Potencjalnie problematyczny, wszak wypełniony wiórkami kokosowymi, do których mam ambiwalentny stosunek, baton Yem Go kokosowy został mi na koniec przygody z nowymi słodyczami Bakallandu. Po dwóch nieprzesadnie udanych degustacjach optymistycznie wątpiłam, by okazał się dużo gorszy od poprzedników. Cała seria Yem Go to batony byle jakie i niewarte zakupu.
Yem Go kokosowy
Producent zaprojektował Yem Go jako batony o wadze 40 g. Z mojego doświadczenia jednak wynika, że planu trzyma się tylko orzechowo-bakaliowy. Jego kawowo-kakaowy brat postanowił wziąć z życia więcej, z związku z czym podczas oględzin pochwalił się wagą 45 g. Z kolei Yem Go kokosowy zupełnie zlekceważył regulamin, szarpiąc się na zawrotne 51 g. Czyżby ciągnęło go do Fame MMA?
Yem Go kokosowy marki Bakalland dostarcza 542 kcal w 100 g.
Baton kokosowy w czekoladzie waży 40 g i zawiera 217 kcal.
Po przekrojeniu kokosowego batona Bakallandu pomyślałam: Bounty. Ale czy na pewno? W zapachu zdecydowanie nie. Słodycz roztacza aromat świątecznego ciasta czekoladowego oblanego podwójną polewą z mlecznej czekolady i szczodrze obsypanego wiórkami kokosowymi. Albo wręcz pokruszonymi kokosankami. Całokształt jest ujmujący. (I zwodniczy niczym syreny śpiewające marynarzom).
Początkowo Yem Go kokosowy wydał mi się zły do kwadratu. Po pierwsze nie lubię Bounty’ego, po drugie – jak wspomniałam we wstępnie – ta seria słodyczy Bakallandowi nie wyszła. Przyznam jednak, że po przekrojeniu batona przeszył mnie dreszczyk nadziei. Okazało się bowiem, że to jedyny Yem Go bez tragicznych chrupek zbożowych. (Więc może nie mordercze syreny, a sympatyczna Ariel?)
Mleczna czekolada dzieli podstawowe cechy z polewami występującymi na poprzednikach. Jest miękka, tłusta i lepka, przez co osiada na opuszkach. Zostawia też na nich bliżej niekreślony pylisty talk. Zgryza się ją bardzo łatwo. Ulega rozpuszczeniu w setną sekundy, nie zostawiając bagienka, ani nawet nie fundując szczątkowej gęstości. Jest esencjonalnie wodnista. Dobrze, że cieszy smakiem: cudownie mlecznoczekoladowym, słodziutkim (cukrrrowym), dziecięcym.
Ze względu na mnogość wiórków kokosowych baton jest bardzo wysoki, treściwy i mięsisty. Niestety Bakalland uparł się na twardość i nieprzystępność fundamentalnych elementów batonów Yem Go, więc brak chrupek nie czyni dzisiejszego bohatera lepszym od braci. Wypełniające go wiórki są tak samo złe: drewniano-tekturowe, utwardzone niczym obiekty potraktowane lawą. Chrzęszczą w niskim stopniu, za to momentalnie zbijają się w suchą, morderczą wiórkową masę.
Fakt, iż przez chwilę pomyślałam, że Yem Go kokosowy nie może być (jeszcze) gorszy niż poprzednicy, obecnie wydaje mi się zabawny. Obecnie, wszak jestem dawno po degustacji. W trakcie wcale nie było mi do śmiechu. To prezent od losu, że akurat podczas felernej uczty towarzyszyła mi pewna osoba, której mogłam natychmiast oddać połowę nieszczęsnego batona.
Yem Go kokosowy został oblany wodoladą o smaku przyjemnej mlecznej czekolady i wypełniony drewiórkami kokosowymi. Aż dziw, że po degustacji w języku nie zostały mi drzazgi. Warto też zauważyć, że o ile w pozostałych batonach Yem Go pojawia się syropowe spoiwo, o tyle tutaj wydaje się, że nie. Wiórki zostały po prostu zmiażdżone i zbite, co na domiar złego czyni je suchymi.
Ocena: 1 chi
Skład i wartości odżywcze:
Skład: wiórki kokosowe 38,2%, czekolada mleczna 32,5% [cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku (z mleka), tłuszcz mleczny, emulgator: lecytyna sojowa; naturalny aromat waniliowy), syrop glukozowy, cukier, aromat naturalny, emulgator: lecytyny. Czekolada: masa kakaowa min. 33,1%. Produkt może zawierać: gluten, orzeszki arachidowe, orzechy oraz nasiona sezamu.
