Mars, Twix Caramel Centres

Nie wiem, czy zapadła wam w pamięć informacja, iż w okolicach maja tego roku podjęłam decyzję o niedokupowaniu słodyczy. Początkowo zdarzało mi się złamać obietnicę daną samej sobie – łącznie chyba cztery razy – ale od czerwca trwałam przy niej mężnie. Punkt krytyczny stanowiło otrzymanie dużej paczki słodyczy. Zawsze miałam okazałe zbiory, ale nigdy wcześniej – a bloguję od przeszło sześciu lat – nie były aż tak przytłaczające. Dzięki przesyłce otrzymałam impuls, by zrealizować to, o czym marzyłam od dawna: wykończyć posiadane słodycze i kupować mniej więcej na bieżąco.

Twix Caramel Centres przybyły do mnie w okresie ostrego niedokupowania słodyczy. Z jednej strony byłam zadowolona, że je poznam, z drugiej lekko zirytowana. Ciastka dostałam na urodziny od siostry (dziękuję!), która nie miała pojęcia o postanowieniu, więc w żadnym wypadku nie obarczam jej winą. Zresztą okazało się, że paczkę liczącą 144 g można pokonać w dwa wieczory, i po problemie.

MARS, ciastka Twix Caramel Centres, copyright Olga Kublik

Twix Caramel Centres

Ciastka Twix Caramel Centres znajdują się w foremce podobnej do opakowania czekoladowych biszkoptów Choc & Choc Milki. Cztery zostały umieszczone po lewej stronie, cztery po prawej. Mimo iż nie przepadam za Pieguskami ani żadnymi innymi american cookies, urzekły mnie. Są okrągłe, mają duże i liczne dropsowe kawałki mlecznej czekolady, a w środku widać dziurkę po wtłoczeniu karmelu. Nadzienia jest duuużo. Na zdjęciach zobaczycie dwie wersje w przekroju: po przecięciu nożem i przełamaniu.

Twix Caramel Centres marki MARS dostarczają 462 kcal w 100 g.
Ciastko Twix Caramel Centres waży 18 g i zawiera 83 kcal.
Ciastka Twix Caramel Centres ważą 144 g w paczce.
Nadają się dla wegetarian.

MARS, ciastka Twix Caramel Centres, copyright Olga Kublik

Karmelowe ciastka Twix Caramel Centres pachną zgodnie z tym, czym są. Przede wszystkim czuć ogromną słodycz i bajeczną karmelowość, z czasem wpadającą wręcz w krówkowość (odpowiada krówkom kruchym z zewnątrz i lejącym się, kleistym w środku). W tle występują mleczna czekolada i wypieczone ciastka. Za irytujący uznałam fakt, iż znam ów zapach, ale nie mogłam ustalić skąd. Wydaje mi się, że identycznie lub baaardzo podobnie pachną inne ciastka. Tylko jakie…?

Oba ciastka podzielone na części – przecięte i przełamane – dały się poznać jako kamienne twarde. Są ponadprzeciętnie tłuste, więc osadzają się na palcach oleistą warstwą, nawet po lekkim dotknięciu.

MARS, ciastka Twix Caramel Centres, copyright Olga Kublik

Ponieważ najbardziej wystającym elementem ciastek Twix Caramel Centres są dropsy czekoladowe, degustację zaczęłam od nich. Już gryząc pierwszy kawałek, zrozumiałam, że tym razem na dobrą czekoladę w wykonaniu MARSa nie mam co liczyć. Jako entuzjastka batonów amerykańskiego producenta byłam podwójnie zniesmaczona. Dropsy okazały się skamieniałymi bryłami czegoś bliżej nieokreślonego, co nie ma za grosz właściwości rozpuszczalnych. Wstrętny plastik czy inny pomiot rozpada się niczym skała na drobne skałki. Żwir leży na języku… i nic. Na domiar złego ma smak byle jakiej mlecznej polewy. W notatkach degustacyjnych umieściłam elokwentną uwagę: to jakaś dupa, a nie czekolada.

