Rozczarowanie Princessą bananową uświadomiło mi, że powinnam zmniejszyć oczekiwania względem jej siostry. Tak oto Princessa Milk Shake truskawkowa, która od początku jawiła mi się jako gorsza od bananowej, ale smaczna!, zyskała miano produktu, z którym trzeba się przemęczyć, żeby mieć spokój i móc sięgnąć po porządne słodycze. Zwłaszcza że czekało ich wówczas w zbiorach niemało.
Princessę truskawkową otrzymałam od Marthy, za co bardzo dziękuję.
Princessa Milk Shake truskawkowa
Czy kiedy patrzycie na wafelek ukazany na opakowaniu truskawkowej Princessy Milk Shake, widzicie mleczny shake truskawkowy? A może inny deser wykorzystujący te owoce? Ja widzę coś zupełnie innego, mianowicie… Różową Panterę! W dzieciństwie nie byłam fanką tej bajki, bo nie miałam gdzie jej oglądać, a w dorosłości nie nadrobiłam zaległości, niemniej postać wydaje mi się sympatyczna i zabawna.
Princessa Milk Shake truskawkowa marki Nestle dostarcza 569 kcal w 100 g.
Princessa truskawkowa bez czekolady waży 38 g i zawiera 216 kcal.
Truskawki to moje ulubione wiosenne owoce sezonowe, a sztuczne aromaty owocowe w słodyczach mi nie przeszkadzają. Ba! wiele lubię i wręcz wolę od naturalnych. Niestety nie dotyczy to Princessy truskawkowej, która oddaje chrupki truskaweczkowe typu Flipsy, wafelki lodowe starego typu i lekko wypieczone skórki chleba. Zawarte w zapachu truskawki są sztuczne w sposób nieprzyjemny i lekko kwaśne.
Princessa Milk Shake truskawkowa wygląda ładnie. Ma wyraziście różowy kolor. Co prawda wolę odcienie pudrowe, ale taki też mi się podoba. Zawiera trzy złowieszcze warstwy grrrubego śnieżnobiałego nadzienia.
W recenzji Princessy bananowej wspomniałam, że wafel przywitał mnie pełnią stetryczenia. W rzeczywistości jednak zawilgocenie żółtego wafla osiągnęło może 50% zawilgocenia wafla różowego. Batonik jedzony piątego lipca – i mający ważność do grudnia – sprawiał wrażenie spoczywającego na talerzyku poczęstunkowym bez przykrycia od miesiąca. Porażka. Czysty płat oferuje smak pszennego wafelka do lodów starego typu. Czuć 1% truskawek, choć możliwe, że jedynie przypadkowo, gdyż przejął owocową nutę od kremu. Jest przesadnie słodki, co nie stanowi dla mnie zaskoczenia.
Krem truskawkowy konsystencją nie różni się od bananowego. Jest tłusty na potęgę, margarynowy, nadmuchany (piankowy), leciutki, mięciutki, irytująco ziarnisty kryształkami cukru. Nestle – o zgrozo – zafundowało go duuużo. Trzeszczy pod zębami jak szalony i otłuszcza wszystko, czego dotknie. Odznacza się smakiem wyraziście mlecznym – zakrawającym o białą czekoladę, co stanowi jedyny plus Princessy Milk Shake truskawkowej – i marginalnie truskaweczkowym, oczywiście w sposób ordynarnie syntetyczny. Jest słodki niczym kopalnia cukru i delikatnie kwaśny.
O ile Princessa Milk Shake bananowa jest przeciętna, acz jednorazowo zjadliwa, o tyle Princessa Milk Shake truskawkowa okazała się tragiczna. Cechują ją jakość wołająca o pomstę do nieba i nijaki smak. Stetryczałe wafle łączą się z oleistym kremem oddającym margarynę aero uzupełnioną trzeszczącymi drobinkami cukru. W smaku dominuje cukier, za którym chowa się syntetyczna truskaweczka. Dziękuję za takie limitki. Chciałabym też podziękować przyszłościowym Princessom, lecz na to nie jestem jeszcze gotowa.
