W recenzjach wafli ryżowych i chrupkiego chleba z czekoladą wspominałam, że klasycznego pieczywa chrupkiego nie jadam ani nie lubię. Na produkty inne niż wafle ryżowe, kukurydziane i tak dalej nawet nie patrzę. Cóż mnie zatem podkusiło, by upolować w Lidlu nowe pieczywo chrupkie Tovago?
Kaka-Owca i Koko-Sowa zachwyciły mnie kilkoma aspektami. Po pierwsze nie jest to zwykłe pieczywo, a wersje smakowe: kakaowa i kokosowa. Po drugie szata graficzna prezentuje się zachwycająco. Po trzecie porcja w sam wraz na raz sprawia, że gdyby okazały się przeciętne lub niesmaczne, nie byłoby problemu z wciskaniem ich bliskim. Po czwarte nieprzyzwoicie niska cena dawała jasno do zrozumienia, że jeśli pieczywo Tovago nie trafi do moich zbiorów, moje imię oficjalnie zmieni się z Olga na Dusigrosz. I po piąte Tovago to producent pysznego piernikowego chleba chrupkiego z czekoladą, więc umie w chrupacze.
Kaka-Owca pieczywo chrupkie kukurydziane z kakao
Mimo iż ciemniejsze od klasycznego pszennego czy kukurydzianego, pieczywo Kakao-Owca nie wygląda na kakaowe. Raczej na korzenne bądź po postu wypieczone. Zapachem także nie wskazuje za zawartość kakao. Przez pierwszą godzinę wąchania nie czułam absolutnie niczego. W ostatniej minucie drugiej godziny odnalazłam delikatną nutę słodkiego pszennego wafelka do lodów starego typu.
Kaka-Owca kakaowa od Tovago dostarcza 373 kcal w 100 g.
Pieczywo chrupkie kukurydziane z kakao waży 31 g i zawiera 116 kcal.
1 kropka chrupkiego pieczywa kakaowego Tovago waży 6,2 g i dostarcza 23,5 kcal.
Kakaowe pieczywo chrupkie Tovago jest leciutkie jak piórko, ale wizualnie grube (w rzeczywistości nadmuchane). Składa się z wielu cieniutkich warstw pieczywowych nałożonych jedna na drugą. Fakt ów sprawia, że podczas gryzienia kromek warstwy przesuwają się, trą o siebie i bardzo trzeszczą, wręcz skrzypią. Jest to odczuwalne i dźwiękowo, i dotykowo. W trakcie łamania Kaka-Owca daje się poznać jako chrupiąca, choć nie krucha. W procesie jedzenia zaś jako ordynarnie waciana.
Ale to wcale nie wacianość czy skrzypienie są najgorsze. Pozornie niewinne wbicie zębów w kromkę sprawia, że do pieczywa przedostaje się odrobina śliny. Wystarczy kilka kropli, by pieczywo Tovago przemieniło się w kleistą papę. Transformacja trwa krócej niż sekundę. W efekcie nie da się pogryźć kęsa w całości. Można odgryźć duży kawałek i liczyć na dwa, góra trzy chrupnięcia. Potem trzeba się zmagać z lepką papą, która momentalnie osiada na zębach, dziąsłach i podniebieniu (pozbycie się jej nie jest łatwe). Z kolei wolna, nieprzylepiona część zbija się w kulę, dając poczucie chwilowej treściwości.
Pieczywo kakaowe Kaka-Owca ma przedziwny smak. Nie zgadłabym, że w kromkach znajduje się kakao. Na pierwszy plan wysuwa się coś słodkiego w sposób dziwny i nieprzyjemny. Jest to swoiste coś, co nie powinno być słodkie. Ku własnej irytacji nie udało mi się ustalić co. Pod koniec degustacji pomyślałam o bardzo słodkim, gorzkawym i zepsutym ciemnym miodzie. Ponadto na każdą kromkę przypada jeden punkciczek soli. Ostatniej cechy nie uważam ani za wadę, ani za zaletę. Ot, fakt.
