Nestle, Kit Kat zajączek wielkanocny

Nie chcę nawet liczyć, od ilu lat marzy mi się kupienie zbioru słodyczy świątecznych i zrecenzowanie na blogu. Zajączków wielkanocnych, mikołajów czekoladowych, jajek z czekolady, słodkich bałwanków, baranków cukrowych… nie, stop. Za żadne skarby świata nie zjadłabym baranka po tym, jak w dzieciństwie rzuciłam się na słodycze ze święconki, a potem musiałam pojechać dokądś z rodzicami. W autach taty zawsze dręczyła mnie choroba lokomocyjna, więc… To chyba przez drażniące choinki zapachowe. Na szczęście dla nas, a nieszczęście dla okolicznej flory, zdążyliśmy zatrzymać się na poboczu.

W kupieniu i przetestowaniu słodyczy wielkanocnych na drodze rokrocznie stają mi łakocie już posiadane. O ile dla normalnego człowieka kupienie dziesięciu czy dwudziestu słodyczy nie stanowi kłopotu, o tyle dla mnie – kiedy mam blisko sto innych – owszem. Nadmiar słodyczy prowadzi do psychicznego przeciążenia. Cieszę się więc, że pojedynczy zajączek wielkanocny Kit Kat trafił do mnie dzięki Marcie. Dziękuję.

Nestle, Kit Kat zajączek wielkanocny, copyright Olga Kublik

Kit Kat zajączek wielkanocny

Do zajączka czekoladowego Kit Kat podeszłam w połowie maja. Ponieważ było już w miarę ciepło, zwierzątko pokrywa mleczna czekolada Nestle, a środek zajmuje nadzienie, spodziewałam się, że palce napotkają produkt miękki i plastyczny. Nic bardziej mylnego. Zajączek Kit Kat jest bardzo twardy. Zgadzają się za to lepkość i tłustość czekolady. Polewa przylega do palców jak koala do drzewa.

Kit Kat zajączek wielkanocny marki Nestle dostarcza 537 kcal w 100 g.
Figurka zajączka wielkanocnego Kit Kat waży 29 g i zawiera 156 kcal.

Nestle, Kit Kat zajączek wielkanocny, copyright Olga Kublik

Słodycze świąteczne kojarzą mi się z miękką gęstością konsystencji, obłędnym zapachem i bajecznym smakiem mlecznej czekolady. Zajączek Kit Kat już na wstępie nie spełnił pierwszego założenia. Wkrótce przekonałam się, że aromat też pozostawia wiele do życzenia. Oddaje jakąś tam mleczną czekoladę. Kojarzy się wcale nie z Wielkanocą, tylko z buszowaniem w słodyczach ze środkowej półki.

Zajączek czekoladowy Kit Kat daje się poznać jako twardy również podczas krojenia. Wypełniające go nadzienie jest dalekie od miękkiej kremowości. To twór zwarty, zwięzły. Wypełniają go okrągłe chrupki w jasnym kolorze, których skądinąd nie widać podczas łamania (dowód: ostatnie zdjęcie). Cóż, przynajmniej figurka jest ładna. Z pyszczka zajączek Kit Kat przypomina mi dziecko Hello Kitty i Maneki-neko.

Nestle, Kit Kat zajączek wielkanocny, copyright Olga Kublik

Czekoladowy zajączek Kit Kat jest mały – waży 29 g – niemniej zawiera grubą polewę, zwłaszcza po bokach. Zgryziona i położona na języku momentalnie się topi. Od razu cudownie bagienkowieje. Cechują ją tłustość i pozytywna śliskość. Nie zawiera proszku, co bardzo mnie zaskoczyło, jako że czekolada Nestle jest proszkowata z natury. Błyskawiczne rozpuszczanie wraz z aksamitnością i śliskością pozwoliły mi wysnuć wniosek, że zajączek Kit Kat ma polewę innego rodzaju niż standardowe słodycze Nestle.

Niektóre czekolady świąteczne i tabliczki Wedla zawierają nutę, którą określam grzybową. Nie ma niczego wspólnego z rzeczywistymi grzybami, jednak nie umiem znaleźć dla niej innej nazwy. Ani nawet nie chcę, bo ta przekornie pasuje. Jest dziwnego rodzaju czekoladową grzybowością. To dzięki jej natężeniu wedlowskie czekolady są nie do pomylenia z innymi. Mimo iż żadne słodycze Nestle jak dotąd nie oferowały owej nuty, oto wielkanocny zajączek Kit Kat postanowił sprawić degustatorom niespodziankę. Gdyby nie przesadna, cukrowa słodycz, uznałabym go za lepszego od przeciętnych produktów Nestle.

