Weinrich Schokolade, Weinrich’s 1895 Trufle czekolada mleczna Kokos-Rum

Blog Kimiko jest jednym z tych, które odwiedzam codziennie. Rzadko znajduję na nim produkty dla mnie, jako że jestem ciemnoczekoladowa w niewielkim stopniu, ponadto nie uśmiecha mi się płacić milionów monet za tabliczki ważące 2 g, niemniej lubię czytać o nutach, które Kinga odnajduje w czekoladach.

Raz na rok zdarza się, że czekolada zachwyca mnie na tyle, iż postanawiam ją upolować. Tak było w przypadku Weinrich’s 1895 Trufle Kokos-Rum, czyli mlecznej czekolady z nadzieniem alkoholowym o smaku rumu kokosowego (albo kokosa i rumu, jak woli producent). Ma moje zestawienie smaków i ludzką cenę. Na dodatek to czekolada z Lidla. Jeśli interesuje was odbiór tabliczki przez Kingę, przeczytajcie jej recenzję.

Weinrich Schokolade, Weinrich's 1895 Trufle czekolada mleczna Kokos-Rum Lidl, copyright Olga Kublik

Weinrich’s 1895 Trufle czekolada mleczna Kokos-Rum

Na początek trochę dat. Recenzja Kimiko ukazała się 25 stycznia. Zakochana w opisie czekoladę rumową upolowałam w Lidlu 1 lutego. Otworzyłam ją szybko jak na mnie, bo 20 kwietnia. Data śmierci przypadała na lekko ponad dwa miesiące później: 24 czerwca. Od zakupu do otwarcia nie było upałów, a tabliczkę przechowywałam w idealnych warunkach. Kto mi zatem wytłumaczy, jakim cudem po wyciągnięciu z opakowania zastałam przesuszonego na wiór, starego, stetryczałego i wyglądającego na przeterminowanego o dziesięć lat dziada? Czy 1895 rok w nazwie oznacza datę produkcji?

Weinrich’s 1895 Trufle czekolada mleczna Kokos-Rum dostarcza 496 kcal w 100 g.
Czekolada z alkoholem marki Weinrich Schokolade w rządku waży 20 g i zawiera 99,5 kcal.

Weinrich Schokolade, Weinrich's 1895 Trufle czekolada mleczna Kokos-Rum Lidl, copyright Olga Kublik

Mimo nieatrakcyjności wizualnej czekolada rumowa Weinrich’s 1895 Trufle Kokos-Rum pachnie obłędnie. Czuć słodki kokos na sterydach zatopiony w mlecznej czekoladzie. Apetyczny, świeży, rozczulający. Przywodzi na myśl Bounty’ego, tyle że jest tysiąc razy wyrazistszy (miejcie na uwadze, że już sam Bounty jest wyrazisty). Czy wzbogacony alkoholem? Nie powiedziałabym. A już na pewno nie rumem. Po chwili wąchania słodycz zaczyna mdlić w gardle i robi się słodkoniedobrze.

Mleczna czekolada ma ciemny kolor. Bez przeczytania opisu założyłabym, że jest deserowa. Konsystencja stanowi żart i żal w jednym. Nadzienie to jeden wielki suchar. Czekolada odpada od niego jak źle przytwierdzony do ściany kafelek, pod którym wyschła zaprawa. Wówczas na czekoladzie od wewnątrz i kremie uwidaczniają się miliony skrzących się drobinek. Oczywiście cukru, bo czegóż by innego?

Weinrich Schokolade, Weinrich's 1895 Trufle czekolada mleczna Kokos-Rum Lidl, copyright Olga Kublik

Mleczna czekolada z Lidla położona na języku do rozpuszczenia daje się poznać jako przepotwornie proszkowata. I to bardzo drobno, pyliście, jakby od mąki. Proszek trzeszczy pod zębami. Czy to cukier puder? Mleko w proszku i serwatka raczej nie trzeszczą. Czekolada rozpuszcza się łatwo i szybko. Mimo przesuszenia, braku elastyczności i plastyczności okazała się przyjemnie gęsta i bagienkowa. Nie znika błyskawicznie, niemniej szybko. Smakiem oddaje przeciętną mleczną czekoladę. Ani złą, ani dobrą.

