Wrześniowe polowanie na słodycze – oto ofiary

W ostatnich miesiącach żyję jakby poza przestrzenią i czasem. Zwłaszcza czasem. Zwłaszcza do kwadratu w kontekście publikacji na blogu. W sierpniu siedziałam chwilę na chorobowym, co pozwoliło mi zająć się prywatnymi sprawami i nadrobić zaległości. No dobrze, może nie do końca zaległości. Po prostu miałam możliwość stworzenia dużej liczby tekstów na zapas. W efekcie nie wiem, czy o dzisiejszej nowinie wiecie już z publikujących się samoistnie recenzji, czy też jest dla was zaskoczeniem.

A nowina jest warta uwagi i radosna, zwłaszcza dla mnie. Jeśli śledzicie living uważnie, zapewne pamiętacie liczne recenzje, w których żaliłam się na smutny los posiadacza milionowej kolekcji słodyczy (przykład z 2016 roku), przez które nie mogłam kupować ani jeść tego, na co rzeczywiście miałam ochotę. Działo się tak przez sześć lat. Dziś jednak mam dla zgoła inną wiadomość: jestem wolna!

Piękno kupowania nowych słodyczy

Brak goniących terminów ważności. Zero zobowiązań. Obojętność wobec nowości i limitek, które nie wydają się moje. Kupowanie na bieżąco. Sięganie po produkty, na które nigdy nie miałam czasu, choć serce cicho łkało. Wszystko to zjawiska nowe, niemal zapomniane i ogromnie ekscytujące. Kiedy dawna ja miałam przymusowy ścisły plan degustacji na cały nadchodzący miesiąc, nowa ja otwieram szafkę, widzę kilka czy kilkanaście słodyczy i spontanicznie wybieram adekwatny do nastroju i okazji.

Bezwzględnie przestrzegany plan niedokupowania słodyczy i niewmuszania w siebie nie swoich produktów zaowocował listą skróconą do zaledwie dwóch pozycji. Cel osiągnęłam tuż przed zakończeniem sierpnia, czy dokładnie wtedy, kiedy planowałam. Tak oto nowy miesiąc otwarłam wymarzonym polowaniem.

Jakie słodycze kupiłam we wrześniu?

Ze względu na lata niemożności kupowania zwykłych słodyczy to właśnie one stały się głównym obiektem wrześniowego polowania. Możecie je zobaczyć na pierwszym zdjęciu, tuż obok wybiórczych nowości (m.in. Kit Kata, Pawełków, Góralków). Nie sposób nie zauważyć faktu, iż są to głównie ciastka i chrupacze. Mało tego! Bezczelnie plebejskie i należące w dużej części do polskiej marki Cukry Nyskie.

Nowe słodycze wrzesień 2020 rok

Nie zabrakło też słodyczy zdrowych, które jednak dokupiłam dopiero po częściowym wyjedzeniu plebejskich. W Lidlu napotkałam wafle bez cukru, glutenu i laktozy. Bardzo mnie zainteresowały. Najpierw pojawiły się waniliowe, tydzień czy dwa później kakaowe. Innych nie będzie; to całość serii.

Nowe słodycze wrzesień 2020 rok

Ponadto dałam się złapać w sidła nowościom marki Bakalland oraz raw barom Yoga Life.

Nowe słodycze wrzesień 2020 rok

Pomiędzy własnymi polowaniami otrzymałam paczkę od mojej słodyczowej dobrej wróżki Ani, która zapodróżowała do Austrii z ukochanym i postanowiła zadbać o moje biodra. Dziękuję!

Nowe słodycze wrzesień 2020 rok

Ale, ale! Podarunek od Ani nie był jedynym, który przytrafił mi się w ostatnich miesiącach. Paczka zdrowych słodyczy – przede wszystkim surowych batonów – znalazła się na mojej wycieraczce jako przedmiot przeprosin od pewnej osoby, która w smaczny sposób przyznała się do popełnionego błędu. Być może jeszcze wam o niej opowiem. Póki co ograniczę się do podziękowania za gest. Dziękuję zatem.

