Milka, Moo Raspberry Creme

Dwie nowości Milki z 2020 roku – czekoladki Moo: Raspberry Creme i Caramel Creme – według mnie są produktami wykonanymi bez pomysłu i na szybko, obliczonymi jedynie na zysk. Jak to możliwe, że producent pozwala sobie na tworzenie bubli? Odpowiedź zdaje się oczywista.

Otóż nie ulega wątpliwości, iż Milka jest marką powszechnie znaną i lubianą, mającą potężny budżet przeznaczony na marketing. W efekcie wszystko, co pojawia się w jej asortymencie, znajduje entuzjastów. Argument coraz niższej jakości czy wręcz bylejakości nowych i limitowanych słodyczy z ostatnich lat przegrywa w przedbiegach z kontrargumentem: przecież to Milka, czego się czepiasz?.

Milka, Moo Raspberry Creme, mleczna czekoladka z żelem malinowym i mlecznym nadzieniem malinowym, copyright Olga Kublik

Milka Moo Raspberry Creme

Czekoladka Moo Raspberry Creme pojawiła się w moich zbiorach dzięki pewnemu słodyczowemu dealerowi (dziękuję!). Planowałam kupić ją sama, choć dopiero jesienią. Po pierwsze nie chciałam powiększać zbiorów produktami czekoladowymi, bo latem w moim mieszkaniu wszystkie się rozpływają. Po drugie zależało mi w przeciętnym stopniu. Gdyby czekoladka zniknęła z oferty Milki, nie byłabym rozczarowana.

Moo Raspberry Creme marki Milka dostarcza 519 kcal w 100 g.
Mleczna czekoladka z malinami waży 16 g i zawiera 83 kcal.

Milka, Moo Raspberry Creme, mleczna czekoladka z żelem malinowym i mlecznym nadzieniem malinowym, copyright Olga Kublik

W miniaturce Moo Raspberry Creme znajdują się dwa rodzaje nadzienia: mleczny krem o smaku malinowym (9%) i tajemnicze nadzienie malinowe (9%). Wydawać by się mogło, że to drugie będzie dżemorem. Nic bardziej mylnego. Górna warstwa oddaje kleisty, lejący się żel. To właśnie z niego bierze się zapach: intensywnie malinowy, słodki. Zdaje się dzieckiem zagęszczonego syropu malinowego i rozpuszczonych galaretek z Delicji. Już w aromacie czuć zapowiedź ogromnej lepkości.

Zauważyliście, że chociaż obie wersje czekoladki Milki mają taką samą szatę graficzną, żadna nie jest zgodna z figurką zaprezentowaną na opakowaniu? Na dodatek kiedy karmelowa krowa jest łagodna i sympatyczna, malinowa to istna evil cow. Jestem ciekawa, czy różnica stanowi kwestię partii, czy wariantu. I dlaczego na opakowaniu ukazano krowę, której nie ma w środku. A może istnieje więcej krów i są występują w opakowaniach losowo? Dajcie znać, jeśli wiecie.

Milka, Moo Raspberry Creme, mleczna czekoladka z żelem malinowym i mlecznym nadzieniem malinowym, copyright Olga Kublik

Miniaturka Moo Raspberry Creme została oblana klasyczną mleczną czekoladą Milki. Odniosłam wrażenie, że jest jej nieco więcej niż w wersji karmelowej, co oznaczałoby, że owocową krowę nadziano skromniej (w rzeczywistości obie czekoladki mają 18% wsadu). Czekolada jest obłędnie gęsta i bagienkowa, a do tego przemleczna i słodka w sposób plebejski. Doskonała.

Jeśli chodzi o nadzienie… gorzej być nie mogło. Mimo iż nienawidzę malin, słodycze i desery o tym smaku zdarza mi się zjeść i przeżyć. Zwłaszcza kiedy nie mają pestek. Przysięgam jednak, że jeszcze nigdy nie trafiłam na produkt, którego smak w 100% oddawałby zagęszczony syrop malinowy. Syrop zaś to jeden z dwóch głównych winowajców mojej nienawiści. Jak tylko go poczułam, nabrałam ochoty na otwarcie klatki pełnej pewnych wielobarwnych, majestatycznych ptaków.

