniecie lanie od mamy za popsucie jedynego porządnego ostrza w domu! Czekolady J.D. Gross Mousse au lait Tiramisu i Mousse au lait Creme Brulee pojawiają się w Lidlu sezonowo. Nie wiem, czy podczas każdego Tygodnia Włoskiego, ale co parę na pewno. Śledźcie uważnie gazetki i uzbrójcie się w cierpliwość (zamiast noża), bo warto.
Mousse au lait Tiramisu
mleczna czekolada z musem z Lidla
Każda ważąca niemal 200 g czekolada z musem J.D. Gross daje się poznać jako wstępnie twarda i pozornie nieprzystępna. Nic dziwnego, wszak grubość warstwy czekoladowej zachwyca. Mousse au lait Tiramisu to jednak wyjątek – rzeczywiście jest twardsza od sióstr i kuzynek. Zawiera nadzienie składające się z dwóch kremów i chrupadełka. Żadna warstwa nie zapowiada się piankowo.
Mousse au lait Tiramisu marki J.D. Gross dostarcza 579 kcal w 100 g.
Mleczna czekolada kawowa z Lidla w rządku (3 kostkach) waży 37,6 g i zawiera 218 kcal.
Wspólną cechą mlecznych czekolad z musem z Lidla jest wspaniały zapach. Mousse au lait Tiramisu oddaje Mleczną Czekoladę Idealną o bajecznym poziomie mleczności, słodką w sposób plebejski. (Wąchana na zmianę z Creme Brulee okazuje się mniej mleczna, a bardziej kakaowa). Równie ważne nuty to słodka kawa i… śmietankowość serka topionego. Kawa jest bardzo delikatna i występuje na końcu bukietu aromatycznego. Serkotopioność zaś uwydatnia się po rozkrojeniu kostki, gdyż pochodzi z dolnego kremu.
Grubą mleczną czekoladę zgryza się łatwo. Trudno ocenić jej walory, jako że przylepione do niej fragmenty zewnętrznego kremu wprowadzają do kompozycji kawowość. Nie trudno jednak orzec, że czekolada jest idealna: przeogromnie mleczna, plebejsko słodka, tłusta, gęsta, bagienkowa i wzorowo aksamitna. Rozpuszcza się w sekundę, nie oglądając się za siebie.
Nadzienie kolorystycznie przywodzi na myśl wawelskie Tiki-Taki. Dzieli się na dwa kremy:
- górny krem kawowy ma kolor nugatowy, więc przypomina raczej cappuccino bądź tradycyjną kawę z mlekiem niż espresso. Pojawia się także na bokach (otula białe nadzienie mleczne). Jest go mało. Smakiem oddaje intensywnie umlecznione Kopiko, ale nie tylko. Najbardziej czuć w nim amaretto. Mimo iż nie przepadam za migdałowym likierem/syropem, w Mousse au lait Tiramisu sprawdza się doskonale. Jest aksamitny i tłusty. Rozpuszcza się z bagienkowym rysem,
- dolny krem mleczny powinien być musem, ale nie jest. Rozpuszcza się łatwo i szybko, aksamitnie i bardzo tłusto. Smakuje olejkiem migdałowym do ciasta wymieszanym z amaretto i doprawionym szczyptą wanilii. Zawiera wątek serka topionego. Urozmaicono go dużymi i lekkimi ciastkami. Są idealnie chrupiące i wzorowo kruche, lecz pozbawione smaku. Im dłużej się je chrupie, tym bardziej przywodzą na myśl zbrylony skrystalizowany cukier. Skoro oddają mieszankę ciastek i cukrowych skałek, mogą być pokruszonymi amarettini, w końcu to herbatniki włoskie, więc klimat by się zgadzał (przypominam, że Mousse au lait Tiramisu to czekolada z Tygodnia Włoskiego w Lidlu).
Mleczna czekolada z musem z Lidla, choć pozbawiona musu, to kolejna pozycja, którą warto wciągnąć na zakupową listę. Mousse au lait Tiramisu składa się z bajecznie mlecznej grubej czekolady i dwóch kremów. Górny jest bardziej bagienkowy i odpowiada smakiem amaretto, dolny zaś oleisty i oferuje słodycz olejku migdałowego do ciasta (z posmakiem serka topionego). Gęstą i tłustą kompozycję urozmaicają skaliście, cukrowo kruche ciasteczka (amarettini?). Mogłoby ich nie być, wszak i tak nie mają smaku.
