Nie trzeba gotować – czego zresztą nie robię – żeby używać soli, pieprzu i innych przypraw. Sypie się je chociażby na kanapki dla wyciągnięcia smaku. Ale tego też nie robię. Odkąd mieszkam w obecnym mieszkaniu – będzie już z dziewięć lat – mam w kuchni Wystawkę Przypraw Nieużywanych. Większość dostałam, część kupiłam w przypływie braku pomyślunku. Stoją i ładnie wyglądają, oto ich cel. (No dobra, dwóch używam: bazylii i oregano. W połączeniu ze świeżym pomidorem na chlebie to sztos).
Fakt, iż nie używam przypraw, nie znaczy, że ich nie lubię. Jedne kocham, ale nie wolno mi ich jeść z uwagi na chory żołądek (curry, przyprawa do kurczaka), o innych mogłabym pisać poematy miłosne, tyle że nie mam ich do czego wykorzystywać (cynamon, przyprawy korzenne). Cieszę się więc, gdy trafiam na produkty zawierające moje ulubione przyprawy. Doskonałym przykładem jest czekolada z pierniczkami Marabou: Peppar kaka (w bardzo wolnym tłumaczeniu: pieprzna kaka), której fragment dostałam od mojej przesłodkiej wróżki Ani (dziękuję!). Miałam nadzieję, że okaże się lepsza od rozczarowującej Co-Co.
Peppar kaka mleczna czekolada z pierniczkami
Niektóre słodycze z nazwą zapowiadającą i obiecującą dodatek – orzechy, ciastka, krem, cokolwiek – powinny być sprzedawane w zestawie z lupą. Otóż mało kto ma w domu lupę, a bez niej niestety dodatku dostrzec nidyrydy. Na szczęście czekolada Peppar kaka Marabou nie jest przykładem takich słodyczy. Kostki zdradzają bogate najeżenie ciasteczkami korzennymi AKA pierniczkami.
Peppar kaka mleczna czekolada z pierniczkami marki Marabou dostarcza 535 kcal w 100 g.
Rządek czekolady z pierniczkami Marabou waży 26,5 g i zawiera 142 kcal.
Czekolada piernikowa pachnie pozornie cudownie. W notatkach użyłam słowa: nibyładnie. Czuć w niej kolejno: słodką mleczną czekoladę, intensywnie korzenne pierniczki zahaczające o pikantność, nutę coli, psikacz do gardła Bioparox (pozdrawiam osoby, które przechorowały 80% młodości). Ponieważ nie sądzę, by wielu czytelników livingu kojarzyło zapach i smak Bioparoxu, tłumaczę: chodzi lekową ziołową gorycz, charakterystyczną dla tego psikacza. Nie ma jej w tabletkach na gardło, syropach ani innych lekach. Jeśli nie znacie Bioparoxu, nie zrozumiecie owej nuty. Tak czy owak, w połączeniu ze słodką mleczną czekoladą czyni aromat nibyładnym, w rzeczywistości zaś trudnym, dziwnym i nieco odstręczającym.
Korzenna Peppar kaka Marabou jest lekko lepka i subtelnie tłusta w dotyku, jak na plebejską mleczną czekoladę przystało. W ustach rozpuszcza się gęsto i bagienkowo – super. Warto też wspomnieć, że robi to błyskawicznie, acz warstwowo. Kiedy język trafia na skupisko ciastek, proces spowalnia. Na języku roztacza się smak pysznej, niestety bardzo słodkiej mlecznej czekolady. Według mnie nazbyt.
Za liczbę pierniczków wtopionych w tabliczkę marce Marabou można by postawić pomnik ze złota. Za jakość też. Są duże, kruche i chrupiące. Ani zwilgotniałe, ani kamienne. Mają jednak ostre fragmenty, które lekko drażnią podniebienie. Z kolei podrażnione podniebienie silniej odbiera bodźce smakowe: intensywną korzenność (z kardamonem na czele?; cynamon pozostaje w tle), pikantność. Mimo iż jest to czekolada z pierniczkami, główni bohaterowie smakują jak duże ciastka korzenne w kształcie serc.
Mleczna czekolada z piernikami Marabou to połączenie gęstego plebejskiego bagienka i wzorowo chrupiących ciastek korzennych (pierniczków? I don’t think so). Czekolada jest słodka, ciasteczka zaś pikantne. Duet wypada cudownie, lecz jednocześnie dziwne i trudno. Bohaterowie pasują do siebie i nie pasują zarazem. W efekcie tabliczka pachnie i smakuje jak wyzwanie. Takie, które warto podjąć.
Ocena: 6 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, serwatka w proszku(z mleka), odtłuszczone mleko w proszku, mąka pszenna, tłuszcz mleczny, serwatka (z mleka), masło solone, emulgator (lecytyna sojowa), syrop z cukru inwertowanego, mielony imbir, goździki, cynamon, substancja spulchniająca (E500), aromat. Może zawierać orzechy. Masa kakaowa w czekoladzie mlecznej minimum 30%.
Kalorie w 100 g: 535 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 30 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 18 g), węglowodany 61 g (w tym cukry 56 g), błonnik 1,9 g, białko 4,7 g, sól 0,37 g.
