Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Cienkie

Herbatniki Cienkie Jutrzenki to trzecie i prawdopodobnie ostatnie* petit beurre w ofercie marki należącej do polskiej grupy Colian. Są przedstawicielami typu ciężkiego, czyli ciastkami idealnymi do stosowania w wypiekach. Spotkacie je w sernikach na zimno, ciastach z budyniem i galaretką, deserach pucharkowych, tortach. Oczywiście na talerzyku deserowym u boku kawy i herbaty też je ułożycie, bo kto wam zabroni?

* Pudło. Na stronie zakupowej zaproponowanej przez producenta znalazłam jeszcze Herbatniki elitki (180 g) i Herbatniki Ekstra grube (100 g). O ile istnieje szansa, że te pierwsze nie różnią się np. od Herbatników Ekstra kruchych, a jedynie zostały zaproponowane jako produkt familijny, o tyle nie mam cienia wątpliwości, iż drugie stanowią odrębny produkt. Ze względu na gramaturę i dostępność nie planuję testów.

Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Cienkie, copyright Olga Kublik

Petit Beurre Herbatniki Cienkie

Zarówno Herbatniki Cienkie, jak i Herbatniki Ekstra kruche liczą po dziesięć ciastek w opakowaniu. Różnica w typach konsystencji sprawia jednak, że bohaterowie dzisiejszej recenzji są ciężsi o 15 g (tu sztuka waży 6,5 g, tam 5 g). Zgodnie z nazwą cechuje je cienkość (skromniejsza wysokość). Odznaczają się bardzo jasnym, wręcz bladym odcieniem. Sprawiają wrażenie niedopieczonych. W przeciwieństwie do superkruchych braci nie zawierają skrobi ani substancji spulchniającej E 450. Sól i aromat, które w Herbatnikach Ekstra kruchych zajmują więcej miejsca, tu wywędrowały na koniec składu.

Petit Beurre Herbatniki Cienkie marki Jutrzenka (Colian) dostarczają 433 kcal w 100 g.
Herbatniki cienkie Jutrzenki ważą 65 g i zawierają 281,5 kcal.
1 herbatnik Petit Beurre waży 6,5 g i dostarcza 28,5 kcal.

Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Cienkie, copyright Olga Kublik

Co wariant petit beurre, to inny zapach. Herbatniki Cienkie Jutrzenki pachną umiarkowanie słodko i łagodnie. Nie czuć w nich soli ani miodu. Ani cukru jako takiego. Jeżeli są maślane, to wyłącznie w odległym tle. Oferują pszenność, momentami zaś orzechowość. Gdybym wąchała je z zamkniętymi oczami, nie zgadłabym, iż mam przed sobą petit beurre – ciastka z zasady słodkie i maślane.

Herbatniki Cienkie są niskie, zbite, zwarte. Stanowią wzór typu ciężkiego. Kiedy próbuje się je łamać na pół, pękają zgodnie z własnym widzimisię (jak szkło albo kafelki). Mają kanciaste brzegi, co w połączeniu z przeciętnie atrakcyjnym kolorem czyni je brzydszymi od wariantu Ekstra kruchego.

Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Cienkie, copyright Olga Kublik

Konsystencja ciastek Jutrzenki zaskakuje. Okazuje się bowiem, że herbatniki są… całościowo zawilgocone! Wykazują mniej więcej zero procent kruchości. Są tak zawilgocone czy zwietrzałe, że w pewnym sensie miękkie. Miękkawe. Momentalnie przywiodły mi na myśl zeschnięte pierniczki: twarde od zewnętrz, mięsisto-zwietrzałe w środku. Owa przedziwna konsystencja czyni je bardzo treściwymi. Zapewne dzięki niej stanowią lepsze oparcie dla masy śmietanowej do ciast i deserów niż herbatniki typu lekkiego. Wyróżniając dwa zbiory produktów: ciastka i herbatniki, i przypisując do nich produkty, Herbatniki Cienkie Jutrzenki bez chwili wahania przypisałabym do ciastek.

