Gdyby Podpłomyki z cukrem Kupca nie pojawiły się pewnego pięknego dnia w gazetce Lidla, o ich istnieniu nie dowiedziałabym się albo nigdy, albo zbyt prędko. Ponieważ miało to miejsce w okresie, w którym szykowałam się do uzupełnienia słodyczowych zbiorów, uznałam, że wciągnę je na listę.
Szybkie googlowanie wykazało, iż u boku słodkich podpłomyków umieścić powinnam siostrzaną pozycję obowiązkową: Podpłomyki bez cukru. Obie przekąski upolowałam w Leclercu, do którego akurat się wybierałam. Co prawda w Lidlu były w niższej cenie, ale nie chciałam ryzykować, że po powrocie na osiedle odkryję braki w dostawie i będę zmuszona drałować do supermarketu.
Podpłomyki z cukrem – wafle suche
Podpłomyki z cukrem Kupca zjadłam wieczór po degustacji wersji bez cukru. Z tej przyczyny nie mogę stwierdzić, czy są takie same – chociażby kolorystycznie – acz tak mi się wydaje. Zostały wykonane wcale nie na planie koła, lecz kwadratu. Lekko zaokrąglone ścianki mogą być wynikiem pieczenia, kolce zaś stanowią ciekawą ozdobę. To właśnie przez nie podpłomyki skojarzyły mi się z zębatką i sękaczem.
PS Z tej przekąski również Kupiec ukradł mi kilka gramów, tym razem cztery.
Podpłomyki z cukrem marki Kupiec dostarczają 385 kcal w 100 g.
Wafle suche Podpłomyki z cukrem ważą 72 g i zawierają 277,5 kcal.
1 podpłomyk z cukrem Kupca waży ok. 9 g i dostarcza 35 kcal.
Jak coś tak uroczego może pachnieć równie okropnie? Wystarczy jedno niuchnięcie podpłomyków Kupca, by poczuć niesympatyczną kompozycję modeliny i plastiku skąpanych w słodyczy. Co ciekawe, słodycz wydała mi się znajoma i miła, bo… sernikowa! Pozostałe nuty – modeliny i plastiku – znam z jakiegoś innego produktu, niestety nie udało mi się pochwycić skojarzenia. Niekoniecznie chodzi o produkt jadalny.
Suchość Podpłomyków z cukrem przekłada się na czystą degustację. Wafle są twarde i chrupiące, o czym degustator dowiaduje się już podczas łamania. Wydają się też kruche, choć w trakcie chrupania wychodzi na jaw, iż to iluzja. Co oczywiście nie stanowi wady. Osamotniona chrupkość jest cacy.
Pomimo grubawości i treściwości podpłomyki Kupca nie ciastowieją, nie gęstnieją, nie tworzą masy. Nie są kleiste ani lepkie. Okazują się zupełnie obojętne na kontakt ze śliną. Po rozgryzieniu znikają bez czekania na pożegnanie. Dzięki temu nie zapychają. Można śmiało schrupać całą paczkę i nie wypić ani łyka wody.
O ile wersja bez cukru nadaje się na deser tylko w połączeniu ze słodkim dodatkiem, np. serkiem bądź Nutellą, o tyle Podpłomyki z cukrem mogą posłużyć jako deser same w sobie. Są delikatnie słodkie i zahaczają o nuty gofrów, babeczek, naleśników. Na drugim, a może nawet trzecim planie utrzymuje się smak oleju, którego jednak nie czuć w konsystencji. Po degustacji podpłomyki zostawiają przyjemny owocowy posmak. Już nie tylko czerwonoporzeczkowy, jak wersja bez cukru, ale również agrestowy.
Podpłomyki z cukrem Kupca stanowią kolejną przekąskę, która ma wszelkie podstawy do bycia świetną. Są mniej użyteczne niż wersja bez cukru, jako iż z uwagi na słodycz trudniej zestawić je z wędliną bądź rybą – co ciekawe, do Nutelli też mi nie pasują – ale same w sobie bardzo smaczne (smaczniejsze od bezcukrowych). Widzę je u boku waniliowego serka homogenizowanego, skyru, może bitej śmietany, owoców, polewy owocowej bądź czekoladowej, słodkiego twarogu.
