Jeszcze parę lat temu powiedziałabym, że lubię wafle ryżowe i inne, ale nie są mi niezbędne do życia. Dzisiaj… no dobra, nadal nie uważam ich za produkty niezbędne do życia, za to bez wątpienia awansowały na pozycję przekąski, którą kupuję chętnie i celowo. Niech dowodem będzie fakt, że w sklepach zaglądam już nie tylko do działów ze słodyczami i zdrową żywnością (zdrowymi słodyczami, bo inne produkty mnie nie interesują), ale również do alejki z pieczywem chrupkim. Zwłaszcza w supermarketach.
Wafli Lestello – m.in. soczewicowych i ciecierzycowych – nie da się upolować w pierwszym lepszym sklepie. O ile mi wiadomo, są dostępne w Rossmannie i Auchan. Okazjonalnie w Lidlu. Niniejszą tubę otrzymałam od pewnej sympatycznej osoby, która przeczytała, jak bardzo posmakowały mi wafle z soczewicy. Uznała, że wafle z ciecierzycy tym bardziej przypadną mi do gustu. Dziękuję!
Chickpea cakes bezglutenowe Wafle z ciecierzycy
Wafle Lestello różnią się od produktów konkurencji już wizualnie i w dotyku. Są bardzo jasne, blade, anemiczne. Cechują je lekkość, ekstrakruchość i ekstrachrupkość. Na dodatek wystarczy je dotknąć, by się o tym przekonać. Na krążkach widoczne są duże zawijasy jelitowe (chodzi o teksturę). Brzegi zostały utwardzone, sprasowane. Z góry wiadomo, że będą cudownie chrupały.
Chickpea cakes bezglutenowe Wafle z ciecierzycy marki Lestello dostarczają 380 kcal w 100 g.
1 wafel z ciecierzycy bez glutenu waży 7,6 g i zawiera 29 kcal.
Bezglutenowe wafle z ciecierzycy pachną podobnie do… i tu zawiodły mnie zmysły, a raczej skojarzenia. Może chrupki kukurydziane dla dzieci? Trochę tak, a trochę nie. W aromacie czuć odrobinkę słoności, co niespecjalnie dziwi, jako iż w składzie znajduje się sól.
Wafle Lestello mają brzegi tak twarde, jak przypuszczałam. Z jednej strony są superchrupiące, z drugiej stanowią synonim kruchości. Środek zaś… wow! Krążki ciecierzycowe – soczewicowe zresztą też – w chrupkości i kruchości są jak żadne inne. Podkreślam: żadne. Dają się poznać jako specyficzne, gdyż lekkie niczym obłoczek i rozpadające się natychmiastowo. W ustach znikają błyskawicznie. Lekkość i zwiewność dzielą z watą cukrową. Nie są ani trochę proszkowate, a tym bardziej mączne, mimo iż składają się z dwóch rodzajów mąki (ciecierzycowej, ryżowej) i skrobi (ziemniaczanej).
Krążki mają interesujący smak. Oddają delikatne puree ziemniaczane z masłem. Mimo iż w daniu nie występuje pieprzność jako taka, pieprz zdaje się znajdować w domyśle. Towarzyszy mu ambiwalentna sól – subtelna i wyrazista jednocześnie. Z czasem do głosu dochodzą kminek i chrupki kukurydziane dla dzieci.
W waflach z soczewicy Lestello czuję zabawny smak krewetkowej zupki błyskawicznej, z uwagi na co nazwałam je waflami z krewetnicy. W krążkach z ciecierzycy również odnotowałam ów smak, jednak dopiero na wykończeniu. Jest subtelny i łatwy do przeoczenia. Nie stanowi ważnego elementu.
Wafle z ciecierzycy Lestello są cudowne. Mają bezbłędną konsystencję. Są kruche i zwiewne, a jednocześnie treściwe i pożywne. Nie zapychają – może odrobinkę – mimo iż osiągają 0% w skali tłustości. Powodem prawdopodobnie jest fakt, iż znikają tuż po rozgryzieniu. Nie przemieniają się w papkę, nie zalepiają zębów. Oferują degustację maksymalnie czystą (pomijając rozsiewanie okruszków).