Kolejnym argumentem za postawieniem Petit Beurre Cienkich po stronie ciastek, nie zaś herbatników, jest smak. W ogóle nie czuć w nich klasycznych petit beurre. Oddają raczej tradycyjne ciastka maślane (masywne okręgi z dziurką) albo Herbatniki Biszkoptowe czy Herbatniki Stokłoski Cukrów Nyskich. Poza maślanociastkowością oferują przyjemną słodką biszkoptowość.

Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Cienkie, copyright Olga Kublik

Jeśli macie ochotę na tradycyjne petit beurre, zaprezentowane dziś Herbatniki Cienkie Jutrzenki nie są dla was. To raczej kruche ciastka o wyglądzie herbatników niż konwencjonalne herbatniki typu petit beurre. Łączą smaki okrągłych ciastek maślanych i biszkoptów. Wyróżniają się cudownie niską słodyczą, zwłaszcza na tle braci i kuzynów. Z uwagi na konsystencję są dobre jako baza do deserów.

Początkowo czułam się zawiedziona konsystencją Herbatników Cienkich. Zawilgocenie czy zwietrzenie wywołuje wrażenie obcowania z produktem, który przeleżał w barku za długo, i to tak co najmniej o rok. Z czasem odkryłam urok ekstrawaganckiej cechy. Dzięki niej ciastka są treściwe i zalepiają zęby jedynie minimalnie. Polubiłam je o wiele, wiele bardziej niż pozostałe herbatniki Jutrzenki. To właśnie do nich chętnie wrócę. (Może jednak warto zastawić sidła na Herbatniki Ekstra grube?)

Ocena: 5 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Skład: mąka pszenna, cukier, tłuszcz palmowy, syrop cukru inwertowanego, serwatka w proszku (z mleka), substancje spulchniające: E 500, E 503); emulgator: lecytyny (z soi), sól, aromat. Może zawierać orzeszki arachidowe, inne orzechy i jaja.

Kalorie w 100 g: 433 kcal

Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 11 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 5,2 g), węglowodany 75 g (w tym cukry 24 g), białko 6,7 g, sól 0,79 g.


Herbatniki Jutrzenki – zdjęcie porównawcze

Colia, Jutrzenka herbatniki BeBe, Ekstra kruche, Cienkie, copyright Olga Kublik


Herbatniki petit beurre – zdjęcie porównawcze

Herbatniki petit beurre Jutrzenka, Krakuski, LU Petitki, copyright Olga Kublik


Ranking herbatników

I miejsceLU Petitki mleko i miód
II miejsceJutrzenka Petit Beurre Cienkie
III miejsceKrakuski Petit Beurre
IV miejsceJutrzenka Petit Beurre Ekstra kruche
V miejsceJutrzenka BeBe Petit Beurre

13 myśli na temat “Colian, Jutrzenka Petit Beurre Herbatniki Cienkie

  1. Mmm, miękkość i smak ciastek maślanych oraz biszkoptów brzmią cudownie *-* te herbatniki kupię na pewno!
    Ale szczerze to tak średnio mi się widzą do ciast, mogłyby być twardsze nawet po długim leżakowaniu, dlatego ja ciasta na zimno robię zawsze z leciutkimi, kruchymi krakersami, bo nie dość że szybko stają się miękkie i rozpływają się w ustach, to jeszcze dodają nutkę soli do ciasta (wiesz, że to uwielbiam :D).
    Obok soli wkradły Ci się armaty tam na początku ;)

    1. U mnie Domek Baby Jagi robiło się właśnie z takich – typu ciężkiego. Dodatkowo jako dobre do ciast opisał je producent.

      Dziękóweczka ;*

  2. Ach, czyli recenzji moich ulubionych herbatników nie będzie. W mojej okolicy są niemal w każdym sklepie, także w Zabce, ale to tak, gdybyś kiedyś jednak planowała ich zakup xd.
    Po przeczytaniu tego wpisu dochodzę do wniosku, że ja po prostu nie lubię herbatników. Te stugramowe są jeszcze bardziej ciastkowate, mniej kruche. Czasami bywają zawilgocone, ale to chyba raczej różnice w partiach (czy może w przechowywaniu produktu).

