W rozmowach o ciastkach wypiekanych przez Anię niejednokrotnie padało pytanie, czy jadłam już herbatniki bez cukru tej marki. Początkowo myślałam, że chodzi o herbatniki ekologiczne w kształcie zwierząt – z czekoladą, kakaowe i klasyczne pszenne – ale szybko zostałam uświadomiona, że wcale nie. Pytający mieli na myśli zaprezentowane dziś Herbatniki okrągłe.
Ponieważ sama nigdy nie trafiłam w sklepie na Herbatniki okrągłe Ani, poza tym podczas posiadania wielu słodyczy produkty niebędące nowościami bądź limitkami umieszczam na liście do kupienia kiedyś tam, była mała szansa, że spróbuję ich w najbliższych miesiącach, a nawet latach. Tym bardziej dziękuję dealerowi słodyczowemu, który podarował mi paczuszkę, zwalniając z poszukiwań, zdejmując z barków jeden obowiązek i przyspieszając udzielenie twierdzącej odpowiedzi na przytoczone wcześniej pytanie.
Herbatniki okrągłe bez cukru
Mimo iż wiele osób nazywa Herbatniki okrągłe produkowane przez Anię herbatnikami bez cukru, w rzeczywistości taka nazwa na opakowaniu nie występuje. Co nie znaczy, że nie jest zasadna. Ciastka rzekomo składają się z zaledwie dwóch surowców: mąki pszennej i tłuszczu kokosowego. Po degustacji napisałam w tej sprawie do producenta, ten zaś zachował się jak na przedstawiciela marki ceniącej klienta przystało – olał mnie strumieniem środkowym. Słyszałam, że nie mnie jedną. Sweet.
Herbatniki okrągłe marki Ania dostarczają 435 kcal w 100 g.
Zdrowe ciastka bez cukru ważą 50 g i zawierają 217,5 kcal.
1 kruchy herbatnik bez cukru waży 6,25 g i dostarcza 27,5 kcal.
Bezcukrowe herbatniki pachną przyjemnie pszennie, maślano i… yep, wyraziście słodko. Bynajmniej nie jest to słodycz naturalna. Ma wręcz tak duże znaczenie, że aromat przywiódł mi na myśl kruche ciastka pszenne obsypane cukrem, np. popularne okręgi z dziurą na palec.
W paczce liczącej 50 g znajduje się osiem ciastek o kształtach a la kwiatuszkowych. Jedne są względnie blade, inne wypieczone, ale wszystkie zostały utrzymane w przyjemnej złocistej kolorystyce. Jednolitość barwy zakłócają ciemne kropeczki przywodzące na myśl otręby (bądź brud fabryczny).
Herbatniki okrągłe dają się poznać jako bardzo twarde, wręcz kamienne, zwłaszcza podczas łamania. Pękają na kilka kawałków niczym odłupywana skała. Rzucone na talerzyk powodują głośny dźwięk. Gryzione kontynuują wstępną twardość. Zdradzają chrrrupkość, ale jednocześnie krrruchość. Położone na języku rozpuszczają się ekstremalnie wolno, niemal wcale. Aby doczekać się nasiąknięcia śliną i zmięknięcia, trzeba by dać im rok. Fragmenty w ogóle nie ulegają rozpuszczeniu, co wydało mi się nieco dziwne. Na żadnym etapie nie ciastowieją. Nie cechuje ich nawet najmniejsza gęstość. Są mączne.
Jak na ciastka bez cukru przystało, herbatniki Ani są wyraziście słodkie. Może nieco mniej niż konwencjonalne ciastka – powiedzmy, że osiągają 30-40% w skali plebejskich wypieków – ale na pewno w wyniku dodania cukru bądź innej substancji słodzącej. Wystarczy polizać je od zewnątrz, by poczuć czystą słodycz. Lizanie mąki ani oleju nie daje takiego efektu. Ponadto ciastka są pszenne i maślane. Z tyłu pałęta się bliżej nieokreślona goryczka. Jest też delikatna nuta słodkich sucharków.
