Nestle, Lion Wild Sweet & Salty

Moja relacja z Lionem jest chyba nawet bardziej skomplikowana niż relacja z Kit Katem. Oba batony Nestle drzewiej były moimi Batonami Numer Jeden. Lion przejął pałeczkę po Picnicu i Alibim, które kochałam we wczesnym dzieciństwie. Ale nie od razu. Upomniał się o swoje dopiero na przełomie gimnazjum i liceum. Z kolei miłość do Kit Kata nadeszła w liceum i trwała kilka lat, aż producent ulepszył skład. Z oboma batonami rozstałam się z uwagi na dramatyczną jakość i główny motyw smaku: cukier.

Mimo iż za omawianymi batonami drzwi zamknęłam z trzaskiem, do Kit Katów wracam z większym entuzjazmem. Mam oczywiście na myśli edycje limitowane, wszak nie widzę sensu męczenia się z niesmacznymi wersjami klasycznymi. Odmienne podejście wynika z faktu, iż jeden Kit Kat na kilka testowanych wypada względnie sympatycznie (choć jednorazowo). Za to Lion wprost przeciwnie – jest coraz paskudniejszy. Czy Lion Wild Sweet & Salty o zupełnie innej budowie zdołał przełamać złą passę?

Nestle, Lion Wild Sweet and Salty, copyright Olga Kublik

Lion Wild Sweet & Salty

Kiedy zobaczyłam nowego Liona Wild Sweet & Salty w internecie, pomyślałam, że to kolejny ohydnik. Nie chciałam go kupować. Wkrótce jednak uznałam, że skoro waży tylko 30 g, poza tym do tej pory dawałam radę, powinnam zebrać się w sobie, zacisnąć zęby i ruszyć na polowanie. Planowałam uczynić to jesienią, gdy upały odejdą precz. (W tym roku nie było ich wiele, ale jednak). Wyprzedził mnie pewien słodyczowy dealer, który sprezentował mi baton Nestle w ramach niespodzianki. Dziękuję!

Lion Wild Sweet & Salty od Nestle dostarcza 488 kcal w 100 g.
Baton czekoladowy Lion Sweet & Salty waży 30 g i zawiera 146 kcal.

Nestle, Lion Wild Sweet and Salty, copyright Olga Kublik

Liona Wild Sweet & Salty należy pochwalić za zapach, i to bardzo. Z zamkniętymi oczami można by go uznać za brata bliźniaka Snickersa. Aromat składa się z wyprażonych i słonych fistaszków sportretowanych na karmelowym tle. Odmienny jest wyłącznie udział mlecznej czekolady. Podczas gdy w Snickersie jest ważna, w lwim batonie Nestle zabezpiecza tyły. Orzechy osiągają mistrzostwo w intensywności. Karmel jest MARSowy, ewidentnie karmelowy. Nie idzie w stronę toffi, ale też nie zawiera goryczy wersji palonej.

Po zobaczeniu podobizny Liona Wild Sweet & Salty na opakowaniu uznałam, że jest brzydki. Na zdjęciach opublikowanych w internecie – głównie na Instagramie – też wydał mi się nieprzesadnie przystojny. Za to na żywo…! Mimo iż nie przepadam za preparowanymi zbożami, które Lion Wild zdawał się mieć (w rzeczywistości są to płatki pszenne), przyznałam mu kolejny order. Skojarzył mi się z Kinder Happy Hippo.

Nestle, Lion Wild Sweet and Salty, copyright Olga Kublik

Chrupki, które ku własnej zgrozie wzięłam za preparowane zboża, okazały się lekkie, chrupiące, kruche i twarde niczym pumeks. Po rozgryzieniu momentalnie znikają, co pasuje do pumeksowości. Są bardzo słodkie, ale jednocześnie słonawe. Smakują  adekwatnie do tego, czym są: prażonymi chrupkami. Niektóre mają kształt okrągły, inne przybrały formę serduszek. Wątpię, by efekt był zamierzony. (Widzicie to na zdjęciu ukazującym cały baton?) W całokształcie są przyjemne, choć za słodkie.

Orzeszki ziemne cechują twardość, mięsistość i treściwość. Spodziewałam się, że będą naturalnie natłuszczone, lecz dały się poznać jako niezbyt tłuste. Mają cudownie intensywny smak: prrrażony i gorzkawy. Doskonale pasuje do wyrazistego aromatu.

Należy zaznaczyć, że Lion Wild Sweet & Salty to prawdopodobnie pierwszy Lion – a na pewno pierwszy od przeszło dziesięciu lat – który został oblany prawdziwą mleczną czekoladą Nestle, nie zaś polewą kakaową. A może to tylko błąd w druku? Byłoby zabawnie! I wcale nie zaskakująco, bo obecna mleczna czekolada przejawia niską jakość. Bez przeczytania opisu nie zgadłabym, że nie jest polewą. Rozpuszcza się szybko i na wodę, jest pylista, a dodatkowo ma byle jaki kakaowy smak. Uszanowanko dla producenta.

Nestle, Lion Wild Sweet and Salty, copyright Olga Kublik

Karmel zastosowany w Lionie Wild Sweet & Salty nie jest tak właziwzębowy, jak w Marsie i podobnych mu treściwych batonach czekoladowych. Daje się poznać jako słodki, maślany. Daleko mu do palonego karmelu czy w ogóle karmelu zawierającego gorzkość bądź głębię smaku.

