Jak zabrać się za degustację produktu, do którego jest się uprzedzonym, ponieważ nie cierpi się produkującej go marki? Jeszcze ważniejsze pytanie: po co?!
W 2020 roku odkryłam, iż przytoczona wyżej sytuacja nie ma sensu i nie powinna mieć miejsca. Wmuszanie w siebie słodyczy tylko po to, żeby przedstawić je na blogu, jest okropne. Oczywiście nie mam na myśli produktów, które kupuję bądź dostaję i próbuję, bo wierzę, że okażą się pyszne. Takie nadal będę recenzowała, żeby uchronić was przed potencjalną zgrozą. Chodzi wyłącznie o słodycze, które z góry są spisane na straty, bo nie odpowiada mi producent, wariant smakowy, skład, forma, cokolwiek.
czekoladki Wawelu – moje przemyślenia
Firmę Wawel przestałam lubić parę lat temu. W dzieciństwie… ba! nawet kiedy zaczynałam prowadzić blog, z przyjemnością jadłam Malagę czy Tiki Taki (Kasztanków nie lubiłam nigdy). Dziś jednak nawet owe klasyczne cukierki nie niosą mi satysfakcji. Wszystko przez wawelską czekoladę, która jest kiepskosmakowym plastikiem, masą niejadalnej plasteliny i wyrobem kakaowym najpodlejszego typu.
Na szczęście moja mama nie jest zrażona do Wawelu, więc otrzymane od Marthy cukierki – za które mimo wszystko dziękuję! – oddałam właśnie jej. Jestem wdzięczna, że przystała na mój pomysł i wykonała zdjęcia oraz zanotowała opinie. Dziękuję za sympatyczną współpracę!
czekoladka Wawel Wiśniowa – opinia mamy
Intensywne wiśniowo-słodkie nadzienie przypomina mi wiśniówkę na spirytusie własnej roboty. Kiedy jem tę czekoladkę, moje zmysły odnoszą wrażenie, że gdy słodkość się wygasza, przychodzi czas na smak prawdziwego ziarna kakaowca. Mimo iż ani owocowe smaki, ani tym bardziej gorzka czekolada nie należą do moich faworytów, to w tym konkretnym wypadku Wawel wie, co robi. Tu nie ma oszustwa! Wawelska Wiśnia to nie jakieś tam nadzienie o smaku przypominającym wiśnię, tylko najprawdziwszy owoc zerwany prosto z drzewa, przenikający się ze specyficznym aromatem pestki migdałowo-wiśniowej.
Moja stara (!) opinia o czekoladce Wiśniowej.
Ocena: 6 chi
czekoladka Wawel Gorzka Pomarańcza – opinia mamy
Sama czekoladka pewnie jest dobra dla tych, którzy są koneserami gorzkiej czekolady połączonej z owocowym nadzieniem. Ja do tej grupy nie należę i dlatego dla mnie i moich kubków smakowych musiała to być szybka uczta słodyczowa, przy której marzyłam, aby już się skończyła. To jak seks z kochankiem, któremu wydaje się, że jest supermenem i herosem w łóżku, że partnerka będzie wyła z rozkoszy, podczas gdy w rzeczywistości ona marzy, aby już doszedł, by szybko wstać, wykąpać się i wyjść po angielsku. Ja zarówno od mężczyzny, jak i od słodyczy oczekuję jednak czegoś więcej.
Ocena: 2 chi
Skład i wartości odżywcze:
Czekoladka Wawel Wiśniowa
Skład: czekolada 51% [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz roślinny (shea), emulgator: lecytyny (z soi)], cukier, pasta wiśniowa 9,5% [wiśnia 50%, cukier, skoncentrowany sok z czarnej marchwi, koncentrat soku z cytryny, błonnik cytrusowy], tłuszcz roślinny (palmowy), syrop glukozowy, śmietanka kremowa (z mleka), mleko zagęszczone słodzone (mleko, cukier), spirytus, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, aromat naturalny, Czekolada: masa kakaowa minimum 43%. Może zawierać: migdały, jaja, orzechy laskowe, orzeszki ziemne, sezam, pszenica.
Kalorie w 100 g: 475 kcal
Kalorie w czekoladce (20 g): 95 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 23 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 13 g), węglowodany 60 g (w tym cukry 57 g), białko 3,1 g, sól 0,03 g.
