Nestle, baton Musli Chocolate

Musli Chocolate od Nestle to idealny przedstawiciel batonów zbożowych AKA śniadaniowych, których nie lubię. O ile chrupkodomlekowe propozycje typu Nesquik czy Cini Minis zjem z przyjemnością, o tyle wszelkie twory musli uważam za nazbyt twarde, nieznośnie soczyste cukrowym spoiwem i nijakie smakowo. Na dodatek denerwuje mnie, że podszywają się pod zdrowe produkty. Ponieważ Nesquik i jemu podobne batony składają się ze słodkich płatków do mleka, mniej osób zakłada, że mogą się przysłużyć zdrowiu (mniej, acz nadal sporo). Z kolei musli z definicji jest zdrowe, więc baton z niego wykonany to świetny wybór w zdrowej diecie, zwłaszcza dziecięcej, czyż nie? Wystarczy spojrzeć na piękny skład.

Mimo niechęci wobec gatunku za baton Nestle Musli Chocolate dziękuję Marcie.

Nestle, baton Musli Chocolate, copyright Olga Kublik

Nestle baton Musli Chocolate

Nie dość, że baton Musli Chocolate miał pod górkę już na wstępie z uwagi na to, czym jest, to jeszcze do pieca irytacji dołożył wariant smakowy. Od paru lat czekoladę Nestle uważam za podmiot niegodny spożycia. No dobra, trochę przesadzam. Według mnie jest wyrobem z dolnej półki środkowej części regału, niegodnym przypisanej jej ceny, a tym bardziej zachwytu odbiorców. Cóż jednak począć, skoro koncern ma się nieźle i rokrocznie wypuszcza nowości znikające ze sklepów niczym papier toaletowy podczas pandemii koronawirusa? Zawsze pozostaje zdrapanie niechcianych dodatków.

Śniadaniowy baton Musli Chocolate od Nestle dostarcza 390 kcal w 100 g.
Baton z płatków owsianych Musli Nestle waży 35 g i zawiera 136 kcal.

Nestle, baton Musli Chocolate, copyright Olga Kublik

Baton Musli Chocolate od Nestle pachnie jak owsianka czekoladowa instant, tyle że przed zalaniem. Oddaje zatem surowe płatki, sypki cukier i tanią czekoladę typu kakaopolewowego.

Jak na ulepkowy baton musli przystało, lepi się to-to, klei, gnie i ciągnie. Całość można wygiąć w łuk i postawić na przeciwległych końcach. Zamiast złamać baton, trzeba go rozerwać.

Nestle, baton Musli Chocolate, copyright Olga Kublik

Degustację batona śniadaniowego rozpoczęłam od zgryzienia wysokiej jakości czekolady Nestle. Bloczki rozpuszczają się bardzo szybko, wręcz błyskawicznie. Gęstawo i bagienkowawo, ale nie liczcie na zbyt wiele – szybko znikają. Są superproszkowate. Smakiem odpowiadają polewie kakaowej i surowej mące (niewielkiej ilości odpowiadającej np. mące osadzonej w dolnej skórce chleba).

Może i baton Musli Chocolate składa się z kilku rodzajów płatków, niemniej moje plebejskie podniebienie odebrało je wszystkie jako jakieś tam płatki. Zdecydowanie surowe. Zostały sklejone syropem cukrowym, który również ma udział w smaku. Przez kompozycję składników baton jest bardzo twardy. Podczas gryzienia trzeba używać sporej siły i intensywnie przeżuwać kawałki.

Nestle, baton Musli Chocolate, copyright Olga Kublik

Nie mogę powiedzieć, że baton Musli Chocolate od Nestle jest obrzydliwy, niejadalny czy odpychający. Nazwę go za to nudnym, nijakim i uprzykrzającym życie. Ze względu na wysoką twardość pod koniec degustacji pobolewa szczęka. Po spożyciu kilku batonów wygląda się jak Sylvester Stallone w Rambo.