Aż przypomniała mi się pierniczkowa czekolada Cadbury ^^ ona była cudowna a ta tak mi ją przypomina, że nawet wspomniana przez Ciebie trudność mi nie przeszkadza :D ta ilość, wielkość i jakość ciasteczek no i pyszna, słodka mleczna czekolada, ach! Brzmi jak świąteczny raj :D
Nie znam Bioparoxa, ale kiedy byłam mała i byłam chora to Tata psikal mi do gardła takim lekiem w sprayu w zielonym opakowaniu, tylko że to lekarstwo było akurat smaczne i orzeźwiające :D
Co do przypraw: ja najczęściej używam soli i to ona ląduje u mnie na kanapki. Pieprzu nie znoszę, (tak samo jak kolendry zresztą). Lubię za to dodawać czosnek, curry, kurkumę, natkę pietruszki, zmielony kminek i przyprawę do kurczaka albo ziemniaków :D bazylią i oregano kojarzą mi się z pizzą i do niej lubię je dodawać, ale poza sosem pomidorowym raczej ich nie używam bo mi nie smakują w innych daniach :D
Masz na myśli Tantum Verde. Też go stosowałam w dzieciństwie, acz rzadziej niż Bioparox. Tantum Verde używam za to dziś, bo działa idealnie.
Jako ulubione podałaś same przyprawy – poza natką pietruszki – których nie mogę spożywać :'(
W zeszły weekend napoczęłam czeko tej firmy, z Tym że w wersji z Daimem, a znalazłam ją u rodziców w szafie z przysmakami już dawno. Niczego niezwykłego się w niej nie doszukałam, była ok, choć mocno słodka, ale tego się spodziewałam. Czekolada z pierniczkami jakoś mnie nie przekonuje, choć wygląda fajnie.
Czekolady Marabou są słodkie, owszem, ale w mlecznych tabliczkach taki poziom słodyczy mi opowiada. Zdecydowanie gorzej wypada czekolada deserowa Marabou, do której nie chciałabym wrócić.
A czarnuszka? Myślałam, że i ją używasz.
Bazylią i oregano nie zanieczyściłabym swoich kanapek z pomidorem. <3 Ale do tych ziół nic nie mam. Nie są moimi ulubionymi, ale… nie używam.
Ja już jak coś gotuję (rzadko), to przypraw używam. Lubię mnóstwo, wydaje mi się, że dobrze je znam, ale na co dzień nie używam też. Bo nie gotuję. Śmieszna sprawa w sumie.
Jak na tego typu czekolady Co-Co w sumie mi nawet smakowała. Tę widziałam i raz czy dwa zadałam sobie pytanie, czy chciałabym spróbować. Pomyślałam, że to pewnie cukrolada z kamieniami, może i dobrze przyprawionymi, ale co z tego, jak reszta miała nie satysfakcjonować? Uznałam więc, że mnie nie kręci ani trochę. Podtrzymuję to stanowisko.
Nibyładność zapachu znam. O, z psikaczem widzę chyba to samo zjawisko, co u mnie z marcepanem Zottera i zapachem "migdałowego marcepanu z nutą chleba". Cholernie trudne do wytłumaczenia, specyficzne i pewnie subiektywne do tego stopnia, że… Ekhem.
Mam to szczęście, że za dzieciaka właściwie prawie nie chorowałam. Do dziś prawie nie choruję, gdy o przeziębienia chodzi.
Już chciałam zazdrościć, ale… dobrze, że ciastka miały ostre brzegi, więc jednak i tak bym nie chciała. Chyba mam wyjątkowo czułe podniebienie, bo takie elementy zawsze bardzo mi nie przeszkadzają.
Świeżość, brak efektu kamienia i kardamon brzmią świetnie, ale ogół i tak taki, że emocji we mnie nie wzbudziła.
Czarnuszkę kupiłam pierwszy raz. Jest pyszna, niemniej z uwagi na cenę po wykorzystaniu zostanę przy plebejskich ziółkach: bazylii i oregano. Btw, ziół prowansalskich nie kupuję od kilku lat, bo mnie wkurza, że są wymieszane :D Na kanapce musi być albo to, albo to.
„Mam to szczęście, że za dzieciaka właściwie prawie nie chorowałam.” – Spoko, nachorowałam się za nas obie i jeszcze parę innych osób :’D
A ja razem z Tobą się nachorowałam za kilka osób:( tak jak teraz mój Jasio choruje za kilkoro dzieci .
Przykro mi. Dużo lat zmagań przed Jasiem :(
Mnie też wkurzają mieszanki. Chociażby „przyprawa curry” – co region to ma własne curry, a ta mieszanka? Pff…
Też czarnuszkę kupiłam tylko raz, ale mi nie odpowiadała i dla ojca oddałam. A on zachwycony z niej, piecze z nią sobie chleby. Dobrze, że moich paczkowanych tym czymś nie doprawiaja. I wszyscy zadowoleni.
Uwielbiam curry, tyle że nie mogę jeść.
Ale ciągle mówisz o mieszance przypraw z torebek? Czy o kompozycji przypraw / daniach?
Mieszance przypraw z torebki.
Oki. Myślałam, że jako dania też. Nawet kojarzyłaś mi się trochę ze zdjęciami z insta z sosami Patak’s, ale chyba jednak mi się coś pomyliło. :P
Kusi mnie smak pierniczków:)
I prawidłowo!