Cadbury, Animals with Freddo zwierzątka-ciasteczka z czekoladą

Ciasteczka z czekoladą to jedna z najsmaczniejszych przekąsek na świecie (choć ani odkrywcza, ani nacechowana efektem wow). Z kolei herbatniki ze zwierzętami są przekąską esencjonalnie uroczą, rozczulającą i chwytającą za serducho (niezależnie od wieku). Połączenie kruchych zwierzaków z dziecięcą mleczną czekoladą – a do tego odpowiednio przygotowane, przykuwające wzrok opakowanie – sprawia, że niełatwo oprzeć się pokusie chrupnięcia. Ach, jest jeszcze wabik pod postacią aury zagraniczności!

Zwierzakowe ciasteczka z czekoladą jadłam w wykonaniu różnych marek, ale Cadbury – nigdy. Animals with Freddo miałam okazję przetestować dzięki Marcie (dziękuję!). Znajdują się w opakowaniu idealnym, wszak w sam raz na raz. W opakowaniu zbiorczym znajduje się sześć małych paczuszek po 22 g.

Cadbury, Animals with Freddo zwierzątka ciasteczka z czekoladą, copyright Olga Kublik

Animals with Freddo zwierzątka-ciasteczka z czekoladą

Mimo iż na opakowaniu zbiorczym znajduje się pełna nazwa Animals with Freddo, na saszetce napisano tylko Animals. Fakt ów w połączeniu z herbatnikową małpą sprawił, że spodziewałam się zastać w środku ciasteczka z czekoladą w kształcie zwierzaków z dżungli. Pudło. Moja saszetka zawierała dwie małpy, dwa smoko-aligatory (zakochałam się w nich; są najlepsze!), dwa lwy i aż pięć żab Freddo, czyli postaci znamiennych dla słodyczy Cadbury. Na dodatek jedynie wykonanie żab nie budzi zastrzeżeń. Pozostałe zwierzaki – zwłaszcza małpy – naniesiono na ciasteczka z czekoladą byle jak.

Herbatniki z czekoladą Animals with Freddo od Cadbury dostarczają 483 kcal w 100 g.
Zwierzątka-ciasteczka z czekoladą ważą 22 g w małej paczce i zawierają 106 kcal.

Cadbury, Animals with Freddo zwierzątka ciasteczka z czekoladą, copyright Olga Kublik

Przyjrzyjcie się dobrze opakowaniu, zwłaszcza kolorystyce zaprezentowanego na nim herbatnika-małpy. Czy przyszłoby wam do głowy, że ciasteczka z czekoladą Cadbury są… kakaowe?! Nie wierzę, że ktokolwiek wysnułby taki wniosek, mając do czynienia wyłącznie z szatą graficzną. A jednak.

Ciasteczka kakaowe pachną odpowiednio do tego, czym są, a więc niewymagająco, słodko i kakaowo. Mlecznej czekolady Cadbury nie czuć ani trochę. Kakaowość nie jest kakałkowa, lecz herbatnikowa. Od pierwszego niucha przywodzi na myśl ciastka kakaowe BelVita albo Rico Ranki z Lidla.

Cadbury, Animals with Freddo zwierzątka ciasteczka z czekoladą, copyright Olga Kublik

Mleczna czekolada zastosowana na spodzie ciasteczek Animals with Freddo jest bardzo lepka, tłusta. Mimo iż herbatniki są małe, producent zastosował jej dużo. Łatwo ją zgryźć. Nie przypomina klasycznej czekolady, raczej wstępnie zastygły krem. Albo polewę. W ustach daje się poznać jako tłusta, oleista, pylista. Rozpływa się w sekundę setną sekundy, niestety na zero. Smakuje słodkokakaowo i kakaowomlecznie.