Nowe słodycze wrzesień 2020 rok

To mniej więcej tyle. Mniej więcej, gdyż w międzyczasie kupiłam pojedyncze słodycze, które nie załapały się na zdjęcia. Wśród nich znalazły się chociażby ekologiczne wafle ryżowe i kukurydziane z Lidla, proteinowe wafle kukurydziane i gryczane Good Food, herbatniki Petitki.

Czy znów mam dużo słodyczy?

Mogłoby się tak wydawać, jednak odpowiedź brzmi: nie. Po pierwsze kupuję słodycze jedno-, maksymalnie dwurazowe, co oznacza, że zjadam je bardzo szybko (czasem po dwa podczas degustacji). Po drugie od początku września trochę czasu minęło, a każdy dzień to szansa na ściągnięcie z listy kolejnej pozycji. Warto też mieć na uwadze, iż zaprezentowanych na zdjęciach słodyczy nie kupiłam w jednym dniu. Dochodziły sukcesywnie. Kiedy uznawałam, że lista znów pozwala na dokładkę, dokładałam drobiazgi.

W dniu pisania niniejszego tekstu mam osiemnaście słodyczy, w tym czternaście z kategorii w sam raz na raz. Myślę, że kolejne względnie duże polowanie urządzę z okazji mikołajek. Efekty zaprezentuję.

Kiedy będą recenzje?

Bezpowrotnie minęły czasy, w których kupowane rzeczy jadłam rok później, na blog zaś wrzucałam dopiero wtedy, kiedy nikt już nie pamiętał, że w ogóle były dostępne. (A przynajmniej mam nadzieję, że bezpowrotnie). O wielu słodyczach zaprezentowanych na zdjęciach – zwłaszcza pierwszym – przeczytacie jeszcze w tym roku. Dokupione poznacie na początku 2021 roku.

Wstępny rozkład publikacji wygląda tak:

  • listopadWanted pops wafer (ETi), Podpłomyki (Kupiec), Góralki Peanut Butter (I.D.C. Polonia), Wafle ryżowe (Sante), Wafle ryżowo-kukurydziane Ruby (Sonko), Wafle kukurydziane (Kupiec), Pałeczki wafelki (Cukry Nyskie),
  • grudzieńPałeczki wafelki (Cukry Nyskie), Milky Way Crispy Rolls (MARS), Mamutki (Mamut), herbatniki (Cukry Nyskie), prażynki (Wesołowska), słodycze od Ani z Austrii, herbatniki petit beurre (Jutrzenka, Krakuski, Petitki), markizy (Cukry Nyskie), zdrowe słodycze (wybrane).

***

Których słodyczy jesteście najbardziej ciekawi?

21 myśli na temat “Wrześniowe polowanie na słodycze – oto ofiary

  1. Moje zapasy także znacznie się uszczupliły (już nie tylko słodyczy, choć w tej dziedzinie dostrzegam największą pustkę – obecnie mam na stanie 3 knoppersy, 2 Prince Polo XXL, snickersa crisp, kit kata gold i kilka paczek herbatników Ania, nie liczę ciemnych czeko, bo tych mam niemałą piramidkę). Mam sporo kasz, mlek roślinnych, mąki żytniej do chleba, płatków owsianych czy orzechów, ale to mi schodzi na bieżąco, za to panuję nad zapasami innych rzeczy np. maseł roślinnych – zostało mi jedno migdałowe ważne do końca listopada, jeden Krem Warszawski, który dzisiaj napoczęłam i masło dyniowe (i chyba ze dwa słoiki masła arachidowego, ale długo ważnego, to mogą leżeć), więc wykończę to wszystko w listopadzie i w grudniu znowu będę uzupełniać zapasy ;)) Ostatnio nie mam kiedy chodzić po sklepach, a to sprzyja umiarowi w domowym asortymencie (choć i tak mam wszystkiego dużo więcej niż przeciętny człowiek :)).

