Kiedy kupujecie dwa batony czekoladowe bądź dwie czekolady z tej samej serii i jeden wariant ma bazę z białej czekolady, a drugi z mlecznej albo ciemnej, który zjadacie najpierw? Kierujecie się jakąś zasadą? Łapiecie to, co jest bliżej? A może wybieracie smak podług ochoty w danej chwili?
Mimo iż coraz częściej zdarza mi się sięgać po słodycze, na które mam ochotę – to konieczne dla utrzymania zdrowia psychicznego w obliczu codziennych testów – mam ogólną zasadę, która wyznacza kolejność degustacji. W pierwszej kolejności jem czekoladę białą, potem mleczną, na końcu zaś ciemną. W przypadku dodatków wybieram najpierw łagodne, później wyraziste oraz najpierw miękkie, później twarde. Nic więc dziwnego, że jako pierwszy zjadłam wegański baton ekologiczny Vantastic Almond, a dopiero wieczór po nim Vantastic Hazelnut od Schakalode. Nie przeczę, iż po unicornowej ocenie migdałowca wariant z orzechami laskowymi miał poprzeczkę zawieszoną bardzo wysoko.
Ekologiczny baton wegański Schakalode Vantastic Hazelnut
Mleczna czekolada – w tym wypadku wegańska czekolada ryżowa bez mleka, nawet roślinnego – z orzechami laskowymi to kompozycja klasyczna, mniej zaskakująca niż biała czekolada (wegańska) z migdałami. Wciąż jednak potencjalnie obłędna. Aby podtrzymać zachwyt degustatorów, producent zastosował ogrom orzechów laskowych, które widać na spodzie i w przekroju. Szacun.
Schakalode Vantastic Hazelnut od AVE – Absolute Vegan Empire dostarcza 583 kcal w 100 g.
Ekologiczny baton wegański waży 40 g i zawiera 233,5 kcal.
Kakaowy baton ekologiczny pachnie obłędnymi orzechami laskowymi ukazanymi na czekoladowym tle. U ich boku pojawia się wątpliwie atrakcyjna gorycz. W przeciwieństwie do innych słodyczy o podobnej kompozycji smakowej i aromatycznej baton wegański AVE nie przypomina ani Ferrero Rocher, ani Nutelli, ani nawet Kinder Bueno. Wszystko przez to, że czekoladowość i orzechowość zdają się inne, poważniejsze. (Ale nie przywodzą na myśl kompozycji ciemnoczekoladowych). Nie trzeba się w niego wwąchiwać, by wychwycić, iż oddaje czekoladę no-name, na szczęście w neutralnym sensie. To smaczna tabliczka no-name.
Vantastic Hazelnut od Schakalode topi się w palcach szybko i łatwo, czego – jeśli mnie pamięć starego człowieka nie myli – nie robi jego migdałowy brat. Otłuszcza opuszki w mgnieniu oka. Nie obejdzie się bez wylizywanda bądź biegania do łazienki i mycia rąk. (W drugim przypadku lepiej odpuścić degustację).
Wegańska czekolada ryżowa topnieje gęsssto, acz pseudobagienkowo, ponieważ od razu znika. Albo inaczej: rozpuszcza się w sposób bagienkowy, przy czym nie pozostawia bagienka. W procesie topnienia daje się poznać jako śliska, tłusta i odrobinę proszkowata. Nie jest inna od wielu klasycznych czekolad. Myślę, że bez przeczytania opisu nie da się zgadnąć, iż stanowi produkt wegański. Smakuje kakaowo i laskowoorzechowo. Nic dziwnego, skoro składa się z kakao i pasty orzechowej. Jest słodka w punkt.
W ekologicznym batonie Vantastic Hazelnut zastosowano orzechy różnej wielkości: ogromne, ale też okruszkowe. Największe są połówki. Dają się poznać jako świeże, twarde, chrupiące i idealnie tłuste. Odznaczają się pełnią smaku, niemniej splecioną z goryczą odnotowaną w aromacie. I to wyrazistą. Zupełnie nie pasuje do kompozycji, psuje ją. Na domiar złego gorycz implikuje posmak plastiku.