Ciasteczka z czekoladą Cadbury są wzorowo chrupiące, acz głównie kruche. Zdają się nie mieć wagi: są leciutkie niczym piórka (jeden herbatnik z czekoladą waży… 2 g!; dostarcza niespełna 10 kcal). Położone na języku namakają i rozpadają się na kawałki, uroczo ciastowiejąc. Cechują je nieprzesadna słodycz i herbatnikowa kakaowość rodem ze wspomnianych już ciastek BelVita czy Rico Ranki.

Cadbury, Animals with Freddo zwierzątka ciasteczka z czekoladą, copyright Olga Kublik

Animals with Freddo od Cadbury to herbatniki sympatyczne dla kubków smakowych i zębów, a także przyjazne dla bioder. Choć w kontekście wizualnym wymagają poprawy, cieszą oko. Zwłaszcza dziecięce, które raczej nie spostrzeże, iż małpa wygląda jak rozjechany walcem mutant, a lew nie ma tułowia.

Jednocześnie zwierzakowe ciasteczka z czekoladą niczego nie urywają. Są poprawne, lecz nie chwytają za serce. Może dlatego, że zamiast na kakaowe liczyłam na zwykłe jasne? Tak czy owak, nawet gdybym miała możliwość sięgnięcia po nie ponownie, nie skusiłabym się.

Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Skład: mąka pszenna, cukier, oleje roślinne (palmowy, rzepakowy), masło kakaowe, masa kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, serwatka (z mleka), sproszkowane kakao w proszku 1,5%, tłuszcz mleko, substancje spulchniające (wodorowęglan amonu, sód wodorowęglan, difosforan disodowy), sól, emulgatory (E 442, E 476), aromaty.

Kalorie w 100 g: 483 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 20 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 9,1 g), węglowodany 67 g (w tym cukry 27 g), błonnik 2,8 g, białko 7,7 g, sól 0,64 g.

12 myśli na temat “Cadbury, Animals with Freddo zwierzątka-ciasteczka z czekoladą

  1. W sumie to nawet same ciastka nie wyglądają specjalnie kakaowo, nie tylko na opakowaniu :D strasznie jasne się wydają. No i naprawdę mogli się trochę postarać z tymi zwierzątkami, wczorajsze ciasteczka Ani wyglądały o wiele lepiej :p chciałam powiedzieć który zwierzak podoba mi się tutaj najbardziej, ale… nie mogę, bo nie podoba mi się żaden. No cóż, przynajmniej smakowo poprawne, choć wiadomo że po takich zwykłych ciastkach nie ma co się spodziewać zachwytów. Dobrze że jest ich tak malutko, to nie trzeba na nie zbyt długo patrzeć tylko można od razu wsypać sobie wszystkie do gęby ;D

  2. Nie wpadłabym na to, że są z czekoladą, w ogóle to patrząc na opakowanie, nie uznałabym, że mam do czynienia z ciastkami… Nie wyglądają specjalnie smakowicie, skład też nie zachęca, więc poszukiwać ich nie planuję, ale przynajmniej wiem, co kryje się w opakowaniu (obstawiałabym jakieś cukierki lub żelki :P)

  3. Jako dziecko lubiłam ciastka-zwierzaki i ciastka z czekoladą (moje ulubione to były listki podlane ciemną), ale już wtedy nie chciałabym łączyć zwierzaków z czekoladą. Trochę dziwne, co?
    Nie wiedziałam, że Cadbury ma sztandarowego zwierzaka.

    Ciastka z wyglądu, właśnie takie niedbałe, nawet mi się podobają, bo kojarzą się z malunkami naściennymi w jaskiniach, ale nie wiem, czy do dzieci by przemówiły. Do małej mnie możliwe, ale do większości?
    TO SMOK. To na pewno smok, bo one istnieją, zwierzęta jak każde inne, tylko fajniejsze. Dlatego stronią od ludzi. Tak, te ciastka są najładniejsze. Potem idzie małpiszon. Przykro mi, że lwy tak brzydko wychodzą, bo bardzo je lubię.