Dzięki surowym płatkom baton Nestle jest nieprzesadnie słodki. Co prawda czekolada podnosi słodycz i wprowadza słodkokakaowy posmak, niemniej jest punktowa, więc nie wpływa na ogólne przesłodzenie. Według mnie nie pasuje do kompozycji (po spróbowaniu kilku kawałków resztę zdrapałam i wyrzuciłam). Do batona nie wrócę, bo to zupełnie nie moja bajka, a jedzenie go uważam za stratę czasu.

Ocena: 2 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Skład: ziarna zbóż (46%) [płatki owsiane pełnoziarniste (31,5%), pszenica (12,1%), mąka pszenna (1,4%), mąka kukurydziana (0,6%), mąka słodowa pszenna (0,4%)], syrop glukozowy, czekolada mleczna (11%) [cukier, mleko pełne w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, serwatka w proszku (z mleka), odtłuszczone mleko w proszku, emulgator (lecytyny sojowe), aromat naturalny], syrop cukru inwertowanego, ekstrakt słodowy jęczmienny, substancja utrzymująca wilgoć (sorbitole), otręby owsiane, olej słonecznikowy, cukier, miód, sól, emulgator (lecytyny słonecznikowe), aromat naturalny, przeciwutleniacz (mieszanina tokoferoli), melasa. Może zawierać orzeszki ziemne i orzechy.

Kalorie w 100 g: 390 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 8,6 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 2,5 g), węglowodany 69,5 g (w tym cukry 19,8 g), błonnik 5,4 g, białko 7,2 g, sól 0,35 g.

13 myśli na temat “Nestle, baton Musli Chocolate

  1. Ja z batonami platkowymi mam zupełnie na odwrót: mimo że słodkie płatki śniadaniowe kocham, to batony z nich zrobione uważam za zbyt lekkie i puste, a biała polewa wcale nie sprawia wrażenia jedzenia płatków z mlekiem, tylko dodaje sztuczności. Z dwojga złego wybieram właśnie batony musli – choć też nie jestem ich fanką – bo są właśnie twardsze i bardziej treściwe, a nie wszystkie zawierają tą białą polewę za którą nie przepadam. Ten wariant smakowy wydaje mi się atrakcyjny, bo naprawdę lubię czekoladę Nestle :D jedynie co mnie martwi to ta twardość, też nie lubię aż nazbyt twardych batonów. No nic, i tak go nie kupię, ale jakbym dostała to raczej się nim nie zatruję :D
    Porównanie do papieru toaletowego piękne :D dobrze że już minęła ta cała panika bo wcześniej to naprawdę był problem żeby go kupić xD

    1. „Biała polewa wcale nie sprawia wrażenia jedzenia płatków z mlekiem” – co do tego nie mam wątpliwości. Według mnie nic, co nie jest mokre jak mleko, nie może imitować płatków z mlekiem.

  2. Batony musli to słodycze, które mogłyby dla mnie nie istnieć, nie pojmuję jak można je lubić. Jedyny jaki mi w życiu smakował to ten od Nature Valley.

  3. Wybacz, ale cieszy mnie, że nie tylko ja jakiś czas temu próbowałam tak parszywych chyba już wyjściowo produktów. Na szczęście w głowie mi się poukładało tak, że już teraz w ogóle zobojętniałam na pewne rzeczy i nawet coraz trudniej wyszukiwać mi coś dla Mamy.