Ekologiczny baton wegański Vantastic Hazelnut mógłby stać się wzorem do naśladowania pod względem nasycenia orzechami (bądź jakimkolwiek twardym dodatkiem). Za to smaku nie warto kopiować jeden do jednego. Czekolada smakuje dobrze, ale tylko dobrze. Jest kakaowa, laskowoorzechowa, delikatna. Gorycz odnotowana w zapachu i smaku nadaje się do wyrzucenia. Po degustacji batona Vantastic Almond wiem, jaki Vantastic Hazelnut mógłby być, dlatego wymagam od niego więcej.
Gdybym znalazła orzechowy baton ekologiczny Schakalode w cenie nieprzekraczającej 3 zł, mogłabym do niego wrócić. Ponieważ jednak kosztuje ok. 10 zł, podziękuję. Wolę przeznaczyć zaoszczędzoną dychę na dodatkowy wariant migdałowy. Czego nie omieszkam zrobić, kiedy będę składać wegańskie zamówienie.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: cukier*, proszek ryżowy (21%) (suszony syrop ryżowy*, skrobia ryżowa*, mąka ryżowa*), orzechy laskowe*(20%), masło kakaowe* (15%), masa kakaowa* (11,5%), pasta z orzechów laskowych* (10%), emulgator: lecytyna sojowa*, sól, naturalny aromat wanilii*. *Z upraw ekologicznych. Może zawierać śladowe ilości mleka, sezamu i innych orzechów.
Kalorie w 100 g: 583 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 41 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 13 g), węglowodany 46 g (w tym cukry 26 g), białko 5,6 g, sól 0,12 g.
Ja zazwyczaj zaczynam od słodyczy w czekoladzie mlecznej, potem w deserowej, następnie w białej i na końcu gorzkiej. Kieruję się kolejnością moich ulubionych rodzajów czekolad :D szkoda że ten baton wyszedł dość kiepsko bo po czekoladzie mlecznej spodziewałam się dużo więcej niż po białej, tak samo jak i po orzechach laskowych – od razu miałam nadzieję na Nutellowy aromat, a tu klops. Może dlatego że orzechy nie były uprażone? Takie surowe zawsze mają dla mnie właśnie goryczkę więc może to właśnie stąd się wzięła? Tak czy siak dycha to jest zdecydowanie zdzierstwo :D
Muszę kiedyś zjeść czyste prażone orzechy laskowe, bo dla mnie wszystkie są surowe :P
Nie odpowiem Ci na pytania ze wstępu. Nie bo nie. Foch. A serio to… obecnie sama nie wiem, bardzo różnie. Na co mam ochotę, na daty patrzę, na jakieś linie-porównawcze.
Podoba mi się wytrawniejszy zapach, szybkie znikanie i to, że to ryżowa już oczywiście nie. Czuję jednak, że w górach mogłabym zjeść. Swoją drogą, batonowa czekolada na wyprawę – nawet ja muszę to przyznać – jest wygodniejsza.
Gorycz orzechów… nie zawsze mi ona przeszkadza, zwłaszcza, gdy jest naturalnie orzechowa (cierpko-metaliczna i sztuczna przeszkadza prawie zawsze). Tylko właśnie: jak nie pasuje to i fajna nuta źle na odbiór wpływa.
10 zł za takiego czekolado-batona? Ciekawostka o mnie: dla mnie to drogo. Potrafię za jakieś 40 gramów czystej ciemnej czekolady zapłacić znacznie więcej, ale wtedy czuję, za co płacę, a więc za kakao bogate w smak. „10 zł za mieszankę słodyczy, ryżowego proszku i orzechy, które wolałabym pochrupać oddzielnie” to nie na moją kieszeń. Ale cieszę się, że tak mam, bo inaczej bym zbankrutowała.
Więcej kasy zostaje na wina 200+ zł.
Albo na whisky 666+ zł.
Dzięki za adres sklepu, we wrześniu zrobię sobie autoprezent (od miesięcy planuję większe ,,wegezakupy” i zyskałam kolejny pretekst xd).
Ja jem w odwrotnej kolejności – od najmniej słodkiego do białej czekolady. I wiem, że to pewne uproszczenie, bo zawartość kakao nie musi być odwrotnie proporcjonalna do zawartości cukru. ale tylko tak mleczna czekolada nie wydaje mi się gorzka.
Piąteczka, bo ja też czekam na wrzesień, żeby zrobić zakupy słodyczy do recenzji. I również planuję to od miesięcy.