    Najpierw skrzywiłam się na myśl o lepko-tłustej czekoladzie, potem pomyślałam, że tak obiektywnie, właśnie jakby zastygła polewa do ciastek chyba pasuje, ale… Nie, chyba nie taka. Parę razy trafiłam na splot kakao, słodyczy i mleka, które jednak i tak ni jak nie przełożyły się na czekoladowość. O ile Mama nie umie zjawiska pojąć, tak ja tłumaczę, że pewnie rzecz w mieszaniu i temperaturach (przy tym mieszaniu). Masz jakąś teorię? W sensie z tym wychodzeniem czekolad polewowo, polew czekoladowo itp.

    Może i tak, ale wydaje mi się, że miałaś pełne prawo liczyć na jasne, bo opakowanie chyba właśnie takie sugeruje?

    1. Czemu ciastka w innych kształtach mogły być pokryte czekoladą, a zwierzaki nie? Ja do dziś kocham wszytko, co zwierzakowe. Ciastka, czekoladki, makarony, płatki do mleka (nie jem, ale cenię wizualność) etc.

      Nie napisałam tego w recenzji, żeby nie wydłużać, ale mnie także zwierzaki na herbatnikach od razu skojarzyły się z malunkami w jaskiniach. Piątka! Jednakże w moim rankingu na drugim miejscu znajduje się lew. Rozwalcowana małpa wygląda najgorzej :P

      Nie mam teorii, ale doskonale rozumiem i czuję różnicę. To tak, jakby zmiksować składniki potrzebne do wykonania idealnych lodów, ale nie zamrozić ich. W teorii masz wszytko, co potrzebne do lodów, lecz za cholerę nie są to lody. Podobnie jest z wieloma polewami czekoladowymi/kakaowymi. Składają się z tego samego co czekolada, lecz czekoladowości nie osiągają.

      Muszę wreszcie o to zapytać, bo nie wytrzymiem i pencnem jak balón. Czemu ciągle piszesz „ni jak” zamiast „nijak”? Musiałaś gdzieś to usłyszeć albo przeczytać, bo wkręciło Ci się i od jakiegoś czasu używasz zwrotu w większości komentarzy. Tyle że ciągle zapisujesz „ni jak”. Why so?

      1. Bo ciastka zwierzaki Leibniz (tylko takie jadłam) miały według mnie taki smak, że nie potrzebował zupełnie niczego dodatkowego. I… bałabym się, że czekolada mi się zacznie w palcach topić, albo wybrudzę wszystko wokół. Lubiłam się zawsze tymi ciastkami trochę pobawić, więc pasowało mi, że są czyste.

        Weź, ja jakiś czas temu kupiłam halloweenowy makaron w fajnych kształtach, ale jakoś tak… nie chcę go jeść, haha.

        O, też czasami nie piszę takich rzeczy w recenzjach, bo i tak zawsze mam wrażenie, że rozpisuję się o wiele za długo. I tak pewnie prawie nikt nie czyta od deski do deski, ale piszę dla siebie, więc pozwalam sobie na odlatywanie przy nutach, o jakich myślę, jedząc czekolady.

        Wiedziałam, że w końcu wyłapiesz. Może nie wiedziałam, ale czułam podświadomie! Ostatnio Mama ciągle zapala światło, zamiast je włączać, a ja ni JAK nie mogę przestać tego używać z takim akcentowaniem dziwnym. Nie lubię tego zwrotu, nigdy go nie używałam i zaczęłam pisać analogicznie do „ni tak, ni siak” – przyzwyczaiłam się pisać to źle i… i w sumie powinnam popracować nad pisaniem poprawnie, ale… szczerze chciałabym to przestać używać. Po prostu. A jakoś nie mogę. Głupie, co?

          1. A nie, to to już głupi błąd wynikający z tego, że często w ostatniej chwili zmieniam zdanie, czy napisać „bezsens” czy „bez sensu”. To się nie liczy! :>

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.