Nie lubię łączonych czekolad, w których mleczna występuje przy białej i ciemnej albo jednej z nich. A co z takimi, które mają różnorodne nadzienia? Cóż, nad nimi nigdy się nie zastanawiałam. Z jednej strony to miło, że w ramach pojedynczej czekolady można spróbować kilku wariantów – dostajemy bombonierkę w formie tabliczki – z drugiej… czy ja wiem? Preferuję jednolitość, więc i klasyczne czekolady nadziewane.
Milka Triple Caramel Flavor istnieje na rynku od dawna, podobnie jak wersja Triple Choco Cocoa. Obie opierają się na tym samym schemacie budowy. Liczą trzy długie monosmakowe rządki (albo cztery mieszane). W jednym kostki wypełnia nadzienie półpłynne (karmel/śliski smar czekoladowy), w drugim kremowe (karmelowe/kakaowe), w trzecim twarde (cząsteczki a la daimowe/ciastka kakaowe). Żadna z tabliczek Triple nie zainteresowała mnie na tyle, bym choć przez chwilę rozważała zakup.
Milka Triple Caramel Flavor
Karmelowa Milka Triple trafiła do mnie za sprawą sympatycznego dealera słodyczy, który był przekonany, że warto przełamać żywioną wobec niej niechęć (dziękuję!). Okazała się niegroźna dla zalegających w domu zbiorów słodyczy, bo po pierwsze waży tylko 90 g, po drugie przy podziale na jednosmakowe rządki można ją dodawać do degustacji w innych dniach, więc nie wymaga poświęcania nadprogramowego czasu.
Triple Caramel Flavor marki Milka dostarcza 528 kcal w 100 g.
Czekolada Milka Triple Caramel waży 90 g i zawiera 475,5 kcal.
Milka czekolada karmelowa Triple Caramel w klasycznym rządku waży 22,5 g i dostarcza 119 kcal.
Triple Caramel Flavor w długim, jednosmakowym rządku waży 30 g i zawiera 158,5 kcal.
Zapach czekolady Milka Triple Caramel Flavor to fiesta dla miłośników karmelu i mlecznej czekolady. Tabliczka stanowi esencję karmelowej doskonałości i należy jej się unicorn aromatu. Karmel jest słodki, plebejski. Ani maślany, ani palony, ani słony – czysty. Splata się z obłędną mleczną czekoladą Milki. Rozkosznie plebejska słodycz przekracza granicę przyzwoitości.
Mimo iż nie jestem fanką umieszczania w jednej tabliczce trzech rodzajów czekolad, muszę pochwalić Milkę Triple Caramel Flavor za łatwy do zrozumienia i estetyczny podział. Każdy wariant nadzienia ma inne ozdoby kostek, dzięki czemu zawsze wiemy, po który sięgamy. Na dodatek czekolada jest plastyczna-ale-utwardzona, co sprawia, że doskonale chroni nadzienie. Nie ugina się jak mleczne czekolady konkurencyjnych marek, które jadłam w tym samym okresie.
Mleczna czekolada Milki pyka podczas łamania i jest twarda przy gryzieniu (nawet w lecie, w mieszkaniu przypominającym saunę). Jak tylko trafia na język, plebejsko się topi. Przeistacza się w obłędne gęste bagienko. Zdradza pylistość dopiero na wykończeniu. Przypomina nie klasyczną czekoladę, lecz zastygnięty krem mlecznoczekoladowy. Smakuje bajecznie mleczne i bardzo słodko.
Nadzienia w Milce Triple Caramel Flavor przedstawiają się następująco:
- rządek z twardym karmelem: mimo zastosowania twardego dodatku czekolada topi się bez problemu. W centrum znajdują się spore kamyki. Nie ma ich dużo. Na każdą kostkę przypadają maksymalnie… dwa. Producent śmiał opisać je jako migdałowo-karmelowe kawałki. Dobry żart. W rzeczywistości są to bryłki twardego słodko-słonego karmelu o matowej powierzchni i zbitej konsystencji. Przywodzą na myśl pokruszony baton Daim (według mnie właśnie nim są). Obok migdałów nawet nie leżały. Pasek odpowiada zminiaturyzowanej tabliczce Milka Daim,
- rządek z kremem karmelowym: zarówno kolorystycznie, jak i smakowo krem oddaje nadzienie z Milki Toffee Wholenut. To czyni go wcale nie karmelowym, a toffi. Jest miękki, tłusty, proszkowaty. Początkowo topi się oleiście, lecz chwilę później znika, czyli ostatecznie rozpuszcza się na wodę,
- rządek z półpłynnym karmelem: połączenie mlecznej czekolady i tego typu karmelu przywodzi na myśl tabliczkę Milka Caramel. Nadzienie jest bardzo kleiste, śliskie, aksamitne i niewłaziwzębowe. To mięciutki karmelowy smar. Ma smak czysty, bez nut palenia, maślaności czy słoności.
