Zawsze interesowały mnie czekolady marek należących do marketów. Zwłaszcza mleczne, nadziewane i z orzechami. Gdyby nie fakt, że są miliony innych, pilniejszych słodyczy do zrecenzowania, z pewnością kupiłabym co najmniej kilka wariantów z popularnych sklepów i przedstawiła na blogu.
Naprzeciw mojemu podejściu do tabliczek z marketów – chociaż raczej bez wiedzy o nim – wyszła Kimiko. Na tegoroczne walentynki dostałam od niej słodką paczkę, w której znalazła się m.in. zaprezentowana dziś mleczna czekolada nadziewana kremem o smaku cappuccino. Jest to czekolada z Tesco, z linii Ms Molly’s. Kiedy ją zobaczyłam, wpadłam w euforię. Wydawała się w stu procentach moja. Dziękuję!
Czekolada mleczna nadziewana cappuccino (Tesco)
Czekolada cappuccino z Tesco znajduje się w prostym i przeciętnie urodziwym opakowaniu. Wygląda jak typowa marketówka. Dystrybutor ewidentnie odrzucił pomysł zaprojektowania porządnej szaty graficznej. Ale to nic, niemal wszystkie czekolady marek własnych sklepów takie są. Dotykana przez opakowanie wydaje się twarda i plastikowa, godna góra 3 chi. Fakt ów trochę mnie zmartwił.
Czekolada mleczna nadziewana cappuccino marki Ms Molly’s dostarcza 559 kcal w 100 g.
Rządek (3 kostki) mlecznej czekolady z Tesco waży 20 g i zawiera 112 kcal.
Po wyjęciu czekolady cappuccino z Tesco z opakowania stres związany z potencjalną plastikowością błyskawicznie zniknął. Degustację odbywałam pod koniec maja, a czekolada Ms Molly’s już wtedy topiła się w palcach, i to w sekundę. Ba! kiedy przeniosłam się do punktu degustacyjnego i brałam rządki w palce, momentalnie rozpływała się, stawała się śliska i przelatywała przez palce, by wylądować na talerzyku. Okazała się tłuściutka, mięciutka, plebejska do bólu. (Masochistycznego bólu sprawiającego przyjemność). Nie dało się jej połamać. Uginała się niczym rozgrzana w ręku bądź na słońcu plastelina. Zobaczcie sami.
Czekolada cappuccino Ms Molly’s pachnie słodką kawą z duuużą ilością mleka i cukrem. Zawiera cudowną kawową goryczkę, choć subtelną. Kawa oczywiście jest rozpuszczalna. Ale! Aromat nie oddaje cappuccino z proszku, a tym bardziej słodyczy z nadzieniami o smaku. To zaleta.
Marketowość czekolady z Tesco przejawia się nie tylko w szacie graficznej i przeplebejskiej konsystencji, ale również w wyglądzie tabliczki. Ten ostatni pasuje do szaty, jako iż jest brzydki (typowo marketowy, więc można wybaczyć). Na szczęście wygląd nie współgra ze smakiem ani konsystencją degustacyjną. Czekolada cappuccino rozpuszcza się na języku w sekundę. W sekundę również przemienia się w gigabagno: gęssste, pseudopyliste. Jest ponadprzeciętnie tłusta, elastyczna, plastyczna. Brudzi wszystko, z czym się zetknie. Smakuje bardzo mlecznie i słodko w sposób bezapelacyjnie plebejski.
Ponieważ czekolada cappuccino Ms Molly’s zawiera sporo kremu, na dodatek lepkiego i czepialskiego, zawiera odrobinę jego smaku. Zatem poza kosmosem mleczności i worem cukru czuć w niej kawę w postaci odnotowanej w aromacie: zalaną mlekiem i szczodrze posłodzoną.
Może i czekolada z Tesco jest esencjonalnie marketowa, ale nie można powiedzieć, że producent wykonał ją na odwal i poskąpił składników, byle tylko szybciej pozbyć się jej z linii i zabrać za robienie następnej. Kostki tradycyjnej wielkości wypełnił kremem do granic możliwości. Krem ów okazał się gęsssty, tłusssty i drobnopylisty, przy czym ostatnią cechę łatwo przeoczyć, zwłaszcza bez rozkładania czekolady Ms Molly’s na warstwy. Jest zdecydowanie tłustszy, miększy i bardziej kremowy od czekolady, jednak doskonale do niej pasuje. Przywodzi na myśl ogniwo pomiędzy lekką pianką a kremem na kanapki.
Krem powiela kawowy smak wychwycony w czekoladzie, przy czym funduje większą gorycz. Kawa zawiera tyle słodzidła, że degustator do końca dnia utrzymuje się cukrowym haju (bądź ma dosłownie słodkie sny, jeśli spożywa czekoladę wieczorem). To prosta, niewymagająca rozpuszczałka zalana samym mlekiem.