Niestety pieczywo chrupkie Kaka-Owca Tovago zupełnie mnie nie przekonało. Zwłaszcza w świetle oczekiwań, jakie wobec niego miałam. Kromki są zgrzytająco-papiejące, a powstająca w kontakcie ze śliną papa do wszystkiego się klei. Przekąska ma minimum zapachu – na dodatek wcale nie kakaowego – i przedziwny smak. Jeśli ów smak ma oddawać kakao, bez wątpienia jest to kakao podłego typu.
Jedyna zaleta degustacyjna Kaka-Owcy to treściwość papy, która sprawia, że porcja ważąca 31 g nie przelatuje przez gardło niczym woda. (Tylko się do niego lepi, he, he, he).
Ocena: 2 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: kaszka kukurydziana 92,48%, cukier trzcinowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 2%, sól, aromat. Produkt może zawierać gluten oraz soję.
Kalorie w 100 g: 373 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 1,1 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,3 g), węglowodany 80 g (w tym cukry 4,4 g), błonnik 3,1 g, białko 8,7 g, sól 1,1 g.
O nie, a ja mam je w swoich zbiorach :( konsystencja brzmi dziwnie, choć jestem jej ciekawa, ale smak.. ech, obyłabym się bez próbowania zepsutego, gorzkiego miodu :/ muszę w końcu się za nie zabrać bo im data ważności mija :/
Uuu, to będzie ciekawa recenzja :) Czekam niecierpliwie.
Mnie też bardzo podoba się ta grafika, mimo że nie jest zupełnie moja. Jednak ona, wraz z nazwami* i tym, że jednak producent pokusił się o zrobienie tego pieczywa w jakiś smakach, bardzo na plus. W ogóle to wreszcie udało mi się pomyśleć o tym, jako o „takich ciastkach” i nie krzywić się szyderczo, bo zawsze na „pieczywo chrupkie” prychałam z pogardą, jako że traktowanie tego jako zamiennik chleba jest dla mnie śmieszne. Jak jednak może być ciasto-chlebek, mogą być i pieczywo-ciastka, nie? Oczywiście i tak jestem nastawiona bardzo na nie, bo odrzuca mnie od nich (to skrzypienie, zalepianie!), ale tak obiektywnie.
Zanim przeczytałam, o korzenności, właśnie też pomyślałam, że raczej jak jakieś ciastka speculoos wyglądają. :D
Straszliwe elementy wynikające z tego, co to za produkt – rozumiem, ale reszty nie. Gdybym była producentem już bym to czymś nesquikowym zapchała albo zwykłym kakao w prochu i by było (w zależności, czy celowałabym w dzieci czy „dietkujących” bo przecież kakao jest zdrowe! To nic, że akurat odtłuszczone to śmieć, ale zazwyczaj ci, którzy chwalą jego prozdrowotność, a tym samym swoje produkty, właśnie je dodają). Brak zapachu też straszny (btw ostatnio Mama mi powiedziała, że większości zapachów właściwie nie czuje, niczego nie wącha – to akurat wiedziałam, a w całym swoim życiu wyłapuje tylko intensywne, pojedyncze; mało tego – ponoć po ciąży strasznie znielubiła bardzo intensywne zapachy i… to ponoć powszechne / normalne).
Zepsuty ciemny miód? Aż muszę dopytać. Jadłaś jakiś ciemny miód w ogóle? Zepsuty – masz na myśli taki z pianką, że zabrany za wcześnie od pszczół? Czy raczej… to Twoje wyobrażenie-skojarzenie, mogące nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością (to obstawiam)? Też ostatnio czułam coś dziwnego, czego nie umiałam nazwać. U mnie skończyło się na „stęchło-skarpetowych owocach”.
I przypomniało mi się pierwsza w życiu kartkówka w 1-3. Zamiast „Alek je owoce”, napisałam „owce” (owce… Kaka-owce*! huehue) i dostałam dobry zamiast bardzo dobry. Cholera, chciałam chłopakowi trochę mięcha dać, w momencie gdy cała klasa mu na bezczelnego w dyktandzie tak te owoce pchała, a tu masz… Ech!