    1. I zapomniałam napisać, że spośród Twoich zdobyczy najbardziej mnie zachęcają wszystkie wafle, herbatniki i zdrowe batony ;))

    2. Ja też robię czystki w innych produktach. Mam niemal pustą lodówkę – trzymam w niej absolutne minimum. Kaszy, ryżu, makaronu po zużyciu jednej paczki nie dokupuje. Kupię, jak będę miała ochotę, żeby zjeść. Nie chcę już, żeby to wszystko leżało. Dodatkowo cały jeden dzień poświęciłam na uczciwe przejrzenie książek i trochę ponad sto (!) jest do sprzedaży/oddania.

  2. Herbatników, wszystkich rodzaju! :D Markiz Cukrów Nyskich (dla mnie szczyt plebejskości), prażonek i wafli ryżowych w polewach. :3 I nie mogę się doczekać wszystkich zdrowych batonów.
    Tak w ogóle, zauważyłam, że znacznie bardziej od recenzji niszowych produktów i limitek, lubię recenzje rzeczy, które są wszędzie od zawsze. Dlatego się między innymi cieszę np. na herbatniki czy prażynki.
    Przykro mi jedynie, że twoja faza na jogurty i mleczne desery minęła. :(

    1. Pierwsze herbatniki zajadą 4 grudnia. Prażynki 9 grudnia. Wafle z polewą nawet szybciej, bo 20 listopada. Markizy 21 grudnia. Zdrowe batony porozrzucane.

      Nowe desery Mullera planuję kupić, jeśli m.in. o nich myślisz :)

        1. Cukrową – niestety zjadłam właśnie kawowo-czekoladowy i strasznie się zawiodłam. Ani kawy, ani czekolady. Jedynie kakao, aromat do ciasta i won alkoholu.

  3. Moje zapasy słodyczowe to aktualnie 3 kisiele w proszku, 2 owsianki w proszku, jedna jaglanka w proszku i pół słoika kremu ProteinGoOn (który bardzo bardzo polecam, bo to w sumie masło orzechowe z dodatkiem wpi o smaku karmelu)

  4. Najbardziej ciekawa jestem Twojej opinii do Milky Way Crispy Rolls i tych ciasteczek prinzen rolle gdyż wyglądają mega apetycznie

  5. Taak, też w zasadzie żyję poza przestrzenią i czasem. Częściowo mi to odpowiada, dopóki pokrywa się to z tym, jak się na świat zapatruję, jednak jak coś mi pandemia itp. rozregulowuje – wkurzam się.

    Czuję, że dopiero tu i przy okazji wstępów do ciastek Marsa, w pełni pojęłam Twój problem i to, jak bardzo mam inaczej. Tknęło mnie, że Twoje słodycze raz, że mają krótsze daty, dochodzi ich rotacyjność w sklepach, sprawy podzielności / nie, sezonowość, dostępność. Z czekoladami mam tak, że mam ogromne zapasy, bo chcę je mieć. Czekolady takie mogą leżeć, a ja dokupuję, kiedy mam ochotę. Aż jakiś dreszcz mnie przeszedł na zdania „(…) które nie mogłam kupować ani jeść tego, na co rzeczywiście miałam ochotę” i potem „to zjawiska nowe, niemal zapomniane”. Mnie to by chyba odebrało przyjemność z tego. Nawet moje „przymuszanie się do czegoś” nie jest takim zupełnie realnym przymusem. To było straszne, więc tym bardziej cieszą mnie dwa ostatnie słowa wstępu. :D

    Nie jestem tak spontaniczna, by otworzyć szafkę i coś wybrać. Zdarza się, że tak robię (i zawsze tak robię w przypadku tych, które dobieram „do dojedzenia”, ale bo je znam), ale wolę wszystko mieć zaplanowane.

