Paluchy marki Aksam kojarzą mi się z czasami studenckimi i polowaniem na przeceny w Tesco, które miałam niemal pod domem. Któregoś dnia trafiłam na dwadzieścia – jeśli nie więcej – paczek paluchów serowo-solonych przecenionych na ok. 50 gr z uwagi na bliską datę śmierci. Jako względnie biedna studentka kupiłam wszystkie. Po kilku tygodniach jedzenia ich w ramach codziennych deserów ziałam nienawiścią do sera i soli. Skończyło się na tym, że paluchy wciskałam gościom, nosiłam na imprezy i dokądkolwiek, byle zniknęły z mojego domu i życia. Trochę mi to zajęło, ale się powiodło.
Z kolei paluszki Beskidzkie wiążę z milszą historią, gdyż konkursową. Kiedy na rynku pojawiły się Beskidzkie Łakocie – paluszki oblane mleczną czekoladą na podobieństwo Pocky – udało mi się wygrać paczkę. Co prawda nie zachwyciły mnie, ale wypadły całkiem nieźle i mogłabym do nich wrócić. Kiedyś tam, bo potrzeby nie czuję. (Za to na paluchy serowo-solone nadal nie mogę patrzeć).
Beskidzkie paluchy ze spiruliną
Beskidzkie paluchy ze spiruliną, czyli – zgodnie z opisem – paluchy wielozbożowe z solą morską i spiruliną, to względna nowość w portfolio marki Aksam. Jestem nieprzesadnie paluszkową osobą, więc gdyby nie tytułowy dodatek spiruliny, nawet nie zaszczyciłbym ich wzrokiem. W obecnej sytuacji jednak pomyślałam, iż chętnie się przekonam, czy smakują zielenią. Ponadto tak długo zalegały w Lidlu, że zostały przecenione. W obliczu obniżki ceny grzechem byłoby ich nie wziąć.
Beskidzkie paluchy ze spiruliną marki Aksam dostarczają 446 kcal w 100 g.
Porcja paluszków ze spiruliną waży 30 g i zawiera 134 kcal.
14 paluchów waży ok. 55 g i dostarcza 245 kcal.
Spodziewałam się, że Beskidzkie paluchy ze spiruliną będą wyjątkowe i znacząco inne od konwencjonalnych braci już pod względem aromatu. Nic z tego. Pachną jak zwykłe słone paluszki o wysokim stopniu wypieczenia. Co istotne: paluszki wąskie, nie paluchy. W tyle majaczy delikatniutki poniuch glonów, którego zapewne bym nie odnotowała, gdybym wąchała przekąskę bez uprzedniego zobaczenia koloru.
Paluszki ze spiruliną są ładne. Mają głęboki odcień zgniłej, acz apetycznej zieleni. Są długie i smukłe jak na paluchy, a do tego wygięte (wygięły się od temperatury podczas pieczenia?). Spód każdego został udekorowany krótkimi paseczkami przywodzącymi na myśl odciski kratki grillowej. Jedyny minus stanowią dla mnie wielkie kryształki soli porastające na paluszkach niczym huby. Dobrze, że jest ich mało.
Chociaż w dniu degustacji do końca daty ważności pozostawało niemal pięć miesięcy, Beskidzkie paluchy ze spiruliną dały się poznać jako stetryczaławe. Nie zawilgocone, ale jakby zwietrzał…awe. Do tego okrutnie mączne. Nie ciastowieją ani nie gęstnieją. Są suche, a dokładniej suchogąbczaste, przez co zapychające. Wystarczy schrupać sztukę, żeby zacząć błagalnym wzrokiem rozglądać się za szklanką wody.
Paluszki ze spiruliną mają smak pszenny, wręcz mączny (jak surowa mąka). Są całościowo słone, co oznacza, że za poziom słoności nie odpowiadają jedynie kryształowe huby. Sól musiano wkomponować w ciasto na paluszki. Tytułowej spiruliny nie wyczułam. Na milionowym planie pojawia się iskierka glonowatości a la rybnej. Przywodzi na myśl nieprzyprawioną, łagodną rybę na parze.
Beskidzkie paluchy ze spiruliną są ładne i chrupiące. Jednocześnie zbyt twarde, by mogły być kruche. Są też zwietrzaławe. Umożliwiają odbycie degustacji bez brudzenia łapek. Smakują zupełnie w porządku, ponieważ nie fundują żadnych chemiczności ani obrzydliwości.
Tylko czy smak w porządku stanowi wystarczający powód, by paluszki pochwalić i kupić ponownie? Nie dla mnie. Niewyróżniający się smak, nijaka konsystencja, zapychalczość i ledwo wyczuwalny tytułowy bohater usuwają chęć powrotu. To przekąska maksymalnie jednorazowa.
Ocena: 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka pszenna (76,1%), olej roślinny rzepakowy, spirulina (4,2%), mąka żytnia (3,4%), mąka jęczmienna (1,7%), mąka pszenna graham (1,7%), otręby pszenne (1,7%), sól, cukier, sól morska (0,4%), substancje spulchniające: węglany sodu, węglany amonu; regulator kwasowości: wodorotlenek sodu, aromaty. Produkt może zawierać sezam, orzechy, soję, mleko i produkty pochodne (łącznie z laktozą).
Kalorie w 100 g: 446 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 11 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,9 g), węglowodany 73 g (w tym cukry 3,9 g), błonnik 3,3 g, białko 12 g, sól 1,6 g.
Jak dla mnie ryba na milionowym planie to plus, choć jeszcze lepiej jakby w ogóle jej nie bylo. Mogłabym z ciekawości i dla ładnego koloru ich spróbować, ale pewnie byłaby to jednorazowa przygoda :D
Moja przygoda zdecydowanie była jednorazowa.
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że pewne aspekty życia studenckiego znam tylko z opowieści. I że paluchów tego typu nie znam prawie wcale, bo zawsze omijałam. Na paluchach (huehue) jednej ręki można pewnie też policzyć, ile razy jadłam w życiu.
Przytoczona historia… Rozbawiła mnie, wybacz.
Do spiruliny podchodzę neutralnie – wydaje mi się, że może się wpasować, że efekt będzie świetny, ale i zepsuć to się da.
Kolor i mnie się podoba. Jak i porównanie do huby. Jest świetne! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że pewne aspekty życia studenckiego znam tylko z opowieści. I że paluchów tego typu nie znam prawie wcale, bo zawsze omijałam. Na paluchach (huehue) jednej ręki można pewnie też policzyć, ile razy jadłam w życiu.
Przytoczona historia… Rozbawiła mnie, wybacz.
Do spiruliny podchodzę neutralnie – wydaje mi się, że może się wpasować, że efekt będzie świetny, ale i zepsuć to się da.
Kolor i mnie się podoba. Jak i porównanie do huby. Jest świetne! Motyw porastania / przerastania przez kryształy ostatnio do mnie przemówił (mogę coś więcej na FB napisać / pokazać).
No i koniec plusów, super. Zwietrzała baza, surowa mąka, mnóstwo soli…
No i koniec plusów, super. Zwietrzała baza, surowa mąka, mnóstwo soli… Ech.
PS Przepraszam, że tak dziwnie komentarz się dodał. Okropieństwo.
W jaki sposób ten komentarz się wydarzył? :D
Nie wiem, napisałam na telefonie, potem opcja „zaznacz wszystko” i „skopiuj” (robię tak na wypadek gdyby był jakiś błąd przy dodawaniu) i dodałam.