*Przy pisaniu komentarza przestała podobać mi się nazwa. Wyobraziłam sobie wstrętnego niemowlaka krzyczącego „KAKA!”.
„się zmagać z lepką papą, która momentalnie osiada na” – pięknie, kolejne „z życia Kimiko”. Przypomniało mi się, jak kiedyś ktoś miał w pracy poważne problemy, bo na jego budowie „spadła papa i zabiła człowieka”. Zupełnie nie mogłam sobie tego wyobrazić, nawet jak wygooglowałam, co to, jak wygląda itp. Trzeba mieć szczęście!
„Zepsuty ciemny miód? Aż muszę dopytać. Jadłaś jakiś ciemny miód w ogóle? Zepsuty – masz na myśli taki z pianką, że zabrany za wcześnie od pszczół? Czy raczej… to Twoje wyobrażenie-skojarzenie, mogące nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością (to obstawiam)?” – Yup, doskonale obstawione.
Słowo „papa” bardzo mnie śmieszy :P
Mnie też! I nie umiem się chociaż nie uśmiechnąć, gdy przypominam o tym, jak „papa zabiła człowieka”. Teraz to mi jeszcze Papa Smerf się przypomniał… :D
A mnie dresik osiedlowy pytający: „E, ty tam, czego kozaczysz? Chcesz w papę?!” :P
To i tak ładnie, jak na dresika.
Pieczywa chrupkiego nie lubię właśnie ze względu na tą kleistą papę, która się tworzy po kontakcie ze śliną. O ile do papki nie mam nic, tak mordoklejka całkowicie odpada. Konsystencja WASY jest akceptowalna, ale smak to jak dla mnie tektura.
Jeśli chodzi o ten słodki posmak.. miałam chyba podobne odczucie podczas jedzenia pieczywa chrupkiego kukurydzianego. Ta słodycz była ochydna: mdląca, jakby w tle zbożowości ale na tyle odpychająca, że zawładnęła całą kromką:/ Chlebki były bardziej miękkie, niż chrupiące i „ostre”, coś na zasadzie długo otwartych Flipsów: na języku to się właściwie rozlało ;/momentalnie skleiło ryjek, język z podniebieniem i zalepiło dziury w zębach. Przypuszczam, że jest jakiś wspólny element tych „moich” wafli z tymi z recenzji..na wszelki wypadek będę unikać.
„Na języku to się właściwie rozlało ;/momentalnie skleiło ryjek, język z podniebieniem i zalepiło dziury w zębach.” – Brzmi aż nazbyt znajomo, więc pokuszę się o stwierdzenie, że elementy wspólne ZDECYDOWANIE występują.
Poza faktem, ze w obu przypadkach było to pieczywo kukurydziane- zastanawia mnie sposób produkcji:jak to się dzieje, ze jedne chlebki mają fajną strukturę a ich konsystencja nie zmienia się w super glue po przemieleniu w buzi, a inne to właśnie takie sprasowane Flipsy-klej w formie instant :/
Mnie nie zastanawia. W tym przypadku po prostu oczekuję pozytywnego efektu.
Jadłam to pieczywo kilka godzin po wizycie u dentysty. Smak kakao połączony ze słodkawym pieczywem chrupkim był w porządku, ale konsystencja sprawiła, że odpuściłam po połowie kromki w obawie o plombę xd. Gdybym nie martwiła się o stan swojego uzębienia, pewnie dokończyłabym paczkę, ale nie sięgnę po nie nigdy więcej. Smaczne, ale konsystencja jest gorsza od tej z chrupek kukurydzianych.
Podróż z Warszawy do Wrocławia celem zaspokojenia słodyczowej zachcianki? Jako stała czytelniczka czuję się zaopiekowana przez autorkę bloga <3
Niestety zgadzamy się odnośnie konsystencji. Aż strach się uśmiechnąć po degustacji takiego pieczywa.
;*