Co robicie ze słodyczami, które bardzo chcieliście przetestować, ale okazało się, że wyszły z produkcji albo zniknęły z normalnych sklepów i są widywane nie częściej niż Wielka Stopa? Usuwacie z listy must-buy, wyrzucacie z pamięci i godzicie się ze stratą? A może przerzucacie na inną listę i przestajecie aktywnie szukać, niemniej gdybyście przypadkiem na nie trafili, wzięlibyście bez chwili zawahania?
Ze mną jest różnie. Niektóre słodycze znikające czasowo z rynku wyrzucam z planów zakupowych. Można uznać, że obrażam się na producenta i tracę zainteresowanie produktem. Są jednak i takie słodycze, których nadal pożądam, lecz ogień muszę stłumić i trzymać jako ledwo żarzące się węgielki.
wafelek czekoladowy Sedita: Attack Choco
Do słodyczy, wobec których ogień mojej miłości nie zgasł nigdy, należą wafle Attack marki I.D.C. Holding. Jeszcze parę lat temu były możliwe do kupienia w wielu sklepach, między innymi tuż obok mojego domu, a dziś? Cóż… Niby pogodziłam się ze stratą, ale jednak zachowałam czujność. Było warto! Po latach szukania wersje mleczną i orzechową dorwałam w małym miasteczku pod Wrocławiem. Wafelek czekoladowy Attack Choco zaś przysłała mi Martha (dziękuję!). Tak oto umarłam ze szczęścia trzy razy.
Sedita Attack Choco od I.D.C. Holding dostarcza 531 kcal w 100 g.
Wafel czekoladowy z kremem czekoladowym waży 30 g i zawiera 159,5 kcal.
Wafelek czekoladowy Attack Choco pachnie jednocześnie pięknie i obleśnie. Przyjemna nuta pochodzi ze słodkiego kakao typu Nesquik. Nie jest to jednak napój wykonany i czekający na wypicie, lecz suche granulki znajdujące się w opakowaniu. Przykra nuta ma źródło w ordynarnej margarynie. Dziadówa nawet nie próbuje się za niczym ukryć. Dumnie pręży pierś, stanowiąc zapowiedź polewiszcza. Aromat uzupełnia wątek orzechów laskowych, odsyłający do Nutelli. Albo nie. Do chamskiej marketowej Netulli.
Wafel czekoladowy Attack zdaje się pokryty przyzwoitą mleczną czekoladą. Kto jednak miał do czynienia z marką I.D.C. Holding (w Polsce I.D.C. Polonia), ten wie, że w słodyczach słowackiego producenta na czekoladę nie ma co liczyć. Polewy zastosowano na tyle mało, że pozostawia waflowe prześwity. Trudno ją przez to zgryźć. Jest minimalnie lepka, w ustach rozpuszcza się bez bagienka. Smakuje kakaowo w sposób tanionesquikowy. Margaryny na szczęście nie czuć. Złudnej mlecznej czekolady też nie.
Wafelek Attack Choco zawiera dwie warstwy kremu. I to zadziwiająco grubego jak na słodycz ważący zaledwie 30 g. Cechują go tłustość, miękkość, drobnoziarnistość. Jest cudownie gęsty i zwięzły. Daje się poznać jako intensywnie kakaowy, słodki i gorzkawo-syntetyczny na końcu języka.
Do płatów waflowych nie można się przyczepić. Są lekkie, superkruche, delikatnie wypieczone. I.D.C. Holding umie w wafle, na co najlepszym dowodem są obłędne Lusette, jedne z moich waflowych ulubieńców. Do dziś pozostaje dla mnie zagadką dziadowska jakość ich kuzynów – Góralków.
Nie owijajmy w bawełnę. Wafel czekoladowy Attack Choco nie jest produktem z górnej półki. Nie odmieni życia ani nie stanie jest niczyim Waflem Numer Jeden. Mimo tego stanowi esencję plebsu i jest plebejsko idealny. Odznacza się niekwestionowaną kruchością i bajecznym, niewymagającym czekoladowo-kakaowym smakiem. Jeżeli przestanie bezczelnie się przede mną chować, będę do niego wracała.
