Przypadkiem, acz może odpowiadającym freudowskiemu przejęzyczeniu, zdrowy baton Yoga Life Kakao + guarana został mi na koniec. To połączenie smaków, którego jeszcze nie znałam. Miałam za to do czynienia z podobnym, które pokochałam dawno temu. Otóż kiedy uwzględniałam w diecie jogurty pitne, szczególnym uczuciem darzyłam Jogurt polski pitny Kawa z guaraną. Oczywiście szacownej guarany nie czułam – albo nie wiedziałam, że czuję – ale duet zapisał mi się w pamięci jako rozkoszny.
Yoga life Kakao + guarana
Kakaowy baton Yoga Life wygląda najładniej z czwórki NaturAveny, jak to zwykle z batona kakaowymi bywa. Nie spodziewałam się, że wypełniono go wiórkami kokosowymi, więc podczas oględzin przeżyłam niemały – pozytywny jednakowoż – szok. Od razu pomyślałam o doskonałym Raw Energy Coconut & Cocoa Bombusa, a także jego odpowiedniku z Lidla: batonie Raw Bar Coconut Cocoa od Alesto.
Yoga life Kakao + guarana produkowany dla NaturAvena dostarcza 354 kcal w 100 g.
Zdrowy baton kakaowy waży 50 g i zawiera 177 kcal.
Jaki by się nie okazał smakowo, baton Life Kakao + guarana pachnie obłędnie. Stawia przed oczami słodkie ciasto czekoladowe, które czuję także w Raw Energy Bombusa (acz bez cierpkości czerwonego wina przynależnego kakao). Ciasto owo zostało szczodrze oblane polewą czekoladową z czekolady deserowej o niskiej zawartości kakao. Żyć Wąchać, nie umierać.
Baton jest twardy porównywalnie do propozycji Bombusa, wobec czego wgniata się tylko przy bardzo mocnym nacisku. Zostawia na palcach lepkie ślady. Ponieważ zawiera zawrotne 0,5% guarany, nie ma sensu się łudzić, że tytułowy bohater wpłynie na smak.
Podczas gryzienia słodycz NaturAveny daje się poznać jako mięciutki. Bazę stanowią suszone daktyle. Na nieszczęście również w tym wariancie mamy do czynienia z owocami-widmo. Jak tylko się je rozgryzie, znikają. Nie są wyzwaniem dla zębów, nie stanowią dla nich oparcia, nie opływają gęsto ust. Ot, wyparowują. Zostawiają po sobie milion chrzęszczących wiórków kokosowych, niestety bardzo twardych.
Chociaż w zapachu nie odnotowałam cierpkości kakao, w smaku ją wychwyciłam (nie jest duża). Kakaowość pochodzi z kakao naturalnego, nie zaś dziecięcego. Znacznie ważniejsza jednak jest słodycz – bardzo wysoka, nieustępliwa. Być może to ona przemienia kakao w czekoladowe ciasto posypane na bogato wiórkami kokosowymi. Co skądinąd jest efektem sympatycznym, więc nie mam jej za złe.
Po przetestowaniu czterech raw barów NaturAveny stwierdzam, że Yoga Life Kakao + guarana jest najlepszy. Co nie znaczy, że warto go kupić! Wszystkie batony z tej serii sprawiają wrażenie, jakby chciały, a nie mogły. Do poprawy nadaje się przede wszystkim widmowa konsystencja.
Baton Yoga Life Kakao + guarana początkowo oddaje przeczekoladowe ciasto z toną cukru, kapką surowego kakao i morzem wiórków kokosowych. W toku degustacji wzrasta kokosowość, a smak ewoluuje w rawowego Bounty’ego w ciemnej czekoladzie. Słodycz nieco zapycha, niemniej da się to zaakceptować. Gorzej z wiórkami, które okazały się stanowczo za twarde. (Ponadto obok nich występują większe, niemożliwe do pogryzienia kawałki kokosa).
Jeśli zdecydujecie się na degustację, przygotujcie wcześniej gorzki napój albo gaśnicę, wszak w gardle rozpala się minimalne mdlące ognisko spowodowane połączeniem zimnych ogni olejokokosowych i pokaźnej dawki cukru słodyczy (dobra, dobra, baton jest bez cukru). Mnie raz wystarczył, za więcej podziękuję.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Skład: suszone daktyle 67,5%, wiórki kokosowe 26%, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 6%, guarana 0,5%. Zawartość kofeiny 8,75 mg w porcji (1 baton).