Smak nie pozostaje w tyle za konsystencją. Cieciorkowe wafle Lestello oddają łagodne puree ziemniaczane z solą i pieprzem w domyśle. Podczas degustacji język lekko piecze od nieobecnych w składzie przypraw: pieprzu i kminku. Całokształt jest świetny, acz odrobinę gorszy od wersji soczewicowej.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka z ciecierzycy 50%, mąka ryżowa, skrobia ziemniaczana, sól. Produkt bezglutenowy.
Kalorie w 100 g: 380 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 3,2 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,6 g), węglowodany 72,6 g (w tym cukry 1,9 g), błonnik 6 g, białko 12,2 g, sól 0,89 g.
O nie, spojrzałam na nazwę i przypomniał mi się jakiś irytujący g…iarz z serialu, na którego chyba „Chickpea” gadali… I będzie mnie męczył, co to za jeden był, ech.
Tsa… jestem mistrzem pisania czegokolwiek, jak nie wiem, jak się odnieść do recenzji.
Zupełnie nie mieści mi się w głowie, jak można lubić takie wafle. Znaczy, że „ktoś” to tam… ale po prostu nie wyobrażam sobie siebie, bym mogła się w nie wciągnąć.
Te wyglądają na takie, które zęby zlepią na kilka godzin, więc – wow, zaskoczenie.
W jednej z recenzji pisałam o nucie ciastek z odległą, odrobinką soli czy coś – wyłapałaś i Ci nie pasowało (teoretyzując). Tutaj, w przypadku tych wafli, sól Ci nie przeszkadza. Piszesz o niej czasami podobnie w odniesieniu do ciastek – tak przynajmniej myślałam… Odrobina soli w ciastkach (które np. oceniasz pozytywnie – ej, no bo chyba zawsze się ją dodaje?) jest jednoznacznie zła, a w waflach jednoznacznie ok (pomijam te przesolone, za co obniża się ocenę; piszę o rozsądnych ilościach).
Nie każda sól jest zła. Tyle że nie umiem podać reguły. Wiele zależy od produktu bazowego (ciastka, czekolada, wafle, jogurt etc.), dodatków (np. sól + owoce brzmi okropnie), ilości (myślę, że mój próg jest niższy niż Twój), formy (sól jako narośnięte huby w 99% przypadków to zło) etc.
Chyba mam ten sam problem – nie umiem podać reguły. Myślisz, że masz niższy próg słoności ode mnie? Kurczę, jestem ciekawa, ale właśnie – to zależy od produktu bazowego. W czekoladach na pewno toleruję więcej soli niż Ty, bo przecież sporo połączeń z solą lubię, ale tak w jedzeniu? Hm, Tobie zdarza się jeść wafle z solą czy chipsy w momencie gdy dla mnie to by była ilość zabójcza. Sos sojowy jest dla mnie tak niemożliwie słony, że… w sumie czasem do sushi go olewam. Sery… z nimi różnie, ale mięso często mnie strasznie męczy swoją słonością (m.in. dlatego nie wyobrażam sobie zjedzenia kanapki tylko chleb+mięso). Hm, jestem tego autentycznie bardzo ciekawa! W sensie jak odporne na sól jesteśmy w zależności od produktu, haha.
Właśnie, może jesteśmy bardziej lub mniej wrażliwe na sól, ale nie tak ogólnie, tylko w zależności od produktu.
Z Mamą z kolei mamy tak z kwaśnością, hah. Żelki do bólu kwachowate, że aż potem żołądek ją boli, niedojrzałe winogrona, kwasek w słodyczach np. ciastkach, cukierkach, waflach, znosi bez problemu, ale odrobina kwasku w czekoladzie czy kwaśna śliwka (uwielbia słodkie i miękkie; ja nie lubię miękkich) nie przejdzie.
Ale nawet „w obrębie mnie samej” mam np. różną tolerancję na tłuszcz czy słodycz w zależności od typu produktu.
Dawno ich nie jadłam, ale uwielbiam te wafle, zwłaszcza z dodatkiem masła lub masła orzechowego. Kojarzą mi się one z Łodzią, bo zawsze po wizycie w tamtejszym szpitalu szłam na spacer do Netto i je kupowałam. Sprawdzę w Rossmannie przy najbliższej okazji.
Też kojarzę wybrane produkty z miejscami. Chociaż muzykę bardziej.
Czaje się na te wafle i ciągle o nich zapominam :D ale skoro są takie dobre to muszę je w końcu kupić ^^
Są :)