Kocham kawowe produkty. Nie raz próbowałam sięgnąć pamięcią do okresu, w którym oddałam kawie serce, ale nic z tego nie wyszło. W liceum piłam ją już każdego dnia. Jak długo? Kiedy nastąpił pierwszy raz? I jak w ogóle doszło do dania kawie szansy? Żałuję, że nie pamiętam.
Dziś z uwagi na chory żołądek kawę jako napój mogę sobie co najwyżej pooglądać na filmach i zdjęciach oraz pogłaskać na półkach sklepowych. Cieszę się, że nie szkodzą mi słodycze z jej dodatkiem, więc przynajmniej w ten sposób mogę się nią od czasu do czasu uraczyć. Ostatnią kawową degustację poświęciłam ciasteczku wegańskiemu Be Raw! Probiotic Cookie kawa z kolekcji Ewy Chodakowskiej, które wysłała mi Martha (dziękuję!). Za produkcję słodycza odpowiada polska marka Purella Food.
Ewa Chodakowska Be Raw! Probiotic Cookie kawa
Mimo iż surowe ciasteczko wegańskie o smaku kawy jadłam u kresu życia – oczywiście jego; ja jeszcze trochę pożyję – okazało się bajecznie mięciutkie. Znacznie miększe od Be Raw! Probiotic Cookie borówka z terminem ważności wynoszącym około pół roku. To dowód, że kawa poprawia wszystko!
Ewa Chodakowska Be Raw! Probiotic Cookie kawa od Purella Food dostarcza 323 kcal w 100 g.
Wegańskie ciastko probiotyczne kawowe waży 20 g i zawiera 65 kcal.
Uwielbiam słodycze, które otulają serce już zapachem. Ciastko kawowe Be Raw! Probiotic Cookie jest jednym z nich. Oddaje wyrazistą kawę rozpuszczalną posłodzoną esencją suszonych owoców: fig i daktyli. Kawa nie jest była jaka! To bardzo łagodna rozpuszczałka, która po zalaniu wrzątkiem tworzy aksamitną piankę. W aromacie pojawiają się też bajeczne wątki karmelu i mleka.
Ponieważ ciastko Be Raw! Probiotic Cookie kawa jest obłoczkowo miękkie, nóż wchodzi w nie niczym w serek topiony w kostce bądź trójkąciku. Delikatne daktylowe ciałko rwie się bez trudu. Po przekrojeniu lub rozerwaniu oczom ukazuje się cudna ilość nadzienia. (Żarcik dla wtajemniczonych: American Pie 3).
Daktylowa otoczka ciasteczka kawowego Be Raw! Probiotic Cookie sprawia, że zęby zatapiają się bez cienia oporu. Konsystencja oddaje miękką gumkę skrzyżowaną z obłokiem. Ciastko jest elastyczne, ale nie plastelinowe. W końcu stanowi daktylową masę. Jest proszkowate, na szczęście nie przekracza pod tym względem granicy przyzwoitości. Wypełniają je drobinki daktylowych skórek.
Wnętrze ciastka probiotycznego kontynuuje miękkość powłoki. To zmielona masa suszonych owoców i syropów (i proszków, m.in. kakao i soli). Jest pełna a la peelingowych drobinek kawy i większych ziaren kakaowca (nibsów). Te drugie są chrupiące i świeże, dalekie od skalistej ostrości znanej z niektórych czekolad. Nadzienie smakuje słodko, kwaśno i gorzkawo, jak na kawę przystało. Idealnie. Mimo soli himalajskiej obecnej w składzie ciastko Be Raw! Probiotic Cookie kawa nie jest słone, uff!
Surowe ciasteczko wegańskie Ewy Chodakowskiej ma jedną poważną wadę: jest za małe. Zwłaszcza przy tak obłędnych smaku i konsystencji. Be Raw! Probiotic Cookie spełnia obietnicę zawartą w nazwie, fundując bajeczną kawowość, i to już w aromacie. Jest mięciutkie, acz fragmentarycznie chrupiące dzięki nibsom. Cechuje je przepiękny skład. Nie mogłam wystawić innej oceny.
Ocena: 6 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: daktyle, otręby owsiane 15,8%, orzechy nerkowca 4,8%, błonnik z cykorii 4,6%, surowe kakao, rodzynki, tłuszcz kakaowy, syrop z agawy, syrop klonowy, ziarno kakaowca 0,7%, kawa 0,3%, Bacillus coagulans GBI-30 6086, sól himalajska.
Kalorie w 100 g: 323 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 7,7 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 3,4 g), węglowodany 66 g (w tym cukry 42 g), błonnik 11 g, białko 6 g, sól 0,01 g, kofeina 4,4 mg.
Już miałam powiedzieć że nie jestem fanką słodyczy kawowych ale przypomniałam sobie że już je polubiłam, haha :D muszę się przyzwyczaić do tego że obecnie je uwielbiam bo przez długi czas wręcz za nimi nie przepadałam :D
Ja kawę zaczęłam chyba pić w gimnazjum, bo wtedy zaczęło się u mnie wstawanie na 7.04 na autobus i musiałam się jakoś poratować kawą :D w podstawówce z kolei nie dość, że mogłam się rano wyspać, to jeszcze moje kubki smakowe nie były przyzwyczajone do takiej goryczy więc rano piłam tylko herbatkę lub kakao (a jak Mama dała spróbować kawy: bleee, jak Ty możesz to pic, ja nigdy tego nie będę piła bo w życiu mi to nie posmakuje… Taaa jasne :D).