Kalorie w 100 g: 542 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 35 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 29 g), węglowodany 49 g (w tym cukry 38 g), błonnik 6 g, białko 4,5 g, sól 0,04 g.
Podobają mi się opakowania tych batonów i kusiło mnie przez pewien czas żeby jakiś kupić. Dobrze, że się powstrzymałam. Opinia Twojego towarzysza była równie negatywna?
Należy do odbiorców jedzących raczej bezrefleksyjnie, więc baton wydał mu się: „noo… dobry”.
Tak… znam to.
A już myślałam że masy kokosowej w czekoladzie nie da się zepsuć… Przecież to brzmi tak smakowicie :( chyba ta seria została stworzona żeby ostrzyc sobie ząbki, a nie żeby czerpać przyjemność ze słodyczy, bo na takim drewnie się nie da :D
Ciekawe, czy i tak się skusisz ;>
Za nic się go u Ciebie nie spodziewałam, a jak już zobaczyłam, pomyślałam: „murowane 1 chi”. Jednak nie cieszę się, że zgadłam. Wolałabym, byś zjadła go ze smakiem. Mama nie wącha niczego, więc nie wiem, jak w kwestii zapachu, ale ponoć był to wyprany z kokosowości Bounty.
O, mam odpowiedź, co do chrupek i twardości. Dziwne, że nawet kokos może być aż tak twardy, ale strach pomyśleć, co by było, gdyby i tu walnęli chrupki. Wyobrażam sobie kokosa puszczającego tłuszcz i dodatkowo je utwardzającego.
Jak to się u mnie mawiało, „na chłopski rozum” rzeczywiście nie powinien być gorszy i nawet tak na luźno trudno jest mi wymyślić, co mogło by pójść źle. Albo inaczej… jak można tak udrewnić wiórki?! Fizycznie… Co trzeba z nimi tymi syropami robić? Prażyć, miażdżyć, zalewać cukrem rozpuszczonym i czekać aż zastygnie / stwardnieje (tak to sobie wyobrażam)? A zanim to nastąpi to nasiąkają nim, miękną i utwardzają się znowu?
Podejrzewam, że były to wiórki kokosa wymieszane z opiłkami drewna ukradzionymi sąsiadowi z fabryki (meblowej) obok.
Wiedziałam, że będzie źle, ale nie myślałam, że aż tak! :O Jedyne pocieszenie w tym, że na szczęście były tylko 3 smaki w sklepie. :) Oby jutro była recenzja czegoś, co było przyjemniejszym przeżyciem.
No i odnośnie jeszcze Twojego komentarza ze wczoraj… Baton wciąż brzmi apetyczniej niż wafle karmelowe Good Food ;) (które, nawiasem mówiąc, dawno bym już kupiła, gdyby nie ich recenzja na Twoim blogu).
„Oby jutro była recenzja czegoś, co było przyjemniejszym przeżyciem.” – Taak… :’)
No to kokos popłynąwszy. Fatalnie. Nie kupię nigdy mimo, że bardzo lubię kokos. To był jedyny z trójcy, który mnie interesował. Polecisz najlepszy słodycz kokosowy? Wiem, że mogę poszukać w menu pod 6chi np, ale chodzi mi o taki, który wyjątkowo zapadł Ci w pamięć jeśli chodzi o intensywność smaku kokosowego.
1. Praliny proteinowe Feel Fit Royal Coconut Protein Balls with almonds.
2. Lidlowa czekolada biała Mousse au lait Coconut Macaroon.
3. Baton Knoppers Baton Kokosowy.
4. Rurki waflowe Finest Bakery Rondessa Kokos.
5. Czekolada Rittera Hula Hula Kokoswaffel.
6. Zagraniczne ciastka Bounty Soft Baked Cookies.
Dziękuję, zdecyduję się na któryś z wymienionych. Najmocniej przemawia do mnie ta czekolada z lidla.
Przepraszam, że się tu wpycham ze swoim zadkiem, ale może coś podpowiem ;) W 2020 roku szał-ciał zrobił pod względem kokosowości niepozorny batonik z Magnetic z biedronki (w niebieskich szatach cesarza). Tani, mlecznoczekoladowy i kokosowy do sześcianu. Ukochana Olga dała mi już słowo, że weźmie się kiedyś za niego, więc… Do tego czasu możesz go ssstestować by porównać potem wrażenia, ewentualnie poczekać potulnie na jego recenzję. O którą się teraz, tu, właśnie- oto tym komentarzem dopominam! :D
Yup, recenzja będzie na 101%. Tylko nie w najbliższych kilku miesiącach, bo jeszcze go nie jadłam, a nawet nie kupiłam. Cierpię na zero ochoty na tego typu słodycze.
Dzięki, kupię :)