Ocena: 2 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: olej palmowy, cukier, mąka pszenna, odtłuszczone mleko w proszku (9,4%), serwatka w proszku (z mleka), pełne mleko w proszku (4,7%), maltodekstryna, koncentrat soku z buraka, substancje spulchniające (węglany amonu, węglany sodu), emulgator (lecytyny), naturalny aromat, sól. Może zawierać: orzechy ziemne, orzechy i soję.
Kalorie w 100 g: 569 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 36,2 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 17,4 g), węglowodany 52,8 g (w tym cukry 35 g), błonnik 0,7 g, białko 7,5 g, sól 0,42 g.
Zgadzam się że jest gorsza od bananowej, choć dla mnie głównie przez to że w wafelku czułam chipsy :D krem bardzo mi smakował i nie czułam aż takiego stetryczenia, ale ta chipsowość mnie dobiła xD powiem Ci że nie pomyślałam najpierw o różowej panterze ale jak tak na to patrzę to faktycznie ją przypomina :D ja uwielbiam tę postać ale głównie znam ją z gier komputerowych ^^
Och, nigdy nie widziałam gier. Zatrzymałam się na starych bajkach.
Wzięłam gryza od mamy. Albo trafiłam na jakiś nierozdrobniony kawałek czegoś kwaśnego (kwasku cytrynowego w składzie brak, dziwne), albo mój próg na kwaśne jest bardzo niski, nie wiem. Ale ten gryz uświadomił mi, że w życiu nie kupię owocowej Princessy. Póki wersje deserowe ( orzechowa, mleczna) jeszcze JAKOŚ dają radę, tak wersja truskawkowa – won. Na bananową też mnie nie kusi. Zastanawia mnie, jak to wygląda od strony producenta, co chce osiągnąć wypuszczając taki twór poza dodatkową kasą? Zyskać nowe grono zwolenników? Zachęcić do produktu? Chyba nie musi, w końcu to Princessa- ma wielu fanów..Jakbym tworzyła limitkę- postarałabym się wyjątkowo, żeby była smaczna i skłaniająca do zakupu, pozwalająca przekonać się do marki lub „nawracająca” tych, którzy się od marki odwrócili..nie rozumiem motywów produkowania takich wstrętnych gniotów:/
Producentom na pewno bardzo smakują. Tak bardzo, że w okresie limitowanym w ramach deseru jedzą tylko je. Na pewno.
Wygląda wstrętnie. Od razu obstawiałam, że i tak też smakuje.
Różowa Pantera? Gdybym ją widziała bez Twojej sugestii, to byłby jedyny plus, jaki mogłabym dać temu waflowi! Truskawkowe Flipsy? A może od razu chrupki Cheetosy? To by może zaiskrzyło między Różową a tym gepardem. If you know what I mean.
Cukier w tłuszczu… Margaryna aero – ej, no czymś (kryształami cukru) trzeba było te pęcherzyki powietrza zatkać!
PS Ja Panterę znam z bajek, ale i grę kojarzę, choć nie była nigdy w moim stylu. Swoją drogą, ona nie jest taka nowa – jakoś z 2000 roku chyba (taak, nie grałam, bo nie miałam komputera, tylko patrzeć u innych mogłam).
To już byłaby bajka dla dorosłych :D
50 ogonów dzikich kotów. xD
A ja je lubię :) Moim zdaniem obie wersje są dobre, ale truskawkowa nawet lepsza, bo nie przepadam za sztucznym smakiem banana.
Chrup zatem do woli.
Nic dodać nic ująć – gdybym miała Twój talent literacki napisałabym to samo 😅😅 I znowu znalazłam z Tobą coś wspólnego 😉 Truskawki i Różowa Pantera!
A to zapewne tylko garstka z głębokiego wora podobieństwa :)