Czekoladka Wawel Gorzka Pomarańcza
Dane szacunkowe przepisane z opakowania batona Danusia Gorzka Pomarańcza.
Skład: czekolada 54% [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz roślinny (shea), emulgator: lecytyny (z soi)], tłuszcz roślinny (palmowy), cukier, mleko w proszku odtłuszczone, serwatka w proszku (z mleka), spirytus, aromat naturalny, emulgator: lecytyny (z soi), ekstrakt papryki. Może zawierać: migdały, jaja, orzechy laskowe, orzeszki ziemne, sezam, pszenicę. Zawartość masy kakaowej w czekoladzie min. 43%.
Kalorie w 100 g: 558 kcal
Kalorie w czekoladce (20 g): 112 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 35 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 22 g), węglowodany 53 g (w tym cukry 51 g), białko 6 g, sól 0,19 g.
***
Doceniasz moją pracę? „Postaw mi kawę” i pomóż rozwijać blog – dla Ciebie i innych osób. Dziękuję :)
Tych czekoladek nie jadłam ale sama nazwa a gorzka pomarańcza odrzuca :D wiśniowa faktycznie brzmi o wiele lepiej ^^
Dla mnie najgłośniej wybrzmiewa nazwa nie produktu, a firmy :P
Wybacz, ale doprawdy nie rozumiem, jak to możliwe, że… dopiero do tego doszłaś. :P Ja swego czasu miałam etap na próbowanie nawet paskud, by zrecenzować, mieć opakowanie (mam taką zasadę, że zbieram opakowania tylko tych próbowanych), ale też z czystej ciekawości. To znaczy: gdyby nie istniało coś takiego jak blogi, i tak bym je wtedy próbowała (dla opakowania, opisu własnego, np. w zeszycie); gdyby coś nie miało opakowania – dla recenzji i dla własnej ciekawości. Ale że zapędziłaś się swego czasu w próbowanie tylko dla recenzji? Biedna, dobrze, że już w tym nie tkwisz.
Niemniej, nie uważam, że próbowanie czegoś nienawidzonej marki, nielubianego wariantu jest kompletnie bez sensu. W przytoczonym kontekście racja, ale… Nigdy nie lubiłam truskawkowych rzeczy, spróbowałam jedną, drugą lepszą i polubiłam. Od dziecka trzymano mnie w przekonaniu, że na pewno nie posmakują mi flaki, jako nastolatka spróbowałam i nie były złe. Mama nienawidzi Wawelu jak i my, a jedne ich cukierki uwielbia. Zgoda jednak, że szukać na siłę tego „jednego udanego produktu” czy coś nie ma sensu w naszym przypadku. Swoje pogderać jednak musiałam. <3
Jak Wawel pozmieniał swoje nadzienia! Nawet nie wiedziałam i… nie wiem, które wydają się lepsze obiektywnie.
Cholera, oprócz wiśniówki na spirytusie to z wiśniowej chciałabym poczuć w jakiejś dobrej czekoladzie… Brzmi bosko. Brzmi, ekhem, no właśnie. Tylko brzmi. Już czuję, jak różowawy glutek z wnętrza muska me kubki smakowe. Pewnie mój jęzor zachowałby się jak na kontakt z krwią / mazią obcego z "Obcego…".
Opis pomarańczowej… leżę i nie wstaję, haha. Czyli… efekt odwrotny, niż opisany heros wywołał.
PS "Czujesz się dobrze, czynisz dobrze" – jedno z głupszych haseł na czekoladkach, jakie widziałam. Do czego to się niby ma odnosić? Czuję się dobrze i czynię dobrze omijając je? O tak.
Większość słodyczy z Wawelu brzmi dobrze, nierzadko wręcz bosko. Tylko co z tego, skoro rzeczywistość jest, jaka jest? Hasło reklamowe oczywiście nie ma sensu. Samopoczucie nie przekłada się na wybory życiowe. Może, ale nie musi.
Z Wawelu to znośna jest chyba jedynie czekolada 70%. To, co „podziało się” z Michałkami i Tiki Takami
to tragedia jakaś. Rewelacyjne nazwy opinii ;D
Nie jadłam czekolady 70% i na wszelki wypadek pozostanę w błogiej nieświadomości :D
A dla mnie 70% Wawela to jedna z lepszy gorzkich. Spróbowałem mleczną… i TRAGEDIA! Gorsza nawet od czekoladopodnej i Wedla i innych :P
Współczuję zatem kontaktu z mleczną :P