Nadzienie czekolady Weinrich’s 1895 Trufle Kokos-Rum suchością przypomina bezkresną pustynię. Niełatwo je rozpuścić. Topi się opornie, wolno, buntowniczo. Żeby nie oczekiwać na efekt przez rok, lepiej je pogryźć. Wówczas daje się poznać jako gęstawe, lekko muliste. W 100% odpowiada nadzieniu z wyschniętych, starych, zalegających milion lat w barku dziadka trufli. Ma smak likieru czekoladowego z nutą kokosa. Rumu nie czuć ani trochę, więc spełnia obietnicę zawartą w nazwie tylko częściowo.

Weinrich Schokolade, Weinrich's 1895 Trufle czekolada mleczna Kokos-Rum Lidl, copyright Olga Kublik

Gdyby tragiczny stan czekolady z Lidla był moją winą, odpuściłabym recenzję i kupiła nową tabliczkę. Uważam jednak, że nie zawiniłam niczym. Weinrich’s 1895 Trufle Kokos-Rum okazała się kawałem starego dziada, do którego za nic w świecie nie wrócę i którego zakup zdecydowanie wszystkim odradzam.

Weinrich’s 1895 Trufle Kokos-Rum jest smaczna, ale – jak widać – miewa tragiczną konsystencję. Uważam ją za czekoladę niskiej jakości, gorszą od niejednego wyrobu ­no-name. Oddaje zmumifikowane trufle kokosowe. Jedzeniu jej towarzyszą rzężenie cukrowego proszku i irytacja.

PS Dwa miesiące po kupieniu przeze mnie czekolady Weinrich’s 1895 Trufle wszystkie trzy tabliczki z alkoholowej serii zmieniły opakowania, składy (nieznacznie) i wartości odżywcze (nieznacznie). Byłam jeszcze przed degustacją moich, więc prawie je kupiłam… Dobrze, że postanowiłam wstrzymać się do otwarcia dzisiejszej bohaterki. Teraz wiem, by nie tykać ich nawet kijem.

Ocena: 3 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Skład: 60% czekolada mleczna: cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku odtłuszczone, miazga kakaowa, bezwodny tłuszcz mleczny, serwatka (z mleka), miazga z orzechów laskowych, emulgator: lecytyny (z soi); ekstrakt z laski wanilii; 40% nadzienie o smaku kokosowo-rumowym: cukier, czekolada mleczna (cukier, miazga kakaowa, mleko w proszku pełne, tłuszcz kakaowy, serwatka (z mleka), 12% rum o smaku kokosowym, bezwodny tłuszcz mleczny, syrop glukozowy, kakao w proszku, aromat kokosowy, substancja utrzymująca wilgoć: inwertaza. Może zawierać orzechy (mam nadzieję!), jaja i gluten. Czekolada mleczna: masa kakaowa minimum 30%. Produkt zawiera alkohol.

Kalorie w 100 g: 496 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 23,7 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 14,4 g), węglowodany 59,2 g (w tym cukry 54,5 g), białko 5,4 g, sól 0,21 g.

6 myśli na temat “Weinrich Schokolade, Weinrich’s 1895 Trufle czekolada mleczna Kokos-Rum

  1. Połączenie smaków faktycznie kusi, kokos bardzo pasuje mi do rumu i taki smak jakoś kojarzy mi się z Piratami z Karaibów, a bardzo lubię ten film więc tym bardziej tabliczka budzi pozytywne odczucia :D ale no, jak widać naprawdę chyba była przechowywana w pirackich skrzyniach już od 1895 roku :D w życiu nie trafiłam na tak tragiczną, przesuszoną i starą konsystencję czekolady która ma niby dobrą datę ważności. A może z tą czekoladą jest jak z Benjaminem Buttonem? Urodziła się stara, a młodziutka będzie dopiero pod koniec daty ważności :D

    1. Ja też bardzo lubię Piratów z Karaibów (wszystkie części bez wyjątku). Ba! kocham <3 Za to Benjamina Buttona nie lubię. Nic dziwnego, że czekolada mi nie posmakowała.