Mimo iż włoski deser tiramisu z założenia zawiera mocną kawę espresso, serek mascarpone i biszkopty, w czekoladzie J.D. Gross nie uświadczymy żadnego z tych składników. Kawa pojawia się tylko jako akcent – i to wyłącznie w górnej warstwie kremu – na dodatek jest napojem mocno mlecznym i słodkim. Zamiast mascarpone występuje serek topiony. Całokształt wychodzi maksymalnie plebejsko i cudnie.
Ocena: 6 chi
Oo, ten smak brzmi nawet lepiej niż wczorajszy – Kopiko, olejek migdałowy (który kocham!), pyszna mleczna czekolada i kruche ciasteczka zamiast tych kawałków karmelu? Mniam ^^ martwi mnie jedynie ten posmak serka topionego, ale w sumie nigdy w życiu nie czułam czegoś takiego w słodyczach, to może i tu bym tego nie poczuła :D całe szczęście jednak nie jestem tak zdesperowana by kupić te czekolady (w końcu to dodatkowe 200g do zapasów) więc moja ręka jest bezpieczna :D
188 g. Teraz kupisz? :’D
Marne pocieszenie xD
Jak na kogoś kto stroni od dużych czekolad poszalałaś z tymi Grossami : )
Ta wersja akurat nie dla mnie bo kawa, ale na jakaś się jeszcze na pewno skuszę.
Ze Studentskimi też poszalałam. Tylko jedną z trzech oddałam mamie, bo była maksymalnie wstrętna. Trójkową i czwórkową zostawiłam. Trójkową już zjadłam, czwórkowa leży poporcjowana i czeka na dobry dzień.
Nie wierzę, jak podobnie odebrałyśmy jej smak! Też czułam cappuccino i nutę serka topionego. W ogóle mnie całość pobrzmiewała biszkopto-ciastkami i bitą śmietanką. Cieszę się, że odebrałyśmy podobnie, ale nie w 100 %ach tak samo nam się kojarzyła. Jak ja się cieszę, że nie czułam amaretto i olejku migdałowego! Tych wstręciuchów bym nie zdzierżyła, aczkolwiek… obstawiam, że olejek to te moje „dziwne twory ciastkowo-biszkoptowe”, nie umiałam ich specjalnie nazwać. Olejków tego typu nie lubię, ale dla mnie to było tak słodkie… że aż rozmyte.
Creme Brulee o dziwo u mnie z nią wygrała, tyle powiem.
O tej powiem tak: miłe zacukrzenie, rzeczywiście chyba niespecjalnie „tiramisu”, ale… raz, że nigdy tiramisu nie jadłam, a dwa – nie jest w moim typie, akurat nie mam nic przeciwko, że taka się okazała. Nazwę bym jednak zmieniła, bo np. ja się wahałam i mało brakowało, a by mnie odstraszyło, a Mama napaliła się na tiramisu do potęgi.
A tak się zastanawiam (bo serio pojęcia nie mam), czy tiramisu jest mocno kawowe? Nie powiedziałabym, bo espresso ponoć nasącza się coś tam z niego, a przecież wtedy w całokształcie, jak tam jest tyle kremu i słodzideł… kawowość pewnie się trochę rozchodzi? Wg Mamy jedna warstwa powinna być kawowo gorzko-mocna, a reszta słodko-słodka. Hm… i teraz czekolada stylizowana na tiramisu? Wydaje mi sie, że pole do popisu dla producenta ogromne w takim razie. Ciasto łatwiej chyba zrobić z wyraźnym podziałem na warstwy, bo warstwy czekolady w ustach się mieszają, a tak łyżeczką można różnie zagarniać?
Amarettini to twarde biszkopty z dodatkiem amaretto, więc może one stanowią punkt łączący moje amaretto z Twoimi biszkopto-ciastkami? Zresztą wspomniałam o nich w recenzji. Moim zdaniem stanowią dobry trop.
Skoro nie ma problemu z wyrazistością alkoholu w całym ciastku (np. wuzetce albo torcie orzechowym), mimo iż spirytusem nasącza się tylko biszkopt, nie powinno być również problemu z wyrazistością kawy w całym tiramsu. Podobnie jest z czekoladami. Częściej szamasz tabliczki złożone z kilku warstw, w których tylko jedna stanowi alkoholową (np. Zottery). Skoro w nich alkohol czuć całościowo, to i tu kawa mogłaby być wyrazistsza.
Zdecydowanie produkt dla mnie bo jestem miłośniczką kawy ci do zasady bo ostatnimi czasy mam przerwę od niej. Jak mnie znowu najdzie kupię ;) ta brule do mnie nie przemawia ale ta to co innego :)
Tak bardzo chciałabym móc pić kawę :(