Ku własnemu nieszczęściu – jak wówczas myślałam – za ciastka Bounty Soft Baked Cookies zabrałam się dopiero po teście obmierzłych Twix Caramel Centres. Przez ów fakt miały podwójnie przekichane. Aby zrozumieć pierwszy powód niechęci, wystarczy przeczytać recenzję ciastek Twix (AKA Wypadku Przy Pracy). Drugi powód wynika z odbytej dawno temu degustacji względnie nowych w linii BelVita ciastek Soft Bakes. Kiedy je kupowałam, liczyłam na wypieki zgodne z nazwą: mięciutkie, delikatne, wyjątkowe. Dostałam produkty przeciętne smakowo i oszukane, bo tylko nieznacznie miększe od konwencjonalnych herbatników. Zakładałam, że Bounty Soft Baked Cookies podzielą ich konsystencję.
Za kokosowe ciastka Bounty Soft Baked Cookies dziękuję siostrze.
Bounty Soft Baked Cookies
Wydaje mi się, że oryginalnie ciastka Bounty Soft Baked Cookies leżą w foremce jedno na drugim. Jeśli mam rację, moje uległy znacznemu przemieszczeniu, bo spoczywały na boku. To sprawiło, że uległy odkształceniu i zaprezentowały mi się jako nieforemne potwory. Czy jednak zasmuciłam się owym faktem? Owszem, lubię estetykę, lecz znacznie bardziej cenię konsystencję. A skoro ciastka zmieniają kształt od leżenia na boku, musi to oznaczać jedno: są zgodnie z nazwą miękkie.
Bounty Soft Baked Cookies marki MARS dostarczają 492 kcal w 100 g.
Ciastko Bounty waży 22,5 g i zawiera 111 kcal.
Ciastka Bounty Soft Baked Cookies ważą 180 g w paczce.
Nadają się dla wegetarian.
Kokosowe ciastka Bounty Soft Baked Cookies pachną obłędnie. Oddają świeże, mięsiste, słodkie i wypieczone kokosanki bądź domowe ciasto Bounty. Oferują szczodrze posłodzony miąższ kokosowy, wypieczony w doskonałym stopniu. Główny wątek wspiera nutka czekolady. Całokształt zasługuje na unicorna aromatu. Nie obraziłabym się, gdybym weszła w posiadanie perfum o takiej kompozycji.
Podczas gdy wspomniana we wstępie BelVita Soft Bakes to sprawiający zawód przeciętniak, ciastka Bounty Soft Baked Cookies oferują dokładnie to, co obiecuje nazwa. Są mięciutkie niczym chleb z worka bądź słodka drożdżówka z cukierni. Cechuje je ogromna tłustość, zarówno wyczuwalna w dotyku, jak i obecna w zabarwieniu. Każde ciastko, mimo iż lekkie – waży 22,5 g – sprawia wrażenie ciężkiego, bo jest nasiąknięte wilgocią i tłuszczem niczym gąbka. Zapomnijcie o czystych palcach podczas degustacji.
Kawałki czekolady występujące na powierzchni wyglądają jak te na ciastkach Twix Caramel Centres, co nie zapowiada niczego dobrego. Na szczęście są znacznie lepsze, wszak miękkie i plastyczne. Topią się na języku, czego nie robią twixowe. Pokrywa je nieatrakcyjna skorupka ze skrystalizowanego cukru, z uwagi na którą delikatnie chrupią. Są pozornie gęstawe, gdyż w rzeczywistości rozpuszczają się na wodę. Smakują cukrowo i mlecznoczekoladowawo, ale bez choćby cienia czekolady MARSa.
Nie trzeba nawet wkładać ciastek do ust, by wiedzieć, że to miękkie gnieciuchy. Są wilgotne, tłuste, zakalcowate. Wypełnia je ocean świeżych wiórków kokosowych o chrzęszczących właściwościach.
Im dłużej jadłam ciastka Bounty Soft Baked Cookies, tym bardziej widziałam w nich podobieństwo do kokosanek. Te drugie są twardsze ze względu na specyfikę – formę i wypieczenie – ale dzielą z propozycją MARSa wewnętrzną miękkość i gniotkowość. Bohaterowie recenzji nie są puszyści ani ciastowi. To idealne plebejskie zakalcowe gnieciuchy kokosankowe, po prostu.
W smaku, jak się pewnie domyślacie, dominuje cukrowość. Ba! osiąga poziom paranormalny. O dziwo nie jest odpychająca, ponieważ łączy się z obłędną kokosankowością. Całość została muśnięta nutą mlecznej czekolady, acz no-name. Mimo iż mogłoby być lepiej, zdecydowanie nie jest źle.
Wystarczy rzucić okiem na ciastka Bounty Soft Baked Cookies, by wiedzieć, że nie nadają się do maczania w herbacie. A jednak postanowiłam je zjeść na trzy sposoby, tak jak Twix Caramel Centres. Nie zdziwił mnie fakt, że maczane w herbacie wypadły najgorzej – musiałam się nagimnastykować, żeby miękki gnieciuch nie rozpadł się na milion kawałków i nie popełnił samobójstwa, nurkując na dno kubka.
Bounty Soft Baked Cookies najlepiej wypadają podgrzane w mikrofalówce (przez 20-30 sekund). Stają się tak delikatne, że nie da się ich podnieść w całości. Rozpadają się na kokosankowe elementy. Zdają się jeszcze słodsze, z uwagi na co można wyzionąć ducha. Ale smak… ach! Warty jest każdej niedogodności.