Drugiego bohatera kompozycji stanowią ciastka. Jak wspomniałam, są skaliście twarde. Gdybym dostała je bez opakowania, uznałabym, że mam do czynienia z przeterminowanymi ciastkami bez glutenu, które stały się jeszcze twardsze niż normalnie. Dały się poznać jako wyschnięte na wiór, a jednocześnie tłussste jak – tu pozwolę sobie podmienić oryginalne słowo z notatek na przyzwoitsze, wszak eufemizmy są spoko – szlag. Wyobraziłam sobie, że w środku kamiennej, poprzecinanej pustymi korytarzami konstrukcji umieszczono olej. Ciastka smakują cukrem, cukrem, cukrem i gdzieś tam na setnym planie znikomą ciasteczkowością. Podłapały też trochę słodkiej karmelowości od nadzienia.

MARS, ciastka Twix Caramel Centres, copyright Olga Kublik

Wnętrze ciastek Twix Caramel Centres zawiodło mnie, jak tylko je zobaczyłam. Moim oczom ukazał się karmel zwarty, zwięzły, treściwy. Ciągnął się nieznacznie, więc wiedziałam, że o tradycyjnym karmelu MARSa mogę tylko pomarzyć. Jest przedstawicielem typu szarpanego. Stanowi stadium przejściowe pomiędzy ciągnącym się karmelem z batonów MARSa a sucho-szarpanym chociażby z Liona, przy czym jest lepki i tłustawy. Daleko mu do rzeczywistego karmelu. Jest tłustym, zwartym kremem karmelowym, a nawet ślisko-tłustą masą karmelową wymieszaną z paskudnym zgęstniałym żelem.

To właśnie karmel odpowiada za znajomą nutę odnotowaną w zapachu. Możliwe, że odpowiada krówkom: kruchym od zewnątrz, lejącym się w sercu. Niestety smakuje znacznie gorzej od uroczych cukierków. Odpowiada tonie cukru i dopiero wtedy krówkom. Prawdziwa zgroza nastaje w chwili, w której wyssie się go ze środka za dużo. Obleśność uderza w kubki smakowe bez litości.

MARS, ciastka Twix Caramel Centres, copyright Olga Kublik

Nie wiem, dla kogo powstały ciastka Twix Caramel Centres, ale na pewno nie dla miłośników Twixów ani wyrobów MARSa. Oczywiście są wowtakiezagraniczne, więc ludzie będą jedli i się cieszyli, ale uwierzcie mi, gdy was ostrzegam – to jawne paskudztwo. Ciastka składają się z trzech elementów, a każdy z nich poraża niską jakością, tragiczną konsystencją i okropnym smakiem (zwłaszcza to coś udające karmel).

Podczas pierwszej degustacji miałam jeszcze nadzieję, że ciastka da się uratować. Dwa zjadłam normalnie, jedno maczałam w gorącej herbacie, jedno zaś podgrzałam w mikrofalówce. Niestety plan się nie powiódł, bo obleśność nie ustąpiła. Po zamoczeniu sprawa wygląda ciut lepiej, gdyż znika nieprzystępna kamienność. Za to po podgrzaniu twory wypadają jeszcze gorzej, ponieważ wzrastają paskudztwo konsystencji pseuodokarmelu (staje się żelowo-plastikowy) i poziom cukrowości (osiąga 200%).

Niech MARS już nie robi ciastek. Z przyjemnością będę udawała, że Twix Caramel Centres stanowią wypadek przy pracy lub są wyrobem złego brata bliźniaka – MERSa.

Ocena: 2 chi


Skład i wartości odżywcze:

Skład: mąka pszenna (mąka pszenna, węglan wapnia, żelazo, niacyna, tiamina), karmelowe nadzienie (25%) (środek utrzymujący wilgoć (glicerol), syrop glukozowy, słodzone mleko skondensowane, dekstroza, cukier, olej palmowy, fruktoza, skrobia modyfikowana, masło (z mleka), środek żelujący (pektyna), barwnik (karmel), regulator kwasowości (mleczan wapnia), emulgator (lecytyna sojowa), odtłuszczone mleko w proszku, aromaty), cukier, olej palmowy, kawałki czekolady mlecznej (12%) (cukier, masło kakaowe, odtłuszczone mleko w proszku, masa kakaowa, laktoza i białko z serwatki (z mleka), tłuszcz palmowy, proszek serwatkowy (z mleka), tłuszcz mleczny, emulgator (lecytyna sojowa), naturalny ekstrakt waniliowy), skrobia pszenna, syrop cukrowy częściowo inwertowany, spulchniacze (wodorowęglan sodu, wodorowęglan amonu), aromaty, odtłuszczone mleko w proszku, sól, koncentrat białka serwatki (z mleka), emulgator (lecytyna sojowa). Może zawierać orzechy, owies i jęczmień.

