Wieczór po degustacji Pałeczek orzechowych wzięłam na warsztat klasyczne Pałeczki kakaowe, czyli kolejne wafelki Cukrów Nyskich. Poddawszy analizie porównawczej opakowania obu wersji, wysnułam wniosek, iż kakaowa ma nową szatę graficzną, arachidowa zaś starą. Jest to wniosek wielce radosny, ponieważ opakowanie wafelków zaprezentowanych dzisiaj uważam za bezapelacyjnie lepsze.
W nowym opakowaniu bardziej odpowiada mi zarówno projekt graficzny, jak i materiał wykonania. Stare wygląda tanio w złym sensie, jarmarcznie, kiczowato. Projektant wrzucił na nie każdą jedną ozdobę, którą znalazł w programie do edycji. Nowe stanowi jego odwrotność: szczyci się minimalizmem i elegancją. Stare ma plastik twardy i gruby, a nowe jest cienkie i delikatne. Ponadto stare zostało wykończone na wysoki połysk i świeci się niczym psu… nos oczywiście, nowe z kolei zdaje się matowe.
Wafelki Pałeczki kakaowe
Plebejskie wafle Pałeczki kakaowe Cukrów Nyskich powinny ważyć 60 g. Mnie trafiła się porcja szczodra, z sympatycznym bonusem, wszak liczącą o 9 g więcej. Resztę cech pomiarowych wafelki dzielą z orzechowymi braćmi. Są wąskie, ale dość wysokie – mają trzy warstwy względnie grubego kremu. Liczą lekko ponad 15 cm długości, co odpowiada średniej długości europejskiego wafla. W przeciwieństwie do orzechowych zachowały się gorzej, jako że uległy skruszeniu po bokach.
Wafelki Pałeczki kakaowe marki Cukry Nyskie dostarczają 532 kcal w 100 g.
Wafelki kakaowe Pałeczki ważą 60 g i zawierają 319,5 kcal.
1 wafelek kakaowy marki Cukry Nyskie waży 15 g i dostarcza 80 kcal.
Nie ulega wątpliwości, iż aby docenić aromat wafli Cukrów Nyskich, trzeba wielbić słodycze ordynarne i plebejskie. Otóż Pałeczki kakaowe pachną chamskim kakao i bezczelnym cukrem. Są esencjonalnie tanie i przywodzą na myśl pierwsze lepsze kakaowe wafle no-name. Gdyby ktoś poprosił mnie o wskazanie najzwyklejszego zapachu najzwyklejszych wafelków kakaowych, a tym samym zaproponowanie wzoru średniości i zwykłości, bez wahania wyciągnęłabym palec właśnie ku Pałeczkom kakaowym.
Wspomniane wcześniej obsypanie boków wafelków wzmaga klimat plebejskości. Słodycze warto jeść nad dużym talerzykiem, raczej kanapkowym niż spodeczkiem filiżanki (można też nad wanną; nikogo nie oceniam). Maczane w ciepłym napoju gubią okruszki i zostawiają miękkie topielcze trupy na powierzchni, niemniej wypadają wówczas cudnie, więc polecam przymknąć oko na niedogodności.
Jestem zachwycona jakością i świeżością Pałeczek kakaowych. Cukry Nyskie tworzą płatki niemal pozbawione wagi, chrupiące i kruche. Nie, to zbyt duże niedopowiedzenie. One są kruchuteńkie. Smakują pszennie i subtelnie słodko. Duże światowe marki mogłyby wziąć przykład.
Z kolei Cukry Nyskie mają do nadrobienia parę lekcji poświęconych kremowi. Stosowany obecnie jest ziarnisty (od cukru i jakby pokruszonych wafelków), a do tego tłusty w sposób margarynowy. Po raz kolejny odniosłam wrażenie, że zanim stał się kiepski, był całkiem przyjemny. Ktoś jednak wpadł na pomysł wymieszania go z olejem bądź tanią margaryną, no i masz babo placek. W smaku dominuje niestety nie kakao, a twór kakaopodobny niskiej jakości. Funduje wyrazistą i nieprzyjemną gorycz niespożywczą.
Pałeczki kakaowe Cukrów Nyskich to wafelki, które kosztują lekko ponad 1 zł. Zarówno cena, jak i wygląd opakowania oraz reszta asortymentu polskiej marki jasno wskazują na rodzaj słodyczy, jakich powinniśmy się spodziewać. Zdecydowanie nie powinno się ich kupować, gdy w gości ma przyjechać król.
Z powodu jawnej, nieskrywanej plebejskości zgadzam się na wszystko, co w wafelkach Cukrów Nyskich jest przeciętnie atrakcyjne i środkowopółkowe. Niestety w słodyczach znalazło się również parę aspektów, których akceptacja przychodzi mi z trudem, ponieważ zahaczają o niskopółkowość. Mam na myśli margarynową tłustość kremu i czystą cukrowość, której wafelki orzechowe uniknęły.
Jednocześnie Pałeczki kakaowe są lepsze od orzechowych pod względem suchości i zapychalczości – nie mają ich bądź mają w marginalnym stopniu. Maczane w ciepłym napoju nie tracą smaku. Co prawda sypią się bardziej, ale to cecha wybaczalna. Ze względu na gorszy smak raczej do nich nie wrócę.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: mąka pszenna, tłuszcz roślinny (palmowy, kokosowy), cukier, serwatka zdemineralizowana w proszku (z mleka), kakao o obniżonej zwartości zawartości tłuszczu (4%), %, serwatka w proszku (z mleka), olej roślinny rzepakowy, substancja spulchniająca: węglany sodu; emulgator: lecytyny (z soi); sól, aromat. Możliwa obecność: sezamu, siarczynów, jaj, orzeszków arachidowych i orzechów.
