Ale to już było – śpiewała Maryla. Niestety byłaby z niej kiepska wróżka, wszak kolejne słowa brzmią: i nie wróci więcej. Jak widać na przykładzie dzisiejszego bohatera, Nestle ma ten temat odmienne zdanie. Albo po prostu nie przepada za klasyką wartościowej polskiej muzyki (hihi).
Jak wynika z moich pobieżnych obserwacji, zwłaszcza wzrokowych, Kit Kat Chunky Cookie Dough to nic innego jak Kit Kat Chunky Cookie. Producent lekko zmienił opakowanie, skład i wartości odżywcze, a także wydłużył nazwę, wszak cookie dough robi większe wrażenie niż nędzne, opatrzone cookie. Z tej przyczyny – ale również w wyniku spadku sympatii wobec Kit Katów i słodyczy Nestle ogółem – kupiłam tylko jeden baton. Zresztą w myśl nowej filozofii nowości i nieznane słodycze kupuję pojedynczo.
Kit Kat Chunky Cookie Dough
Mogłabym kozaczyć, że baton sprzed lat zapamiętałam jako taki i taki. Prawdą jednak jest, że moja sędziwa makówka opróżnia się z bezwartościowych elementów, zostawiając miejsce dla tych ważnych. Między innymi dlatego zaczęłam blogować – żeby móc wracać do przeszłych opinii i ocen. (Z tego samego powodu skrupulatnie oceniam filmy na Filmwebie). Przed degustacją Kit Kata Cookie Dough sprawdziłam tylko, ile przyznałam mu chi. Tekstu nie czytałam, aby do batona z 2020 roku podejść jako do czystej karty.
Kit Kat Chunky Cookie Dough od Nestle dostarcza 523 kcal w 100 g.
Kit Kat Cookie Dough waży 42 g i zawiera 220 kcal.
Mogę się zżymać na Kit Katy – co zresztą uskuteczniam – ale pewnych pozytywnych cech odmówić im nie zamierzam. Weźmy taki baton Kit Kat Cookie Dough, który pachnie obłędnie. Napotykamy tu krem mleczny bądź jogurtowy, wszak mleczno-kwaśny, owiany cudowną mleczną czekoladą niczym mgłą. Jest przyjemnie mlecznoczekoladowo, z kwaśnawym pazurem. Słodycz, choć wysoka, dobrze prowadzi się u boku kwasku.
Kolejna stała zaleta Kit Katów Chunky to budowa. Bardzo lubię fakt, iż okala je mnóstwo czekolady, zwłaszcza po bokach i u podstawy. Zgryzanie jej zawsze było moim ulubionym punktem degustacji. Z uwagi na czekoladę baton jest odrobinę lepki w dotyku, acz bez szaleństw.
Czekolada na Kit Kacie Chunky Cookie Dough jest mięciutka niczym krem, plastelinowawa i pylisto-proszkowata jak szlag. Rozpuszcza się łatwo i w sekundę, powodując natychmiastowe zagęszczenie śliny ze względu na wysoki poziom słodyczy. Jest wzorowo gęsta i bagienkowa. Smakuje mleczną czekoladą, ale nie tylko – niestety przeszła kremem.
Krem wypełnia ogrom ciasteczek. Są leciutkie i puste, dzięki czemu chrupią w stopniu godnym pochwały. To raczej a la cukrowe chrupki niż rzeczywiste ciasteczka. Nie mają żadnego smaku. Ani kakaowego, na co wskazuje kolor, ani nawet zbożowego.
Istotnym elementem kompozycji jest krem, którego smakiem przeszła czekolada. Daje się poznać jako tłusty i zwięzły, niemniej rozpuszcza się na zero. W akapicie poświęconym czekoladzie napisałam, że niestety przeszła kremem. Dlaczego uważam to za wadę? Ponieważ krem jest maksymalnie paskudny, i to nie żart. Ma smak gorzki i kwaśny jak przeterminowany o kilka miesięcy jogurt. Gorycz przywodzi na myśl rozgryzioną białą tabletkę, która przed połknięciem zdążyła zainfekować wszystkie kubki smakowe.
Dalej mamy twardy, chrupiący wafelek. Nie widzę w nim większych wad. Mógłby nie być słodki, wszakże w obliczu powodzi cukru fundowanej przez pozostałe element batona staje się gwoździem do trumny.
Nie zapominajmy też o tradycyjnym kremie z wafli. Nieodmiennie uważam go za twór paskudny smakowo, gdyż oddający mdłe tanie kakao. Jest tłusty, ziarnisty do przesady i niekremowy w dosłownym sensie (nie ma kremowej konsystencji). Znana marka na pewno ma możliwość wykonania zadania lepiej.
Po przeczytaniu pozytywnych opinii na temat Kit Kata Chunky Cookie Dough zaczęłam podejrzewać, że trafiłam na zepsuty baton. Jak się pewnie domyślacie, nie mam zamiaru kupować kolejnej sztuki, żeby poznać odpowiedź. Baton poraził mnie smakiem skwaśniałym i zgorzkniałym. Jego źródła upatruję w beżowym kremie, jednak zalążki znalazłam także w czekoladzie. Już podczas robienia pierwszego gryza zastanawiałam się, czy wypluć paskudztwo, a resztę wyrzucić do śmietnika.
Nigdy nie jadłam tak obrzydliwego Kit Kata. Przysięgam, że smakował jak coś, co się zepsuło albo zostało dotknięte substancją nienadającą się do spożycia. Jak dobrze, że w myśl nowej w mym życiu filozofii kupowania nowości wkładam do koszyka tylko sztukę.
