Po otrzymaniu od Marthy dużej przesyłki ze słodyczami rozszerzyłam arkusz z nazwami produktów i datami ważności o dwie kolorowe sygnatury. Fioletowy kwadrat przypisałam słodyczom, które dostałam otwarte, co skraca ich pierwotny termin przydatności do spożycia. Z kolei zielony kwadrat przypadł przekąskom, których zjedzenie nie wymaga zawracania sobie głowy nadejściem lata i wysokimi temperaturami. (Zielony kwadrat stał się przeciwieństwem błękitnego napisu: DO LATA).
Dwa batony złożone z płatków do mleka – Flips cocoa i Flips caramel – przybyły do mnie parę miesięcy po dużej przesyłce (darczyńcy dziękuję!). Podczas wpisywania na listę nie otrzymały żadnej dodatkowej sygnatury. Nie były otwarte (fioletowy kwadrat), nie stanowiły produktu powtórkowego (czerwony kwadrat), nie musiałam spieszyć się z degustacją, by wyprzedzić nadejście lata (błękitny napis), ale też nie uznałam ich za stuprocentowo odporne na temperaturę (zielony kwadrat). W efekcie pod względem traktowania (m.in. przechowywania) trafiły do tej samej kategorii co ciemne czekolady (#Kimikoumieragdyczyta).
Flips cocoa – kakaowy baton z płatków do mleka
Za degustację batonika Flips cocoa zabrałam się w dniu ciepłym, w którym po południu temperatura osiągnęła 22°C. Jak tylko rozerwałam opakowanie, zorientowałam się, że powinien był otrzymać błękitny napis motywujący do wcześniejszego spożycia. Otóż pod wpływem temperatury (?) baton Sante rozwarstwił się i część chrupek połączonych słodkim lepiszczem została na opakowaniu jak polewa produktów marki Mieszko. Pozbawiony wierzchniej warstwy wygląda jak wypłosz.
Flips cocoa marki Sante dostarcza 358 kcal w 100 g.
Kakaowy baton z płatków do mleka Flips cocoa waży 25 g i zawiera 89,5 kcal.
Kakaowy wypłosz Sante pachnie bardzo ładnie – przynajmniej początkowo – bo intensywnie czekoladowo. Przywodzi na myśl surowe ciasto kakaowe przygotowywane do słodkiego sobotniego wypieku. Niestety z czasem do przyjemnego wątku dołączają plastelina i plastik rodem z dmuchanych materaców do pływania. Im dłużej się wącha, tym ważniejsze stają się owe sztuczne nuty.
Baton Flips cocoa poraża jakością. Nie tylko rozwarstwił się w opakowaniu, ale również odmówił naprawy. Kulki kleiły się do palców i nie chciały wrócić na swoje miejsce (a wyjątkowo nie miałam ochoty jeść Super Glue). Okazały się mniejsze od kulek tworzących batonik płatkowy Nesquik.
Batonik Sante zawiera kuliste chrupki pozbawione kruchości, być może z uwagi na porażającą ilość słodkiego lepiszcza. W pierwszej chwili dają się poznać jako chrupiące, jednak wystarczą dwa kłapnięcia zębami, by ukazały intensywnie stetryczałą bazę. Kulki sprawiają wrażenie zawilgotniałych, stąd moja hipoteza o nasiąknięciu słodkim lepiszczem. Nie są jednak mokre. Proces przyjmowania przez nie nieprzyjemnej konsystencji wyobrażam sobie tak, że w fabryce zostają umieszczone w foremkach i zalane płynnym syropem (wtedy rozmiękają). Następnie całość się utwardza, by powstał stały baton (kiedy syrop gęstnieje i twardnieje, rozmiękłe wcześniej chrupki robią to razem z nim).
Wydawać by się mogło, iż chrupki kakaowe okażą się słodkie. Nic z tego. Dają się poznać jako zbożowe oraz tak mdłe i nijakie, że aż robi się przykro. Sprawiają wrażenie odcedzonych ze smaku nawet w 50%. Za całość słodyczy w batonie Flips cocoa odpowiada wyraziście słodkie syropowe lepiszcze. Gdzieniegdzie trafia się punktowa sól. W tle utrzymuje się posmak plastiku.
Nie trzeba być geniuszem, żeby ustalić, skąd silne nuty plasteliny i plastiku występujące w aromacie. Odpowiedź napływa w momencie spróbowania białej polewy trzymającej baton w ryzach (inaczej rozpadłby się niczym wiekowe truchło). Smakuje mlecznym plastikiem zasypanym cukrem. Rozpuszcza się na zero. W dotyku jest przepotężnie proszkowata. Osadza się na opuszkach pod postacią lepkiego cukru i mącznego prochu. Największą zaletą jest to, że zajmuje niewiele miejsca.