Kiedy otwierałam Milkę Triple Caramel Flavor, byłam pewna, że najbardziej do gustu przypadnie mi rządek z kremem karmelowym AKA toffi, najmniej zaś z pokruszonym Daimem. Niespodzianka! Daleka od ideału, zawierająca sól i niezgodna z opisem na opakowaniu część z twardym dodatkiem spodobała mi się najbardziej. Kremowa zajęła ostatnie miejsce, chyba z uwagi na zwyczajność.
Zjedzenie tabliczki nie sprawiło mi najmniejszego kłopotu. Podczas pierwszej degustacji spróbowałam wszystkich trzech smaków, a podczas kolejnych trzymałam się spójnych kompozycji. Wydzielone w ten sposób fragmenty zawierają na tyle mało kalorii, że dodawałam je do deserów w innych dniach.
Czekolada jest całościowo pyszna, ale kompozycyjnie nie moja, więc do niej nie wrócę. Wolę kupić osobno Milkę Daim, Milkę Toffee Creme i Milkę Caramel, które dzisiejsza bohaterka oddaje.
Ocena: 6 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku, serwatka w proszku (z mleka), miazga kakaowa, olej palmowy, tłuszcz mleczny, syrop glukozowy, syrop glukozowo-fruktozowy, emulgatory (lecytyny sojowe, E 471), pasta z orzechów laskowych, migdały (0,1%), mleko słodzone zagęszczone odtłuszczone, sól, aromaty, częściowo zdemineralizowana serwatka w proszku (z mleka). Może zawierać pszenicę. Kremowe nadzienie mleczne zawiera 7% odtłuszczonego mleka w proszku. Masa kakaowa w czekoladzie mlecznej z mleka alpejskiego minimum 30%.
Kalorie w 100 g: 528 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 30 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 17 g), węglowodany 58 g (w tym cukry 55 g), błonnik 1,4 g, białko 5,4 g, sól 0,42 g.
Nigdy nie kupiłam żadnej tabliczki z tej firmy, bo .. bo nie, tak jakoś. W sumie rzadko kiedy sama kupuję czekolady, musi mnie jakaś naprawdę zaciekawic (np Oreo) a tak to prawie każda zrezencowana przeze mnie czekolada jest prezentem od kogoś :D więc pewnie jeśli tej nie dostanę to jej nie kupię choć brzmi całkiem ciekawie. Po opisie też stwierdziłbym że rządek z kawałkami karmelu będzie najgorszy, taka forma karmelu w ogóle wydaje mi się beznadziejna do czekolady, a tu proszę! Zaskoczyłaś mnie :D i szczerze to myślałam że Twoim faworytem będzie jednak rządek z płynnym karmelem :D
„Nigdy nie kupiłam żadnej tabliczki z tej firmy” – ??? !!! o_0 Dawno nikt mnie tak nie zaskoczył, gratuluję :D
„W sumie rzadko kiedy sama kupuję czekolady, musi mnie jakaś naprawdę zaciekawic” – podzielam podejście. Poluję na czekolady częściej niż Ty, acz znacznie rzadziej niż ludzie jadający czekolady (przeciętni ludzie?).
Autentycznie sama się zaskoczyłam, ale chyba każda Milka jaką jadłam to był prezent od kogoś a nie mój zakup :D oczywiście mówię o czekoladach, nie o batonach czy ciastkach :D
Ja w sumie już sama nie wiem. „Obiektywnie” łączone to może i dobry pomysł, ale subiektywnie – no nie dla mnie. Może złotym środkiem byłoby robienie serii np. jakoś powiązanych motywem na opakowaniu, ale oddzielnych tabliczek o mniejszej gramaturze? Np. 50 gramów? Taką czekoladę aż się prosi podzielić na paluchy, jak Lindty. Tylko pytanie, co by zrobili z proporcjami (tak, pamiętam Twoją opinię o czekoladzie i batonie Oreo).
„Czysty karmel” – aż się zastanawiam, co możesz mieć na myśli. Znaczy wiem: taki typowy (ale to przeczytawszy wieele Twoich recenzji wiem); a czy tak serio karmel zawsze nie powinien być palony jakoś? Minimalnie, prawie wcale, średnio, mocno – tu już pole do popisu. To o zapachu.
Migdałowo-karmelowe? Ach, jeszcze w tej kolejności? Yhym, pewnie chciał dodać ich tyle, że aż mu się nie zmieściły (i się wkurzył to „NIE TO NIE”). Pokruszony Daim – o nie. Swoją drogą… pokruszony? Że komuś się udało?
