W trio moich ulubionych rodzajów ciastek znajdują się markizy, kamienne włoskie cantuccini i wszelakie kapcie z worka. Niektóre babeczki należą do ostatniej z wymienionych kategorii. W przeszłości, gdy nie goniły mnie terminy ważności, a nad głową nie wisiał topór z ostrzem ozdobionym aforyzmem: Żryj słodycze do recenzji, albowiem blog sam się nie poprowadzi, namiętnie zajadałam się magdalenkami z worka. W gimnazjum potrafiłam zjeść półkilogramowe opakowanie na raz. Cóż…
Babeczka jogurtowa Plum Cake Yoghurt produkowana dla Auchan, którą otrzymałam od Marthy (dziękuję!), wydała mi się bajecznym połączeniem kapciucha z worka i paczkowanych bułeczek mlecznych. Z uwagi na stuprocentowo mój klimat spodziewałam się wystawić 6 chi, jeśli nie unicorna smaku.
Plum Cake Yogurt babeczka jogurtowa
Jak wspomniałam, Plum Cake Yoghurt to babeczka jogurtowa z Auchan. Oryginalny producent ukrył twarz w pelerynie i wycofał się w mrok niczym szpieg z Krainy Deszczowców (wiemy jedynie, że ma zakład we Włoszech). Na oko wydaje się obłędna: spocona, zmęczona życiem, skapcaniała. Przez opakowanie czuć, że jest odpowiednio miękko-twarda, sprężysta. Nadaje się do koszyczka wielkanocnego, ponieważ przywalona kiełbasami i innymi barankami cukrowymi nie rozpadłaby się niczym mumia.
Babeczki jogurtowe Plum Cake Yogurt z Auchan dostarczają 415 kcal w 100 g.
Opakowanie babeczek jogurtowych zawiera 6 sztuk po 33 g i 137 kcal.
Paczkowane ciastko pachnie, jak na babeczkę z worka przystało. Oferuje dziecięcą słodycz, jajeczną biszkoptowość i kapciuchowatość. Jogurtu nie wyczułam. Wanilii, mleczności ani maślaności też nie.
Babeczka jogurtowa z Auchan została nabłyszczona tłuszczem, co nadaje jej wygląd typowy dla ciastek z worka i chroni przed przywarciem do folii. Tłuszcz jednak nie osadza się na palcach. Kroi się ją niczym obłoczek. Jest rozkosznie puszysta. Ma twardszą skórkę i kapciuchowate wnętrze.
Mimo iż skapcaniałe ciastka z worka bywają tłuste-lecz-suche, Plum Cake Yoghurt sprawia wrażenie odpowiednio wilgotnej. Przynajmniej początkowo, gdyż z czasem zdradza dozę suchawości. W wyniku połączenia ze śliną staje się gęstociastowa. Mocno skleja zęby i odznacza się mącznym wykończeniem.
Pierwsze smaki odnotowane w ciastku z Auchan ani trochę mnie nie zdziwiły. Biszkopt, ciasto z worka, słodycz – ot, klasyka gatunku. Wtem jednak pojawiła się… gotowana ryba. Tytułowego jogurtu zabrakło, podobnie jak mleczności, maślaności i wanilii odnajdywanych w tego typu wypiekach.
Mimo wielkich nadziei – a może właśnie przez nie – Plum Cake Yoghurt sprawiła mi zawód. Okazała się znacznie gorsza od kapciuchowych babeczek, którymi zajadałam się w przeszłości. Przypomina piaskową babkę wielkanocną z worka marki Marka. Jest jednocześnie sucha i nawilżona, mączna. Smakuje słodką biszkoptowością i gotowaną rybą. Ponieważ mam obecnie przerażająco dużo słodyczy, zrezygnowałam ze zjedzenia całej. Wystarczyła mi połowa. Do babeczki z Auchan na pewno nie wrócę.
Ocena: 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka pszenna, cukier, jajka, olej słonecznikowy, jogurt o niskiej zawartości tłuszczu 6% (mleko w proszku odtłuszczone, żywe kultury bakterii jogurtowych (streptococcus thermophilus, lactobacillus bulgaricus), substancje spulchniające (difosforan disodowy, weglany sodu, węglany amonu) białka mleka, emulgator (mono i diglicerydy kwasów tłuszczowych), sól, aromaty. Produkt może zawierać soję.