Kiedy myślę o cappuccino jako proszku do zalania wodą bądź mlekiem, nazwa czekolady z Tesco wydaje mi się nietrafiona. Kiedy jednak przestawię się na obraz kawy rozpuszczalnej zalanej mlekiem i zasypanej cukrem, czekolada Ms Molly’s staje się właściwym puzzlem we właściwym miejscu. Plebejska, delikatnie gorzka rozpuszczałka jest źródłem wszystkiego, co w tabliczce najlepsze: aromatu, smaku, skojarzeń.
Czekolada cappuccino z Tesco daje się poznać jako gigabagienkowa, na dodatek w sekundę. Otłuszcza i brudzi wszystko: od człowieka przez talerzyk po sąsiadów pozostających w swoich mieszkaniach. (Bioder nie rusza, jedzcie śmiało!) Mlecznoczekoladowość i plebejska kawowość są tak wysokie, że można umrzeć z przyjemności. To czekoladowo-kawowy Grand Dessert w formie tabliczki.
PS Mimo bardzo wysokiej słodyczy czekolada cappuccino nie funduje w gardle cukrowego pożaru ani nie popycha do samobójstwa. Podczas drugiej degustacji zjadłam 60 g i czułam się zupełnie w porządku.
PPS Żeby nie było, iż za bardzo słodzę – he, he – czekoladzie z Tesco, do przedstawionych na początku recenzji zarzutów względem szaty graficznej dorzucę nazwę. Tabliczka jest aż taka zagramaniczna, że nie można było przetłumaczyć nazwy na język polski?
Ocena: unicorn smaku
Skład i wartości odżywcze:
Skład: cukier, tłuszcze roślinne (palmowy, shea, w zmiennych proporcjach), mleko odtłuszczone w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, mleko pełne w proszku, serwatka w proszku (z mleka), tłuszcz mleczny, kawa (1%), emulgatory (lecytyny (z soi), polirycynooleinian poliglicerolu), aromat, mączka z orzeszków ziemnych. Może zawierać: zboża zawierające gluten, jaja, orzechy. Czekolada mleczna: masa kakaowa minimum 30%.
Kalorie w 100 g: 559 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 35,2 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 19,5 g), węglowodany 54 g (w tym cukry 53,7 g), błonnik 1,1 g, białko 6,1 g, sól 0,25 g.
Po tak szczegółowym i pozytywnym opisie nie spodziewałam się innej oceny niż unicorn :) mnie osobiście wygląd takich marketowych tabliczek bardzo się podoba (mam na myśli te paseczki i puste kostki), bo jakoś tak kojarzy mi się z dzieciństwem, gdzie wiele jedzonych przeze mnie czekolad tak wyglądała :D konsystencja brzmi oczywiście bajecznie, tak samo jak i smak… Choć nie ukrywam, że wśród takich tanich nadziewanych tabliczek najchętniej siegnelabym po toffi albo orzechową. Cappuccino też by mi smakowała, ale chyba nie aż na wyróżnienie :D
Z tej serii chętnie zjadłabym i toffi, i orzechową, i (niemal) każdą inną.
Nie tak bardzo bez wiedzy, bo obstawiałam, że masz kategorię słodyczy „przetestowałabym, ale są za nudne / zawsze są” i zapamiętałam, że chyba cieszyło Cię porównanie masłoorzechowych zwyklaków z tej półki, więc dodałam dwa do dwóch. Jak dobrze, że trafiłam.
Nie moja bajka, ale tak czułam, że to pewnie „coś dobrego” dla niektórych. Miałam nadzieję, że Ci posmakuje, ale o unicornie nie marzyłam! <3 Nawet pewnie sobie nie wyobrażasz, jaką radość mi sprawiłaś, że tak Ci smakowała. Oczywiście biorąc namiar, jakiego typu to czekolada (no, ale… wstęp :D).
Co do nazwy – oj taam, bo to takie zagraniczne, modne. No kup, ze świata! Mogli walnąć w dziale "słodycze zza granicy".
PS Moje "przypomnienie sobie" o tych Allegro, Sweet Hill itp. przypomniało mi coś jeszcze. Ale tu już wymiękam. Kojarzę (dobrze?), że lubisz suchary z Aldiego (czy Netto?). A jadłaś jakiekolwiek wafle (ryżowe, kukurydziane itp.) z Aldiego właśnie? Zwą się Ideal (karmelowe, słony karmel). Tak zauważyłam w gazetce i od razu o Tobie pomyślałam.
„Nawet pewnie sobie nie wyobrażasz, jaką radość mi sprawiłaś, że tak Ci smakowała.” – Na pewno nie większą, niż Ty mnie :) ;*
Nigdy nie jadłam sucharów z Aldiego. Daaawno temu jadłam suchary z Lidla w czerwonym opakowaniu (nie istnieją albo zmieniły szatę graficzną). Wafli ryżowych i innych z Aldiego także nigdy nie jadłam. Widziałam je, ale po tym, jak słony karmel Good Food niemal mnie zabił, nie kupiłam :P
Podejrzewam,że nawet bym po nią nie sięgnęła ,ale po tym co napisałaś chętnie ja kupuję :).
Masz jeszcze Tesco?
Tak u nas cały czas jest:)