Milka, Moo Raspberry Creme, mleczna czekoladka z żelem malinowym i mlecznym nadzieniem malinowym, copyright Olga Kublik

Czekoladce Milki Moo Raspberry Creme nie wystawiam oceny. O ile w karmelowej nie odpowiada mi głównie forma, o tyle w malinowej spotkałam się ze smakiem, którego nie jestem w stanie znieść ze względu na złe doświadczenia. Wiem jednak, że nie każdy – a wręcz mało kto – ma odruch wymiotny, gdy poczuje syrop malinowy. Nie chcę wystawić 1 chi słodyczowi wyłącznie przez uraz z przeszłości.

Abstrahując od smaku, w miniaturce Moo Raspberry Creme widzę wady takie jak: 1) rozmiar, który nie zaspakaja głodu ani ochoty na słodycze, 2) bardzo skromne nadzienie, zwłaszcza mleczny krem, mimo iż zgodnie z opisem warstwy są równe, 3) kleisty i lejący się żel malinowy zamiast treściwego dżemoru, 4) niemożność wychwycenia smaku i konsystencji mlecznego kremu.


Skład i wartości odżywcze:

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku (z mleka), tłuszcz mleczny, syrop glukozowo-fruktozowy, olej palmowy, przecier malinowy (1 %), emulgator (lecytyny sojowe), pasta z orzechów laskowych, substancja utrzymująca wilgoć (sorbitole), regulator kwasowości (kwas cytrynowy), aromaty, stabilizator (pektyny), barwnik (karmin). Może zawierać inne orzechy. Nadzienie mleczne zawiera 7% odtłuszczonego mleka w proszku.

Kalorie w 100 g: 519 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 28 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 16 g), węglowodany 60 g (w tym cukry 58 g), błonnik 1,6 g, białko 5,4 g, sól 0,25 g.

12 myśli na temat “Milka, Moo Raspberry Creme

  1. Z tego co widzę ta czekoladka to dokładnie to samo co 100 gramowa tabliczka malinowa Milki (dostałam w tym roku na urodziny wiec jadłam całkiem niedawno i mam świeże odczucia, oceniłam ją całkiem wysoko). Ta krówka jedynak wydaje się gorsza przez znikomą ilość nadzienia, choć dla Ciebie to może być plus :D kurcze ale po co robić już czekoladkę którą można normalnie kupić jako tabliczkę? Jakby zrobili bananową krówkę albo jagodową to rozumiem, ale malina jest tak oklepana że bardziej się chyba nie da (no, może truskawka jest tylko bardziej) :/

  2. Jest jeszcze jedna mała nowość -okrągłe ciasteczko karmelowo coś tam chyba – jak dla mnie nie do zjedzenia, dlatego nie pamiętam za bardzo co to było, hymmm.

  3. Do wstępu dodam jeszcze, że zdają sobie sprawę, że na Milkę wiele osób po prostu ma etap. Nie wszyscy lubią ją całe życie, ale wydaje mi się, że przynajmniej etap to miała większość. Przychodzą nowe pokolenia, dla których asortyment Milki jest w pewnym sensie czymś nowym. Czuję więc, że ma być pozornie ciekawy.
    Jakie u nas zgranie tak w ogóle! Kieedyś przez pewien okres czasu Milka malinowa była ulubioną moją i Mamy. Przysięgłabym jednak, że krem był mleczny, biały. Możliwe? Wydaje mi się, że mogli to zmienić wraz z opakowaniem, ale teraz to już pewna nie jestem. Malinowy krem zamiast mlecznego + żel wydaje mi się lepszym wariantem, ale i tak tego maleństwa był nie chciała. W takich zbyt małych nawet rozlokowanie nadzień mi się nie podoba. Wnioski z Zotterów nadziewanych, a linii miniaturek z nadzieniami.
    Btw nie polubiłabyś się z wieloma Domori. One mają mocną nutę naturalnego, pysznego syropu malinowego, ale ekhem… :>

    Dobrze zrobiłaś z oceną.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.