Rzadko zdarza mi się jeść, a tym bardziej kupować, słodycze bez cukru. Jeśli już, pewnie są to ciastka. Sama nie wiem. Możliwe, że czekolady bez cukru nie kupiłam nigdy. Na pewno w przeszłości jadłam tabliczki otrzymane w ramach współpracy, np. marki Torras. Były smaczne, acz nie porwały mnie na tyle, żebym wciągnęła je na listę produktów do powtórki bądź uczyniła stałymi bywalcami słodyczowych szafek.
Baton RED 100 calories to wydzielony rządek czekolady bez cukru, zaoferowany kupującym jako baton. I to nie byle jakiej czekolady! Pysznej mlecznej, wzbogaconej o pokruszone orzechy laskowe (2%) i makadamia (1%). Otrzymałam go w przesyłce od Marthy, za co bardzo dziękuję.
RED 100 calories baton czekoladowy bez cukru mleczny + orzechy
Baton czekoladowy bez cukru jest piękny i elegancki. Czerwona szata graficzna kojarzy się z produktem z wyższej półki, sam słodycz zaś składa się z kostek będących trochę sercami, trochę kamieniami szlachetnymi (przywodzą mi na myśl serca Swarovskiego). Do zachwytu dokłada się cudowna, sprzyjająca biodrom kaloryczność. Myślę, że jest to baton, który mogłabym kupić sama. Kosztuje 2-3 zł.
RED 100 calories mleczny + orzechy marki Chocolette dostarcza 383 kcal w 100 g.
Niskokaloryczny baton czekoladowy bez cukru waży 26 g i zawiera 100 kcal.
Choć wizualnie czekolada bez cukru prezentuje się atrakcyjnie, w zapachu nie grzeszy apetycznością. Oddaje mleczną czekoladę z taniej figurki bożonarodzeniowej marki Marka. Jest trochę mleczna, trochę kakaowa, słodka w punkt. Główny motyw jednak to tanioczekoladowość bożonarodzeniowa.
W dotyku i podczas łamania bezcukrowy baton RED 100 calories kontynuuje wrażenie tanioczekoladowości. Mimo iż składa się z czekolady mlecznej, nie jest ani trochę lepki. Nie jest też matowy na podobieństwo ciemnych czekolad. Ma matowość charakterystyczną dla tanich czekolad mlecznych z marketu. Jest pełny maleńkich orzechów. Łamany zapowiada konsystencję taniej mlecznej marketówki.
Odłamałam kostkę batona RED 100 calories i położyłam na języku. Rozpuściła się szybko i łatwo, a także gęstawo i bagienkowawo. Niestety okazała się niesympatycznie proszkowata. Zawarte w niej orzechy – mimo iż małe – są mięsiste i pełne świeżości. Nigdy nie zgadłabym, że zajmują tylko 3%. Podczas gryzienia czekolada bez cukru jest mięsista, treściwa, przyjemna. Taki sposób jedzenia też wchodzi w grę.
W smaku baton bez cukru jest niesamowity. Funduje lawinę czekoladowości, przy czym nie pochodzi ona z czekolady-czekolady. Ma źródło w głęboko czekoladowym puddingu z czekoladową bitą śmietaną typu Grand Dessert. Czekolada bez cukru jest gorzkawa i chłodna, ale nie funduje orzeźwienia (mimo erytrytolu w składzie). Nie mniej ważnym elementem kompozycji jest migdałowość rodem z olejku do ciasta. Początkowo słodycz jest niska, lecz już przy drugiej kostce w gardzieli zaczynają żarzyć się węgielki.
Mimo iż mleczna czekolada RED 100 calories od razu mi się spodobała, nie spodziewałam się rewelacji – w końcu to czekolada bez cukru, a więc twór niezbyt mój. Jak słodko tak bardzo się pomylić! Dietetyczny produkt oczarował mnie już po ułożeniu na języku pierwszej kostki. Uwielbiam fakt, że rozpuszcza się bajecznie gęstawo, oraz to, że smakuje jak głęboko czekoladowy pudding z olejkiem migdałowym (i wanilią w tle?). Zawiera tak dużo orzechów, iż nie sposób zgadnąć, iż jest ich zaledwie 3%.
Do wad batona RED 100 calories zaliczam: oszczędną gramaturę (26 g), niewyczuwalność smaku orzechów (wobec czego makadamia stanowi wabik na naiwniaków), wysoką słodycz palącą w gardziel mimo braku cukru w składzie. Są to jednak wady o małym znaczeniu. Do czekolady mogłabym wrócić.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: substancje słodzące: maltitol, erytrytol; substancja wypełniająca (polidekstroza); tłuszcz kakaowy; miazga kakaowa; mleko w proszku pełne; mleko w proszku odtłuszczone; kawałki orzechów laskowych 2%; tłuszcz mleczny; kawałki orzechów makadamia 1%; emulgatory: lecytyny (z soi), E 476; aromaty; substancja zagęszczająca (karagen); substancja słodząca: glikozydy stewiolowe. Czekolada mleczna: masa kakaowa minimum 25%. Może zawierać migdały. Spożycie w nadmiernych ilościach może mieć efekt przeczyszczający.