Pseudobezcukrowe Herbatniki okrągłe Ani są bardzo twarde – twardsze niż popularne BeBe. Ale za to mają podobny smak: pszenny, maślany, słodki. Szkoda, że ze względu na kamienną twardość nie ciastowieją. Szczęściem w nieszczęściu mimo drobnej wady pozostają cudnie treściwe i pożywne.
Ciastka Ani bardzo mi smakują, ale z uwagi na zagadkowy smak i podejście firmy do klienta więcej ich nie zjem. Dodatkowo zastanawiam się nad kupowaniem innych produktów polskiej marki. Skoro mam na rynku ogromny wybór, preferuję propozycje producentów, którzy dbają o klienta.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka pszenna, tłuszcz kokosowy. Może zawierać mleko, jaja, sezam, orzechy i soję.
Kalorie w 100 g: 435 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 10 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 4,1 g), węglowodany 75 g (w tym cukry 12 g), białko 11 g, sól 0,42 g.
Zawsze mnie zastanawiały te ciastka, ale właśnie przez te kontrowersyjną sprawę z ich zawartością cukru nigdy ich nie kupiłam :D może jakbym dostała to bym sprobowala, ale sama z siebie nie będę ich kupować :D
Złości mnie ta sprawa i oszukiwanie ludzi, na które ludzie się zgadzają.
W pełni się zgadzam z tym, że herbatniki są podejrzane. Nie w porządku jest też to, że producent milczy w tej sprawie. Jednak mogę się zabawić tutaj w adwokata diabła. Istnieje proces technologiczny dzięki, któremu można przerobić skrobię na cukier przy użyciu enzymu amylazy. Producent nie musi jej wykazywać w składzie, bo dodaje się ją w minimalnych ilościach, po czym jest dezaktywowana a ponadto występuje naturalnie w zbożach. Ten sam proces wykorzystuje się przy produkcji piwa, aby wytworzyć cukry potrzebne do fermentacji. Proces ten wykorzystywany jest również przy produkcji mleka owsianego. Dzięki niemu mleko owsiane jest gęste i nie rozdziela się (aż tak bardzo), a ponadto jest słodkie. Dlatego większość autorów przepisów na mleko owsiane, które można znaleźć w internecie, kłamie mówiąc, że wychodzi jak sklepowe. Dodają daktyle lub syrop klonowy (żeby było „zdrowo i naturalnie”) twierdząc, że to sklepowe ma mnóstwo sztucznych dodatków, kiedy tak na prawdę w składzie widnieją trzy pozycje – woda, owies, sól. *end rant* Jednak szczerze wątpię, żeby firma Ania korzystała z tak skomplikowanych zabiegów, żeby dosłodzić herbatniki i jednocześnie skrócić listę składników. Swoją drogą nie tylko zawartość cukru jest oszukana – sól też nie ma prawa być na tak wysokim poziomie z samej mąki i tłuszczu.
Dziękuję za informacje :) Gdyby rzeczywiście firma korzystała z tego sposobu – dajmy jej kredyt zaufania i załóżmy na chwilę, że korzysta – czy nie byłoby w porządku odpisywać na maile, które wysyłają liczni klienci (bo nie tylko ja)? Niestety mamy ten sam wniosek.
Jadłam je i też wątpię w brak cukru. Nie powiem, że nie są smaczne, ale dla mnie strasznie nudne – idealne herbatniki muszą ciastowieć, więc nie mam zamiaru zawracać sobie głowy tymi tutaj.
Poczęstowałam moją mamę, która wypluła, uznając od razu, że za twarde – i z tym też się zgadzam, bo jedzenie ciastek nie powinno być treningiem szczęki. :)
Mam jeszcze jedną paczuszkę, nieotworzoną, i chyba przeleży tyle czasu, że stwardzieje nie do pokonania. :P
Co zaś się tyczy mnie, upłynęło na tyle dużo czasu, że zdążyłam podjąć decyzję. Nie będę wspierać marki i kupować jej produktów.