Tradycyjna budowa Liona zakłada obecność wafla, więc i tu musiał się pojawić. Jest cienki i intensywnie stetryczały, mimo iż zjadłam go tuż po otrzymaniu (czyli niedługo po zakupie przez darczyńcę).

Ostatni element batona stanowi krem znajdujący się pomiędzy płatami waflowymi. To on powinien oddawać nazwę limitowanego słodycza. I rzeczywiście, robi to skrupulatnie, może nawet nazbyt gorliwie. Jest słodkawy, niemniej przede wszystkim obmierźle słony (nienawidzę soli w słodyczach). Ma smak cholera wie jaki. Jest suchotłusty i ziarnisty na potęgę.

Nestle, Lion Wild Sweet and Salty, copyright Olga Kublik

Moje podejście do nowego Liona Wild Sweet & Salty zmieniało się sinusoidalnie. Kiedy zobaczyłam go w internecie, byłam sceptyczna. Kiedy trafił w moje ręce i poczułam cudownie snickersowy zapach, odpłynęłam. Kiedy zaczęłam próbować elementów, znów napłynęły negatywne emocje, tym razem połączone z rozczarowaniem. Nestle wręczyło mi bilet na roller coaster, nie ma co.

Podczas jednorazowej degustacji można przymknąć oko na niedociągnięcia, niemniej ponowne spotkanie jest wykluczone. To kolejny Lion wykonany z elementów bardzo niskiej jakości. Czekolada przypomina polewiszcze z poprzedników, wafelki są maksymalnie stetryczałe, a w toku jedzenia którejś warstwy – nie ustaliłam której – przebija się margaryna. Na domiar złego od słoności kremu zrobiło mi się niedobrze, gdy zgryzłam go z wafla za dużo. Nigdy więcej Liona Wild Sweet & Salty. A co z innymi lwami? Zobaczymy.

Ocena: 3 chi


Skład i wartości odżywcze:

Skład: syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, prażone orzechy ziemne, mąka pszenna, olej palmowy, pełne mleko w proszku, maltodekstryna, tłuszcz kakaowy, serwatka w proszku (z mleka), miazga kakaowa, sól, tłuszcz mleczny, skrobia pszenna, emulgatory (lecytyny, E 476), aromaty, skrobia kukurydziana, substancja spulchniająca (węglany sodu), cukier karmelizowany. Może zawierać: orzechy i soję.

Kalorie w 100 g: 488 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 23,6 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 8,5 g), węglowodany 59,7 g (w tym cukry 42,6 g), błonnik 2 g, białko 8,1 g, sól 0,97 g.

4 myśli na temat “Nestle, Lion Wild Sweet & Salty

  1. No dobra, może i nie jest najwyższej jakości, ale smak… Omnomnomnomn ^^ nie jestem obiektywna, wciąż uwielbiam liony (kit katy zresztą też), więc i ten baton musiał mi posmakować :D no i jeszcze ta sól mnie zaślepiła… Uwielbiam sól w słodyczach! Gdyby był tylko troszkę bardziej treściwy to byłoby idealnie :D

  2. Picniców i Alibi nie kojarzę ani ja, ani Mama, więc obstawiam, że jak były, to w Suwałkach nie było sklepów, w których można by je kupić, a czasowo było to pewnie w moim wczesnym dzieciństwie, kiedy zbyt wielu słodyczy w ogóle nie znałam. Liony uwielbiałam jako dziecko, ale babcia mi ich tyle kupowała, że potem mi kompletnie wyszły uchem, dziurkami od nosa i… no.
    Ten nie kusi, wygląda ciekawie, a smak? No tak, po co się o jakikolwiek starać, jak można walnąć „słodko-słony”. I teraz „słodkie, dobre” i tego typu recenzje na instagramach nabierają sensu!
    Może polewy nie nazwali polewą, a czekoladą, wychodząc z założenia, że ma być dosłownie i… polewa od polewania, czyli na wierzch trzeba by lać. A na wierzchu nic nie ma! Ha! Jest za to na dnie – dno. Albo raczej pod(ła)resztą. Jest podłą… „czekoladą”.
    Może chociaż ta ziarnistość kremu to… taka „ziarnistego kremu” a nie soli? Bo wyobraziłam sobie ziarnistą od soli, br.

    Hm, nienawidzisz soli w słodyczach, ale mam nadzieję, że ta tutaj obmierzła sól to nie to, że po prostu sól jakakolwiek byłaby dla Ciebie obmierzła, tylko po prostu tak słono-słona, że wstrętna i obmierzła? Ech, ja dziś żarłam lody przesłodzone i takie… no nudnawe, ale jednocześnie to takie lodowe połączenie, że niespecjalnie moje (i zgrzytając kłami wampirzymi nawet 8 dałam).

    Zrobiło mi się smutno, gdy czytałam podsumowanie. To wszystko jest obliczone, założę się. Robią limitki na tyle byle jak, by jak najmniej się napracować. I wiedzą, że mają zrobić coś, czego i tak nikt pewnie kolejny raz nie kupi.
    Inne Liony? Po kulkach odradzałabym. Tu się chyba zgadzamy – jakość tych batonów leży i nawet nie kwiczy w agonalnym stanie.

    1. „Liony uwielbiałam jako dziecko, ale babcia mi ich tyle kupowała, że potem mi kompletnie wyszły uchem, dziurkami od nosa” – no i wyjaśniła się zagadka, czemu mają podłużny kształt i niejednorodną powłokę. Dobrze, że to były tylko nos i ucho.

      Lion Wild Sweet & Salty z dnem kakaowym o smaku dna wszelkiego.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.