Parę lat temu nazwałabym się zatwardziałą kitkaciarą. Mimo dostrzegania w Kit Katach wad – chociażby okropnego nadzienia, na szczęście niewyczuwalnego bez rozkładania batona na warstwy – kochałam je całym sercem. Część z was na pewno pamięta, że Kit Kat był moim Batonem Numer Dwa (po Snickersie, który utrzymał pozycję). Niestety po licznych poprawach składu – dobre sobie – batony Nestle stały się nawet nie średnie, a po prostu kiepskie. Z kupowania klasyków zrezygnowałam zupełnie, a na limitowane edycje porywam się głównie z uwagi na blog. A to i tak nie na wszystkie i wyłącznie pojedynczo.
Wyjątkowe w kolekcji Kit Katów i niewątpliwie warte uwagi są marmurkowe tabliczki z serii Kit Kat Senses, do której należy bohater dzisiejszej recenzji – Kit Kat Double Chocolate (dziękuję za niego Marcie). Co prawda nie występuje na nim nazwa serii (Senses), ale to nie jedyna niespójność w nazewnictwie. Przykładowo tabliczka Delicious Coconut dostępna jest również jako Deluxe Coconut.
Kit Kat Double Chocolate – Kit Kat Senses
Kit Kat Senses Double Chocolate jest absolutnie piękny (choć nie piękniejszy niż jasna czekolada Kit Kat Delicious Coconut). Uwielbiam marmurkowy wzór. Gdyby nie fakt, że jadłam małego Kit Kata Double Chocolate i niespecjalnie mi smakował, byłabym zachwycona myślą o degustacji.
Kit Kat Double Chocolate od Nestle dostarcza 523 kcal w 100 g.
1 paluszek Kit Kat czekoladowy waży ok. 11 g i zawiera 57,5 kcal.
Tabliczka Kit Kat Double Chocolate waży 112 g.
Batonowa czekolada Kit Kat Double Chocolate pachnie jednoznacznie czekoladowo. Czasem mlecznoczekoladowo, czasem po prostu czekoladowo. Myślę, że dualizm aromatu wynika z zastosowania czekolad mlecznej i deserowej. Raz do nosa dociera mleko, raz kakao.
Batony czekoladowe składają się ze względnie grubej polewy mleczno-deserowej, dwóch warstw czekoladowego kremu i trzech cienkich wafli. Są lepkie i tłuste, przez co odrobinę brudzą palce. Ciemny kolor nadzienia zdradza różnicę pomiędzy Kit Katem Double Chocolate a kakaowym klasykiem.
Czekolada mleczno-deserowa rozpuszcza się łatwo, ale nie błyskawicznie. Jest przyzwoicie gęsta i bagienkowa. Bardzo pylista. W smaku dominują czekolada mleczna i cukier. Albo raczej na odwrót: cuuukier i czekolada mleczna. Cóż, esencja wyrobów Nestle. Za to obecności deserówki nie odnotowałam.
W tabliczce Kit Kat Double Chocolate jest mało kremu. Miał być czekoladowy, a okazał się cukroladowy. Odznacza się suchością i olbrzymią ziarnistością. Więcej w nim ziarenek cukru niż masy kremowej. Zdaje się rdzennie suchy, na odczepnego przemieniony w krem. W efekcie wyszedł sucho-kremowy.
Chyba jeszcze nigdy nie zawiodłam się waflem Kit Kata. Tym razem nie jest inaczej. Płaty waflowe cechują świeżość, idealna kruchość, chrupkość. Nie mają udziału w smaku.
Mimo iż piękny, Kit Kat Senses Double Chocolate to produkt kiepski – zarówno w smaku, jak i pod względem jakości. Wyjątkowy krem czekoladowy w rzeczywistości oddaje torbę cukru z dodatkiem kakao, tak dla niepoznaki. Kiedy batonową tabliczkę je się w całości, marność kremu zostaje ukryta, za to wzrasta cukrowość, którą podbija czekolada dwóch rodzajów. Tyle że smaku deserowej nie czuć.
Początkowo myślałam, że czekolada Kit Kat Senses Double Chocolate i baton Kit Kat Double Chocolate różnią się tylko rozmiarem. Przypomniałam sobie jednak, że ten drugi zawiera nibsy, których brak w marmurkowym odpowiedniku. Fakt ów nie wpływa na ocenę. Wstążkę przyznałam za wizualność.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: cukier, mąka pszenna, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz palmowy, serwatka w proszku (z mleka), tłuszcz mleczny, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory [lecytyny (z soi), polirycynooleinian poliglicerolu], sól, substancja spulchniająca (węglany sodu), aromat. Może zawierać: orzechy, orzechy ziemne i jaja.
Kalorie w 100 g: 523 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 27,8 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 15,5 g), węglowodany 61,1 g (w tym cukry 50,4 g), błonnik 2,2 g, białko 5,9 g, sól 0,19 g.
Tabliczka jest faktycznie piękna, ale mimo mojej miłości do Kit Katów i faktu że na pewno odebrałabym go lepiej (bardzo lubię czekoladę Nestle, a i cukrowy krem niespecjalnie mi przeszkadza) to nie chciałabym jej dostać. Po pierwsze: smak nie jest jakiś odkrywczy, po drugie: tyle zwykłych paluszkow?? Toż to najgorsza forma Kit Kata, jaka istnieje! Ja zostaję przy najlepszej chunky i to dla niej powinni robić więcej limitek ^^
Nie przepadam za Kit Katami, ale podpisuję się pod wyborem wersji Chunky. Klasyczny baton wygrywa z każdą inną formą słodyczy.
Z kolei do mnie marmurkowe wzory nie przemawiają. A już na pewno nie na tabliczko-waflu. To jedne z tych czekolad (?), które od czekoladowości tak odleciały, że nie kuszą zupełnie.
Podoba mi zapach, taki przeplatany, falujący dualizm. Fale jak wzorek – fajne zgranie.
I chyba to tyle. Bo cukrowość, forma i łączenie czekolad to wiadomo, wszystko, co kochamy najbardziej.
Ale nie spodziewałam się niczego lepszego.
Jeszcze Cię zaskoczę recenzją Kit Kata względnie godnego podniebienia!
Zaintrygowałaś, nie powiem. Chociaż… mam wraże, że złe za zupełne zepsucie Kit Katów, zapominamy, że raz na tysiąc smaków wciąż im coś się potrafi udać – myślę o tym o smaku zielonej herbaty.