Tu będę kontynuować, co napisałam na instagramie. Zależy na jakiej płaszczyźnie producent by mnie w ch… robił. Jak mi napisze „czekolada deserowa” przy obłędnej 80%, to niech idzie gdzieś… Bardziej mnie obchodzi czekolada niż on. Ale! Nadmieniłam kwestię składów. Oczywiście dopuszczam pomyłki, bo się zdarzają każdemu. Złe przeliczenie kalorii – no ok, zwłaszcza, jak rzecz dotyczy małych producentów. W takich przypadkach ważna jest jednak reakcja, a więc właśnie – odpowiadanie konsumentom. Dział marketingu firmy jak widać leży, bo jako taktyka… kiepsko. Przecież ludzie przywiązujący uwagę do składów, pytają nie bez potrzeby… wiele ceni czystą etykietę, smak, więc myślę, że się odwróci od takiego producenta. Niestety pozostanie mnóstwo takich, którzy chcą wierzyć, jakie to te ciastka są zdrowe i bez cukru. Zastanawiam się jednak… czy możliwe, by rzeczywiście były, a dodany był jakiś słodki aromat (uważam, że jeśli tak, to też powinien być w składzie). Marka, która nawet własnych konsumentów nie szanuje i tak to okazuje nie jest według mnie wiarygodna nawet w kwestiach eko / bio. Skreślona i wymazana w takim razie. Takiego producenta bojkotowałabym z całą pewnością.* Acz coś pysznego od niego mogłabym zjeść, gdybym od kogoś dostała – nie przykładając ręki do jego bogacenia się, a jak inni chcą to niech kupują, ja im nie bronię.
Co do ciastek… goryczka mogłaby być od oleju kokosowego, a słodycz… no coś dodane musi być. Pytanie: co?*
Nie podoba mi się mączność, twardość. Nie dziwi jednak.
** Pisałam Ci kiedyś o tym, jak obecnie sprzeciwiam się m.in. olejowi palmowemu, ale i przemysłowemu syropowi f-g. Omijam jak mogę, ale całkowicie nie wyeliminowałam. Nie mniej, udało mi się i Mamie to trochę wytłumaczyć. I tak np. częściowo bojkotuje produkty Ehrmanna, omijając te z syropem. Ciekawe, czy częściowe bojkoty są jakoś zauważalne… Wątpię, ale liczy się nasze nieco czystsze sumienie.
„Ciekawe, czy częściowe bojkoty są jakoś zauważalne… Wątpię, ale liczy się nasze nieco czystsze sumienie.” – Coraz częściej wychodzę z tego samego założenia. Nawet jeśli moje ogromne ograniczenie spożycia mięsa albo niekupowanie produktów wybranych marek (Belriso, Ania) niewiele da globalnie, pozwoli mi zachować „światopoglądową spójność” i być uczciwą wobec samej siebie.
Lubię te ciastka, ale jak wiesz, firmie nie ufam. Poza ewidentną obecnością cukru, ilość sodu mi się nie zgadza, bo przy braku soli w składzie nie powinno go być aż tyle (a co jeszcze ciekawsze, np. bio krakersy mini jungle z sezamem tej firmy, też nie mają w składzie soli, sodu mają 0,72g w 100g, a cukru 6,9 g, choć cukier w składzie mają – są przy tym znacznie mniej słodkie niż herbatniki) – nie wiem na jakiej podstawie pracownicy firmy opisują składy i wartości odżywcze… Może i ja rozważę zaprzestanie kupowania tych produktów, bo po co wspierać oszukaństwo i olewnictwo klientów.
Ja koniec końców doszłam do wniosku, że nie będę kupować.