Kalorie w 100 g: 415 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 19,1 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 2,6 g), węglowodany 52,8 g (w tym cukry 31,2 g), błonnik 1,1 g, białko 7,5 g, sól 0,75 g.
No proszę, powiem Ci że miałam kiedyś podobne doświadczenia z babką z Auchana! Z tym że to nie była taka mała babeczka jak jogurtowa, tylko takie duże ciasto w przezroczystym opakowaniu, chyba to była babka marmurkowa. Na pierwszy rzut oka wszystko było ok: ciastowa, kapciowa, słodka, biszkoptowa… Ale na wierzchu miała taką glazurę która właśnie smakowała rybą!! Myślałam że się porzygam :oo recenzji niestety nie ma xD ale jak widać ktoś w Auchanie bardzo lubi ryby :D
Hahaha :D Cieszę się, że nie jestem sama w nieszczęściu. Żeby było jasne: lubię ryby, ale niekoniecznie w słodyczach.
Ja już nie kupuje takich cudów ,jedynie kupię Magdalenki jak sie pojawią w biedronce na tyg francuskim bo są przepyszne . Kilka razy kupiłam inne i są mega przesłodzone i tłuste .
Kocham magdalenki, ale fakt – i tu można trafić źle.
W Piotrze i Pawle bywają prawdziwe francuskie magdalenki, w Carrefourze na półce francuskiej chyba też. To są najlepsze przemysłowe magdalenki jakie jadłem.
A propos kapciuchów, jadłaś kiedyś sławne/niesławne Twinkies?
Nie, ale znam je ze zdjęć w internecie i MUSZĘ kiedyś spróbować. Pytasz, bo jadłeś i są obleśne? :D
Dokładnie :3
Mmm. Nie mogę się zatem doczekać :P
Człowiek kontrastów z Ciebie! Kamienne włoskie ciastka i kapciochy z wora… Cóż, i ja zawsze kapciochy raczej lubiłam, a i niektóre twarde rzeczy lubię (np. twarda ciemna czekolada, twardawe nadzienie wygrywa u mnie miękkimi, płynącymi czekoladami, twarde chleby). Nie dziwi mnie to więc. Magdalenki z wora? Te nigdy nie kusiły, więc nawet nigdy nie próbowałam (!), ale Mamę czasem na nie nachodzi. Recenzowana babeczka jest jednak o tyle niebezpieczna, że gdybym to ja ją dostrzegła (ale nie wiem, teraz bym pewnie się wahała, bo jadłam jakiś czas temu bułeczke mleczną, która mi nie smakowała, co wynikało chyba z tego, że to po prostu bułeczka), mogłaby mnie nawet skusić… Skojarzyły mi się właśnie z połączeniem bułeczek mlecznych i takich wieńców twarogowych, które kieeedyś były w Lidlu. Kiedyś je lubiłam.
Szkoda, że jogurtu w zapachu nie czuć, ale wydaje się przyjemny. Konsystencja? Też. Aż tu nagle… Że co proszę? Ryba? Nawet bez niej po przeczytaniu uznałam, że nie byłby to mój produkt, ale nie no… Jak to, haha.
Za to zdanie „Ponieważ mam obecnie przerażająco dużo słodyczy, zrezygnowałam ze zjedzenia całej. ” jest jak jogurt na me serce. Było się śmiać i kpić z mojego porzucania wyjątkowo niemoich lub niesmacznych niespodzianek po kostce-dwóch? :> Szkoda życia i żołądków na dziadostwo i po prostu słodycze kiepskie.
Wyobrażam sobie wieniec twarogowy, choć nigdy czegoś takiego nie jadłam. Brzmi obłędnie. Mięciutkie ciasto i twaróg, mmm.
Czasem warto porzucić ciecia na rzecz królewicza. Czasem, bo jednak dzięki cieciowi wychodzą zabawniejsze recenzje.
Tak, to było obłędne. Sernikowy biszkopt jakby.
Widzę że coraz gorzej z tymi produktami. Może reszty nie recenzuj bo już nie wiem gdzie się chować byle zapaść się głęboko pod ziemię ze wstydu ..
Przecież fakt, że coś jest kiepskie, to nie Twoja wina :)