  2. Moje ego tańczy i śpiewa smocze pieśni przy tym wstępie. To tak, jak z kolei ja wciągnęłam się w czytanie o Twoich waflach, które kiedyś były dla mnie „po prostu waflami”. Przy niektórych recenzjach produktów zupełnie nie dla mnie czuję, że czytam nie tyle o nich, co Ciebie. Piszesz wtedy z pasją, w momencie gdy czekolady (które powinny mnie bardziej ciekawić „na logikę”) np. Wawel… obie wiemy. Ani fajnie to jeść, ani poświęcać temu czas.
    Niestety wystąpię w roli adwokata diabła. Również uważam ją za parszywie cukrową. Fakt.

    Moja jednak była niezestarzała, to pewne, a Twoja… jakaś tragedia. Producentowi należy się biczowanie w takim razie, bo nie sądzę, że na konkretne sklepy czy coś można zwalać. Jednak… hm, obstawiam, że wiele czynników się złożyło na tak beznadziejny efekt końcowy. Nie bronię czekolady i nie mówię oczywiście, że Ty czemuś zawiniłaś, ale wątpię, że wszystkie tabliczki wyglądają jak Twoja. Moja była gumiastym maziu-maziu, z mokrym środkiem na pewno. A że mnie to nie pasowało… No, ale obiektywnie, po prostu taka była. Kryształki cukru? Alkohol się krystalizuje, więc to jak ze scukrzonym miodem się pewnie zrobiło. Chociaż… tam było tyle słodyczy ogółem, że uwierzę, ze w takim ścisku zaczęła się mnożyć.

    Mnie wersja świeża mimo że nie dałam rady zbyt wiele zjeść, i tak wydała się względnie w porządku. To znaczy, jak na czekoladę za około 3 zł uznałam ją za ponadprzeciętnie zrobioną. Jestem pewna, że gdybyś miała moją, odebrałabyś ją lepiej.
    Znając jej jakość po Twojej recenzji… ocena mnie nie dziwi. Próbowałam ocenę wyważyć, oceniając czekoladę, która końcowo okazała się nie w moim guście, napominałam się, że to przecież „marketówka”. Uznałam, że gdyby nie była z cukru, mogłaby może i maksymalną ocenę zgarnąć. Ciekawe, że akurat – oprócz cukru, bo tu się zgadzamy – wady z mojej (napastliwy, acz wcale nie za mocny kokos) w Twojej… nie wystąpiły prawie.
    W przypadku tej to jednak w ogóle nie ma co się dziwić tak różnemu odbiorowi ich.

    Swoją drogą, brawo i dla producenta, i dystrybutora. Zanim dobrze wybadać żywotność tego przed wprowadzeniem na rynek – ekhem. Takie coś, jak sama zauważyłaś, wcale nie zachęca do próbowania tych po zmianach. Też nie mam zamiaru ich ruszać, bo raz, że po tych trzech uznałam, że to nie mój typ czekolad, to dwa – teraz to First Nice, a znając ich poziom cukrowości… Wydaje się to niemożliwe, ale mogą być jeszcze bardziej cukrowe od tej. Obstawiam też, że napchali je chemią.

    1. „Niestety wystąpię w roli adwokata diabła. Również uważam ją za parszywie cukrową.” – E, to chyba nie adwokat diabła. Adwokatem byłabyś, gdybyś twierdziła, że czekolada jest idealna, a ja nie wiem, co piszę.

      „Wątpię, że wszystkie tabliczki wyglądają jak Twoja” – och, ja wręcz jestem pewna, że nie wszystkie tak wyglądają. Miałam pecha.

      „Jak na czekoladę za około 3 zł uznałam ją za ponadprzeciętnie zrobioną” – bardzo, bardzo żałuję, że nie podzieliłam Twojego doświadczenia. Wydawała się idealna dla mnie. // „Jestem pewna, że gdybyś miała moją, odebrałabyś ją lepiej.” – Ja też jestem tego pewna. No cóż…

      1. Tak, miałaś pecha i trafiłaś pewnie akurat na jedną na… no właśnie. Za to wyjaśniona zagadka, po co ludzie otwierają opakowania w sklepie i odkładają na półkę. Pewnie sprawdzają świeżość (tak, tak, na pewno).

        Jestem wściekła na producentów, na pogodę, na wszystko. Co do rzeczy, które fajnie się zachowują. Od dwóch dni mam nowy czajnik, ale się sfajczył. Co mi odpisali? Że nie jest przystosowany do zbyt wysokich temperatur, a ja kupując, powinnam o tym wiedzieć.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.