Ocena: 1 chi
(bo nie da się mniej)
Skład i wartości odżywcze:
Skład: cukier, odtłuszczone mleko w proszku, oleje roślinne (palmowy, shea, kokos), mąka pszenna, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, laktoza i białko serwatkowe (z mleka), emulgator (lecytyny), syrop glukozowy, kakao w proszku, naturalny aromat, substancja spulchniająca (węglany sodu), białka mleka. Może zawierać: orzechy ziemne i orzechy.
Kalorie w 100 g: 523 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 28,5 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 16 g), węglowodany 57,2 g (w tym cukry 48,3 g), błonnik 1,9 g, białko 8,3 g, sól 0,24 g.
Mam identyczne odczucia po zjedzeniu tego kitkata (tzn. spróbowaniu … nawet mama nie chciała go jeść a ona ma dużą tolerancję na jakość jedzenia … ). Ostatecznie żywot zakończył w murzynku świątecznym ;)
Nie mam pojęcia po co producenci zamiast przyciągać, odpychają klientele
Że też nie bałyście się zepsuć tym pomiotem murzynka :P
Wciągnął go w otchłań czekoladowych czeluści ;P
Zgadzam się, że miał dziwny posmak, natomiast ja nie odebrałam go jako nieprzyjemny. Dla mnie w całokształcie baton był całkiem w porządku.
Papierosy Cię uratowały :P
Chyba naprawdę miałaś zepsutą sztukę, ew :o ja nie czułam goryczy ani kwasku, dla mnie ten krem smakowal jak nadzienie z wafelków śmietankowych. Ale moze też po prostu to nie była zepsuta sztuka, tylko mamy różne kubki smakowe i różnie go odebralysmy :D
Teraz już nie sądzę, że miałam zepsuty baton. Po degustacji podzieliłam się odczuciami z paroma osobami i część podziela moje obrzydzenie, bo odniosła takie samo wrażenie.
Właśnie kamień spadł mi z nerki, że jednak jak się okazuje żadna z moich 2 sztuk nie była zepsuta… A ja – o naiwności – miałam zaniechać wstawienia recenzji. Ba! Odkupiłam komuś tę samą sztukę tego dziadostwa :O
I jak tu teraz spojrzeć tej osobie w twarz? T.T
Wstaw koniecznie. Dziadowi należy się wiadro pomyj na łeb!
Nie, producent nie wysilił się, by choćby lekko zmienić opakowanie. Po prostu dał te z wersji Cookie Dough, która była.
Wybacz, że znów wkleję link, ale popatrz tylko: https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2017/10/wafelek-kitkat-chunky-cookie-dough.html
Ryję z Twojego komentarza. :P
U mnie krem na pewno nie był kwaśny, a straszliwie cukrowo-wanilinowy. Aż zadałam sobie trud, by zerknąć, jak skład zmienił się względem mojego (u Ciebie był olej shea, a te tłuszcze ogólnie zajęły miejsce wyżej niż tłuszcz kakaowym – odwrotnie niż w moim; a także z Twojego wypadła sól). Nic istotnego, jak widzę. Też u mnie „aromaty”, u Ciebie „aromat” – może rzeczywiście u mnie było więcej waniliny… plus pewnie ogólne jakieś pogorszenie jakości produkcji…
„Między innymi dlatego zaczęłam blogować – żeby móc wracać do przeszłych opinii i ocen. (Z tego samego powodu skrupulatnie oceniam filmy na Filmwebie).” – dokładnie! Ja mam to samo, z ocenianiem i zapisywaniem w sumie prawie wszystkiego. Bo np. włączyć film i po 10 minutach zorientować się, że już się oglądało i… że nie ma się co oglądać? Ja podziekuję! Albo np. trafiłam na goryczowaty twaróg – wolę strzelić fotę i sobie zapisać, by omijać niż znowu na niego trafić.
A przy czekoladach… nie sposób doskonale zapamiętać każdej, więc wiadomo – szczegółowy opis może przypomnieć miłe chwile.
„Kolejna stała zaleta Kit Katów Chunky to budowa.” – Taak, latami je uwielbiałam za nią, ale i za smak! Bo… umożliwiała cieszenie się nim długo i na wiele sposobów. Teraz KitKaty niczym mnie nie cieszą.
Co do kremu spomiędzy wafli – nigdy nie był wybitny, ale parę lat temu zaczął mi się wydawać właśnie kiepski, mdły.
Ale właśnie: wszystko sprowadza się wciąż do tego, że to po prostu złe batony teraz mogą być, ale bez przesady! To, co Tobie zafundował to chyba naprawdę popis zepsucia. Tylko że i to nie świadczy dobrze o produkcie, skoro obiecanej świeżości nie trzyma. Tym bardziej należy się niska ocena.
Niestety – a w pewnym sensie stety – nie tylko ja odebrałam ten baton jako zepsute kupsko.
Widać poprawili od czasu, kiedy ja jadłam (swoją drogą, wtedy nawet na pozytywne teksty trafiałam, haha)… Bo po co baton ma wywoływać traumę? Lepiej, żeby od razu zabijał.
Jadłam dzisiaj , odczucia mam podobne. W chwili zaspokojenia głodu cukrowego sięgnęłam po niego i to był błąd ! Ledwo zjadłam do końca, dobrze że w samochodzie miałam mleko, myślałam że padnę na cukrozę. Jeden z najgorszych batonów jakie jadłam.
Też czułaś tę wstrętną mieszankę kwachu i goryczy? Tak czy owak, współczuję przeżyć :/