Nic nie zapowiadało nagłego przypływu sympatii wobec wafli ryżowych, kukurydzianych i innych. Przez ponad połowę okresu prowadzenia bloga bezdusznie je lekceważyłam. Nie interesowały mnie ani pod względem recenzenckim, ani w ogóle. W sklepach również mijałam dział z chrupkim pieczywem niewzruszona. Nie miałam domowych zbiorów ani nie planowałam zakładać.
Co i kiedy się zmieniło? Dlaczego teraz na półki z waflami ryżowymi patrzę obowiązkowo? Nie znam odpowiedzi. Wiem za to, że kiedy pojawiają się produkty wyjątkowe – zwłaszcza w porcjach w sam raz na raz – polować na nie muszę. Doskonały przykład stanowią Wafle proteinowe kukurydziane Good Food i ich bracia: Wafle proteinowe gryczane. Lekkie przekąski zajechały w drugiej połowie 2020 roku do Lidla.
Wafle Proteinowe Kukurydza, soczewica, groch 24% białka
Jak tylko wyjęłam Wafle proteinowe kukurydziane z opakowania, pomyślałam, że warto było je kupić chociażby z uwagi na kolor. Nigdy nie widziałam wafli o tak przedziwnej barwie i wykończeniu. Jak na złość nie mogę sobie przypomnieć nazwy owej barwy. Odznaczające się nią dodatki były modne w aranżacjach domowych w 2017 bądź 2018 roku. Chodzi o coś pomiędzy miedzią a różowym złotem.
Wafle Proteinowe Kukurydza, soczewica, groch od Good Food dostarczają 385 kcal w 100 g.
Wegańskie wafle kukurydziane z 24% białka ważą 18 g w paczce i zawierają 69,5 kcal.
1 kukurydziany wafel proteinowy Good Food waży 3,6 g i dostarcza 14 kcal.
Proteinowe wafle kukurydziane pachną waflami ryżowymi – a może nawet preparowanym ryżem – i balonami (lateksem? silikonem?). Dziwna kombinacja.
Krążki są cieniutkie, leciutkie. Nic dziwnego, skoro pięć sztuk waży zaledwie 18 g.
Lekkość potwierdza się już w pierwszym gryzie. Wafle Good Food zostały pozbawione nie tylko wagi, lecz także treści. Wbija się w nie zęby i (wafle!) momentalnie znikają, jakby miały bazę z puchu. Inaczej mają się wyłącznie brzegi: twarde, chrupiące. W zbożowym ciałku tkwią kryształeczki soli – chrupiące, ale też wpływające na punktowo słony smak. Resztki krążków potraktowane śliną osiadają w zębach.
Niestety głównym wątkiem smaku jest zagadkowa, obleśna gorycz. Przywodzi na myśl spaloną kaszę gatunku bliżej nieokreślonego. Tuż obok występują mocna punktowa sól i plastik, również spalony. Z czasem robi się coraz bardziej słono. Degustację pojedynczego krążka kończy się z poczuciem schrupania garści ponadprzeciętnie obsypanych solą paluszków. Taniej wychodzi wsadzenie jęzora w torbę soli.
Nie mam wątpliwości, iż wafli o konsystencji Wafli proteinowych kukurydzianych Good Food jeszcze nie jadłam. Są kruchutkie i chrupiące jak andruty, a przy okazji równie zwiewne i nieistniejące jak one – gryziecie i orientujecie się, że nie macie w ustach niczego. Z tego powodu najatrakcyjniejsze wydają mi się brzegi: cudownie chrupiące, twarde, prawdziwie waflokukurydziane.
Proteinowości w waflach kukurydzianych Good Food nie czuć. Niestety żadna to zaleta, skoro smak morduje goryczą spalonej kaszy, goryczą spalonego plastiku i zatrważającą ilością soli. Ponieważ producenta bardzo lubię, uznaję Wafle proteinowe za wypadek przy pracy i czym prędzej o nich zapominam.
Ocena: 2 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: grys kukurydziany 49,5%, białko grochu 22,5%, mąka z soczewicy 12,5%, skrobia ziemniaczana 7,5%, mąka kukurydziana 7,5%, sól morska 0,5%. Może zawierać soję i sezam. Produkt bezglutenowy. Wafle wegańskie.
Kalorie w 100 g: 385 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 1,8 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 0,3 g), węglowodany 67 g (w tym cukry 0,9 g), błonnik 2,2 g, białko 24 g, sól 1,1 g.
Podziwiam Twoją sumienność. W czasie świątecznego tygodnia niemal nie zaglądałam do internetu, ale Ty publikowałaś posty codziennie. Wrócę do podsumowania roku, bo bardzo chciałabym życzyć Ci zdrowia i siły. Mam nadzieję, że czujesz się lepiej.
Pół godziny temu skończyłam jeść recenzowane wafle. Mnie bardzo smakują, chociaż nie mają przypraw (z wyjątkiem soli), przypominają smakowe chrupki kukurydziane. Wcale nie wydają mi się przesolone (a też nie używam tej przyprawy na co dzień). Właściwie zgadzam się tylko co do konsystencji, która jest świetna. Ach, moje nigdy nie ważą 16 gramów xd. Zawsze to około 25 gramów w paczce.
Dziękuję za docenienie i miłe słowa. Tak, czuję się lepiej, choć jeszcze nie w pełni dobrze.
Cieszę się, że Tobie smakują :)
Co do wstępu – mimo że czekolada zawsze była u mnie na czele słodyczowej hierarchii, zakładając bloga za nic nie powiedziałabym, że właściwie mogłabym poprzestać tylko i wyłącznie na jej tabliczkach. Jak człowiek znajdzie coś swojego (jak ja wciągnęłam się w plantacyjne czekolady), to… jak widać czasem bywa to zupełnie niespodziewane (jak u Ciebie w przypadku wafli). Ciekawa sprawa z tym w sumie. Może to dlatego że tolerancja na słodycz nam spada?
Te wafle wyglądają dokładnie tak, jak jelita cienkie Kostka, czyli składanego szkieletora z gazetek, które kiedyś z ojcem kolekcjonowaliśmy. Świetny był! A wtedy byłam zaskoczona, że są beżowe, nie zaś bladoróżowe. I właśnie… patrzę na wafla i co widzę? Dosłownie: plastikowe jelito cienkie. Cudnie. Dalej już tylko lepiej: preparowany ryż, balony (ej, Kostek nie miał cycków!).
Chrupiąca sól – błagam, nie! W czekoladach lubię, jak jest integralna. Czuć ją mogę, ale chrupać? O rany. A i tolerancja na nią i tak mi spada, więc… nieważne.
Można by ich konsystencji zaśpiewać „jesteś, ale cię nie ma” Mandaryny, już jak tak zaczęłam dziwności z przeszłości przytaczać.
Wstrętny produkt. Nie wiem też, dlaczego rozbawiło mnie teraz słowo „wstrętny”.
Plastikowe jelito cienkie składanego szkieletora z gazetki. Tego mi było trzeba <3 :D
Konsystencja ciekawa, ale smak… Ugh, plastik, gorycz, spalenie? Brzmi jak najgorsze tortury :o
Masochiści czerpią z tortur przyjemność!