Stali czytelnicy wiedzą, jaki mam stosunek do wafli Góralki oraz słodyczy o smaku masła orzechowego. Niestety – choć dla mnie raczej stety – na blog wchodzi mnóstwo nowych użytkowników, ze względu na których pewne rzeczy muszę powtarzać w nieskończoność. Nie zrażajcie się zatem, moje wierne cukrowe słodziaczki, i śmiało pomijajcie powtarzalne fragmenty.
Wy zaś – drodzy nowi eksploratorzy słodyczowego świata cyfrowego – wiedzcie, iż wafle Góralki mam za przeciętne, i to w najlepszym razie. Kruche batony mające wspólną matkę z waflami Lusette odznaczają się błędami konsystencji, których te drugie nie znają. Przykładowo we wszystkich Góralkach znajdują się stetryczałe, zwietrzałe i nieświeże płaty waflowe. Co się zaś tyczy słodyczy o smaku masła orzechowego, prawie nigdy nie spełniają obietnicy zawartej w nazwie. Oczywiście czuć w nich orzechy czy krem orzechowy, lecz zapowiedzianego peanut butter – nie. A to już zakrawa na hańbę.
Możecie zachodzić w głowę, dlaczego mimo podwójnej niechęci Góralki Peanut Butter jednak kupiłam. Powodów zwyczajowo jest kilka. Po pierwsze sztuka licząca 50 g mnie nie zabije. Po drugie wafel mógł wyjść przeciętny, ale raczej nie obleśny. Po trzecie to nowość i limitka. I tak dalej.
Góralki Peanut Butter
Góralki Peanut Butter – jak wszystkie wafle marki I.D.C. Polonia – dają się poznać jako plebejskie od razu po wyciągnięciu z opakowania. (Skądinąd według mnie nowe szaty graficzne są jednoznacznie brzydkie). Składają się z bladych, anemicznych płatów waflowych, czterech porcji grubiutkiego nadzienia o smaku masła orzechowego i obwodowo zastosowanej czekolady polewy kakaowej.
Góralki Peanut Butter od I.D.C. Polonia dostarczają 547 kcal w 100 g.
Góralki o smaku masła orzechowego ważą 50 g i zawierają 273,5 kcal.
Nastawiona sceptycznie nie spodziewałam się, że Góralki Peanut Butter będą pachniały ładnie. A tym bardziej, że okażą się aromatycznie zgodne z nazwą. Masło orzechowe daje się poznać jako obficie fistaszkowe i szczodrze posolone, zmiksowane z michałkami bogato najeżonymi orzechami ziemnymi.
Polewa kakaowa zabezpieczająca boki wafla nie ma litości dla jakości, niemniej cenię ją za zabawną, nieskrywaną ordynarność. Daje się poznać jako lepka, tłusta, miękka i ziarnista. Dobrze, że jest cienka. Smakuje kakaowo i słodko w sposób cukrowy. Nie pełni ważnej funkcji w Góralkach Peanut Butter, jako iż miesza się z kremem o smaku masła orzechowego, a to on stanowi głównego bohatera kompozycji.
Jak wspomniałam we wstępie, wszystkie Góralki mają płaty waflowe godne pożałowania. Nie tylko nieatrakcyjne wizualnie, bo blade, ale także zauważalnie stetryczałe. (Warto zaznaczyć, że zjadłam je ponad pół roku przed końcem ważności). Na szczęście częściowa zwietrzałość nie wyklucza chrupkości.
Przez wzgląd na stałe i przewidywalne atrakcje polewowo-waflowe o ostatecznej ocenie Góralków zawsze decyduje nadzienie. W wariancie Peanut Butter przybrało kolor cappuccino (napoju, nie proszku, gdyż ten drugi jest szary). Odznacza się cudowną grubością i wizualną puszystością. Jest tłusty margarynow…awo, jak również parafinowawy. I ziarnisty. Smakuje słodko, delikatnie słono (w punkt), fistaszkowo.