Kalorie w 100 g: 354 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 14 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 13 g), węglowodany 52 g (w tym cukry 39 g), białko 5 g, sól 0,06 g.
Brzmiało fajnie; skończyło się jal zwykle… ach ci producenci …
Dokładnie.
Ach, smak mocno czekoladowego ciasta z kokosem albo raw Bounty brzmią obłędnie… Ale ta konsystencja, kurcze :( skąd oni wzięli takie dziwne i nietresciwe daktyle? :(
Z podmokłych upraw.
Wspomniane Bombusy i mnie smakowały, więc widzę i w tym potencjał, jednak oczywiście nie chciałabym obecnie zjeść, jak i Bombusów zresztą. Ten w dodatku ogólnie niezbyt mi się podoba przez wszystkie wady przez Ciebie wymienione.
Nuty ciasta i w ogóle wszystko to mogłabym poczuć w czekoladzie, o tak!
Ale… co do guarany – znam ją tylko z paru wariantów czegoś i z powąchania (znajoma podsunęła mi pod nos pojemniczek ze sproszkowaną), ostatnio wydawało mi się, że jej nuty czuję w czekoladzie… a coś „kawa i guarana” i ja kojarzę. Może właśnie ten jogurt? Nie pijałam ich nigdy, a tylko ze dwa pewnie kiedyś wypiłam, sprawdzić, czy to coś dla mnie czy nie, więc możliwe, że na ten padło.
I tak w ogóle… nie wyobrażam sobie popijania raw bara kawą / herbatą. Jakoś to mi nie pasuje.
Jestem przekonana, że nigdy nie popiłam raw bara. A jeśli już, to nie celowo (raw bar nie łączy się z napojem jak np. ciastka).
W ogóle nie lubię popijać jedzenia (herbata do ciastek itp. obiektywnie mi pasuje, tylko że nie jadam ciastek). Mam wspomnienie z dzieciństwa ze wsi, gdzie u dziadków do obiadu dawali kompoty owocowe i prawie wszyscy popijali. Parę zagarnięć żarcia, pół szklanki kompotu… A ja patrzeć nie mogłam.
Czasem owszem, wodą przepijam, ale trochę, ale bardziej w celu „wyzerowania” kubków smakowych (np. jak rozbieram nadziewańce na czynniki pierwsze, łyk między rolkami sushi itp.).
Wyobraziłam sobie coś pięknego, mianowicie Ciebie siedzącą na ziemi, opychająca się pizzą na grubym cieście z podwójnym serem i zapijającą każdy trójkąt colą.
Olga, a tak odnośnie guarany… mogę zadać pytanko nie na temat? :> Jakie są Twoje ulubione energetyki? Oraz ogółem, wieczorne napoje bezkaloryczne?
Piję Pepsi Max. Niebawem piłAM, bo po wprowadzeniu podatku cukrowego nie będę jej kupować. Energy pijam tylko lighty z Biedronki i Aldiego. To ten sam producent – Food Care.
W moim osiedlowym podnieśli cenę wody mineralnej CZYSTEJ, bo „wie pani, teraz to wszystkie picia w górę pójdą, to i butelki droższe”. :)
Ja za to wysłałam do spółdzielni zapytanie, czy na moim osiedlu można pić wodę prosto z kranu. Odpisali, że owszem, więc będę próbowała się przestawić. Póki co ta wizja mnie obrzydza, niemniej uda się.
O, nigdy nie piłam takiego. Dziękuję, spróbuję. :) Też ubolewam z powodu podatku ,,cukrowego”, a właściwie z powodu objęcia nim napojów zero. Jeszcze nie wiem tylko, czy mojego ukochanego Kinleya bez cukru też obejmuje… A dziś wypiłam właśnie pożegnalną Pepsi Max. Co my teraz zrobimy?? :(
Opodatkujemy urok osobisty i słodycz obcowania z nami. Zaczniemy zarabiać na wizerunku, toteż nowe ceny będą na naszą kieszeń.
Hahah, wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz. :D