Ciastka kokosowe MARSa, choć boleśnie niemarsowe, otrzymują zasłużone 6 chi w skali bezwstydnego i ordynarnego plebsu. Podgrzane przemieniają się w świeży, dopiero wyjęty z piekarnika, jeszcze ciepły zakalec kokosankowy. Czysty obłęd. Nie pogardziłabym kolejnym opakowaniem.
Ocena: 6 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka pszenna (mąka pszenna, węglan wapnia, żelazo, niacyna, tiamina), czekolada mleczna (20%) (cukier, masło kakaowe, odtłuszczone mleko w proszku, masa kakaowa, laktoza i białko z serwatki (z mleka), tłuszcz palmowy, serwatka w proszku (z mleka), tłuszcz mleczny, emulgator (lecytyna sojowa), naturalny ekstrakt z wanilii), fruktoza, olej palmowy, wiórki kokosowe (10%), cukier, substancja nawilżająca (gliceryna), koncentrat białka serwatki (z mleka), środki spulchniające (wodorowęglan sodu, wodorowęglan amonu, difosforan disodowy), błonnik cytrusowy, sól, aromaty. Może zawierać orzechy, jęczmień, owies.
Kalorie w 100 g: 492 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 27,4 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 16,7 g), węglowodany 54,2 g (w tym cukry 34,2 g), białko 5,4 g, sól 0,49 g.
Ach, już na zimno brzmią obłędnie, bo uwielbiam takie gnieciuchy. I jeszcze kokosanki! Nawet mogliby zrezygnować z tej czekolady, albo chociaż dać tradycyjną czekoladę Marsa. Po podgrzaniu to już w ogóle brzmi cudownie <3
Podzielam entuzjazm <3
Brzmią obłędnie <3 Udane miękkie ciastka na ogół przewyższają u mnie w rankingu twarde ciastka, więc koniecznie muszę je dorwać, bo jak zwykle nie przepadam za smakiem kokosa, tak nie dotyczy to miękkich kokosanek – szczególnie zakalcowych. :D
Za każdym razem, gdy piszesz o podgrzewaniu słodyczy, szczególnie batoników proteinowych, niezmiernie mnie ciekawi ta technika ich jedzenia i obiecuję sobie, że następnym razem to zrobię. A kiedy przychodzi co do czego, jestem na to za leniwa i przekonuję samą siebie, że nie warto marnować energii na rozgrzewanie piekarnika. :P Aż mnie kusi, by kupić sobie mikrofalówkę.
Mam podobnie z podgrzewaniem wafli ryżowych, kukurydzianych etc. Pani Chrup (kojarzysz?) poleciła mi ten sposób na odświeżanie stetryczałych wafli daaawno temu, a mnie tak nie chce się wstawać z łóżka, jak już zalegnę z żarełkiem, że jeszcze nie wypróbowałam :P
Pewnie, że Panią Chrup kojarzę. :) To co mówisz, przypomniało mi jak włożyłam wafel ryżowy do tostera. Choć dałam najkrótszą opcję, wyszedł mi czarny węgielek. :D Ale nie był taki zły, trochę spalenizny tylko dodaje smaku. :)
Ich smak mi odpowiadał, ale brak chrupkości to dla mnie w ciastkach cecha dyskwalifikująca, więc mojego serca nie podbiły.
Marsowe też będą?
Nie, miałam tylko Twixa i Bounty’ego.
Wow, takie strategie i taktyki ze strony producenta? Tyle zachodu, żeby aż do tych dać inną czekoladę? Obstawiam, że ta jest inna – cukrowa skorupka… brzmi strasznie, ale może po to, by nie rozmokła / roztopiła się od tłustego ciastka? Miałoby to zaskakująco dużo sensu.
Wyglądają tak okropnie, że aż komicznie-fajnie. :D
Przeraża mnie tłustość.
Kokosanek nie jadłam, ale wiem, że ogólnie to coś bardzo nie dla mnie. Smak kokosanek, sam jako nutę, mogłabym poznać. Moje wyobrażenie o nim i taka wariacja na temat Bounty’ego w sumie do mnie przemawia. Tak ogółem na logikę.
Na pewno bym ich nie maczała. W ogóle ciastka to wolałam popijać, nie maczać. Jak jakieś jadałam, to Oreo w mleku maczałam, ale miękkich? Za nic. Na ciepło też bym raczej nie kombinowała, ale nie dziwi mnie, że jak z Twixami tak zrobiłaś, to i z tymi. To wydaje się bardziej logiczne. Ja jednak nigdy nie lubiłam ciepłych, tylko co upiecoznych ciastek / ciast.
Te brzmią jak ciastka, które Mama mogłaby polubić, ale akurat tych nigdzie nie widziałyśmy.
Nigdy nie zamoczyłam Oreo – ani żadnych innych ciastek – w mleku. Ciastka pasują mi wyłącznie do kawy i herbaty. Mleko należy do płatków, ew. można wypić samo celem rozgrzania organizmu :P
Ja też żadnych innych ciastek niż Oreo w mleku nie maczałam. Oreo pokazała mi przyjaciółka, jedząca właśnie z mlekiem, bo producent w reklamach tak zaleca. I powiem, że… Oreo inaczej nie smakowały mi właśnie tak, jak Oreo w towarzystwie mleka. Inne niż takie gorzko-kakaowe? Nope! Trochę śmieszne, co?
Ależ cudowna nowość nie widziałam,że takie ciasta istnieją . Bardzo chetnie bym je zjadła :).
Niestety nie są wdzięczną zwierzyną łowną.