  3. Treściwa konsystencja brzmi zdecydowanie na plus, ale niedawno przez Ciebie recenzowane ciastka Gullona z tym aspektem brzmią znacznie lepiej. Nie przemawia do mnie w tych herbatnikach zaś brak typowej herbatnikowości, no i wyglądają niezbyt zachęcająco, by je spróbować – myślę, że kupując herbatniki sięgnę najpierw jednak po Ekstra Kruche Jutrzenki i w zależności od tego jakie będą moje wrażenia, podejmę decyzję, czy próbować też tych dzisiejszych. :)
    Nigdy nie robiłam ciast na zimno, a moja mama do swojego fantastycznego ciasta z galaretką i owocami używa pierwszych lepszych herbatników lub biszkoptów (zawsze okrągłych!) i tak czy siak ciacho jest zawsze pyszne. ^_^

  4. O, o! Te pamiętam! Zdarzyło mi się chrupnąć i mała ja uważała je za całkiem spoko, ale nigdy mnie bardziej nie ciekawiły. Zawsze u babci były i w sumie tyle. Bardziej mnie ciekawił ciemny Wedel, który też u niej zawsze był. I właśnie to jest to, o czym pisałyśmy w komentarzach pod wcześniejszymi recenzjami. To, że zdarzyło mi się zjeść jakieś ciastko / chrupka, nie znaczy, że je pamiętam czy łączę je z dzieciństwem. Są też produkty, których u mnie się nie kupowało i po prostu nie znam ich. BeBe nikt nigdy w mojej obecności nie jadł nawet, więc są mi zupełnie nieznane.

    Dzisiaj opublikowane (chyba, bo w sumie… pamięć może zawodzić – wszak nadzienie Milky Waya pamiętam jako białe, a teraz już nie wiem) wspominam właśnie jako konkretne, ale nie że chrupiące / mocno kruche – jako że chrupaczy nigdy nie lubiłam, pewnie nie miałam nic przeciwko. Tak sobie myślę, że mieszanka maślanych ciastek i biszkoptów w smaku bez struktury biszkoptów właśnie przełożyła się na to, że mogłam zjeść. Z tym, że… jakoś i tak ich nie lubiłam. Do dziś jakoś jak pomyślę o „kakle” (tak to od lat nazywam), w jaką się to w ustach zmienia, jak to zęby nieco pokrywa i się to dziwnie przełyka… no nie dla mnie.

    Ale wiesz… pogubiłam się w ciastkach albo raczej w Twoim ich kategoryzowaniu (odkryłam, że ja mam inne swoje kategorie – moje są wyobrażeniowe). Piszesz o typowych petit beurre… Te powinny być maślane chyba, skoro „beurre” to masło? Kruche maślane widzę jako takie pyłkowo-okruszkowe i jakby natłuszczone, maślane i niezbyt słodkie i (to najważniejsze!) w zupełnie innym kształcie (tu się chyba zgadzamy).
    Petit beurre typowe widzę jako maślane i też niezbyt słodkie, ale właśnie takie konkretne-alerozmiękłe. Dziwem chyba dla mnie były jutrzenkowe dwa wcześniej zrecenzowane (wg Ciebie tamte są „tradycyjne” czy bardziej krakersowe?). To pewnie wynika z tego, że po prostu ich nie znam. Kruchych maślanych… chyba w sumie też nie znam (by o nich konkretniej dyskutować czy coś), ale miałam z nimi do czynienia na pewno, a przynajmniej potrafię je sobie wyobrazić. W mojej głowie o te właśnie, tu zrecenzowane, są „tradycyjnymi petit beurre”… ale na logikę, realnie chyba niezbyt. Skoro „beurre” to masło, to one nimi nie są, bo nie są z masła, a z margaryny (chwała aromatom – i nie piszę tego ironicznie; chyba wolałabym te wszelkie twory do smarowania o smaku masła niż prawdziwe masło). Pogubiłam się w herbatnikach, haha.