    I znów zgoda, gdy o nas chodzi – mnie też te batony musli denerwują, że udają zdrowe. W czasach gimnazjum, jak zaczęłam trochę ćwiczyć, z jedną znajomą stoczyłam dosłownie bój (słowny) o nie, haha. Upierała się, że są dobre na dietę, bo tylko około 100 kcal. Taak, przy rozmiarze jak dla myszy to nie dziwne. Milky Way też ma 100. :> Ale… dalej już zgrzyty. Raz w życiu jadłam jakiegoś Fitness i był okropny. O batonach Cini Minis itp. nie miałam zdania, aż kiedyś tam nie spróbowałam i teraz po prostu wiem, że nie moja bajka, brzydzą mnie wręcz. Ten jednak napsuł mi mnóstwo krwi, bo kilka razy mi recenzja wskakiwała na wersje robocze, aż w końcu się usunęła i dużo się z nią męczyłam. A każda czynność przy nim irytowała o tyle bardziej, że mi nie smakował, ech.

    Od dawna nie lubię Nestle, Mama dopiero zaczęła „znielubiać”. Ostatnio narzeka, że nawet płatki kukurydziane się zepsuły, bo ponoć smakują coraz bardziej po prostu przypalonym grysem kukurydzianym.

    To już produkt, nad którym ani sekundy bym się nie zastanawiała, czy próbować (przypominam swój komentarz pod czekoladą Wawel).
    Przypomniał mi flap jacki, brr. Do zapachu surowych płatków owsianych nic nie mam, o ile wącham je w słoiku, z którego zaraz nasypię je do szklanki, z której to trafią do mleka, by się na nim dusić. Perspektywa spożywa? Meh. Kiedyś od paru osób słyszałam, że fajnie się sprawdzają jako posypko-kruszonka i sobie raz jakąś bardziej kombinowaną kolację posypałam surowymi i… były straszne.
    O zobacz! Czekolada o smaku surowej mąki… to już prawie raw bar!
    Zorientowałam się za to, że… nie znam smaku skórki od chleba z mąką, ale potrafię to sobie wyobrazić tak, jakbym to właśnie jadła! Ha. xD
    Leżę ze zdania: „moje plebejskie podniebienie odebrało je wszystkie jako jakieś tam płatki”.
    Brzmi paskudnie.

    Swoją drogą, skoro dzięki takim płatkom nie jest za słodki… No, ale właśnie: to nie są fajne płatki. I często w takich sytuacjach mam problem, czy coś traktować jako plus, czy minus.

    1. „O zobacz! Czekolada o smaku surowej mąki… to już prawie raw bar!” – No cóż, producent to niezły dowcipniś :P

  4. Jeśli batony musli to tylko „pełne”, mięsiste, z dobrym składem, a nie takie półprzezroczyste poTWORY. Nie znoszę, jak w tego typu batonikach są puste przestrzenie, dlatego…kiedy mama kupiła tych batonów 10 ( była promocja..koniec końców sama je zjadła)- jeden położyłam na kaloryferku, te czekoladowe kawałki z wierzchu roztopiły się zapełniając niezurbaniozwany bEtonowy teren- było zjadliwe, acz konsystencja z gumowej zmieniła się w wyciągającą plomby pseudo-krówkę ciągutkę. Nie smakowało mi to ani trochę. Zdecydowanie wybieram grunchy for life by Ania+ kubek kakao.

      1. Nigdy nie mialam okazji zjeść flapjacka niestety :( podobnie się ma sprawa z clifbarami. Zycie malarza nie jest jakos ustabilizowane finansowo,so.. Ale wole nie szukać substytutòw w postaci takiego nestle-bara. Za to batony orkiszowy i owsiany od Ani..o matulu. Wielbie na wieki.

          1. Podobnie myślimy. Dlatego to kakao do towarzystwa, ewentualnie inny, może bardziej „neutralny” napój. Dziś sobie kupię owsianego. Wiem, że od teraz, dopóki go nie zjem- będzie podskórnie męczyć.

  5. Wygląda smacznie, ale próbować nie zamierzam, bo ze zdrowym batonem ten wyrób nie ma dla mnie nic wspólnego, więc wolę zjeść zwykłego niezdrowego i uniknąć bardzo prawdopodobnego rozczarowania.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.