Ocena: 6 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka pszenna, polewa mleczno-kakaowa 22% (cukier, tłuszcze roślinne: palmowy, Shea; mleko 12% pełne w proszku, kakao 7%o obniżonej zawartości tłuszczu, serwatka (z mleka) w proszku, emulgatory: fosfatydy amonu, polirycynooleinian poliglicerolu; aromaty), cukier, oleje roślinne (palmowy, kokosowy), serwatka (z mleka) w proszku, kakao 5% o obniżonej zawartości tłuszczu, mleko o obniżonej zawartości tłuszczu, mleko pełne w proszku, skrobia kukurydziana, olej roślinny (słonecznikowy), czekolada 0,5%, emulgatory (lecytyny), substancje spulchniające (węglany sodu), aromaty, żółtko jaja w proszku. Może zawierać orzeszki arachidowe, inne orzechy i soję.
Kalorie w 100 g: 531 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 30 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 21 g), węglowodany 57 g (w tym cukry 37 g), błonnik 3 g, białko 7 g, sól 0,2 g.
Chciałam je kupić, ale w żadnym sklepie ich nie przuważyłam :/ myślisz że zniknęły na dobre? Ja raczej po zniknięciu jakiegoś słodyczą wpisuję go na listę „kupię kiedyś, jeśli jeszcze znajdę”, a usuwam z „muszę kupić”. Podoba mi się podobieństwo do Nesquika, ale ta margarynowa polewa trochę martwi. Naprawdę, czy tej marki nie stać na zwykłą czekoladę, tylko wszędzie musi pchać (jak to pięknie nazwałas) polewiszcza?? (Przepiękne to słowo, naprawdę :D).
Ale hm, góralki to moje ulubione wafelki z tej firmy ^^ przynajmniej nie pobijemy się o ostatnie wafelki na półce :D
Skoro je kupuję i dostaję, nie zniknęły :P
U Ciebie Attacki zniknęły? U mnie w Katowicach były zawsze i to w sklepach typu Auchan, E.Leclerc i nadal są 😊 Też jestem w sumie zaskoczona, że tak mega tani i w sumie niepopularny wafel jest taki pyszny!
Nie ma ani w Leclercu, ani w Auchan. I to nie od roku czy dwóch. Spokojnie od dziesięciu, o ile w ogóle były.
Też mam różnie. A Attacki widuję co jakiś czas. Można powiedzieć, że straszą mnie regularnie, przypominając, jak bardzo źle je odebrałam.
Pamiętam obleśność zapachu! Kojarzył mi się z takimi marnymi kakaowymi lodami, do których nasypali okropnego kakao i zadowoleni i z tekturą.
Ok, strukturze waflowych części i ja nie miałam nic do zarzucenia.
Krem? Syntetyczna gorzkość – o, to określenie ciekawe, ale ja bym go właśnie gorzkim na pewno nie nazwała. Wydał mi się straszliwie sztucznie-kakałkowy.
Nie wiem, za co dałaś mu aż 6. Ja rozumiem, że jest śmiesznie tani, ale… jest tyle wafli w podobnych cenach i wcale nie wydają się gorsze.
Moim zdaniem Attack zostawia w tyle Princessę, Prince Polo, a nawet wafle Mieszka, które w przeciwieństwie do poprzedniej dwójki lubię. Jest nieidealny, mimo tego pyszny. Gdybym miała możliwość, bez wątpienia bym do niego wracała.
O nie, tylko nie Princessy i Prince Polo. Mieszka nie jadłam, a Prince Polo wolałam zawsze od Grześków, ale teraz one wszystkie wydają mi się straszne. Nie mogę jednak powiedzieć, bym nawet w obecnym niesłodyczowym stanie jeździła po waflach ogółem. Do dobrych nic nie mam. A serio, jak jakiś jest dobry, umiem mu to przyznać. I też to, że dobry jakościowo nie znaczy, że mi smakuje, bo nudzi (przykład: Loacker – większych zarzutów do nich nie mam, ale mi nie pasują). Mało tego! Gdy czuć odpowiednio kakao, powiedzmy w esencjonalnie-skondensowany sposób – nawet gorszej jakości potrafi mi smakować.