Płynny milkowy kiedyś lubiła Mama, dawno nie jadła, więc ten miałby u niej większe szanse, ale mnie zawsze najbardziej ciekawił ten półpłynny. Nie na tyle, bym miała kupić, ale po prostu Milek z takim osobno nie ma, a ja wyobrażałam go sobie inaczej. Znaczy: wiedziałam, że coś Milki i tak będzie głównie słodkie, ale nie wiedziałam „z czym to zjeść”. Nie wpadłabym na to, że to krem z Wholenut.
Milki z podsumowania to mój koszmar. „Wolę kupić osobno…” – zaśmiałam się histerycznie, wyobrażając sobie siebie wypowiadającą to, haha.
PS „dodawałam je do deserów w innych dniach” – w sensie, że jednego dnia do jogurtu jesz kilka (dwa? trzy?) rodzaje słodyczy? Np. ileś tam kostek czekolady X, ileś ciastek Y?
Żyję w świecie spożywczej popkultury, więc kiedy mówię „karmel”, nigdy nie myślę „palony” (realny). Zamiast tego przed oczami mam formę spopularyzowaną, np. marsową. W sumie to bardzo ciekawe zagadnienie! Podobne do indywidualnych skojarzeń, np. Twojego masła czy kogla-mogla, tyle że tu obraz narzucony został przez zewnętrzną popkulturę, a nie zrodził się wewnątrz, w człowieku.
„Pewnie chciał dodać ich tyle, że aż mu się nie zmieściły (i się wkurzył to „NIE TO NIE”)” – <3 <3 <3 :'D
Milkowy karmel płynny i półpłynny? Hmm?
PS Tak, w tym przypadku musiałam. Miałam desery zlepione z kilku różnych słodyczy.
Dokładnie! Obraz narzucony przez popkulturę – dobrze to ujęłaś. Oczywiście, czytając Twój tekst potrafię wywnioskować, że chodzi o taki marsowy, ale to mi też czasem uzmysławia, jak bardzo odleciałam od takich zwykłych, powszechnie znanych słodyczy. Czasem to aż smutne. I właśnie – gdy piszę o maśle, większość osób (w tym Ty) pewnie myśli o tym takim maśle w kostce. Owszem, często gdy piszę „masło” czyta się to jako „masło ogółem” i mam na myśli po prostu maślaność, a nie owocowość; taki abstrakcyjny smak jak np. „czekoladowy” (np. wafelek), „śmietankowe” (nadzienie – bo przecież może być bita śmietanka, może być śmietana itp.), ale w kontekście czekolad maślaność jest specyficzna, bo chodzi o tłuszcz kakaowy. A przecież nie będę za każdym razem tak dokładnie tłumaczyć.
„Milkowy karmel płynny i półpłynny? ” – wyobrażałam sobie, że część w środku jest mięciutka, półpłynna właśnie. A w rzeczywistości to po prostu ten karmelowy krem. Myślałam więc, że w czekoladzie jest płynny (półpłynny w rzeczywistości), mięciutko-półpłynny (krem) i chrupiący. Napisałam: „a ja wyobrażałam go sobie inaczej.”
Ja jak mam kilka różnych to nie na degustacje, tylko ewentualnie kończenie cosiów już degustowanych. Nie lubię degustować jednego po drugim zbytnio, chyba że miały by to być takie typowe do porównania, a nie dwie inne czekolady. Ty też tak masz?
Si, też nie lubię jeść kilku różnych słodyczy do recenzji podczas jednego deseru, ale czasem muszę. Akurat przy tej czekoladzie nie musiałam, bo notatki zrobiłam podczas pierwszej degustacji, a kolejne tury były właśnie wykańczaniem.
Kiedyś ją jadłam i mi nie smakuje . Kilka lat temu milka wypuściła fajną serię czekolady i szybko zniknęła z pólek a ja ją tak wtedy kochałam . A teraz za nic nie mogę sobie przypomnieć co to był za smak:). Idę poszukać u ciebie w archiwum może jest:).
Czyżby Collage albo Crunchy Hazelnut?
Milka Hug me gruszkowa znalazłam ją w necie ehh co to był za smak . Chyba jedna z lepszych jakie jadłam:).
Tej nie jadłam bo karmel to nie moja bajka, ale wersja Triple Chocolate całkiem mi smakowała (dwa nadzienia były świetne, trzecie przeciętne). Mnie się idea różnych tabliczek w jednej bardzo podoba, bo próbujesz trzech różnych czekolad, a na liście słodyczowej tylko jedno miejsce okupowanie :D
Przeciętny był rządek z wtopionymi ciasteczkami?
Nie, z płynnym czekoladowym nadzieniem.