    To miłe, że wreszcie udało Ci się wrócić (?) do tych zwyklaków, do jakich chciałaś. Nie znam najlepiej produktów Cukry Nyskie, ale jak tylko zobaczyłam pierwsze zdjęcie przypomniało mi się to: https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2016/10/ciastka-caprisse-ciastka-kruche-z.html Byłam miło zaskoczona, że od popularniejszej marki o tyle lepiej wyszły.
    O, wreszcie i zdrowe! Z tymi ostatnio mi się bardzo kojarzysz.
    Batony Yoga… a tylko mi spróbuj narzekać na sól w wiadomym wariancie! I właśnie trochę tego pojąć nie mogę u Ciebie – w każdej mojej recenzji tak punktujesz sól, ale zdarzają się słodycze z solą, które kupujesz i…? Chyba liczysz się z tym, że może być słono?
    Bakalland nie lubię za bardzo, ale głównie dlatego, że irytują mnie czasami mocno, nieadekwatnie wysokimi cenami (myślę raczej o orzechach, suszonych owocach itp.).

    Tę Ragusę jadłam w wersji batono-tabliczkowej i mimo, że obecnie bym nie chciała do niej wrócić, wspominam ją bardzo dobrze. Czekoladkowa forma dodatkowy minus, ale mam nadzieję, że smakiem wkupi się w Twoje łaski.

    Paczka ze zdrowymi batonami jako przeprosiny – zaciekawiłaś mnie!

    Co do przejadania, co się kupiło – wykończyłoby mnie, gdybym musiała jedną czekoladę jeść np. trzy dni pod rząd, niezależnie czy pyszna czy nudna. Te do dojadania w sumie się nie liczą, bo to „dodatek”, a tak to ciągle coś innego. Ale też nie mogłabym (nie miałabym przyjemności) z degustowania dwóch czekolad jednego dnia. Małe degustowane dojadam potem już znaną.
    Lubię mieć długą kolejkę wpisów, ale ta, w którą się teraz władowałam, trochę mnie przytłoczyła. To znaczy wprawiła w takie poczucie, że odleciałam od tego, co publikuje się na blogu. Może jakoś to wyrównam… hm, jedząc więcej tych znanych, a mniej nieznanych?

    Jestem ciekawa Ragusy, jak ją odbierzesz, Lindtów Fioretto (czy też uznasz je za strasznie przeciętne, jak np. ja te https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2019/07/czekoladki-lindt-frioretto-zabaione.html, czy akurat Tobie posmakują jak Lindory, które mnie z kolei brzydzą), ale też… właśnie tych najzwyklejszych ciastek! Naprawdę, już nie mogę się Cukrów Nyskich doczekać. A także… Yem Go – Mama jadła kokosowego, licząc, że to coś jak Bounty i ponoć twardy, straszny… Hm.
    Swoją drogą, podpłomyki bez cukru te próbowałam jeść, ale zupełnie to nie dla mnie. Do kremu, do masła orzechowego… no jakoś nie, a myślałam, że się idealnie.

    1. „Mnie to by chyba odebrało przyjemność z tego. Nawet moje „przymuszanie się do czegoś” nie jest takim zupełnie realnym przymusem.” – Dlatego łapały mnie kryzysy i dlatego czasem mam dość i nachodzi mnie myśl, żeby rzucić to wszystko w cholerę.

      „Lubię mieć długą kolejkę wpisów, ale ta, w którą się teraz władowałam, trochę mnie przytłoczyła.” – Jak podałaś mi na FB liczbę, umarłam :D

      Ragusę już jadłam. Miałam formę batonową jak Ty. Kupiłam ją podczas krótkiej wizyty w Niemczech z Łukaszem. Recenzja pojawiła się rok temu. Jak zobaczysz, bankowo sobie przypomnisz :)

      Ragusa 10.12, Lindt 24.12, Cukry Nyskie rozsypane od końca listopada do niemal końca grudnia. Wszystkie Yem Go w styczniu.

      1. Dalej masz myśli, by to rzucić? Nie strasz mnie!

        Faktycznie! Byłam pewna, że widziałam u Ciebie coś podobnego, ale jakoś założyłam, że to nie Ragusa, a jakiś turron.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.