    Mimo małego rozeznania w temacie, kojarzyłam, że są takie smakujące bardziej maślanie (nigdy nie napisałabym, że „maślano-biszkoptowe”, ale teraz wiem, że to dokładnie ten smak, tylko że wcześniej tak o tym nie myślałam; czyli te np. Cienkie), ale były zawsze też twardo-herbatnikowe, bardziej cukrowo-mączne po prostu. Nie mam konkretnego przykładu, bo po prostu kojarzyłam, że są. Słyszę ich dźwięk, na talerzykach przy wizytach różnych – widzę je – ale nie mam konkretnych wspomnień (z konkretną marką etc.). Po prostu takich ciastek zawsze raczej unikałam.
    Dobra, dla porządku, teraz moja typologia.
    Hm… „tradycyjne petit beurre” (nazywane przeze mnie „petitkami”, o których to nigdy nie myślałam, że są specjalnie maślane; raczej margarynowo-maślane) w moim odczuciu to i tak będą np. te i Leibniz. „Petitki” są więc według mnie taką zbieraniną ciasteczkowo-maślanych nut.
    Lu Petitki z kolei dla mnie są „udziwnionymi petit beurre” (bo „mleko i miód”)*.
    W mojej głowie dla ciastek w tym kształcie jest jeszcze kategoria: „herbatniki”, które maślane nie muszą być; w moim wyobrażeniu cechuje je twardość / kruchość i to, że są po prostu cukrowo-mączne (wg mnie zawsze takie jakieś… kartonowe). Ty pisałaś o maślaności, ale wszelkie preclowe nuty (u mnie pewnie jako „pszenność / mączność”) wykluczają u mnie użycie słowa „petitki”.
    Extra Kruche to pewnie dla mnie… „herbatniki” – piszę tylko o odczuciach po przeczytaniu recenzji o nich.
    Wypowiedź może i konkretna, ale oparta na wyobrażeniach… aż się boję, co by mogło wyjść, gdyby konfrontować z rzeczywistością.

    *Pisałaś o miodowości BeBe – ja tutaj porządkując swoje odczucia nie mogę się do niej odnieść, bo ich nie znam, może więc i one by do tej „udziwnionej” kategorii trafiły.

    Zgadzamy się za to chyba, że „ciastka maślane” to zupełnie co innego (acz elementy mogą przejawiać; co producent czy rodzaj przecież to inny twór).

    A ciekawi mnie, czy w wielkich paczkach jakość nie jest gorsza (choćby kwestia poprzypalania / niedopieczenia). Słyszałam, że tak z ciastkami jest, a po doświadczeniach z innymi produktami, uwierzę.

    Jutrzenka to jedna z marek, o której myślę raczej ciepło, mimo iż obecnie jest nie dla mnie. Wszelkie zwykłe słodycze, które mi obecnie nie leżą, Jutrzenki wspominam raczej nieźle (Familijne chałwowe, krówki Anabela). I choć Mama ostatnio trochę narzekała, że krówki Jutrzenki się pogorszyły to pewnie gdybym była Tobą, Herbatniki Ekstra grube bym spróbowała. Nie ukrywam, że recenzję bym przeczytała.

      1. Nie dziękuj, po prostu lubię to robić. Wydaje mi się, że piszesz z takim zaangażowaniem, że wolałabym sobie ręce poucinać (poodgryzać?), gdybym miała napisać np. „Kolejne ciasteczka, których chyba nie jadłam i nie zjem. :)”.

        1. <3

          Zapomniałaś dopisać, że te ciasteczka lubi Twój tato/wujek/dziadek/stryjek/syn/sąsiad. Wartościowe są też "om nom nom" oraz zaproszenie na blog.

  5. Muszę Cię zmartwić. Herbatniki Ellite nie są familijną pączką tych ciastek to otręby produkt. Kocham je ale rzadko spotykam. Są bardziej maślane. Zbliżone do Lu Petitków ;)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.