Baton stworzony przez markę Sante z myślą o dzieciach (!) otrzymuje ocenę uczciwą i zasłużoną. To nieatrakcyjny wizualnie wypłosz o tragicznej konsystencji i nieprzyjemnym smaku. Oddaje mdłe i tanie kakao zanurzone w szatańsko słodkim syropie. W chrupkach czai się posmak plastiku, biała polewa zaś oferuje morze plasteliny i plastiku w jednym.
Wiecie, co jest w tym wszystkim najzabawniejsze? Sięgając po batonik Flips cocoa, spodziewałam się degustacji na 5 chi. Wszystko przez fakt, że w przeszłości lubiłam pierwowzór od Nestle (batonik Nesquik). Ba! sądzę, że wciąż go lubię. Niestety propozycja Sante to produkt z sennych koszmarów.
PS Baton zjadłam 1 lipca, a data ważności przypadała na 14 lutego kolejnego roku. Jeśli zaprezentował się jako tak wstrętny na świeżo, strach pomyśleć, jaki okazałby się później.
Ocena: 1 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka 33% (pszenna pełnoziarnista 24%, ryżowa, kukurydziana), substancje słodzące: maltitole; syrop cukru inwertowanego, rozpuszczalny błonnik kukurydziany, tłuszcze roślinne (palmowy nieutwardzony, shea), odtłuszczone mleko w proszku 4,4%, kakao 3,4%, substancje utrzymujące wilgoć: glicerol, sorbitole; cukier trzcinowy nierafinowany, serwatka w proszku (z mleka) 2%, olej słonecznikowy, sól morska, cynamon, emulgator: lecytyny (z soi), aromaty. Może zawierać orzeszki arachidowe i inne orzechy oraz sezam.
Kalorie w 100 g: 358 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 10 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 6,3 g), węglowodany 66 g (w tym cukry 15 g), błonnik 7,6 g, białko 6,8 g, sól 0,4 g.
Ciekawa jestem jak odebrałabyś teraz Nesquika, podejrzewam, że wieki nie jadłaś.
A recenzja zainspirowała mnie do dodania do listy powtórkowej batonika Cini Minis.
Na pewno zrecenzuję Nesquika i resztę, tylko nie wiem kiedy.
O nie, a ja go kupiłam :o jak można zepsuć batonik ze zwykłych płatków i polewy?? Myślałam że będzie smakować co najmniej jak ten Nesquik a tu takie gówienko :((( po co ja to kupowałam xD
Kimiko nie umiera. Kimiko płonie jak feniks, gdy czyta, a potem odradza się z popiołów by napisać…
No, królik się wystraszył, że kiepsko wypadnie na tle ciemnych czekolad i nawalił bobków na to białe coś (ponoć polewę).
Widzisz? Za wrzucenie do zielonej części zostałaś pokarana tym, jak wyszło!
Chciałabym móc zupełnie szczerze napisać, że to się nie mogło udać, ale… właśnie w tym sęk, że baton-zlepek akurat z tego typu płatków, tak jak obiektywnie na to patrzę, mógł wyjść spoko. Jakiekolwiek płatki mają prawo zawilgotnieć tylko od mleka! Brzydzą mnie wyjątkowo takie stetryczałe z torby otwartej latami (jak komuś to mówię, wytrzeszcza się). A co dopiero mówić o zalanych syropem i utwardzonych. Nim przeczytałam, jak wyobrażasz sobie produkcję, to samo pojawiło się w mojej głowie.
Obecnie nie cierpię Sante (kiedyś patrzyłam na nich pozytywnie, ale mi za drogie ich produkty były, haha), więc czuję z jednej strony satysfakcję, że tak nisko oceniłaś, a z drugiej realny smutek, że jest marka tak beznadziejna i wciąż taka uznawana. I oczywiście przykro mi, że na takie coś trafiłaś.
Według mnie Sante umie robić dobre produkty, acz przede wszystkim niesłodyczowe. Przykładowo pasztety warzywne są zacne. Desery Alpro też nie pozostawiają wiele do życzenia. No i baton a la snickersowy z serii Go On jest przekozacki, podobnie jak proteinowce podobne do Questów (zwłaszcza wariant Salted Caramel).
O pasztetach zapomniałam – kiedyś zdarzało mi się jadać i były spoko, ale nie uważam ich za wyróżniające się, jakieś szczególne, mimo że ogólnie niewiele tego jadłam. Nie mówię jednak, że złe!
Wyróżniające się zdecydowanie nie są. Inne pasztety też nie (dla mnie),
Dla mnie pasztet jak pasztet, jak skład nieśmieciowy był, to kupowałam. Paprykarze wege też, ale to parę lat temu.
Mi bardzo smakuje ten baton,właśnie go zjadłam
Na zdrówko zatem :)