Kalorie w 100 g: 383 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 28 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 15 g), węglowodany 41 g (w tym cukry 10 g i poliole 29 g), białko 8 g, sól 0,33 g.
Na początku zgadzałam się z każdym słowem – to że czekolada rozpuszcza się gęsto, acz proszkowato, że orzechy są miękkie, że smak jest czekoladowy niczym z puddingu (choć ja użyłam słowa budyń :D) jednak dla mnie bardziej niż czekoladowy pudding czuć właśnie waniliowy, i nie tylko w tle, a na pierwszym planie :D olejku migdałowego nie wyczułam, zamiast tego zaczęłam czuć sztuczność tej wanilii, co mi się nie spodobało. A palenie w gardle przypisałam właściwościom słodzików które czasem tak drapią, ale w sumie może to i było po prostu od słodyczy? Ach, musiałabym zjeść ją jeszcze raz, ale nie przewiduje powtórki :p
Duża piąteczka :)
Oh god, kocham tą czekoladę. Może nie daną konkretnie, gdyż ja wolę wersję gorzką i gorzką z pomarańczą i migdałem, ale nie zmienia to faktu, że te czekolady to cudo, smak zupełnie nie różni się od typowego, czekoladowego wyrobu
Mnie ciemna wersja smakuje zdecydowaaanie mniej, bo nie lubię słodkiej ciemnej czekolady. Wręcz nie smakuje. Btw, ciemna czekolada RED jest deserowa, nie gorzka. Zawiera tylko 40% masy kakaowej.
Ciemna! Nie deserowa, nie gorzka – obstawiam, że bardzo słodka. :> Dobra, ja nie o tym, wiem, że masz swój podział, ja swój. Meh, 40 % to mnie nie usatysfakcjonuje, a już miałam pytać, czy i w niej olejek czuć.
To nie mój podział. Trzymam się ogólnego. Muszę, bo ciemna czekolada o niskiej zawartości kakao zajmuje więcej miejsca na papierze (ekranie) niż czekolada deserowa. Kwestia wygody i łatwości komunikacji :P
Wiem, wiem – i zrozumienia. Dla czytelników recenzji słodyczy ogółem to zrozumiałe, na blogu konkretnie o czekoladach mogę sobie pozwolić na coś innego. Chciałam jednak koniecznie napisać „nie gorzka – obstawiam, że bardzo słodka.”. ]:->
Miałaś zatem zdanie-klucz i resztę dobudowałaś. Uszanowanko :D
Parę razy te czekolady (i w wersji batonowej, i tabliczkowej) przyciągnęły mój wzrok w Auchanie. Nidgy jednak nie kupiłam przez słodzik, a batona jeszcze przez to, że z siekanymi orzechami. Makadamia, które miały być – jak to genialnie nazwałaś – wabikiem, mnie zniechęcały. Czytam, czytam i aż zaczęłam myśleć, że następnym razem chyba jednak kupię. O, bita śmietanka z deserów jako nuta, lub jako składowy element czekoladowej mousse’owości mi odpowiada, aż tu nagle. Musiał pojawić się ten wstręciuch?! (Haha, śmieszy mnie to słowo.) Olejek migdałowy… nie mieli jak zepsuć? Czy dla odmiany słodycz nie mógł by wyjść za gorzko? Producent nie mógł się pomylić i dać sporych kawałków?
Ta gramatura to kpina, ale obstawiam, że to tak jak z batonami Fitness (ostatnio z Mamą o nich dłuuugo rozmawiałyśmy), czyli chodziło, że musi się zgadzać kaloryczność: około 100 – to ponoć działa jak magnes na odchudzających się (hm, jak 500 zł na wyborców… dobra, dość, nie politykuję?)… Lindt i Terravita Sticks mają według mnie dobrą gramaturę, jeśli patrzeć na nie jak na batonową, mini wersję tabliczek. A dzisiaj w Żabce widziałam jakieś krążki Milki 14,4 g (!) za 1,40 zł (!!!).
PS Co do gramatur – wybacz, że dopiero odpisałam pod pałeczką Valrhony (komentarz mi się nie dodał). Pytałaś o wielkość – Merci to przy nich giganty.
Jadłam te krążki (dostałam). Jedno kłapnięcie paszczą i nie ma słodyczy.