Kalorie w 100 g: 532 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 31 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 19 g), węglowodany 58 g (w tym cukry 30 g), białko 6,2 g, sól 0,45 g.
Wafelki kakaowe ogólnie często tanio wychodzą bo faktycznie zwykle można w nich wyczuć margarynę albo coś czekoladopodobnego :/ dlatego już wolę wafelki które deklarują się jako czekoladowe choć i to nie daje gwarancji dobrego smaku :D ale takie jak wczoraj orzechowe czy nawet plebejskie śmietankowe chyba zawsze wychodzą smacznie (no może oprócz gimmi, chociaż fistaszkowy mi smakował xD) ^^
Nie ma zasady zawierającej „zawsze”. Niektóre marki nawet potencjalnie dobrych słodyczy nie zrobiłyby dobrze :P
Ta szata graficzna niezbyt mi się podoba, ale jest zdecydowanie lepsza od orzechowej.
Za nic nie moczyłabym wafelków w herbacie. Jedzenie w jej towarzystwie to tak, ale bez moczenia. Latami lubiłam jeść rozwarstwiając, wylizując krem itp., ale… to tak ogólnie. Te… hm, pewnie bym połamała (nie, bo by się posypały w pył?) lub raczej… pokroiła? Nie podoba mi się jedzenie długiego wafla.
Nie lubię, gdy czuję, że w czymś jest dobry element, ale cały produkt zapchano czymś, co uniemożliwiło pozytywny efekt końcowy. To takie marnowanie potencjału… Obstawiam, że np. umieją zrobić dobry krem, ale żeby wafle mogły być tak tanie, jak są, a także by kremu nie trzeba było szukać z lupą, zwiększają jego ilość dziadostwem. To samo dzieje się z tanimi ciemnymi czekoladami – pchają odtłuszczone kakao w proszku i tłuszcz kakaowy, bo są tańsze niż dobra miazga kakaowa. Jak dla mnie mogliby wtedy po prostu gramatury ucinać / podnosić ceny trochę, a zostawiać dobry smak.
Gorycz niespożywcza – okropność, przez którą obecnie trzymam się z dala od rzeczy, w których mogę na nią trafić (parę recenzji i się wyjaśni, haha).
Dobrze, że tylko zahaczają o niskopółkowość, a nie że są jej definicją.
Przypomniało mi się: Mama kiedyś pytała, czy znasz / lubisz takie… paluszki-rurki waflowe z „jakimś beżowym kremem” – wygooglałam i to jakieś Lumar chyba cappuccino. Pośredniczę więc w pytaniu.
„Te… hm, pewnie bym połamała (nie, bo by się posypały w pył?) lub raczej… pokroiła? Nie podoba mi się jedzenie długiego wafla.” – Nie rozumiem, nie podzielam :P
„Nie lubię, gdy czuję, że w czymś jest dobry element, ale cały produkt zapchano czymś, co uniemożliwiło pozytywny efekt końcowy.” – No właśnie ja też nie. To irytuje nawet bardziej niż produkty zły całościowo. Masz świadomość, że mogło być dobrze, a nie jest.
Jadałam takie w dzieciństwie, kupowałyśmy z mamą na wagę. O ile wafelek nie był stetryczały – a często bywał, pewnie zależnie od czasu i sposobu przechowywania w sklepie – uważałam je za niezłe. Jaką opinię ma mama?
Jedna gryzie czekolady, druga łamie wafle… Ech. xD Mama: „gdybyśmy były siostrami, moimi córkami, chyba bym nie wytrzymała”.
Lubiła ja i nigdy nie mogła pojąć, że mnie wyjątkowo od nich odpycha (spróbowałam może ze dwa-trzy razy). Krem od zawsze obie uważałyśmy za słodką margarynę – mnie to obrzydzało, a jej smakowało. Lubiła ich „miękkie wafle” (wg mnie właśnie staro-rozmiękłe).
„Chyba bym nie wytrzymała.” – Słowo „chyba” jest niewłaściwe :D
Właśnie staro-rozmiękłe (zgadzam się), stetryczałe wafle stanowiły najgorszy element. Niestety trudno było trafić na chrupiące, więc rzadko kupowałyśmy z mamą te rurki.
To fakt. xD
Może to ich cecha charakterystyczna? Mam wrażenie (zwłaszcza po Twoich niektórych recenzjach), że niektóre wafle muszą już na linii produkcyjnej być stetryczałe.
Pójdę dalej: Może kiedy producent planuje stworzenie produktu, stetryczałość wypisuje jako jedną z cech pożądanych!
Opakowanie podoba mi się bardziej od poprzedniego, ale nadal nie zachwyca, chociaż (wyobrażam sobie marketową półkę z ciastkami) na tle propozycji innych producentów, jest naprawdę estetyczne.
Nie lubię orzechów arachidowych, więc liczyłam, że dziś przeczytam o 6 chi dla podroionych kakaowych Grześków. No nic, będę dojadać Regionane xd.
Jakby co, recenzja Regionalnych już w przyszły poniedziałek :)