Co mi jednak po licznych zaletach, skoro podpłomyki mają wadę absolutnie wykluczającą ponowny zakup? Otóż są tak twarde i ostre, że już nawet nie drażnią, a po prostu ranią podniebienie. Chrupane na sucho w czasie degustacji sprawiają ból, po fakcie zaś zostawiają jamę gębową poharataną i obolałą, co czuć nawet drugiego dnia, jeśli spożywa się je wieczorem. Polecam wyłącznie entuzjastkom 50 twarzy Greya.
Ocena: 4 chi ze wstążką
(ale nie polecam!)
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka pszenna, cukier, tłuszcz roślinny (rzepakowy), mleko odtłuszczone w proszku, emulgator: lecytyna (z rzepaku), substancje spulchniające: wodorowęglan sodu, pirofosforan disodowy, aromat.
Kalorie w 100 g: 385 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 4,5 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,5 g), węglowodany 73 g (w tym cukry 5,3 g), błonnik 2,8 g, białko 11 g, sól 0,21 g.
Ja bardzo lubię te wafle szczególnie jak sobie robię posty słodyczowe to wtedy to jem do kawy . Ze 2 tyg temu wyjęłam zapomniane opakowanie tuż przed końcem terminu ,nie dałam rady ich zjeść strasznie śmierdziały starym tłuszczem .
Fujka. Ile zostało im wówczas do deadline’u?
Nigdy nie jadłam wersji z cukrem bo moja mama i babcia namiętnie kupują tylko te bezcukrowe wafle, ale czuję że takie z cukrem smakowałyby mi jeszcze bardziej ^^ intryguje mnie zwłaszcza aromat sernika w zapachu *-* a próbowałaś je może moczyć w herbacie? Może wtedy by Cię nie drażniły? :)
Nie pasują mi do herbaty. Schrupałam na sucho.
Ha! Miałam nosa, że do Nutelli by nie pasowały, tak obiektywnie nawet.
Bita śmietana z owocami? Że jak gofry z budy? Znów nie dla mnie zupełnie (mnie to by nieźle obrzydziło; gofry to lubię z kwaśno-cierpkimi dżemami i raz na parę lat), ale to ma sens.
Wydaje mi się, że w tych bardziej zwróciłaś uwagę na element haraczący gębę. Już myślałam, że – jak Mama mówi – ja przesadzam, bo po prostu produkt nie dla mnie, ale mnie kaleczyła wersja bez cukru. Z cukrem całościowo nie dla mnie. Nigdy nawet przez myśl by mi nie przeszło ją kupić.
Gofry z kwaśno-cierpkimi dżemami? O nie, nie. Muszą być słodziutkie.
Znaczy… nie wiem, czy znasz dżemy 100 % z owoców, np. z czarnej porzeczki. One wg mnie są słodkie (słodzone chyba sokiem jabłkowym czy jakoś tak), wg Mamy wcale. A takie owoce mają naturalnie kwaśno-cierpki smak. O te mi chodziło. Przy Twojej spadającej tolerancji na słodycz jesteś pewna, że takie nie miałyby u Ciebie szans?
Btw wiesz, że wszyscy się wytrzeszczają, jak się dowiadują, że u mnie nigdy samego ciasta na gofry w domu się nie słodziło? Klucz w tym, by móc coś fajnego (np. miód, dżem) dodać. :D Dlatego ja i tych gotowych nigdy nie umiałabym za dużo zjeść (w przeciwieństwie do Mamy).
Nigdy nie jadłam domowych gofrów.* Nie mieliśmy gofrownicy. Dla mnie gofry to wakacje nad morzem tylko i wyłącznie.
* Kilka razy zrobiłam gofry z chłopakiem u niego, ale miałam wtedy osiemnaście lat. Wcześniej rzeczywiście nigdy nie jadłam domowych.
Raz w życiu jadłam… próbowałam jeść… gofra nad morzem z budy. Zupełnie nie moja bajka. U mnie ojciec zawsze robił i… jego gofry są świetne, także według Mamy. Chrupkie, przypieczone jak trzeba z wierzchu, a mięciutkie wewnątrz, mm. Jak sama próbowałam robić, też zawsze w tym kierunku szłam. Mama ogólnie woli kapciowate, więc jej też gotowce z paczek niestraszne, a te z bud jak dla mnie są takie za konkretne, za wielkie.