Nestle, Kit Kat zajączek wielkanocny, copyright Olga Kublik

Nadzienie zajączka wielkanocnego jest zwarte, zwięzłe, zbite. To nie krem! Okazało się ziarniste cukrem. Ma fatalny smak taniego pomiotu kakaowego. Wypełniono je licznymi chrupkami. Dają się poznać jako esktrachrupiące, krrruchutkie, leciutkie. Zdają się nie mieć wagi.

I teraz najlepsze, a raczej najzabawniejsze. Czym smakują chrupki z zajączka wielkanocnego Kit Kat? Słonymi… gotowanymi… parówkami. Dodatkowo wyprażonymi chrupkami zbożowymi i słonymi paluszkami, jednak przede wszystkim parówkami. Z naciskiem na gotowane w mocno posolonej sodzie.

Nestle, Kit Kat zajączek wielkanocny, copyright Olga Kublik

Czekoladowy zajączek Kit Kat odznacza się doskonałą konsystencją czekolady, zgoła inną od konsystencji czekolady Nestle (nic mnie nie przekona, że to standardowy wyrób). Z uwagi na lepkość i tłustość dramatycznie oblepia palce, przy czym ja lubię ów efekt i nie przeszkadza mi oblizywanie palców (bylebym mogła je potem umyć). Szkoda, że w smaku jak zwykle dominuje ordynarny cukier.

Tym, co czyni zajączka z czekolady kiepskim, jest nadzienie. Ma smak taniego (po)tworu kakaowego, do tego starszy cukrową ziarnistością i nieprzyjazną twardością. Wypełniono je przedziwnymi chrupkami, które samodzielnie smakują najpierw jak paluszki, a po chwili gotowane słone parówki. W całokształcie mięsna* nuta się zaciera, niemniej i tak ją czuć. Czy to przez nią do zajączka Kit Kat nie chciałabym wrócić? Bynajmniej. Powód stanowi niska jakość całego nadzienia i nijakość produktu.

* Proszę nie jojczyć, że parówki to nie mięso. Oczywiście, że da się znaleźć parówki z porządnym mięsnym składem. Każdy produkt jest dostępny w wersji kiepskiej i bardzo dobrej, nawet wasze ulubione. Czepianie się biednych parówek jedynie przez to, że są parówkami, nie ma sensu.

PS Opis zajączka to: Baton z czekolady mlecznej (53%), z nadzieniem czekoladowym z kawałkami płatków i wafli (6%). Z kawałkami płatków. Interesujące. A przecinek postawiono chyba tylko dlatego, że pan opisywacz miał dostać pieniądze od liczby znaków. #polonistapłaczegdyczyta

Ocena: 3 chi


Skład i wartości odżywcze:

Skład: cukier, tłuszcze roślinne (palmowy, rzepakowy), odtłuszczone mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, kawałki płatków i wafli (mąka ryżowa, cukier, skrobia ziemniaczana, olej słonecznikowy, skrobia kukurydziana, substancja spulchniająca (węglany sodu), sól, koncentrat białek serwatkowych (z mleka), aromaty naturalne, celuloza roślinna, emulgator (lecytyny)), laktoza, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, serwatka w proszku (z mleka), tłuszcz mleczny, emulgator (lecytyny). Może zawierać orzechy.

Kalorie w 100 g: 537 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 31 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 17 g), węglowodany 56 g (w tym cukry 50 g), błonnik 2,9 g, białko 6,2 g, sól 0,25 g.

11 myśli na temat “Nestle, Kit Kat zajączek wielkanocny

  1. Chyba miałam wybrakowaną sztukę, nie czułam w moim zajączku chrupek a jedynie kawałki wafelków :D dlatego nadzienie smakowało mi jak coś w stylu bajecznego albo po prostu jak kakaowe wafelki więc bardzo mi smakowało *-* No i czekolada też pycha, choć dla mnie i klasyczna czekolada Nestle jest dobra :D a parówek nie wyczułam nawet w najmniejszym stopniu i bardzo się cieszę, parówki z czekoladą brzmią źle… Bardzo źle xD

  2. Hmmm. Bardzo fajny blog, super, że podana jest kaloryczność i zamieszczasz zdjęcie etykiety, ale…tresc praktycznie jest taka sama. Używasz za każdym razem dosyć dziwnych zwrotów „bagienkowatosc „,”tworzy bagienko”, czytelnikowi (A przynajmniej mi) ciężko się domyśleć co masz przez to na myśli