Kalorie w 100 g: 462 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 20,4 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 10,5 g), węglowodany 64,3 g (w tym cukry 34,9 g), białko 4,5 g, sól 0,53 g.

6 myśli na temat “Mars, Twix Caramel Centres

  1. Niby te ciastka wydają się smakowite i niemożliwe do zepsucia – no bo jak ciastka z karmelem mogłyby być niedobre? Ale kamiennosc, dziwne kawałki plastiku i cukrokarmel to coś zupełnie nie w stylu Marsa :( co tu się zadzialo? :(

  2. Ojej, a zapowiadały się tak cudnie. :'( Myślałam by je kupić, dobrze że tego nie zrobiłam.
    Olga, wiem, że bardzo nie lubisz marnować jedzenia; czy zdarza ci się masochizować i dojadać niesmakujące Ci rzeczy do końca? Co robisz, gdy nie ma w pobliżu rodzinki, której można by ofiarować nie-przysmaki, albo są to po prostu rzeczy, które niezbyt wypada komuś dać po spróbowaniu, tzn. deser mleczny, suszek zagotowany lub wafelek? To mój odwieczny dylemat…

    1. Hmm, to złożony problem. Rzeczy takie jak ciastka czy wafelki zawsze mogę oddać i oddaję. Jogurtu bym nie oddała, bo wizja zjedzenia po kimś produktu, w którym była jego ślina, potwornie mnie obrzydza. Dlatego jogurty, nawet te parszywe, dojadam. Jak zrobię kanapkę, która mi nie smakuje, albo niedobry obiad, też dojadam. Wyjątek mogłabym zrobić jedynie dla rzeczy, która okazałaby się bardzo pikantna, w związku z czym wiedziałabym, że żołądek mi od niej umrze, albo zepsuta (zjełczała, spleśniała, zgniła etc.). Dodatkowo ostatnio wyrzuciłam czekoladki, które były stare, bo takiego czegoś ani sama nie chciałam zjeść, ani nie dałabym rodzince (bo wstyd).

  3. O, mniam! Twarde pieguski w dodatku nadziane krówkowym karmelem! Przecież to spełnienie marzeń. A Ty… wiesz co, no nie znasz się, wybacz. Ciotunia Klotunia i jej kot Domiś jedli i im smakowało!

    Dobra, wiesz, że nawet pomyślałam, że tego typu ciastko, na podstawie Twixa w sensie, naprawdę trudno byłoby spieprzyć? Przecież to tylko przemodelowanie batona… tak sobie, ja naiwna, pomyślałam. Akurat do ciastek z czekoladą nigdy nic nie miałam, a takie z nadzieniem dodatkowo swego czasu wydawały mi się atrakcyjne. Ale tak, oczywiście. Po co się postarać i zrobić spoko ciastka, jak można odwalić kaszanę, a ludziska i tak kupią? Smutne. W ogóle mam takie dziwne poczucie i dziwnie mi z nim, jakby… producenci własnych produktów nie szanowali i mieli je gdzieś. Mi głupio byłoby mieć gdzieś coś mojego.

    Wizja z olejem ciekawa, acz ponoć jak robi się ciastka na bazie oleju, cukru i mąki po prostu taki efekt jest, bo dwa ostatnie robią się kamieniem (ojcowe mądrości).
    Za nic nie wyobrażam sobie podgrzania… czegokolwiek w mikrofali. W ogóle by mi to nawet przez myśl nie przeszło, ale zaciekawiło mnie – ta „czekolada” nie rozpuściła się?
    Oho, Mama miała nosa, że choć teoretycznie to wyjątkowo jej produkt, lepiej trzymać się z dala.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.