Takze jak pewnie się domyślasz obecnie to ciasteczko już baaardzo mnie kusi, zwłaszcza po takiej ocenie ^^ ale fakt, rozmiar może być wadą – wyobraź sobie za to takiego nadziewanego batonika o tym smaku… Byłby unicorn? :D
Za smutny uważam fakt, że dziś dzieci robią wszystko tak wcześnie. Moja siostra zaczęła się malować pod koniec podstawówki. Zresztą sama miałam w klasie takie koleżanki. Picie kawy w tym wieku oceniam niewiele lepiej. Co absolutnie nie jest krytyką Ciebie ani Twoich rodziców, tylko czasów. I ja mam na koncie niemało przedwczesnych startów.
Hmm, czy baton dostałby unicorna? Stwórz mi taki, powiem Ci :D
Ja pamiętam, że chodziłem spać o 22 przez całe liceum, pierwsze zarwane noce to dopiero na studiach i bezsenność przy tym, teraz słyszę, że dla dzieciaków 13 lat w wakacje to normalka
W wakacje? W moich kręgach o 22 chodzi się spać w tygodniu szkolnym. Skądinąd sama nigdy wcześnie się nie kładłam. Nie uważam chodzenia spać po północy za zarywanie nocy. Natomiast rzeczywiste zarwane noce nigdy mi się nie zdarzyły.
Zastanawiam się czy 6 chi dla takiego zdrowego ciastka jest równoznaczne z 6 Chi dla na przykład J.D Grossa z musem. Innymi słowy, czy to 6 Chi w ogóle czy w kategorii zdrowych słodyczy.
Staram się nie porównywać słodyczy z odmiennych kategorii. Co lepsze: unicornowy suszek Kupca czy unicornowy baton czekoladowy? Odpowiedź brzmi: to, na co mam aktualne ochotę. Jeśli ciągnie mnie do ciastek, które dostały 3 chi, nie obchodzi mnie unicornowa kasza manna.
Nie wątpię, że smakuje to dobrze, ale nie kupuję takich rzeczy ze względu na wielkość, no bo jaki jest sens zużywania plastiku na 20 g ciastko :P
A ja jak zwykle nawet nie pamiętam, że ekologia istnieje. Szczerze podziwiam :)
Podobnie jak Ty uwielbiam smak i zapach kawy a nie mogę jej pić. Jednak nie ze względu na żołądek, ale dlatego, że za bardzo mnie ona pobudza. Jest to o tyle śmieszne, że z natury mam bardzo niskie ciśnienie, więc lekarze mówią, że powinnam po nią sięgać. Problem tkwi w tym, że nawet po słabym cappuccino chodzę tak nakręcona, że sama się zastanawiam, gdzie podziała się ta spokojna Ja.
Bardzo przypadły mi do gustu te ciasteczka probiotyczne. Moimi ulubionymi są kawowe i o smaku brownie, ale z tego co pamiętam, to drugie było dostępne tylko jako zimowa limitka. W moim rankingu kokos plasuje się pośrodku a borówkowe i malinowe, mimo że według mnie smaczne, rzeczywiście wypadają najsłabiej. Nie pamiętam, czy próbowałam już ciasteczka z wsadem o smaku masła orzechowego. Pewnie wkrótce po nie sięgnę.
Kawę zawsze piłam dla smaku i korzystnej perystaltyki jelit :D Nigdy nie zauważyłam efektu pobudzenia, a już na pewno tak dużego, o jakim napisałaś. Raz wypiłam pięć albo sześć kaw w ciągu kilku godzin. Wtedy zrobiło mi się słabo i bardzo trzęsły mi się dłonie. Nadal jednak nie było to pobudzenie, raczej odwrotnie. Piąteczka za niskie ciśnienie :)
Ostatnio widziałam wszystkie (?) smaki w Aldim. Kosztują chyba 2,99 zł. Nie wiem, czy to atrakcyjna cena, czy nie. Daję znać na wszelkie wypadek.
Pomijam, że do kawowych nut w słodyczach się zraziłam, ale jakoś niespecjalnie mi kawa do tego typu składów batonów / ciastek pasuje. Nie wiem, dlaczego. Pewnie wynika to ze złego (i bardzo małego!) doświadczenia. Drobinki kawy i nibsy? Odpadam!
Jeszcze o ile jakoś tam potrafię zrozumieć produkowanie mikroskopijnych batoników (znam parę osób, które lubią mieć coś takiego w torbie zawsze „na wszelki wypadek”), tak ciastka…? Dobrym pomysłem byłoby chyba robienie paczek mini, ale powiększając ofertę o paczki z kilkoma. Takie pojedyncze kojarzą mi się z testerami / próbkami.
Mnie też maluchy kojarzą się z próbkami. Małe czekolady, które czasem dostajesz od producentów/sklepów, również uważam za testery. Fajnie byłoby móc zamówić paletę tego typu testerów np. na miesiąc przed wprowadzeniem na rynek nowej serii produktów. Jeszcze lepiej, gdyby producenci rozsyłali je do influencerów w ramach sympatii ;)
To by było miłe, acz ja testerów wolałabym nie dostawać. A tak przypomniało mi się – Mama uważa małe wersje (próbki właśnie?) Wanted za znacznie lepsze niż batony. Szkoda, bo jakoś nigdzie na miniaturki trafić nie może.