    1. Dziękuję za miłe słowa. Co do zarzutów – cóż, nie musisz czytać mojego bloga, są też inne :) Tyle w temacie.

  3. Współczuję tej choroby konkretnoautowo-lokomocyjnej. Jako dziecko wręcz przeciwnie, uwielbiałam jeździć w samochodzie ojca. W ogóle na lata mi to zostało. A potem się skończyło (historia nie na komentarz). Jak to u mnie ze świętami chrześcijańskimi to wiesz. Popkulturowo jedynie elementy znam, więc czas okołowielkanocny kojarzy mi się z czekoladowymi jajeczkami na wagę (btw. uwielbiałam je, a producentem chyba był i jest Baron – no proszę). Figurki mi się nie podobają, a te święta tak „na oko” też nie. Ten zajączek jednak aż tak się z tym wszystkim nie kojarzy.

    Byłam pewna, że czekolada nie będzie się topić. Ostatnio parę razy trafiłam na zachwalanie KitKatów z piekarnika, więc mleczna czekolada z batonów itp. Nestle kojarzy mi się z nietopiącą się paskudą.

    Nuta grzybowa w świątecznych smakach? Chodzi Ci o taką samą grzybowość kremów / mousse’ów kakaowych i czekoladowych?
    O, wreszcie wiem, o co chodzi z nadzieniem. Kolega zachwalał, że „mega chrupiące, jak ciastka te wiesz”, potem gadał coś o zakalcu i „takie te chrupiące”. Cukier! Nie podjęłam się nawet wypytywania dokładniej (nie interesuje mnie ani on, ani zając), ale teraz dotarło do mnie, jak większość ludzi podchodzi do jedzenia. Chrupie = fajnie. Ech.
    Chrupki parówkowe? Dobra, znam kurczakowość niektórych ciastek korzennych, więc i to potrafię sobie wyobrazić. Grzyby, mięcho, no całe danie normalnie!

    Parówka jako parówka aż tak mnie nie odrzuca (choć nigdy nie lubiłam specjalnie), ale parówkowy smak w takim batonie? Jak najbardziej. Co do czepiania się parówek – jak ja nie lubię mody na czepianie się pewnych produktów. Jest pełno kiełbas i wędlin ze składem gorszym od parówek. A wiesz… że chyba już miesiąc temu Mama mi zasugerowała, że „może by tak jakieś dobre parówki sobie przypomnieć?”, haha. Ile zgrania ostatnio! Hm, na ciepło z ketchupem i musztardą (niemieszanymi!) mogłabym zjeść (Mama koniecznie „sosik” sobie miesza, brr). Btw. nie zdziwiłabym się, gdyby w tych czasach były nawet jakieś parówki z mięsem z królika.
    Wafelki… hm, dobre sobie. Wiem jednak, że są takie francuskie chyba (feuilletine), co nazywają je też „prażynkami”, a jest to taki płatek głównie z cukru wyprażony. Raz czy dwa trafiłam na to w czekoladach – paskudztwo cukrowe, czym by tego nie nazwali.

    1. PS I jak zawsze zapomniałam o puencie. Wspomniałam o parówkach i Mamie, bo chciałam podsumować, że tak samo nie rozumiem, jak wiele osób w internecie jeździ po lodach Grycan, że słodkie, że złe. A jednocześnie zachwycają się porównywalnie słodkimi, z gorszym składem itp. Ja np. nie lubię Grycan ze względu na słodycz i strukturę, ale obiektywnie patrząc na lody, uważam, że to wciąż bardzo korzystna propozycja na rynku.

    2. Grzybowość wymieniana przy czekoladzie w moich recenzjach zawsze oznacza „grzybowość czekoladową”, czyli ten smak, którego nie umiem opisać. Nigdy nie czułam w czekoladzie rzeczywistych grzybów.

      „Co do czepiania się parówek – jak ja nie lubię mody na czepianie się pewnych produktów. Jest pełno kiełbas i wędlin ze składem gorszym od parówek.” – W punkt <3 Nagonka na parówki nie ma sensu w oderwaniu od konkretnego produktu. Bywają parówki złe i dobre. Jak wszystko.

      1. Wiem, ale nie wiem, czym są „świąteczne czekolady”. Ja takie coś, co nazywam grzybowością, ale to nie prawdziwe grzyby 1:1, czułam m.in. w RS Kakao-Mousse i zastanawiam się, czy o to może chodzić.
        Rozróżniam nuty grzybów i lasu w ciemnych (obstawiam, że ich nie masz w swoich produktach) oraz „grzybowe nuty mousse’ów”. I zastanawiam się, czy w takim razie u Ciebie jest jeszcze jakaś trzecia nuta.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.