Limitowane Góralki Peanut Butter są słabe pod względem jakości, świeżości – nawet jedzone z przeszło półrocznym zapasem ważności – i wykonania. To produkt esencjonalnie tani i skierowany do plebsu, co oczywiście wcale mnie nie zaskoczyło. Was też nie powinno.
A jednak zaskoczona jestem. Może ze względu na konsystencję krem nijak nie przypomina masła orzechowego, a po prostu fistaszkowy krem do wafli i ciastek. Może nawet i smakiem nie odpowiada masłu orzechowemu. Nie znaczy to jednak, że nie jest warty grzechu. Cudowna fistaszkowość, idealna słoność i niska na tle konwencjonalnych łakoci słodycz – tylko 27 g cukrów w tabeli wzrostu opuchlizny – sprawiły mi czystą radość. Góralki Peanut Butter to zdecydowanie najlepsze Góralki, jakie jadłam.
PS Podczas chrupania wafli w całości – bez dzielenia na warstwy – stetryczałość wzrasta, za to margarynowość kremu maleje. Coś za coś, wasz wybór.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: maka pszenna, tłuszcze roślinne (palmowy, kokosowy), cukier; prażone orzeszki arachidowe 10%, poleca kakaowa 7,5% (cukier, tłuszcz roślinny: palmowy, Shea; kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 17%; serwatka (z mleka) w proszku, emulgatory: fosfatydy amonu, polirycynooleinian poliglicerolu; aromat), mąka sojowa, mleko odtłuszczone w proszku, serwatka (z mleka) w proszku, skrobia kukurydziana, olej roślinny (słonecznikowy), barwnik: karmel, sól, emulgatory (lecytyny), substancje spulchniające (węglany sodu), mleko pełne w proszku, żółtko jaja w proszku, aromat. Może zawierać orzechy.
Kalorie w 100 g: 547 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 35 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 18 g), węglowodany 46 g (w tym cukry 27 g), błonnik 4 g, białko 10 g, sól 0,6 g.
Ach, jakże mnie cieszy tak wysoka jak na góralki ocena ^^ zdecydowanie zgadzam się że to jak dotąd najlepsze góralki <3
Do dziś trwam w niedowierzaniu. Pozytywnym oczywiście.
Zachodzić głowę? To lepiej od tyłu, by oplutą nie zostać („Możecie zachodzić głowę…”).
Pamiętam, że kiedyś jak tylko co się pojawiły Góralki, zdarzyło mi się je raz i drugi jeść, uważając je za niezłe (w Suwałkach kupowałam je w sklepie, gdzie kosztowały 60 gr). Taak, jak na taką cenę nie miałabym im nic do zarzucenia. Obecnie nie kręcą, wiadomo.
O i właśnie – dawne opakowania miały w sobie to coś. Wyglądały tanio i uroczo. Nowe to paskudniki.
O rzeczach o smaku PB można mówić wiele…
O proszę, „delikatnie słone (w punkt)”… A u mnie krytykujesz wszystko, gdzie tylko padnie słowo „sól”! :>
Mimo że o cappuccino pisałaś tylko w odniesieniu do koloru, jakoś widząc potem zdanie o soli, ja się z kolei wykrzywiłam. Oczywiście widzę, co napisałaś, ale wyobraziłam sobie słone cappuccino. xD
Jestem ciekawa, czy to jeden z tych słodyczy typu „nie lubię wafelków, ale ten…” – w sensie, czy Mamie kupić / zasugerować jej.
Co do PS – Cytując klasyka „wybór między dżumą a cholerą”. xD
Co masz do cappuccino z solą zamiast cukru? Bardzo dobry napój, w sam raz na rozpoczęcie fantastycznego dnia!
Na rozpoczęcie dnia to idzie Kawa Mocy, ta z olejem kokosowym. Cappuccino to na deser po niej.